Opowieści lipcowe o OliBabie, prawdziwym Wujku i Siostrach Oli
Akcja; lipiec 1964 roku, lipiec 2016 roku, lipiec 2017 roku
Napisano lipiec 2017 roku
Motto;
nauczyciel;
dzieci proszę napisać zdanie;
"Ryba
siedziała na drzewie"
Uczeń; A
czy ryby siedzą na drzewach?
Nauczyciel;
No...To była taka zwariowana ryba
/z książki
Poniedziałek zaczyna się w sobotę braci Strugackich/
Kiedy Córka Oli tworzyła Najwspanialszy Prezent na 60-te urodziny Oli
chciała mieć wpis jedynego żyjącego ze starszyzny rodu Oli. Najstarszy z braci
Mamy Oli -Wujek Jurek nic jednak nie napisał, za to napisała jego żona,
ulubiona ciocia Oli niesamowicie energetyczna, zawsze pełna szalonych pomysłów
- Ciocia Nela /właściwie nie wiadomo dlaczego mówiło się Nela, a nie Nel/; "Kochana
Córko Oli, Mamo dwójki dzieci! Jesteś dzielna i miło mi jest, że mam taką
krewniaczkę, o której ja więcej wiem, niż mój szanowny małżonek. Jurek mówi, że
nic nie wie o swojej siostrzenicy, bo rzadko się spotykali, a w ogóle życie
naszych rodzin szło własnymi trybami, a Jurek zajęty swoją trudną pracą, bo
przerwę miał 5-letnią po studiach przez to paskudne PRL-owskie wojsko, nie miał
na nic czasu. Praca trudna i odpowiedzialna, także nawet wielce nie udzielał
się w swojej własnej rodzinie, a co tu mówić o siostrze czy siostrzenicy. Ale
Ola... Wie, że była, rosła i była oczkiem w głowie swojego ojca. Jeśli o mnie
chodzi to pamiętam jej narodziny- akurat były święta
wielkanocne i ja młoda mężatka zamiast siedzieć w Zgorzelcu wraz ze swoim świeżo poślubionym mężem w pierwsze święto wielkanocne na wieść, że święto spędzi on na poligonie, uciekłam / przygotowawszy mu przedtem święcone/ do moich Rodziców do Poznania, a potem do teściów do Małej Miejscowości, na drugie święto . To właśnie wtedy pierwszy raz zobaczyłam Olunie i z zazdrością na piękne macierzyństwo Hanki i to maleństwo patrzyłam. Pomyślałam, że ona już ma dzieciątko, a ja jeszcze nic! Wysłuchiwałam narzekań Hanki jak ciężko rodziła, a ojciec Tomasz odbierając poród wciąż mówił spokojnym głosem że "wszystko w porządku" ..." Nie mogłam się napatrzyć na niemowlę i pewno się zapatrzyłam, bo jak wróciłam po świętach do Zgorzelca to wkrótce zaszłam w ciążę i mój najstarszy syn urodził się 27 stycznia 1956 roku. To pierwsze spotkanie z Olunią /.../"
wielkanocne i ja młoda mężatka zamiast siedzieć w Zgorzelcu wraz ze swoim świeżo poślubionym mężem w pierwsze święto wielkanocne na wieść, że święto spędzi on na poligonie, uciekłam / przygotowawszy mu przedtem święcone/ do moich Rodziców do Poznania, a potem do teściów do Małej Miejscowości, na drugie święto . To właśnie wtedy pierwszy raz zobaczyłam Olunie i z zazdrością na piękne macierzyństwo Hanki i to maleństwo patrzyłam. Pomyślałam, że ona już ma dzieciątko, a ja jeszcze nic! Wysłuchiwałam narzekań Hanki jak ciężko rodziła, a ojciec Tomasz odbierając poród wciąż mówił spokojnym głosem że "wszystko w porządku" ..." Nie mogłam się napatrzyć na niemowlę i pewno się zapatrzyłam, bo jak wróciłam po świętach do Zgorzelca to wkrótce zaszłam w ciążę i mój najstarszy syn urodził się 27 stycznia 1956 roku. To pierwsze spotkanie z Olunią /.../"
A Ola, ! życie jest zaskakujące! A Ola właśnie wujka pamiętała dość dobrze;
surowego, czystego, mocnego , zasadniczego mężczyznę w okularach, gdzie do jego
