Opowiadanie spływowe,
z wątkami antyfeministycznymi i erotycznymi
Tego lata Alexis zwana Olą postanowiła zostać singlem. Jej skołatane bezrobociem nerwy nie wytrzymywały braku aktywności. Przez ostatnie sześć lat rozkosznie leniła się w cieniu prostych i długich rzęs swojego miłosnego partnera. Lecz teraz chciała skumulowaną latami energię skierować strumieniem ku wodnej przygodzie.
Pragnęła zdana tylko na siebie,
mimo miękkości ruchów, kształtów i
delikatności natury obudzić swoją waleczność, poczuć zew
indiańskich kobiet.
Zakupiła na allegro opaskę ze
skóry grzechotnika, wyjęła z szafy zieloną sukienko – tunikę, do bagażnika samochodu wrzuciła jeszcze mały jednoosobowy
namiot, śpiwór, latarkę czołówkę, pół litra żołądkowej gorzkiej clasic i pełna
obaw, ale też barwnego podniecenia ruszyła w drogę.
Gdy przybyła do obozowiska trzech
wspaniałych wojowników szykowało wieczerze. Mimo, że była dla nich nieznajomą
od razu serwowali jej godny poczęstunek, rozbili jej namiot, umościli ciepłe
posłanie.
Noc upłynęła na toastach ognistą
wodą i brataniu się z wojownikami i innymi członkami plemienia spływowiczów.
Ranek rozpoczął się rześką
kąpielą i szybkim śniadaniem.
Wystraszona z lekka, lecz dzielna
Alexis zwana Olą ubrana w zieloną sukienkę i przepasana opaską grzechotnika
wpłynęła w swoim kajaku na dziką rzekę pełną niebezpieczeństw.
Jeszcze nic nie zapowiadało ogromnych
trudów tej wyprawy.
Alexis cichutko jak Mohikanin zanurzała pióro wiosła w
wodzie, posuwała się niewidzialnie do przodu, jej ruchy były ładne i zwinne. Wkoło
roznosiła się woń mięty, tataraku i
erotyzmu. Na trzonie jej wiosła kopulowały zapamiętale dwa pająki, dwie
złączone w miłosnym uścisku ważki przysiadły na jej ramieniu, na opadającym do
rzeki drzewie przytulały się dwie kuny.
„Och”- westchnęła z rozmarzeniem Alexis, „och, och” powtórzyło echo rzecznych
lasów.
Lecz nagle prędkość nurtu rzeki
wzrosła gwałtownie, kajakiem szarpnęło, a konary powalonych drzew i kamieni
rzecznych waliły niebezpiecznie w jego
dno . Z dala dochodziły krzyki wojowników „puść się, pracuj pupa, ruszaj
się rytmicznie, posuwaj, posuwaj”.
Znowu NAGLE knieje rozbudził dogłębnie głośny krzyk Alexis „Ojajaj”. To ramiączko jej zielonej sukienki zahaczyło o
mocną gałąź wydobywającą się złowieszczo ponad taflę wody. Alexis zawisła na
moment nad kajakiem i przez czas tego momentu szala przypadku wskazywała, iż wygra siła materii i kajak popłynie dalej bez
pasażera.
UFFF , dzięki, nie!, rozległ się trzask
rozrywanego materiału i podróżniczka otumaniona, płynęła dalej błyskając gołą piersią w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą był
stanik zielonej sukienki.
Ale oto już nowa przeszkoda.
Wielki, spróchniały konar przerzucony
przez całą szerokość rzeki. Na nim stoi dwóch wspaniałych wojowników. Krzyczą;
„ płyń tu, teraz będziemy ciebie obracać”. Alexis podpłynęła, bardziej nurtem, niż siłą
swojego wiosła. Wygramoliła się niepewnie na spróchniały pień, stanęła na nim
kołysząc się, bez równowagi, a rozchybotania dodawały jeszcze białe, plastikowe
klapki na jej nogach, kupione w tesco za
jedyne 2,50.
Alexis z twarzą umazaną pajęczynami, rozdartą
sukienką, które to rozdarcie
ukazywało zaokrągloną pełnością
kształtów, nabrzmiałą otarciami niebezpiecznej przyrody, część pleców i piersi.
Alexis prawie naga, z siniakiem pod okiem wyglądała jak Amazonka na pobitewnym
polu. Lecz nie czuła się jak Amazonka, zbierało jej się na płacz.
Zwrot akcji.
Stało się, jeden z wojowników,
którego smagłe, brązowe opalenizną ciało
nadawało jego postawie wygląd Herosa
podał Alexis opalone, nabrzmiałe
mięśniami, błyszczące oliwką z filtrem, ramię.
I wtedy jak za dotknięciem
czarodziejskiej różdżki, rzeka uspokoiła się, ptaszki zaczęły świergotać,
wyszło słońce i Alexis wspierając się na silnym, męskim ramieniu wojownika przeszła
na drugą stronę przeszkody i dalej, już pewnie i spokojnie weszła do kajaka.
Popłynęła nurtem w dół rzeki szczęśliwa radosnym
szczęściem, w uszach brzmiały
słowa jej ulubionej piosenki z dzieciństwa „gdy wstępowaliśmy na schody aby
miękko było ci iść kładłem pod twoje stopy poduszki dłoni, za poręcz miałaś
moje ramiona”.
I wtedy Alexis zwana Olą zrozumiała,
że bycie singlem, odważną, aktywną, lubiąca przygody kobietą nie ma sensu, gdyż
w trudnych chwilach przy boku potrzebne
jest wspaniałe, wspierające męskie ramię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz