wtorek, 29 stycznia 2019

OPOWIEŚĆ Z NOWEGO FOTELA OLI O ZIMOWYCH WAKACJACH, RÓŻOWYM AUTOBUSIE, ZBRODNI I CZARODZIEJSKIEJ RÓŻDŻCE


OPOWIEŚĆ Z NOWEGO FOTELA OLI O ZIMOWYCH WAKACJACH, RÓŻOWYM AUTOBUSIE, ZBRODNI I CZARODZIEJSKIEJ RÓŻDŻCE

Czas akcji;  styczeń 2019 roku

Miejsce akcji; Szklarska Poręba Górna- Jakuszyce 

„Oddajcie mi Brangien, mą drogą służebnice! Czyż ona nie była mą drogą towarzyszką, słodką, wierną, wdzięczną, jedyną przyjaciółką?/…/ Stanąwszy przed Izoldą, Brangien uklękła, ale królowa też upadła przed nią na kolana i obie tuląc się wzajem w uścisku, długo szlochały…” Dzieje Tristana i Izoldy.

Kiedy Ola została pierwszy raz nazwana przez Alicję „ulubioną służącą” odnalazła się w tej postaci z satysfakcją i zrozumieniem. Przypomniała jej się rola służącej w dramacie Iwaszkiewicza „Kochankowie z Werony”, którą miała grać na własnym balkonie w reżyserii Bogdana i postać Brangien z ukochanej historii Tristana i Izoldy. Taaak chyba Ola pod byciem babcią rozumiała postać  wymieszaną ze średniowiecznej sługi, Anioła Stróża, przyjaciółki, błazna, towarzysza zabaw i nauczyciela i taką właśnie chciała być.


Zima tego roku była wyjątkowo śnieżna, choć niezbyt mroźna. Wszędzie śniegu nasypało, dookoła biało, biało, biało. Zasypało wioski, lasy, pola, rzeki, góry. Najwięcej jednak zasypało Karkonosze, w tym Szklarską Porębę z  północnymi stokami Gór Izerskich i Wysokim Kamieniem. Tam pokrywa śnieżna wynosiła ponad dwa metry.




Sobotnim popołudniem Alicja przyjechała pociągiem na swoje pierwsze prawdziwe szkolne, zimowe wakacje. Wysiadła na klimatycznej stacji kolejowej Szklarskiej Poręby Górnej, wciągnęła w płuca mroźne czyściutkie prawie alpejskie powietrze, objęła wzrokiem ośnieżone góry, wielkie zwisające ze skał sople lodu, zwały śniegu odgarniętego z peronu i z uśmiechem na ustach poczuła radość w sercu ze swojej samodzielności . Za Alicją z pociągu wykarapućkała się także uśmiechnięta Ola, objuczona wielką walizą w kwiaty, mniejszą walizeczką różową przetoczoną przez ramię i torebką desiguala, z wielkim plecakiem na plecach, nartami i kijkami w ręce i jeszcze torebką z kaskiem dla Alicji, który nie zmieścił się do żadnego wymienionego wcześniej pakunku. I tak we dwie rozpoczęły swoją zimową przygodę, Alicja jako Królewna, a Ola jako Brangien. 





Codziennie Ola przygotowywała dla Alicji kanapki, czekoladę Milkę, do picia czystą wodę, skarpetki i dwie pary rękawiczek na zmianę, ocieplacze w torebeczkach, narty, kijki, ubierała Alicji spodnie puchowe, buty narciarskie, kurtkę, zapinała skomplikowane zamki i zaczepy, naciągała na głowę czapkę, na szyję komin szalika, kupowała bilety i już mknęły przedzierającą się przez tunele śnieżne Kolejką Izerską, najbardziej malowniczą kolejką w Europie, przez okna której niczym przez kopuły sufitu pociągu transkanadyjskiego widać było panoramicznie śnieżno-biały krajobraz, tajemnicze zakola, górskie urwiska, lasy skrzące się tysiącem barw  na podobieństwo świtu zimowej kanadyjskiej tajgi…



SPRAWOZDANIE Z POBYTU ALI NA POLANIE JAKUSZYCKIEJ

Alicja lubi jeździć na nartach nawet jak pada śnieg i jest mgła, nawet jak wiatr mocno zawiewa i tnie prosto w twarz ogromnymi zimnymi płatkami. Alicji prawie nigdy nie jest zimno, nie chce jej się siusiu, lecz musi często jeść, co godzinę, wtedy siada na śniegu i pałaszuje przygotowane przez Olę kanapki z szynką przegryzając  dwoma kostkami czekolady.  Alicja dostała narty, buty i kijki na Gwiazdkę. Kiedy już naprawdę polubiła jeżdżenie i nabyła wprawy, kiedy oswoiła się z zimowym klimatem, nadała swojemu sprzętowi imiona; nartom- prawej Popi, lewej Mruczek, kijkom- prawemu Róża, lewemu Ziewek, butom- prawemu Marta, lewemu Jajecznica. Jeśliby wystawić cenzurkę za dobre zachowanie najwyższą dostałyby buty. Nie przemakały, nie cisnęły, nie rozmawiały i nie rozsznurowywały się sznurowadła. Kijki trochę mniej grzeczne. Alicja musiała je poganiać, one wypadały nieraz z rąk, choć tak naprawdę to Ala je wypuszczała. Miały pracę najcięższą, ponieważ musiały odśnieżać świerki z zamarzniętego śniegu. Ziewka najbardziej się starała, z dziesięć roślin odśnieżyła, czyszcząc je ze śniegu ratowała
im życie. Właściwie tylko dla jednego świerku było za późno ponieważ złamał się wcześniej. Różyczka też się starała, choć robiła trochę psikusów i nie do końca przykładała się do pracy. Gorzej sprawiały się narty; Popi chciała nawet Alicję wykończyć, Alicja krzyczała na nią parę razy, ale ona nie słuchała, raz po raz wychodziła z rowków. Z kolei Mruczek był bardziej zdyscyplinowany, rzadko wyskakiwał z rowków. Od tej długiej wycieczki w kierunku schroniska Orle włosy Alicji pokryły się zlodowaciałym śniegiem.  Jedna pani co zagadała się z Alicją nazwała ją Dziewczynką z kosmiczną fryzurą, chyba była nauczycielką, ponieważ powiedziała, że też ma szkolne wakacje. A instruktor narciarski Paweł dostał od Alicji tytuł najlepszego trenera.


 *  *   *

Wieczorem po oglądnięciu bajek w ABC, kąpieli pod prysznicem, jednej rozgrywce w Małego Farmera i paru partiach kółka i krzyżyk, drapały się po plecach odliczając do pięćdziesięciu, a na koniec przed zaśnięciem następował czas historyjek;

WIECZÓR PIERWSZY;

Zmęczone długa podróżą, ekscytacją, podnieceniem perspektywą paru dni wspólnych wakacji, położyły się do swoich łóżek. Po dłuższej chwili ciszy Alicja usiadła w łóżku i zupełnie zdecydowanym głosem powiedziała; „nie usnę sama”. Złączyły więc łóżka przesuwając je do siebie, będąc blisko chwyciły się za ręce i tak przytulone usnęły pierwszym górskim, słodkim snem. 
Wieczór drugi
Na drugi dzień pobytu w górach Ola dowiedziała się, że dziki kot o zwinności pumy wskoczył na scenę, gdy Prezydent Gdańska puszczał do nieba światełko, razem z milionami Polaków i wbił w serce Prezydenta złowrogo i podstępnie ostry nóż. Kawałek tego noża utkwiło także w sercu Oli, dlatego historyjka, którą opowiadała Ola wnuczce brzmiała lekko nostalgicznie chociaż w założeniu była to historyjka wesoła, a oto historyjka;


Prezydent Miasta Oli wydał obwieszczenie - w powietrzu, nie za wysoko, nad miastem będą latały różowe autobusy pomalowane w czerwone kwiaty. Autobusy do przewożenia dzieci z domu rodziców do domu dziadka lub babci. Każde dziecko będzie mogło wybrać się na przejażdżkę, wystarczy tylko zarezerwować miejsce, dostać darmowy różowy bilet i już można polecieć pod wskazany adres pod opieką załogi autobusu. Alicja najpierw dowiedziała się, że w domu Dziadka i Babci z wielkiego czarnego jajka od Czarnej Kury wykluł się diabełek o imieniu Popiołek, a potem zaraz , że może pojechać do nich latającym autobusem. Więc dokładnie w swoje półurodziny, kiedy skończyła pięć i pół roku , w cudny słoneczny październikowy, kolorowy barwami jesieni dzień, Alicja odbyła swoją pierwszą podróż latającym autobusem. Ruszyła z przystanku na samym Starym Żegrzu. Ubrała się w podroż jak lubi, w różową szyfonową spódniczkę z falbankami i różowy sweterek z podobizną Jednorożca na piersiach. Kiedy weszła do środka pojazdu  podała swój różowy bilet pulchnemu ciemnoskóremu konduktorowi, który miał na sobie czerwony puchowy strój Gwiazdora, a na głowie  wielką też czerwoną, puchową czapkę z pomponem. Konduktor  uśmiechając się najsympatyczniejszym uśmiechem  na świecie przedziurkował bilet i wskazał Alicji wygodny fotel zaraz przy oknie, z którego już za chwilę roztoczył się przepiękny widok na Poznań. Wystartowali i przemieszczali się w kierunku zachodnim. Alicja pilnie obserwowała wszystko co przepływało niczym chmury na niebie pod nią. Najpierw widziała znajomą Maltę z jeziorem i kolejką do ZOO, Rondo Śródka, Katedrę, Ostrów Tumski, rzekę Wartę, a później drugi brzeg Warty, Ratusz z Koziołkami, Park Sołacki, Rusałkę i Osiedle Greckie. Autobus wylądował przy samym wejściu na ulicy Arystofanesa. Alicja  wyskoczyła z autobusu szczęśliwa, pomachała ręką  konduktorowi oraz kierowcy i weszła do domu rozglądając się od razu za Popiołkiem. Był, siedział razem z Gufi białą westką  w  legowisku i bawił się jej ogonem przywiązując do niego kolorową kokardkę z pudełkiem na końcu. A nad nimi fruwała  czarodziejska  kura śpiewając przepiękną arię operową. Alicja przykucnęła przy nich, przedstawiła się Popiołkowi. Od razu się polubili. Popiołek chciał bawić się w rozrzucacie mąki i popiołu z kominka, lecz kiedy zrozumiał, że Alicja jest dziewczynką, która nie potrafi być niegrzeczna zaprosił ją na spacer do pobliskiego Eco- Parku. Babcia zgodziła się na ich osiedlową wycieczkę. Kiedy doszli nad staw Popiołek tajemniczo  powiedział "wiesz Alicjo w stawie mieszka mój przyjaciel złoty, pięciokilogramowy karp, on spełnia  życzenia jeśli tylko wypowie się je w określony sposób. Jak chcesz przywołam go i on spełni  każde twoje życzenie" ... i tu Ola przerwała opowieść, bo nie potrafiła wymyślić jakie to życzenie mogłaby wypowiedzieć Alicja.
Wieczór trzeci - Życzenie Alicji
Ponieważ Ola nie miała pojęcia o spełnieniu jakiego życzenia może marzyć pięcio i pół letnia dziewczynka, następnego wieczoru Ola zapytała  "Powiedz mi proszę Alicjo, ponieważ jestem bardzo ciekawa, jakie byś wypowiedziała życzenie gdybyś wiedziała, że może się spełnić" . Alicja zamyśliła się mocno i głęboko, a po chwili spojrzała na Olę wzrokiem pełnym łez " chciałabym dostać Czarodziejską Różdżkę, która ochroniłaby mnie i moich bliskich od ognia". Oli przeszedł dreszcz po plecach, prawie zaniemówiła. Pamiętała wyraźnie o pięciu niedawno tragicznie zmarłych  od ognia dziewczynkach. Taak, polski styczeń tego roku obfitował w dramatyczne wydarzenia. Chcąc odmienić nastrój obezwładniający smutkiem i lękiem Ola szybko kontynuowała opowieść z poprzedniego wieczoru; Alicja z opowiadania odpowiedziała Popiołkowi " więc Popiołku, od Złotego Karpia chcę mieć Czarodziejską Różdżkę, która dawałaby mi odwagę by obronić wszystkich wkoło od niebezpieczeństw zagrażających życiu" . I tak się stało. Najpierw Popiołek wywołał przyjaciela trzykrotnym okrzykiem "Złoty Karpiu przybądź" po czym woda w stawie wzburzyła się, spieniła, a Złoty Karp wypłynął na powierzchnie, przywitał się serdecznie z diabełkiem i dziewczynką, wysłuchał życzenia, które Alicja wypowiedziała ze specjalną intonacją jak nauczył ją Popiołek / chodziło o uzyskanie rytmu słów jak kiedyś przemawiał towarzysz pierwszy sekretarz Władysław Gomułka/. Po słowach zaklęcia Złoty Karp zniknął na chwile ponieważ zanurkował do samego dna stawu, a kiedy wypłynął trzymał w pyszczku dwadzieścia Czarodziejskich Różdżek. Wyrzucił różdżki z pyska na brzeg i powiedział; "Weź jedną Alicjo i już nigdy nie będziesz się musiała niczego bać, a resztę różdżek rozdajcie dzieciom na Osiedlu, niech to będzie Osiedle najodważniejszych dzieci na całym świecie". Po czym Złoty Karp uśmiechnął się, pokiwał płetwą i zanurkował pod wodę. Zrobili jak radził karp, Alicja zatrzymała jedną różdżkę z którą nie rozstawała się nigdy, a pozostałe 19 rozdali z Popiołkiem jeszcze tego samego dnia dzieciom, które wychodziły po skończonych lekcjach z pobliskiej szkoły.

Wieczór czwarty;
Czwartego wieczoru Alicja zapytała; "Babciu a czy ty też byś wypowiedziała życzenie o różdżkę dla odwagi". " O nie Alicjo ja jestem odważna od zawsze" odpowiedziała Ola i dla potwierdzenia tych słów opowiedziała następującą historię; Jak już wiecie Ola nie chodziła ani do żłobka, ani do przedszkola, kiedy miała siedem lat poszła do
szkoły, a Mama Oli w tym samym czasie rozpoczęła pracę w Metalplaście. Przez najbliższe 20 lat codziennie w swojej nienagannej blond fryzurze, z perfekcyjnym makijażem, przyczernionymi henną brwiami i rzęsami, na wysokich szpilkach Mama Oli wzorowo wystukiwała  na maszynie do pisania zamówienia do producenta o dostarczenie okuć budowlanych i klamek różnorakich w ściśle
określonych ilościach. Za wzorową pracę otrzymywała wiele razy tytuł "pracownika roku". Jednak rano, jeszcze przed świtem  nim doszła do swojego biura Mama Oli musiała wykonać szereg czynności z których najważniejszą było, szczególnie zimową porą, palenie w dwóch wielkich piecach kaflowych. Trzeba koniecznie zaznaczyć, iż Mama Oli uwielbiała ciepło, w lecie obsesyjnie opalała się na słońcu, a zimą nawet tą najsroższą, temperatura w domu musiała osiągnąć około 28 stopni. Utrzymanie wysokiej temperatury wspomagały szczelnie zasłonięte ciężkimi zasłonami okna, których Mama Oli nigdy nie pozwalała otwierać.  Każdego dnia, na długo przed wschodem słońca, zimową porą, aby zapewnić przyjemne ciepełko Mama Oli rozpoczynała rytuał palenia, a technikę optymalnego wytworzenia wysokiej temperatury w minimalnym czasie i przy zużyciu minimum materiałów  opanowała do perfekcji.  Przynosiła do pokoju; dwa wiadra- jedno z niedużymi, kształtnymi, błyszczącymi bryłami czarnego węgla, drugie na popiół, a na rozpałkę przygotowywała  pęczek drewnianych szczapek zakupionych w pobliskim warzywniaku i miękką  gazetę codzienną. Najpierw wyciągała szufelką popiół, następnie do czystego już pieca wkładała zwinięte w kulki kawałki papieru, na papierze układała stosik z drewna i od razu wkładała pierwsze węgle. Podpalała gazetę zapałką. Tak zapalony opał rozpalał się szybko i chętnie.  Teraz trzeba było odczekać by węgiel  przestał się palić niebieskim płomieniem. Kolor niebieski oznaczał, iż wytwarzał się dwutlenek węgla, tzw. czad, cichy morderca, więc górne drzwiczki można było zamknąć dopiero, gdy ogień stawał się jasno żółty. Kiedy zaś węgiel przeistaczał się w żarzące na biało bryłki można było  dolne drzwiczki pieca przymknąć zostawiając niewielką szczelinę na dopływ powietrza. Ostatni etap, zamknięcia szczelnie i w sposób całkowity dolnych drzwiczek następował po przemianie białego żaru w czerwony. Działo się to dopiero po dłuższym czasie, po wyjściu Mamy Oli do pracy, więc to zadanie spoczywało na Oli. Ola w odpowiednim czasie spełniała swój obowiązek z radością. Wiedziała, że żar podgrzewał piec i trzymał ciepło, więc dzięki temu mogła się po powrocie ze szkoły przytulić do ciepłych kafelek, co bardzo lubiła.


