ROZWÓD akcja maj 2014r. retrospekcja maj 2004r.
napisano; 18 marca 2016 roku dom Oli i trochę wcześniej też
Był piękny majowy dzień. Ola szła sprężystym krokiem rasowej pani mecenas, przestronnymi i przewiewnymi korytarzami, stukając obcasami po rozświetlonej promieniami słońca nowiutkiej podłodze sądu okręgowego. W ręce trzymała hipsterską, wytartą, skórzaną, wielką teczkę. Czerwone spodnium od Ralpha Laurena dodawało jej pewności siebie jako kobiecie i prawnikowi, mimo, że przejęte z "wydawki" od jej bogatej przyjaciółki, a nie kupione w eleganckim butiku.
Dzisiejsza
rozprawa powinna odbyć się rutynowo, rozwód bez orzekania o winie. Nie lubiła
spraw rodzinnych, ale od czasu gdy prowadziła jednoosobowo kancelarie, ze względów
finansowych przyjmowała wszystkie sprawy jak leci. Tutaj reprezentowała żonę,
która zainicjonowala sprawę, choć przy ugodzie między stronami nie miało to
istotnego znaczenia.
To było zlecenie w stylu "mało pracy dużo
kasy".
# # #
Ujrzała ich z daleka. Rzucali się w oczy
dorodnością urody, młodości, wykształcenia. Mimo odmienności koloru
włosów, oczu , postawy , wydawali się bardzo do siebie podobni, jak często
ludzie, którzy są w związku od lat . Ona wibrująca ostrą energią,
przystojna blondynka, mimo młodego wieku znana prawniczka z prestiżowej
kancelarii, on nonszalancko urodziwy brunet, dusza artystyczna, kulturoznawca,
prawie bezrobotny. Obydwoje mocno poruszeni, lecz odmiennie, ona
formalno-prawnie, on emocjonalnie.
Witając się z nią Ola poczuła wyraźny chłód
jej dłoni.
"Pani mecenas, mąż wniosł wczoraj do sądu pismo, w którym oświadczył, że mnie kocha i nie chce rozwodu, ja z nim rozmawiałam, teraz on wycofuje się z tego, godzi się na rozwód, jak dotychczas. No powiedz pani mecenas, że się z tamtego wycofałeś" mówiła jednocześnie do Oli i do niego, głosem pewnym siebie, dominującym, z nutką rozdrażnienia. On potwierdził kiwnięciem głowy. Był zabójczo przystojny i do tego w dżinsach i czarnym golfie, jak Alan Delon, w którym kochała się dziesięcioletnia Ola. Stał chmurny, z opadającym na czoło ciemnym kosmykiem włosów, opierając się o ściane, brakowało jedynie puszczającego dymek gitanesa w ustach. Ona patrząc na niego trochę jak na niesubordynowanego chłopaka zestrofowała "wyjmij ręce z kieszeni tu jest sąd". Ola zadziwiła się wewnętrznie, za chwilę wobec prawa staną się obcymi ludźmi, a ona chce mieć władzę nawet w szczegółach jego zachowania.
Wzruszył ramionami i odszedł na bok. Trzymał ciągle ręce w kieszeni, co u Anglików na przykład dodaje klasy, a nie świadczy o lekceważeniu.
Cała ta sytuacja przerastała ich.
Otworzyły się drzwi, protokolant wywołał sprawę. Ona przeciwko on. Niby zgodnie, a jednak zawsze ktoś przeciwko komuś, takie procedury. Weszli wszyscy. Za wysokim stołem siedziało trzech dostojnych sędziów.
"Pani mecenas, mąż wniosł wczoraj do sądu pismo, w którym oświadczył, że mnie kocha i nie chce rozwodu, ja z nim rozmawiałam, teraz on wycofuje się z tego, godzi się na rozwód, jak dotychczas. No powiedz pani mecenas, że się z tamtego wycofałeś" mówiła jednocześnie do Oli i do niego, głosem pewnym siebie, dominującym, z nutką rozdrażnienia. On potwierdził kiwnięciem głowy. Był zabójczo przystojny i do tego w dżinsach i czarnym golfie, jak Alan Delon, w którym kochała się dziesięcioletnia Ola. Stał chmurny, z opadającym na czoło ciemnym kosmykiem włosów, opierając się o ściane, brakowało jedynie puszczającego dymek gitanesa w ustach. Ona patrząc na niego trochę jak na niesubordynowanego chłopaka zestrofowała "wyjmij ręce z kieszeni tu jest sąd". Ola zadziwiła się wewnętrznie, za chwilę wobec prawa staną się obcymi ludźmi, a ona chce mieć władzę nawet w szczegółach jego zachowania.
Wzruszył ramionami i odszedł na bok. Trzymał ciągle ręce w kieszeni, co u Anglików na przykład dodaje klasy, a nie świadczy o lekceważeniu.
Cała ta sytuacja przerastała ich.
Otworzyły się drzwi, protokolant wywołał sprawę. Ona przeciwko on. Niby zgodnie, a jednak zawsze ktoś przeciwko komuś, takie procedury. Weszli wszyscy. Za wysokim stołem siedziało trzech dostojnych sędziów.
Sędzia centralny,
najważniejszy, zrócił się do niego "taak i tutaj widzę raz pan napisał, że
zgadza sie na rozwód, potem, że kocha pan żonę i chce jeszcze spróbować ratować
związek, potem, że to było chwilowe,i nie wiem, no cóż, tak nie może
być. Wczoraj kocha, dzisiaj nie kocha,a jutro będzie pan chciał wszystko odwołać.
Więc teraz zachowa się pan poważnie i z całą odpowiedzialnością zdecydowanym głosem,
bez żadnych wątpliwości, patrząc mi w oczy powie pan, że nastąpił u pana całkowity
zanik uczuć. Inaczej ja rozwodu nie orzekne".
Ola zobaczyła, a nawet poczuła fale czerwonego gorąca, która powędrowała od jego stóp do czubka głowy, zacisnął palce do białości na oparciu mównicy, jednocześnie podniósł oczy w kierunku nieba jakby tam szukał podpowiedzi, cofnął się dwa kroki, zamachał rękoma jakby miał odfrunąć i tym uniknąć ostatecznej decyzji.
Ola zobaczyła, a nawet poczuła fale czerwonego gorąca, która powędrowała od jego stóp do czubka głowy, zacisnął palce do białości na oparciu mównicy, jednocześnie podniósł oczy w kierunku nieba jakby tam szukał podpowiedzi, cofnął się dwa kroki, zamachał rękoma jakby miał odfrunąć i tym uniknąć ostatecznej decyzji.
Chwila, która trwała wieczność. A
potem jak z czeluści wydobył sie chrapliwy, zdecydowany, męski głos "Tak,
całkowity zanik uczuć". Wszyscy odetchnęli. Wyrok zapadł.
Tylko Ola poczuła
jak łzy kapią jej po policzkach i skapują na starą, nadwyreżoną zębem czasu togę.
Jak echo usłyszała swój głos, sprzed 10 lat, na tej samej sali, z tym samym sędzią.
"Tak, całkowity zanik uczuć".
I wtedy Ola , w myślach, obiecała samej
sobie solennie, że od dnia emerytury żadnych już rozwodów, ani zawodowo, ani
prywatnie.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń