czwartek, 27 lipca 2017

OPOWIEŚCI LIPCOWE O OLIBABIE, PRAWDZIWYM WUJKU I SIOSTRACH OLI


Opowieści lipcowe o OliBabie, prawdziwym Wujku i Siostrach Oli

Akcja; lipiec 1964 roku, lipiec 2016 roku, lipiec 2017 roku

Napisano lipiec 2017 roku

Motto;

nauczyciel; dzieci proszę napisać zdanie;

"Ryba siedziała na drzewie"

Uczeń; A czy ryby siedzą na drzewach?

Nauczyciel; No...To była taka zwariowana ryba

/z książki Poniedziałek zaczyna się w sobotę braci Strugackich/



Kiedy Córka Oli tworzyła Najwspanialszy Prezent na 60-te urodziny Oli chciała mieć wpis jedynego żyjącego ze starszyzny rodu Oli. Najstarszy z braci Mamy Oli -Wujek Jurek nic jednak nie napisał, za to napisała jego żona, ulubiona ciocia Oli niesamowicie energetyczna, zawsze pełna szalonych pomysłów - Ciocia Nela /właściwie nie wiadomo dlaczego mówiło się Nela, a nie Nel/; "Kochana Córko Oli, Mamo dwójki dzieci! Jesteś dzielna i miło mi jest, że mam taką krewniaczkę, o której ja więcej wiem, niż mój szanowny małżonek. Jurek mówi, że nic nie wie o swojej siostrzenicy, bo rzadko się spotykali, a w ogóle życie naszych rodzin szło własnymi trybami, a Jurek zajęty swoją trudną pracą, bo przerwę miał 5-letnią po studiach przez to paskudne PRL-owskie wojsko, nie miał na nic czasu. Praca trudna i odpowiedzialna, także nawet wielce nie udzielał się w swojej własnej rodzinie, a co tu mówić o siostrze czy siostrzenicy. Ale Ola... Wie, że była, rosła i była oczkiem w głowie swojego ojca. Jeśli o mnie chodzi to pamiętam jej narodziny- akurat były święta
wielkanocne i ja młoda mężatka zamiast siedzieć w Zgorzelcu wraz ze swoim świeżo poślubionym mężem w pierwsze święto wielkanocne na wieść, że święto spędzi on na poligonie, uciekłam / przygotowawszy mu przedtem święcone/ do moich Rodziców do Poznania, a potem do teściów do Małej Miejscowości, na drugie święto . To właśnie wtedy pierwszy raz zobaczyłam Olunie i z zazdrością na piękne macierzyństwo Hanki i to maleństwo patrzyłam. Pomyślałam, że ona już ma dzieciątko, a ja jeszcze nic! Wysłuchiwałam narzekań Hanki jak ciężko rodziła, a ojciec Tomasz odbierając poród wciąż mówił spokojnym głosem że "wszystko w porządku" ..." Nie mogłam się napatrzyć na niemowlę i pewno się zapatrzyłam, bo jak wróciłam po świętach do Zgorzelca to wkrótce zaszłam w ciążę i mój najstarszy syn urodził się 27 stycznia 1956 roku. To pierwsze spotkanie z Olunią /.../"

A Ola, ! życie jest zaskakujące! A Ola właśnie wujka pamiętała dość dobrze; surowego, czystego, mocnego , zasadniczego mężczyznę w okularach, gdzie do jego pokoju dzieci musiały pukać, a za karę klęczały w kącie na poduszeczkach z grochem, pamiętała jak siadał przy fortepianie i grał szybkie wesołe kawałki i wtedy twarz mu się rozświetlała i się uśmiechał do czegoś niewiadomego, wiedziała że kochał rodziców ponad wszystko i został lekarzem dla ojca, że zawsze miał dylematy do którego momentu wszelkimi środkami ratować chorego choć wiadomo, że nie ma nadziei, Ola wie jak trudno było mu zrezygnować z pracy doktorskiej, bo nie mógł sobie poradzić z wymaganiami promotora co do badań statystycznych i że to wujek pierwszy pokazał Oli listę zabitych w Katyniu i tłumaczył co to Katyń i u wujka w bibliotece Ola znalazła wydanie opowiadań Mrożka z 1956 bez cenzury, w tym opowiadanie jej ulubione pt. Pochód , i, i, i całe życie istotnych zdarzeń i to jedno szczególnie ważne, a było to tak;

12 kilometrów na południe od Miasta Oli, w otoczeniu Wielkopolskiego Parku Narodowego nad brzegiem Warty pełnym piaszczystych łach, skarp z sosnami, na uroczych uliczkach z zabytkową XIX wieczną zabudową willową z charakterystycznymi drewnianymi oszklonymi werandami z ogrodami pełnymi drzew owocowych, krzaków agrestu , porzeczek i malin, zacienionych altan, starych studni, domków na narzędzia ogrodnicze, zadaszeń na drewno opałowe, usadowiło  się klimatyczne miasteczko Puszczykowem zwane  umiłowane jako letnisko dla dużego Miasta. Mieszkańcy tak pokochali to miejsce, że trzeba było wybudować specjalną linie kolejową i trzy stacje; dworzec letni w Mieście Oli i przepiękną stację w Puszczykowie i Puszczykówku. Pociąg w lecie odjeżdżał co 10 minut i ludzie tłoczyli się z pakunkami, z kocami do leżenia, butelkami po oranżadzie napełnianymi słodką herbatą, bułkami z szynką, jabłkami i radiami tranzystorowymi tak modnymi z początkiem lat 60 tych; dorodną Szarotką albo mniejszym Kolibrem, których dźwięk rozbrzmiewał na wszystkich plażach przywarciańskich i w lasach, lecz nikomu to nie przeszkadzało. Ola z Mamą często płynęły Wartą na plaże puszczykowskie statkiem Dziwożoną. Nazwa statku kojarzyła się Oli jedynie z dziwną żoną i jakież było jej zdziwienie gdy przeczytała, że Dziwożona to demon, szkaradna, garbata kobieta o długich splątanych włosach i z długimi piersiami, którymi prała bieliznę w rzece, a swoje brzydkie dzieci, których nie znosiła podrzucała do kołysek porywając ładne niemowlaczki nieswoje / spoko wszystko pod kontrolą, zawsze można dziecku przywiązać do rączki czerwoną kokardkę to je ochroni od złego/ kto tak nazwał statek, który woził głównie dzieci z rodzicami to ciekawa historia, której nie znam. I właśnie w tym miasteczku, lubianym przez wszystkich Ciocia Nela odziedziczyła po swojej z kolei ciotce część willi z werandą i ogromnym sadem przy ulicy Poznańskiej. Tamtego ciepłego i słonecznego lipca roku 1964 z niewiadomych przyczyn jedynie Wujek Jurek mógł zająć się dziećmi w okresie wakacyjnym. Pojechali pociągiem z plecakami, może wtedy właśnie Ola zobaczyła pierwszego dorosłego z plecakiem, czyli Wujka; Ola, jej kuzyn Wojtek o 9 miesięcy młodszy co powstał od zapatrzenia się Cioci na Olę i o rok od Wojtka młodszy brat Wojtka Jasiu, drobny, delikatny, spokojny jak puchowe piórko, którego te wspólne wakacje były ostatnimi w życiu.

Cała trójka zamieszkała w werandzie, przylepionej do willi Cioci, drewnianej, pomalowanej wypłowiałą niebieską farbą, pełną wiklinowych zniszczonych mebli, fotele bujane, które podczas huśtania raniły ciało i wiklinowe łóżka, w których spali  nasi mali letnicy. Rano Wujek chodził do pobliskiej piekarni kupował malutkie rogaliki, jeszcze gorące, których nie udało się rozkroić, więc smarował je po wierzchu masłem, zjadając rogaliki masło spływało dzieciakom po ustach, popijali ciepłe kakao w wielkich kubkach … ten smak rozpływających się w ustach rogalików razem ze smakiem kakao Ola pamięta do dziś jako coś najpyszniejszego co jadła w życiu, niczym proustowskie ciasteczka magdalenki na zawsze będą jej się kojarzyć ze szczęśliwymi dniami tamtego lata.

Po śniadaniu zawsze szli w trójkę do ogrodu i cały dzień bawili się w niewiadomoco, budowali szałasy, wskarbywali się na śliwy i jabłonie w sadzie, kąpali się w cynowej balii, oblewali wodą z gumowego węża, ze starszym kuzynem Ola jeździła na stojąco na dorosłych rowerach, najczęściej do lasu, zbierali grzyby, Ola wkładała do koszyczka małe grzybnie z mchem i próbowała w ogrodzie stworzyć plantacje grzybów, nigdy się jej to nie udało.

A wieczorem, kiedy umyci, zmęczeni letnim gorącym dniem kładli się do łóżek  Wujek czytał im spokojnym głosem opowieści ze świeżo opublikowanego zbioru Niezwyciężony i inne opowiadania. Dlaczego Wujek czytał im właśnie prozę Lema spróbuje odpowiedzieć; tak myślę, że Wujek utożsamiał się trochę z Lemem, byli jednocześnie bardzo podobni i bardzo różni. Obaj podobne roczniki, ojcowie lekarze mocno naciskający, aby ich synowie też zostali lekarzami, obaj o niesamowitym wysokim IQ. Wujek skończył z wyróżnieniem medycynę i pięć lat ciężko pracował odbywając służbę wojskową, Lem zaś chcąc uniknąć drakońskiej służby wojskowej nie poszedł na końcowe egzaminy. Obaj mocno związani z Tygodnikiem Powszechnym, Wujek Oli inteligencja katolicka, czyli myślący katolik, pisał wiersze, rozprawki i troszkę go drukowano, a Lema mimo, że zadeklarowany ateista pochodzenia żydowskiego drukowano tam często i chętnie. Wiele wczesnych utworów Lema można znaleźć w archiwum Tygodnika Powszechnego właśnie.

X   X   X

Tamtej lipcowej nocy, kiedy wielki księżyc zalewał werandę pomarańczowym światłem pełni, Wujek z czytanego co wieczór zbioru, wybrał opowiadanie Podróż siódma i zasiadłszy w bujanym, wiklinowym fotelu kontynuował opowieść miłym, przyjaznym głosem.

/…/ Gdy w poniedziałek, drugiego kwietnia, przelatywałem w pobliżu Betelgeuzy, meteor, nie większy od ziarna fasoli, przebił regulator ciągu i część sterów /…/

Na skutek uderzenia meteorytu statek zaczął się obijać bezwładnie w kosmosie wpadając okresowo w wiry- pętle czasowe. Ijon Tichy /w pierwszej osobie/ zaczął się, bez żadnego ostrzeżenia dublować i będąc sobą w pierwszej osobie, spotykał jednocześnie siebie w drugiej osobie, a nawet trzeciej i dalej. Najpierw siebie z różnych dni tygodnia, a później tłumnie, coraz więcej, łącznie z sobą niemowlakiem, któremu trzeba było zmieniać pieluszki i sobą staruszkiem z demencją starczą. Nad całym tym ijonowym towarzystwem nie dało się zapanować, wszyscy zdublowani byli bezczelni, pewni siebie, uważali się za najmądrzejszych, jak typowi naukowcy samotnicy, do tego wyjadali wszystkie zapasy jedzenia, także te dobrze schowane na czarną godzinę. Ola początkowo chichotała, bawiło ją poczucie humoru i ironia Lema, ale po chwili zrozumiała, że to bardzo smutne nie móc siebie przekonać, nie móc się dogadać z sobą, nawet jedynie o dzień starszą, że ta starsza jest przekonana, że wie więcej, ale jednocześnie zapomina emocje i racje tej młodszej, która postępuje zgodnie ze znajomością rozwoju wypadków jedynie do teraźniejszości i każdy trzyma się swego, nie da się przekonać, choć przecież wie, że za chwile będzie sobą z przyszłości, z jutra i będzie w jutrzejszym miejscu beznadziejnej sytuacji braku porozumienia, jak teraz, wcześniej ten starszy. Żadnej wzajemnej pomocy, życzliwości wyciągniętej dłoni do siebie samego- samej. „!!! O nie, tak nie będzie!!!” krzyknęła myślom Ola, postanowiła i obiecała sobie pełne zrozumienie dla siebie samej choćby nie wiem co !!!.

Stało się, zawiało ciepłym tchnieniem pomarańczowej pełni księżyca, a powiew przyniósł rozsypujący się niczym z czarodziejskiej różdżki złoty błyszczący piasek – MAGIA!!!  Jeszcze jakby przez mgłę dochodził do Oli głos wieszczący dobre zakończenie; dwoje maluchów Ijonów anonimowo weszło w skafander i na cztery ręce naprawili stery. Głos Wujka, światło księżyca, złoty pył i kilku, a nawet kilkunastu sympatycznych, lecz narwanych Ilonów Tichych rozpływało się. Powieki Oli zamykały się powoli, Ola jeszcze pomyślała, jakby wypowiadając życzenie do spełnienia” Gdybym kiedyś spotkała siebie z przyszłości lub przeszłości byłabym dla siebie łagodna, przyjazna i uczynna. Błysk, powiew, światło. Ola już śpi, w śnie słyszy najpierw cichutki dźwięk, jak uderzenie ćmy w klosz lampy, a potem szelest wyraźny, oczy snu ujrzały płynące w powietrzu trzy postacie, które jak Dobre Wróżki z bajek nachylały się nad łóżkiem Oli.

Jedna starsza, pulchna, opalona, z jasnymi włosami i błyszczącą skórą, ubrana w dziwna niesymetryczną, kolorowa suknię, druga szczupła z ciemnymi niedługimi włosami, w szarym swetrze zrobionym na drutach i czarnej spódnicy, bledziutka i smutna na twarzy, oczy czarno podkrążone, a trzecia z wielkimi niebieskimi oczyma o tęczówkach z granatowa obwódką, boskiej figurze, w cudnej dżinsowej spódniczce z falbanką. Wszystkie jedna w drugą mówiły szeptem do Oli „ śpij nasza kochana, jaka fajna, jaka mądra, jaka otwarta, radosna i szczera i odważna, chciałabym jej dać jakąś radę, ale po co właściwie, wszystko przecież idzie do hepiendu, pewnie trzeba trochę błędów popełnić, ale błąd to też nauka” bardzo były poruszone, podciągnęły na wyższe plecy Oli opadającą kołdrę, pogłaskały po głowie, pocałowały w czoło, rozczuliły się bardzo, tak bardzo, aż im łezki pociekły.

A Ola uśmiechnęła się przez sen, bo wiedziała, że już nigdy nie będzie samotna, że zawsze może zwrócić się do swoich sióstr, bo to przecież one były Olą z różnych czasów, pierwszy raz nazwane przez Olę SIOSTRAMI.

x   x   x

Od tamtego czasu Ola pokochała Lema i powieści sajens fikszyn, a także zaczęła się przyjaźnić sama ze sobą z różnych czaso- przestrzeni, najpierw rozmawiała sama ze sobą w kalendarzu, pisała do Oli z przyszłości; hej, hej co tam u ciebie, lepsze stopnie, pała z matmy poprawiona? Czy ciągle kochasz się w Bogdanie? Tak np. rozmowa z lutego 1974 roku;

Czołem Ola, czy już troszkę zmądrzałaś, czy jesteś ciągle taka głupiutka?

/Ola z 9 stycznia 1974 roku do Oli z 11 lutego 1974 roku/

Jestem ciągle głupia

/Ola z 5 lutego 1974 roku/

A może już nie tak bardzo ?

/Ola z 11 lutego 1974 roku/

Chyba jednak bardzo

/Ola z 24 lutego 1974 roku/

Jeszcze bardziej niż kiedykolwiek

/Ola z 22 czerwca 1974 roku/

Ciągle samobójczo głupia

/5 październik 1974 roku/.

Potem pytania dotyczyły filozofii, religii, moralności, podróży, problemów z mamą, mężem, Ola dawała sobie porady, strofowała się, pouczała, ale też rozśmieszała jak prawdziwa Przyjaciółka. Tak kochała je mocno, a z czasem zorientowała się, że tamte nocne wróżki to była Siostra Dwudziestoletnia, Siostra Trzydziestoletnia /zawsze przez wszystkie Ole najmocniej kochana, bo najdzielniejsza/ i Siostra Sześćdziesięcioletnia.