pokoju dzieci musiały pukać, a za karę klęczały w kącie na poduszeczkach z
grochem, pamiętała jak siadał przy fortepianie i grał szybkie wesołe kawałki i
wtedy twarz mu się rozświetlała i się uśmiechał do czegoś niewiadomego,
wiedziała że kochał rodziców ponad wszystko i został lekarzem dla ojca, że
zawsze miał dylematy do którego momentu wszelkimi środkami ratować chorego choć
wiadomo, że nie ma nadziei, Ola wie jak trudno było mu zrezygnować z pracy
doktorskiej, bo nie mógł sobie poradzić z wymaganiami promotora co do badań
statystycznych i że to wujek pierwszy pokazał Oli listę zabitych w Katyniu i
tłumaczył co to Katyń i u wujka w bibliotece Ola znalazła wydanie opowiadań
Mrożka z 1956 bez cenzury, w tym opowiadanie jej ulubione pt. Pochód , i, i, i
całe życie istotnych zdarzeń i to jedno szczególnie ważne, a było to tak;
12 kilometrów na południe od Miasta Oli, w otoczeniu Wielkopolskiego Parku
Narodowego nad brzegiem Warty pełnym piaszczystych łach, skarp z sosnami, na uroczych
uliczkach z zabytkową XIX wieczną zabudową willową z charakterystycznymi
drewnianymi oszklonymi werandami z ogrodami pełnymi drzew owocowych, krzaków
agrestu , porzeczek i malin, zacienionych altan, starych studni, domków na
narzędzia ogrodnicze, zadaszeń na drewno opałowe, usadowiło się
klimatyczne miasteczko Puszczykowem zwane umiłowane jako letnisko dla
dużego Miasta. Mieszkańcy tak pokochali to miejsce, że trzeba było wybudować
specjalną linie kolejową i trzy stacje; dworzec letni w Mieście Oli i
przepiękną stację w Puszczykowie i Puszczykówku. Pociąg w lecie odjeżdżał co 10
minut i ludzie tłoczyli się z pakunkami, z kocami do leżenia, butelkami po
oranżadzie napełnianymi słodką herbatą, bułkami z szynką, jabłkami i radiami
tranzystorowymi tak modnymi z początkiem lat 60 tych; dorodną Szarotką albo
mniejszym Kolibrem, których dźwięk rozbrzmiewał na wszystkich plażach
przywarciańskich i w lasach, lecz nikomu to nie przeszkadzało. Ola z Mamą często
płynęły Wartą na plaże puszczykowskie statkiem Dziwożoną. Nazwa statku
kojarzyła się Oli jedynie z dziwną żoną i jakież było jej zdziwienie gdy
przeczytała, że Dziwożona to demon, szkaradna, garbata kobieta o długich
splątanych włosach i z długimi piersiami, którymi prała bieliznę w rzece, a
swoje brzydkie dzieci, których nie znosiła podrzucała do kołysek porywając
ładne niemowlaczki nieswoje / spoko wszystko pod kontrolą, zawsze można dziecku
przywiązać do rączki czerwoną kokardkę to je ochroni od złego/ kto tak nazwał
statek, który woził głównie dzieci z rodzicami to ciekawa historia, której nie
znam. I właśnie w tym miasteczku, lubianym przez wszystkich Ciocia Nela
odziedziczyła po swojej z kolei ciotce część willi z werandą i ogromnym sadem
przy ulicy Poznańskiej. Tamtego ciepłego i słonecznego lipca roku 1964 z
niewiadomych przyczyn jedynie Wujek Jurek mógł zająć się dziećmi w okresie
wakacyjnym. Pojechali pociągiem z plecakami, może wtedy właśnie Ola zobaczyła
pierwszego dorosłego z plecakiem, czyli Wujka; Ola, jej kuzyn Wojtek o 9
miesięcy młodszy co powstał od zapatrzenia się Cioci na Olę i o rok od Wojtka
młodszy brat Wojtka Jasiu, drobny, delikatny, spokojny jak puchowe piórko,
którego te wspólne wakacje były ostatnimi w życiu.
Cała trójka zamieszkała w werandzie, przylepionej do willi Cioci, drewnianej,
pomalowanej wypłowiałą niebieską farbą, pełną wiklinowych zniszczonych mebli,
fotele bujane, które podczas huśtania raniły ciało i wiklinowe łóżka, w których
spali nasi mali letnicy. Rano Wujek
chodził do pobliskiej piekarni kupował malutkie rogaliki, jeszcze gorące,
których nie udało się rozkroić, więc smarował je po wierzchu masłem, zjadając
rogaliki masło spływało dzieciakom po ustach, popijali ciepłe kakao w wielkich
kubkach … ten smak rozpływających się w ustach rogalików razem ze smakiem kakao
Ola pamięta do dziś jako coś najpyszniejszego co jadła w życiu, niczym
proustowskie ciasteczka magdalenki na zawsze będą jej się kojarzyć ze
szczęśliwymi dniami tamtego lata.
Po śniadaniu zawsze szli w trójkę do ogrodu i cały dzień bawili się w
niewiadomoco, budowali szałasy, wskarbywali się na śliwy i jabłonie w sadzie,
kąpali się w cynowej balii, oblewali wodą z gumowego węża, ze starszym kuzynem
Ola jeździła na stojąco na dorosłych rowerach, najczęściej do lasu, zbierali
grzyby, Ola wkładała do koszyczka małe grzybnie z mchem i próbowała w ogrodzie
stworzyć plantacje grzybów, nigdy się jej to nie udało.
A wieczorem, kiedy umyci, zmęczeni letnim gorącym dniem kładli się do
łóżek Wujek czytał im spokojnym głosem
opowieści ze świeżo opublikowanego zbioru Niezwyciężony i inne opowiadania.
Dlaczego Wujek czytał im właśnie prozę Lema spróbuje odpowiedzieć; tak myślę,
że Wujek utożsamiał się trochę z Lemem, byli jednocześnie bardzo podobni i
bardzo różni. Obaj podobne roczniki, ojcowie lekarze mocno naciskający, aby ich
synowie też zostali lekarzami, obaj o niesamowitym wysokim IQ. Wujek skończył z
wyróżnieniem medycynę i pięć lat ciężko pracował odbywając służbę wojskową, Lem
zaś chcąc uniknąć drakońskiej służby wojskowej nie poszedł na końcowe egzaminy.
Obaj mocno związani z Tygodnikiem Powszechnym, Wujek Oli inteligencja
katolicka, czyli myślący katolik, pisał wiersze, rozprawki i troszkę go drukowano,
a Lema mimo, że zadeklarowany ateista pochodzenia żydowskiego drukowano tam
często i chętnie. Wiele wczesnych utworów Lema można znaleźć w archiwum
Tygodnika Powszechnego właśnie.
X X X
Tamtej lipcowej nocy, kiedy wielki księżyc zalewał werandę pomarańczowym
światłem pełni, Wujek z czytanego co wieczór zbioru, wybrał opowiadanie Podróż
siódma i zasiadłszy w bujanym, wiklinowym fotelu kontynuował opowieść miłym,
przyjaznym głosem.
/…/ Gdy w poniedziałek, drugiego kwietnia, przelatywałem w pobliżu Betelgeuzy,
meteor, nie większy od ziarna fasoli, przebił regulator ciągu i część sterów
/…/
Na skutek uderzenia meteorytu statek zaczął się obijać bezwładnie w
kosmosie wpadając okresowo w wiry- pętle czasowe. Ijon Tichy /w pierwszej
osobie/ zaczął się, bez żadnego ostrzeżenia dublować i będąc sobą w pierwszej
osobie, spotykał jednocześnie siebie w drugiej osobie, a nawet trzeciej i
dalej. Najpierw siebie z różnych dni tygodnia, a później tłumnie, coraz więcej,
łącznie z sobą niemowlakiem, któremu trzeba było zmieniać pieluszki i sobą
staruszkiem z demencją starczą. Nad całym tym ijonowym towarzystwem nie dało
się zapanować, wszyscy zdublowani byli bezczelni, pewni siebie, uważali się za
najmądrzejszych, jak typowi naukowcy samotnicy, do tego wyjadali wszystkie
zapasy jedzenia, także te dobrze schowane na czarną godzinę. Ola początkowo
chichotała, bawiło ją poczucie humoru i ironia Lema, ale po chwili zrozumiała,
że to bardzo smutne nie móc siebie przekonać, nie móc się dogadać z sobą, nawet
jedynie o dzień starszą, że ta starsza jest przekonana, że wie więcej, ale
jednocześnie zapomina emocje i racje tej młodszej, która postępuje zgodnie ze
znajomością rozwoju wypadków jedynie do teraźniejszości i każdy trzyma się
swego, nie da się przekonać, choć przecież wie, że za chwile będzie sobą z
przyszłości, z jutra i będzie w jutrzejszym miejscu beznadziejnej sytuacji
braku porozumienia, jak teraz, wcześniej ten starszy. Żadnej wzajemnej pomocy,
życzliwości wyciągniętej dłoni do siebie samego- samej. „!!! O nie, tak nie
będzie!!!” krzyknęła myślom Ola, postanowiła i obiecała sobie pełne zrozumienie
dla siebie samej choćby nie wiem co !!!.
Stało się, zawiało ciepłym tchnieniem pomarańczowej pełni księżyca, a
powiew przyniósł rozsypujący się niczym z czarodziejskiej różdżki złoty
błyszczący piasek – MAGIA!!! Jeszcze
jakby przez mgłę dochodził do Oli głos wieszczący dobre zakończenie; dwoje
maluchów Ijonów anonimowo weszło w skafander i na cztery ręce naprawili stery.
Głos Wujka, światło księżyca, złoty pył i kilku, a nawet kilkunastu sympatycznych,
lecz narwanych Ilonów Tichych rozpływało się. Powieki Oli zamykały się powoli,
Ola jeszcze pomyślała, jakby wypowiadając życzenie do spełnienia” Gdybym kiedyś
spotkała siebie z przyszłości lub przeszłości byłabym dla siebie łagodna,
przyjazna i uczynna. Błysk, powiew, światło.
Ola już śpi, w śnie słyszy najpierw cichutki dźwięk, jak uderzenie ćmy w
klosz lampy, a potem szelest wyraźny, oczy snu ujrzały płynące w powietrzu trzy
postacie, które jak Dobre Wróżki z bajek nachylały się nad łóżkiem Oli.
Jedna starsza, pulchna, opalona, z jasnymi włosami i błyszczącą skórą,
ubrana w dziwna niesymetryczną, kolorowa suknię, druga szczupła z ciemnymi
niedługimi włosami, w szarym swetrze zrobionym na drutach i czarnej spódnicy,
bledziutka i smutna na twarzy, oczy czarno podkrążone, a trzecia z wielkimi
niebieskimi oczyma o tęczówkach z granatowa obwódką, boskiej figurze, w cudnej
dżinsowej spódniczce z falbanką. Wszystkie jedna w drugą mówiły szeptem do Oli
„ śpij nasza kochana, jaka fajna, jaka mądra, jaka otwarta, radosna i szczera i
odważna, chciałabym jej dać jakąś radę, ale po co właściwie, wszystko przecież
idzie do hepiendu, pewnie trzeba trochę błędów popełnić, ale błąd to też nauka”
bardzo były poruszone, podciągnęły na wyższe plecy Oli opadającą kołdrę, pogłaskały
po głowie, pocałowały w czoło, rozczuliły się bardzo, tak bardzo, aż im łezki
pociekły.
A Ola uśmiechnęła się przez sen, bo wiedziała, że już nigdy nie będzie
samotna, że zawsze może zwrócić się do swoich sióstr, bo to przecież one były
Olą z różnych czasów, pierwszy raz nazwane przez Olę SIOSTRAMI.
x x x
Od tamtego czasu Ola pokochała Lema i powieści sajens fikszyn, a także
zaczęła się przyjaźnić sama ze sobą z różnych czaso- przestrzeni, najpierw
rozmawiała sama ze sobą w kalendarzu, pisała do Oli z przyszłości; hej, hej co
tam u ciebie, lepsze stopnie, pała z matmy poprawiona? Czy ciągle kochasz się w
Bogdanie? Tak np. rozmowa z lutego 1974 roku;
Czołem
Ola, czy już troszkę zmądrzałaś, czy jesteś ciągle taka głupiutka?
/Ola z 9 stycznia 1974 roku do Oli z 11 lutego 1974 roku/
Jestem
ciągle głupia
/Ola z 5 lutego 1974 roku/
A może już
nie tak bardzo ?
/Ola z 11 lutego 1974 roku/
Chyba
jednak bardzo
/Ola z 24 lutego 1974 roku/
Jeszcze
bardziej niż kiedykolwiek
/Ola z 22 czerwca 1974 roku/
Ciągle
samobójczo głupia
/5 październik 1974 roku/.
Potem pytania dotyczyły filozofii, religii, moralności, podróży, problemów
z mamą, mężem, Ola dawała sobie porady, strofowała się, pouczała, ale też
rozśmieszała jak prawdziwa Przyjaciółka. Tak kochała je mocno, a z czasem
zorientowała się, że tamte nocne wróżki to była Siostra Dwudziestoletnia,
Siostra Trzydziestoletnia /zawsze przez wszystkie Ole najmocniej kochana, bo
najdzielniejsza/ i Siostra Sześćdziesięcioletnia.
Dlaczego
Ola złożyła 28 czerwca 2017 roku róże biało-czerwone na Moście Dworcowym w
swoim Mieście
Gdzieś około 3 lipca 2016 roku Ola
po wspaniałej kanadyjskiej przygodzie, podróży na półwysep Gaspe, leżąc w swoim
wielkim łóżku razem z trzema kotami o ludzkich imionach, w użyczonym jej przez
przyjaciółkę pokoju usłyszała dziwny dźwięk dochodzący z tabletu. Ubrała
okulary i na ekranie tabletu zobaczyła swoją ukochana Córkę z całą jej rodziną.
„Hej jak tam 60 ta rocznica w moim Mieście?” pyta Ola „Żenada zupełna, nie
pytaj nawet” odpowiada Córka.
Ola z niedowierzaniem czytała już po rozmowie z Córką na swoim tablecie sprawozdanie z przebiegu uroczystości pod pomnikiem, ku czci powstańczych czerwcowych bohaterów na Placu Adama Mickiewicza. Tak, żenada, krzyki, przepychanki, dyskusje, kto krzyczał głośniej, obraźliwiej, kto był ważniejszy, kogo wymienić, kogo wywołać, kogo poprosić, kogo przeprosić, kto ma gdzie siedzieć, stać, mówić, wielki bałagan, wśród wrzeszczącego byle jakiego tłumu, tylko kombatanci siedzieli cisi, zdezorientowani i smutni to zdecydowanie nie był ich czas. I wtedy Ola usłyszała głos swojego bohatera, niezmiennego od 36 lat, tyle lat wierności Oli ile wiosen liczy Oli Córka. „Po okrągłym stole zaproponowaliśmy stół z trzema nogami; władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Jeśli ktoś skraca te nogi, nie ma na to naszej zgody i nie będzie”- powiedział Lech Wałęsa. I Ola zrozumiała, że odda wszystko za obronę demokracji, za utrzymaniu w harmonii trzech nóg, bo to jedyna szansa na utrzymanie demokracji.
Ola z niedowierzaniem czytała już po rozmowie z Córką na swoim tablecie sprawozdanie z przebiegu uroczystości pod pomnikiem, ku czci powstańczych czerwcowych bohaterów na Placu Adama Mickiewicza. Tak, żenada, krzyki, przepychanki, dyskusje, kto krzyczał głośniej, obraźliwiej, kto był ważniejszy, kogo wymienić, kogo wywołać, kogo poprosić, kogo przeprosić, kto ma gdzie siedzieć, stać, mówić, wielki bałagan, wśród wrzeszczącego byle jakiego tłumu, tylko kombatanci siedzieli cisi, zdezorientowani i smutni to zdecydowanie nie był ich czas. I wtedy Ola usłyszała głos swojego bohatera, niezmiennego od 36 lat, tyle lat wierności Oli ile wiosen liczy Oli Córka. „Po okrągłym stole zaproponowaliśmy stół z trzema nogami; władzą ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą. Jeśli ktoś skraca te nogi, nie ma na to naszej zgody i nie będzie”- powiedział Lech Wałęsa. I Ola zrozumiała, że odda wszystko za obronę demokracji, za utrzymaniu w harmonii trzech nóg, bo to jedyna szansa na utrzymanie demokracji.
Ola też wtedy otworzyła tablet i napisała do Oli list „ Kochana Siostro,
nie daj sobie odebrać naszego święta, co od zawsze naszym świętem jest, złóż
hołd walczącym o wolność w naszym mieście, tym którzy zginęli i tym którzy
przetrwali, zawsze bądź po stronie tych, którzy wiedzą lub chociaż czują intuicyjnie
czym jest wolność, to takie proste. Jak nie wiesz jak postąpić, postępuj jak
porządny człowiek. Całuje Ciebie i pozdrawiam. Twoja Ola” I tak się stało, po
roku Ola odczytała list i poszła z Mężem na Most Dworcowy i zapaliła znicz i
zawiesiła kwiaty; róże białą i czerwoną,
jak flaga Polski, bo Ola przez rok stała się patriotką. Tą magię przyniósł wiatr z Kanady i Ola tej magii się poddała.
jak flaga Polski, bo Ola przez rok stała się patriotką. Tą magię przyniósł wiatr z Kanady i Ola tej magii się poddała.
x x x
Motto
Baba Jaga
na drzewie siedzi
A w koło
biegają dzieci
Słońce
świeci deszczyk pada
Baba Jaga
z drzewa spada
/Baba Jaga
dzieci zjada/
Baba Jaga
miotłę zgubiła
Ze złości
staw zarybiła
Gdy miotła
jej zadzwoniła
To nią
dzieci przegoniła
Teraz sama
w lesie siedzi
I zasadza
się na dzieci
/wierszyk
ułożony przez AAA Kamińsko Floryda lipiec 2017 roku/
Minęły 53 lata, początek lipca, Ola pojechała na północny wschód swojego
Miasta w serce Puszczy Zielonki, do małej osady letniskowej położonej nad
wieloma jeziorami, Kamińsko Floryda zwanej. Oli została powierzona misja opieki
nad dwoma wnukami; dziewczynką o imieniu Ala cztery lata skończone i chłopczykiem
z ksywą Bobo lat dwa. Jeśli ktoś z Was opiekował się mieszanką; rtęci z
rozbitego termometru starej daty, mistrzem świata w robieniu szczypasa z
wykrętasem, zawodnikami zapasów i boksu, uczestnikami w konkursie na
najdonioślejszy krzyk, cierpiących na ataki bezsenności i śpiączki, a także
niejadków pomieszanymi żarłokami oraz
budowniczych, pływaków, brodzaczy w kałużach i nałogowców oglądania bajek wie,
że do opieki nad nimi niezbędny jest duch Supermena, cierpliwość Matki Teresy,
sprawność i odporność jogina, specjalna odświeżająca woda mocy dla zawodników sumo i
odpędzające złe moce tupanie nogami, a także wzmacniający taniec Derwiszy wokół
własnej osi, zdolności pielęgniarki i kucharki, animatora i zaklinacza węży.
Uffff Ola te wszystkie zdolności posiadała i z nich udało się stworzyć parę
cudownych chwil; bieganie z górki na pazurki w Arboretum w Zielonce, gonienie
żaby, machanie patyczkami, kąpanie na golasa w jeziorze, noszenie wody w
wiaderku i wylewanie, zjeżdżanie ze zjeżdżalni, chichotanie w wózku przez sześć kilometrów, kąpanie w bali pod prysznicem,
szukanie czapki w lesie co ją Mama zgubiła w zeszłym roku, oglądanie bajek
Kosmoloty, granie na bębnie na cztery ręce plus taniec Alicji, tańczenie
ogólnie do radiowych Złotych przebojów, jedzenie zupy pomidorowej, makaronu w
sosie pomidorowym, lodów, uciekanie przed dzikiem, no i najpiękniejsze czytanie
i opowiadanie bajek i śpiewanie piosenek.