 Tamtego zimowego ranka roku 1963 Olę obudził ostry dym roznoszący się po całym mieszkaniu. Ola kaszląc usiadła w łóżku, szybko oceniła sytuację, Mama musiała zapomnieć zamknąć górne drzwiczki pieca, z którego na drewniany parkiet wypadły rozżarzone węgle. Podłoga przy piecu nie była w żaden sposób zabezpieczona, więc węgielki spadły bezpośrednio na zapastowane drewno, które zaczęło się palić. Ola wyskoczyła z łóżka, szybciutko pobiegła do kuchni, nalała do kubka wody, przybiegła do pokoju, zalała wodą  źródło ognia, te czynność powtórzyła parokrotnie. Woda z zetknięciem z ogniem miło syczała, a płomień pod naporem cieczy wygasał. Przez ściereczkę Ola zamknęła górne i dolne drzwiczki od pieca  i kiedy upewniła się , że już nie ma żadnego niebezpieczeństwa poszła zawiadomić sąsiadkę z prawej, gdyż wiedziała, że tylko ona na piętrze nie pracuje i na pewno o tej godzinie jest w domu.  Wieść, że Ola uratowała kamienicę na Żupańskiego 21 przed pożarem rozeszła się lotem błyskawicy. Ola stała się bohaterką, była w centrum zainteresowania co uwielbiała. Przygoda zakończyła się w sumie dobrze, czy rodzice Olę pochwalili, tego nikt nie pamięta, ale na pewno przybili przed piecami duży kwadrat blachy, co uniemożliwiło powtórkę niefortunnego zdarzenia. 

Wieczór piąty
W „zieloną noc” czyli ostatnią noc wakacji, przed snem Alicja spojrzała na Olę tajemniczym wzrokiem, puściła do niej oko i powiedziała; „Dzisiaj nadszedł czas bym tobie zdradziła moją największa tajemnice o której nikt, zupełnie nikt na świecie nie wie. Ola położyła się twarzą do twarzy Alicji i zaczęła słuchać z wielką ciekawością. Opowieść Alicji; Każdego wieczora, kiedy zamykam oczy przychodzi do mnie grono malutkich, sympatycznych, dobrych duszków, siedmiu chłopców i siedem dziewczynek. Tworzą wokół mnie  krąg i ja im opowiadam historyjki, właściwie to jest jedna i ta sam historyjka, która co noc powtarzam. Historyjka o młodej staruszce, która popłynęła na niewidzialną wyspę, gdzie mieszkała zaklęta krowa, która niczym kogut swoim pianiem budziła słońce. Dobre duszki zawsze słuchają mojej opowieści z rozdziawionymi buźkami. Ale, ale duszki to nie wszyscy słuchacze, z nimi jest jeszcze duża sfora piesków i bardzo dużo kotków. Kotków z nocy na noc jest jeszcze więcej, bo ciągle rodzą się nowe. Na przykład dzisiaj urodziło się pięć kociaków czarno- białych. Bardzo do siebie podobnych niczym jednojajowe pięcioraczki – oznajmiła Alicja krztusząc się przy tym ze śmiechu. Ola domyśliła się, że opowieść Alicji została na bieżąco wymyślona, ale któż to wie. Jedno jest pewne wspólne pierwsze szkolne wakacje we dwie były bardzo udane i dały obydwóm wielka radochę i dużą pewność siebie, ogólnie, a we wzajemnych stosunkach w szczególności.
Ps do całości;
Ps.1 Ola oczywiście opowiedziała tę historię także wnukowi, który z podziwem w oczach wykrzyknął „Babciu, babciu to ty jesteś dzielniejsza niż Strażak Sam”, co było jednym z milszych komplementów jakie Ola w życiu usłyszała. 
Ps. 2 Lecz tak naprawdę Jurkowi, który jest tylko troszkę młodszy od Alicji jest bardzo przykro, że nie ma go w tej opowieści, więc na koniec, żeby choć trochę Jurek tu zaistniał zamieszczam jego zdjęcie z Walentynkowym bukietem dla wszystkich pań i panów także.
Ps. 3 podobno rząd Polski ma wprowadzić zakaz palenia w piecach węglem, choć są w tej sprawie różne opcje, więc opowieść o paleniu w piecu będzie zdecydowanie dla obecnych dzieci prehistoryczna
Ps. 4 no i pamiętajcie zainstalować w domu czujnik czadu i ognia, oczywiście teraz, bo w tamtych czasach czujników takich jak i wielu innych rzeczy po prostu nie było.


































środa, 2 stycznia 2019

NOWOROCZNE POSTANOWIENIA I MARZENIA OLI - DWA LATA PÓŹNIEJ

NOWOROCZNE POSTANOWIENIA I MARZENIA OLI - DWA LATA PÓŹNIEJ
Napisano; wtorek, 1 stycznia 2019 roku
link do postu Postanowienia noworoczne Oli z 1 stycznia 2017 roku    https://60twarzyoli.blogspot.com/2017/01/noworoczne-marzenia-i-postanowienia-oli.html

Wszyscy mówią dzisiaj o postanowieniach noworocznych, takie to modne w mediach i tu i tam, więc ja rozprawię się z postanowieniami- marzeniami, które Ola spisała 1 stycznia 2017 roku. Dwa lata dają dobrą perspektywę – co ważne, co mniej, jaki sens ma budowanie przyszłości, co daje pracowitość, wytrwałość, co lenistwo i brak konsekwencji, co rozsądek, co przypadek, a co przeznaczenie. Mam nadzieję, że znajdę odpowiedź. 


W tym celu 40 spisanych postanowień grupuje według schematu;

1.  Postanowienia, których ani troszeczkę nie udało się wprowadzić w życie. Ogólnie brak ich realizacji nie pozostawił krztynki żalu, czy rozczarowania /tych jest 12/,

2.  Postanowienia, których nie udało się dotrzymać w całości zgodnie z narzuconą konkretną treścią, lecz sama próba ich wprowadzenia w czyn  wymagała nakładu pracy i  nadawała działaniu Oli dobry kierunek aktywności /tych jest 9/,

3.   Postanowienia, które w całości spełniły zapowiedzi, ale nie miały żadnego wpływu na Oli rzeczywistość, szybko poszły w niepamięć /tych jest 7/,

4.  I najważniejsze SPEŁNIONE W CAŁOŚCI, te które zbudowały Oli życie w ostatnich dwóch latach, dodały mu barwy i smaku i miłości. Bez nich nie było by aż takiego wiecznego stanu szczęśliwości, cukrowej waty, w której Ola żyje już od dłuższego czasu. /tych jest 12/.


Więc zaczynamy;
Ad.1  
9.     Choć trochę nauczyć się języka migowego
10. Razem z Alicją wytresować Fafi, żeby umiała parę sztuczek, w tym niesiusianie w domu / niesiusiania w domu Fafi nauczyła się sama/,

12. Nauczyć się z Alicją rozróżniać śpiew co najmniej 10 ptaków /nawet nie przesłuchały płyty ze śpiewem ptaków/,
15. Spotykać się w realu z przyjaciółmi raz w tygodniu,
19. spędzić z  Córką i z Synem trzy dni sami nad morzem /mogą być góry/ /trzeba się Oli pogodzić, że jej Dzieci żyją osobnymi życiami/,


21. mieć horoskop od prawdziwego astrologa
24. pójść na kolację z Dziećmi do restauracji, gdzie je się w całkowitej ciemności niewiadomoco,
27. Spędzić całą zimę nad ciepłym morzem, jest takie zaczarowane miejsce w Indii niedaleko Rameswaram,


34. Spisać i zeskanować wszystkie 500 tekstów odpowiedzi "dlaczego tu jesteś?" z ulotek  protestujących z 24 października 2016r. na Placu Adama Mickiewicza   i coś z tym zrobić?,
35. Wykonać jakieś skuteczne działania w ramach programu obywatelskiego obrony demokracji,
36. Pójść na koncert Archive,
37. Przetańczyć choć jedną noc w roku

Ad.2
2.     Praktykować co najmniej 3 razy w tygodniu asztangę,/Ola praktykowała asztangę systematycznie, ale nie aż tyle/,

3.     Codziennie robić ćwiczenia artykulacyjne / Ola ćwiczyła dzielnie artykulacje, ale nie aż tak często/,
4.     Nauczyć się programu iMovie i samej robić fimiki /to co się Ola nauczyła zaraz zapomniała/,
6.     Nie być dla Męża, ani razu sekutnicą, ani dla nikogo /no cóż /,
16. Dwa razy w miesiącu robić wpis na blogu /średnia ponad  jeden wpis miesięcznie/,
23.  przekonać parę tysięcy ludzi, że zawsze warto walczyć w obronie demokracji, każde działanie w ramach społeczeństwa obywatelskiego jest ważne i skuteczne /no cóż do kwadratu /,
26. położyć się na fali oceanu i leżąc oddychać w rytm ruchu fal /trochę Ola leżała i oddychała, ale nie do końca o to chodziło w zamyśle/,

31. Zdobyć legalnie znaczną sumę pieniędzy /sic! Nie udało się/,
38. Zrobić prawdziwie skuteczny dobry uczynek /a może się udało, trudno ocenić/.
Ad.3
1.    Zastosować skutecznie dietę tzw. 13-tkę Kliniki Mayo w USA, aby jeszcze w styczniu poczuć się lekko i bez brzuszka /może w Nowym Roku jedna z historyjek będzie o chudnięciu i tyciu Oli/,
8.     Napisać mono dramę pt. Ola w Nowym Jorku,
11. Kupować nie więcej niż  jeden ciuszek desiguala  miesięcznie na allegro,
13. Dążyć do minimalizmu – prawie nic nie kupować
20. zrobić Mężowi niespodziankę taką żeby rozdziawił buzie,
30. Mieć z Mężem czekoladowy pocałunek- taki żeby zjeść w nim całą milkę mleczną,
32. Wbiec na schody do parku  Cytadeli i się nie zmęczyć.
Ad.4
5. Przejść z Mężem do Santiago de Compostella przez Góry Kantabryjskie, razem minimum 400 km. /łaaał udało się, Ola przeszła pieszo ponad 400 km., na certyfikacie potwierdzone 463 :-)),doświadczyła metafizycznie i fizycznie DROGĘ, już doprawdy prawdziwie niczym autentyczny WĘDROWIEC, zobaczyła swoje Anioły tańczące radośnie, cieszące się z jej wędrówki, z mocy jaką nabyła od podróży przez bezludną Hiszpanię, z Mężem, lecz jakby sama ze sobą/,
7. Pojechać we wrześniu  do Nowego Jorku, podplan; 1. Spędzić cały dzień albo dwa w Metropolitan Museum of Art,   2. Spędzić cały dzień albo dwa na ławce w Central Parku,   3. 11 września pomedytować za tych co zginęli przy pomniku ofiar   4. Zrobić notatki do monodramy pt. Ola w Nowym Jorku, /to się nie dzieje, SPEŁNIŁO SIĘ wszystko co do joty i trzykrotnie więcej, taaak wypowiadając życzenia trzeba mieć nieograniczoną wyobraźnię, po Nowym Jorku nic nie jest takie jak wcześniej, wielka dla Oli moc, jak sobie dasz radę w Nowym Jorku dasz sobie wszędzie radę, niczym Woody Allen nocą w swoim wielkim łóżku pisała notatki do sztuki o Nowym Jorku, a w dzień włóczyła się wzdłuż i wszerz po całym zaczarowanym  mieście nie zabłądziwszy ani razu. O rany naprawdę wszystko jest możliwe!!!!/ ,


14. Nauczyć się na pamięć jednego wiersza miłosnego i powiedzieć go Mężowi; Tamtego wieczoru Ola przygotowała wykwintną kolację; łososia z czerwoną papryką, sałatkę z sosem winegret, pomarańczowy ryż z curry i kurkumą, czerwone wytrawne wino, nakryła do stołu posrebrzane platery i wykwintną porcelanę chodzieską w różowe  różyczki, ubrała samonośne białe pończochy, czerwoną lekką sukienkę, białą  przeźroczystą  bieliznę, zapaliła czerwoną  świeczkę o kształcie obejmującej się nagiej pary, którą kupiła na allegro z zapewnieniem sprzedawcy, iż blask i zapach świecy wydziela afrodyzjak, usiadła w wygodnym fotelu oczekując Męża by wypełnić swoje postanowienie noworoczne numer 14. Mąż przyszedł, zasiadł do kolacji, a po skończonym posiłku Ola odczytała wiersz miłosny dla niego, swój ulubiony, poety Johnego Donna, wiersz w genialnym tłumaczeniu Stanisława Barańczaka, który wynalazła jeszcze będąc na studiach, a wtedy nie miała złudzeń, że znajdzie taką miłość jak w wierszu. Mąż słuchał jej słów  całym sobą jak na członka jury różnych konkursów recytatorskich przystało, a na końcu wzruszonym głosem powiedział; „Najbardziej w tobie kocham taką dwoistość, to, że stąpasz po ziemi na mocnych nogach, a głowę masz wysoko, w chmurach, daleko w niebie, a może nawet we wszechświecie”. A to tekst wiersza, który Ola powiedziała, kto ma ochotę niech przeczyta, a może i trochę się zamyśli….