Dlaczego Ola złożyła 28 czerwca 2017 roku róże biało-czerwone na Moście Dworcowym w swoim Mieście

Gdzieś około 3 lipca 2016 roku  Ola po wspaniałej kanadyjskiej przygodzie, podróży na półwysep Gaspe, leżąc w swoim wielkim łóżku razem z trzema kotami o ludzkich imionach, w użyczonym jej przez przyjaciółkę pokoju usłyszała dziwny dźwięk dochodzący z tabletu. Ubrała okulary i na ekranie tabletu zobaczyła swoją ukochana Córkę z całą jej rodziną. „Hej jak tam 60 ta rocznica w moim Mieście?” pyta Ola „Żenada zupełna, nie pytaj nawet” odpowiada Córka.
Ola z niedowierzaniem czytała już po rozmowie z Córką na swoim tablecie sprawozdanie z przebiegu uroczystości pod pomnikiem, ku czci powstańczych czerwcowych bohaterów na Placu Adama Mickiewicza. Tak, żenada, krzyki, przepychanki, dyskusje, kto krzyczał głośniej, obraźliwiej, kto był ważniejszy, kogo wymienić, kogo wywołać, kogo poprosić, kogo przeprosić, kto ma gdzie siedzieć, stać, mówić, wielki bałagan, wśród wrzeszczącego byle jakiego tłumu, tylko kombatanci siedzieli cisi, zdezorientowani i smutni to zdecydowanie nie był ich czas. I wtedy Ola usłyszała głos swojego bohatera, niezmiennego od 36 lat, tyle lat wierności Oli ile wiosen liczy Oli Córka. „Po okrągłym stole zaproponowaliśmy stół z trzema nogami; władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Jeśli ktoś skraca te nogi, nie ma na to naszej zgody i nie będzie”- powiedział Lech Wałęsa. I Ola zrozumiała, że odda wszystko za obronę demokracji, za utrzymaniu w harmonii trzech nóg, bo to jedyna szansa na utrzymanie demokracji.

Ola też wtedy otworzyła tablet i napisała do Oli list „ Kochana Siostro, nie daj sobie odebrać naszego święta, co od zawsze naszym świętem jest, złóż hołd walczącym o wolność w naszym mieście, tym którzy zginęli i tym którzy przetrwali, zawsze bądź po stronie tych, którzy wiedzą lub chociaż czują intuicyjnie czym jest wolność, to takie proste. Jak nie wiesz jak postąpić, postępuj jak porządny człowiek. Całuje Ciebie i pozdrawiam. Twoja Ola” I tak się stało, po roku Ola odczytała list i poszła z Mężem na Most Dworcowy i zapaliła znicz i zawiesiła kwiaty; róże białą i czerwoną,
jak flaga Polski,  bo Ola przez rok stała się patriotką. Tą magię przyniósł wiatr z Kanady i Ola tej magii się poddała.


x   x   x

Motto

Baba Jaga na drzewie siedzi

A w koło biegają dzieci

Słońce świeci deszczyk pada

Baba Jaga z drzewa spada

/Baba Jaga dzieci zjada/

Baba Jaga miotłę zgubiła

Ze złości staw zarybiła

Gdy miotła jej zadzwoniła

To nią dzieci przegoniła

Teraz sama w lesie siedzi

I zasadza się na dzieci

/wierszyk ułożony przez AAA Kamińsko Floryda lipiec 2017 roku/

Minęły 53 lata, początek lipca, Ola pojechała na północny wschód swojego Miasta w serce Puszczy Zielonki, do małej osady letniskowej położonej nad wieloma jeziorami, Kamińsko Floryda zwanej. Oli została powierzona misja opieki nad dwoma wnukami; dziewczynką o imieniu Ala cztery lata skończone i chłopczykiem z ksywą Bobo lat dwa. Jeśli ktoś z Was opiekował się mieszanką; rtęci z rozbitego termometru starej daty, mistrzem świata w robieniu szczypasa z wykrętasem, zawodnikami zapasów i boksu, uczestnikami w konkursie na najdonioślejszy krzyk, cierpiących na ataki bezsenności i śpiączki, a także niejadków  pomieszanymi żarłokami oraz budowniczych, pływaków, brodzaczy w kałużach i nałogowców oglądania bajek wie, że do opieki nad nimi niezbędny jest duch Supermena, cierpliwość Matki Teresy, sprawność i odporność jogina, specjalna odświeżająca woda mocy dla zawodników sumo i odpędzające złe moce tupanie nogami, a także wzmacniający taniec Derwiszy wokół własnej osi, zdolności pielęgniarki i kucharki, animatora i zaklinacza węży. Uffff Ola te wszystkie zdolności posiadała i z nich udało się stworzyć parę cudownych chwil; bieganie z górki na pazurki w Arboretum w Zielonce, gonienie żaby, machanie patyczkami, kąpanie na golasa w jeziorze, noszenie wody w wiaderku i wylewanie, zjeżdżanie ze zjeżdżalni, chichotanie w wózku przez sześć  kilometrów, kąpanie w bali pod prysznicem, szukanie czapki w lesie co ją Mama zgubiła w zeszłym roku, oglądanie bajek Kosmoloty, granie na bębnie na cztery ręce plus taniec Alicji, tańczenie ogólnie do radiowych Złotych przebojów, jedzenie zupy pomidorowej, makaronu w sosie pomidorowym, lodów, uciekanie przed dzikiem, no i najpiękniejsze czytanie i opowiadanie bajek i śpiewanie piosenek.

Zbliżała się lipcowa pomarańczowa pełnia, na ten wieczór Ola i Ala miały plan - chciały oglądać z lunety Księżyc i kratery na księżycu i inne planety i ich pierścienie i księżyce. Plan był doskonały; przygotowały na wysokim tarasie łóżko, koce i lunetę, całą strategię uśpienia Bobo, wykąpani grzecznie leżący w łóżku, Ola po środku czyta i opowiada Kota w butach i Czerwonego Kapturka, dzieci uwielbiają wygłupy OliBaby, bateria sześciu butelek o różnym stężeniu mleka w mleku przygotowana, Bobo pije, OliBaba czyta, Ala słucha, z jednej strony na ramieniu leży Ala z drugiej Bobo, więc, Ola się uśmiecha, tak wygląda czas doskonały. Donośny głos OliBaby roznosi się po całym dużym domu, po ogrodzie, trochę lesie,
Bajkę o Kocie w butach Ola lubiła za jego koci  spryt / to cecha, którą Ola ceni najbardziej/, ale kot ciągle kłamał, a potem zjadł Czarnoksiężnika.  Ale co tam, fajnie opowiadało się bajkę, i jeszcze raz, i jeszcze raz, aż Ola poczuła na swoim ramieniu spokojny oddech Ali i spokojny głęboki oddech Oli, i nawet nie zauważyły jak usnęły. A Bobo po wypiciu trzeciej butelki mleka, wyszedł z łóżka, podciągnął nonszalanckim ruchem przystojniaczka pieluchomajtki, wyszedł na taras, położył się na rozkładanym łóżku, przyłożył lunetę do oka i patrzył na bliskie jaśniejsze komety, gwiazdy zmienne, słynne pierścienie Saturna, kratery z całą strukturą wałów, z centralnymi wzniesieniami, szczeliny w łańcuchach górskich Księżyca i wszystko w pomarańczowej poświacie, w kolorze, który Bobo bardzo lubił. Kiedy Bobo usnął zadziała się magia i ze złotym pyłkiem z księżyca spadła gwiazda spełniająca życzenie dla Bobo, Ali i Oli i jej bliskich, wspólne, radosne i niepowtarzalne.

Ps. A Oli Kuzyn został ojcem chrzestnym Oli Córki, na roczek podarował jej trzy wielkie noże kuchenne,  skończył fizykę, wymyślił wiele wynalazków, w tym hełm dla kosmonautów, który utrzymuje zmysł równowagi w stanie nieważkości. Z ostatniej chwili - 14 lipca 2017 na Placu Wolno Córka Oli spotkała go na demonstracji z flagą wielkopolski i był pełen energii /hi,hi jak na niego/.