Zbliżała się lipcowa pomarańczowa pełnia, na ten wieczór Ola i Ala miały
plan - chciały oglądać z lunety Księżyc i kratery na księżycu i inne planety i
ich pierścienie i księżyce. Plan był doskonały; przygotowały na wysokim tarasie
łóżko, koce i lunetę, całą strategię uśpienia Bobo, wykąpani grzecznie leżący w
łóżku, Ola po środku czyta i opowiada Kota w butach i Czerwonego Kapturka, dzieci
uwielbiają wygłupy OliBaby, bateria sześciu butelek o różnym stężeniu mleka w
mleku przygotowana, Bobo pije, OliBaba czyta, Ala słucha, z jednej strony na
ramieniu leży Ala z drugiej Bobo, więc, Ola się uśmiecha, tak wygląda czas
doskonały. Donośny głos OliBaby roznosi się po całym dużym domu, po ogrodzie,
trochę lesie,
Bajkę o Kocie w butach Ola lubiła za jego koci spryt / to cecha, którą Ola ceni najbardziej/, ale kot ciągle kłamał, a potem zjadł Czarnoksiężnika. Ale co tam, fajnie opowiadało się bajkę, i jeszcze raz, i jeszcze raz, aż Ola poczuła na swoim ramieniu spokojny oddech Ali i spokojny głęboki oddech Oli, i nawet nie zauważyły jak usnęły. A Bobo po wypiciu trzeciej butelki mleka, wyszedł z łóżka, podciągnął nonszalanckim ruchem przystojniaczka pieluchomajtki, wyszedł na taras, położył się na rozkładanym łóżku, przyłożył lunetę do oka i patrzył na bliskie jaśniejsze komety, gwiazdy zmienne, słynne pierścienie Saturna, kratery z całą strukturą wałów, z centralnymi wzniesieniami, szczeliny w łańcuchach górskich Księżyca i wszystko w pomarańczowej poświacie, w kolorze, który Bobo bardzo lubił. Kiedy Bobo usnął zadziała się magia i ze złotym pyłkiem z księżyca spadła gwiazda spełniająca życzenie dla Bobo, Ali i Oli i jej bliskich, wspólne, radosne i niepowtarzalne.
Bajkę o Kocie w butach Ola lubiła za jego koci spryt / to cecha, którą Ola ceni najbardziej/, ale kot ciągle kłamał, a potem zjadł Czarnoksiężnika. Ale co tam, fajnie opowiadało się bajkę, i jeszcze raz, i jeszcze raz, aż Ola poczuła na swoim ramieniu spokojny oddech Ali i spokojny głęboki oddech Oli, i nawet nie zauważyły jak usnęły. A Bobo po wypiciu trzeciej butelki mleka, wyszedł z łóżka, podciągnął nonszalanckim ruchem przystojniaczka pieluchomajtki, wyszedł na taras, położył się na rozkładanym łóżku, przyłożył lunetę do oka i patrzył na bliskie jaśniejsze komety, gwiazdy zmienne, słynne pierścienie Saturna, kratery z całą strukturą wałów, z centralnymi wzniesieniami, szczeliny w łańcuchach górskich Księżyca i wszystko w pomarańczowej poświacie, w kolorze, który Bobo bardzo lubił. Kiedy Bobo usnął zadziała się magia i ze złotym pyłkiem z księżyca spadła gwiazda spełniająca życzenie dla Bobo, Ali i Oli i jej bliskich, wspólne, radosne i niepowtarzalne.
Ps. A Oli Kuzyn został ojcem chrzestnym Oli Córki, na roczek podarował jej
trzy wielkie noże kuchenne, skończył
fizykę, wymyślił wiele wynalazków, w tym hełm dla kosmonautów, który utrzymuje
zmysł równowagi w stanie nieważkości. Z ostatniej chwili - 14 lipca 2017 na Placu Wolno Córka Oli
spotkała go na demonstracji z flagą wielkopolski i był pełen energii /hi,hi jak
na niego/.