DZIEŃ DOBRY


John Donne tłumaczenie; Stanisław Barańczak


 Przebóg, cóżeśmy czynili oboje,


Nim przyszła miłość? Czyśmy jeszcze ssali


Z piersi Natury dziecinne napoje?


Lub w grocie Siedmiu Braci Śpiących spali?


Wszystko snem było — prócz tego, co robię


Teraz. Piękności, którem w każdej dobie

Ścigał, zdobywał, były snem tylko o tobie.
Dzień dobry naszym budzącym się duszom,

Co spojrzeć jeszcze na siebie nie śmiały —

Gdyż ledwo spojrzą, wzrokiem ściany skruszą,

Ogromne Wszędzie czyniąc z izby małej.

Niech więc podróżnik nowe światy bada,

Niechaj kartograf świat na świat nakłada;

Z nas każde samo światem jest — i świat posiada.
Na twarzach naszych znać serc związek szczery,

A każda lustro ma w kochanka oku;

Czy kto dwie lepsze znajdzie hemisfery

Bez skał Północy, Zachodniego mroku?

Umiera tylko to, co źle zmieszane;

Jeśli dwie równe miłości są zlane

Bez reszty w jedną — umrzeć nie będzie nam dane.


I tu zdjęcie, które Ola zrobiła Mężowi, gdy patrzył na wschód słońca z Ocean  na Finisterze na koniec ich Camino Wędrówki.
17. grać prawie jak aktorka w przedstawieniu według wspólnego pomysłu Oli i Męża i być oklaskiwaną,/jak to się wypełniło, to cud prawdziwy, Ola i Artur stworzyli Teatr Ogródkowy, który dzięki wspaniałej pogodzie przez całe lato i niehandlowych niedzielach grał spektakle przy pełnej, rozemocjonowanej, hojnej  widowni. Ola odkryła swoje nowe powołanie, występowanie przed publicznością, niesienie radości, wzruszanie i rozśmieszanie innych poprzez własną twórczość. A którejś wrześniowej nocy do Oli zadzwoniła Gosia jej koleżanka ze Szczecina;” Usiądź Olu jeśli nie siedzisz. Właśnie poprawiam wypracowania moich uczniów o temacie „Najpiękniejszy dzień wakacji” i czytam i oczom nie wierzę „ najpiękniejszym dniem moich wakacji był dzień kiedy pojechałam z mamą do Poznania i poszliśmy do Teatru Ogródkowego Oli i Artura na przedstawienie o misiu i lisku. Bardzo mi się podobało. Dużo się śmiałam i klaskałam. Mam nadzieję, że w przyszłym roku też tam pojadę”. No i Ola sobie pobeczała troszeczkę czując w serduszku ciepło. 
 18. zobaczyć Renatkę,
22. zebrać, kwestując, 15 stycznia 2017 roku doprawdy okrągłą sumkę na  Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy /Ola zebrała sporą sumkę i to zbieranie tak ją zachwyciło, że nawet opisała w osobnym poście, jak nie czytaliście to przeczytajcie koniecznie, bo to post o dużej liczbie czytelników/
25. zrobić teatr ogródkowy o Lisku i Misiu na 1 lipca, na 150 urodziny Kanady /udało się uczcić ten niesamowity kraj, wspaniały, pełen przestrzeni i wolności, nawet Ambasada Kanady przysłała prezenty dla widzów, tak więc 1 lipca 2017 roku nastąpiła premiera, pierwszy spektakl w Teatrze Ogródkowym Oli i Artura/
28. Naprawić dach nad sypialnią, żeby wreszcie nie kapało  do łóżka /po czterech latach rozczarowań, zawiedzionych nadziei, kłamstw, zwodzeń, niedotrzymanych terminów, płaczu, złości, porzuceń i wypaczeń wreszcie Ola  znalazła ekipę dekarzy, którzy dotrzymali słowa i zrobili dach co nie tylko nie cieknie, ale do tego wygląda porządnie/
29. Kupić materac do łóżka Oli i Męża – Zeus 9 stopień twardości,
33. Śmiać się do bólu brzucha /o tak to często, bardzo często, poczucie humoru Ola z Arturem maja podobne/,
39. Medytować na wielkiej skale nad Oceanem,
40. Zobaczyć w trakcie kochania się z Mężem przechodzące za jego plecami trzy piękne ogromne tygrysy /oczywiście to się zdarzyło po tamtej kolacji z punktu 14 i po tamtych słowach wiersza, który nie tylko Oli Męża rozczulił, ale i pobudził…….Happy End