sobota, 24 listopada 2018

O CZARNEJ KURZE, DIABEŁKU I DZIEWCZYNCE, KTÓRA NIE POTRAFIŁA BYĆ NIEGRZECZNA


O CZARNEJ KURZE, DIABEŁKU I DZIEWCZYNCE, KTÓRA NIE POTRAFIŁA BYĆ NIEGRZECZNA

Akcja; Miasto Oli, dom Ali, dom Oli,

Czas; listopad 2018

Napisano; listopad 2018


Ola postanowiła we wczorajszy piątkowy, pochmurny, listopadowy dzień, na który przypadała pełnia księżyca, wyciągnąć z garderoby ogromną torbę z zimową galanterią, czyli drobnymi dodatkami do odzieży i posegregować wszystkie czapki, kapelusze, rękawiczki, szaliki, chusty na dwie kupki; jedną z rzeczami, które będzie jeszcze używać, a drugą, z takimi, których nigdy nie założy. Bieg wypadków odmienił jednak oline plany. Opiekunce Oli wnuków napuchła ręka i trzeba było jutro zaopiekować się dziewczyńską częścią Dzieciaszków, czyli pięcio i pół letnią Alicją i   ośmiomiesięczną Łucją.


Na prośbę Córki Ola oczywiście powiedziała „Oczywiście” i na drugi dzień śmigała swoim czarno-czerwonym opelkiem na drugi koniec miasta, żeby odebrać Alicję ze szkoły.


Najpierw Ola zobaczyła wnuczkę przez szklaną szybę  drzwi do sali szkolnej, opaloną dziewczynkę w koszulce bez rękawków we wzorki czerwonych różyczek, z włosami  pięknie układającymi się


po  rozplecionych warkoczykach misternie stworzonych przez ciemnoskórą artystkę na ławce w północnym mieście jednej z Wysp Kanaryjskich. Wróciły z Alą ze wspólnych wakacji tydzień wcześniej, a słońce prawie afrykańskie i wody Oceanu trzymały w ich ciałach ciepło i światło jeszcze do dzisiaj. Ola też dała sobie zrobić warkoczyk  z wplecioną kolorową włóczką, ponieważ od czasu kiedy przeszła na emeryturę i zawiesiła działalność Kancelarii Radcy Prawnego nic już jej nie powstrzymywało od tego by robić zwariowane rzeczy. 


Alicja wbiegła do szatni jak zawsze uśmiechnięta. Rzuciła się Oli na szyję. Przywarły do siebie mocno. Ola nie mogła się nadziwić, że Ala tak szybko wyrosła i że jest taka mądra, identyczna jak jej mama 33 lata wcześniej. Och ten szalony upływ czasu i zmiana akcji przynosząca całkowitą nieprzewidywalność. A jeszcze niedawno paromiesięczna Alicja robiła pod stołem jogowego psa z głową w dole…..



Teraz ta prawie dorosła dziewczynka wyciągnęła z szafki śliczną, długą, plisowaną srebrną sukienkę  wyhaftowaną w jednorożca i ubrała ją samodzielnie przez głowę, bezbłędnie wybierając przód do przodu. „Trochę za duża” mruknęła pod nosem, używając wyraźnie sformułowania i tonu głosu swojej mamy. Ola podziwiając nową sukienkę wiedziała, że jednorożec wyhaftowany na jej froncie to Alikorn, rzadko spotykana rasa kucyka z rogiem i skrzydłami. Alikorny perfekcyjnie pływają po chmurach, latają jak Pegaz zrodzony z głowy  Meduzy. I Ola i Ala znały wymiennie historie z mitologii greckiej o Pegazie i z bajek animowanych o kucykach pony. Ola choć ma słabą pamięć do nazw stara się jak może być na bieżąco z postaciami z bajek, które czyta i  ogląda Ala.
„ I jak tam w szkole”- zapytała Ola kiedy już jechały samochodem przebijając się przez chmurne, prawie ciemne listopadowe miasto – „jak tam twoi koledzy i koleżanki”. „ Wiesz babciu ja się przyjaźnie tylko z dziewczynkami, chłopcy są tacy niegrzeczni” – odpowiedziała Ala. Ola przypomniała sobie, że właśnie pisze bajkę o niegrzecznych dzieciach, wykorzystując znajomość realiów szkolnych Alicji  zapytała u źródła; „Zupełnie mi się zapomniało co to znaczy być niegrzecznym. Powiedz Alicjo proszę co takiego niegrzecznego robią chłopcy”. „To jest tak babciu” – szybko odpowiedziała wnuczka Oli – „ na przykład Miki, najniegrzeczniejszy chłopiec w całej szkole, bez przerwy  czołga się po podłodze, nikt go nie widzi,  robi to całkowicie niewidzialnie, niewidzialnie też wczołguje się pod szafkę i wystają mu tylko nogi, o które można się potknąć i wywrócić” – opowiadała Ala przybierając z kolei ton pani przedszkolanki. „Ojej” – powiedziała lekko zaniepokojona Ola „ czy ty wywróciłaś się o nogi Mikiego”. „O nie babciu, my zawsze patrzymy pod nogi jak chodzimy i nikt się nigdy nie wywrócił” – odpowiedziała uspokajająco Alicja. Ola zrozumiała zasady niegrzeczności i jeszcze kontrolnie zapytała „ A ty Alicjo, czy też jesteś nie raz niegrzeczna”. „ Och babciu, babciu ja to bym chciała być nie raz niegrzeczna, ale nie potrafię” powiedziała trochę smutno Ala i dodała rozsądnie „ bycie zawsze grzecznym to duża odpowiedzialność”.


Dojechały do domu Ali, mroczne popołudnie zamieniło się w ciemny  wieczór. Córka Oli, a mama Ali pobiegła z synkiem na basen.

Kiedy w domu zostały same dziewczyny, Alicja jak zawsze narzuciła scenariusz zabawy. „Będziemy się bawić, że ja jestem królewną, Łucja księżniczką, a ty służącą”. „Dobrze” zgodziła się Ola „mogę być służącą, ale taką co bardzo mało pracuje i księżniczka jej pomaga”. „Może tak być” – ucieszyła się Alicja „ będę pomagała mojej ulubionej służącej w pracy”. Ola służąca przygotowała dla siebie i dziewczynek podwieczorek; mandarynki i po dwie malutkie muffinki pieczone bez cukru. Podczas jedzenia Ola przywołała w pamięci początek bajki o niegrzecznych dzieciach, którą wymyśliła wczoraj i bardzo ją chciała Ali opowiedzieć. Nie ma na świecie wdzięczniejszego słuchacza Oli historyjek, niż Ala. Siedziały we trzy przy białym stoliku, na białych krzesełkach zajadając ciasteczka, a Ola rozpoczęła swoją opowieść;

„ Ola i Artur mieszkali w dużym mieście, na Osiedlu Strzeszyn Grecki, w wielkim domu pełnym schowków i zakamarków, starych lalek i dekoracji z różnych przedstawień teatralnych, starych mebli po babci Oli, a najwięcej, pewnie kilkadziesiąt, było rozrzuconych po całym domu tekturowych pudełek z  bardzo ważnymi dokumentami, których nikt nigdy nie odważył się wyrzucić. Osiedle na którym mieszkali Ola z Arturem tak naprawdę stanowiło wyspę lub warowny zamek, gdyż drogi do każdej części świata oddzielone były zaporami na przejazdach kolejowych, nie raz podwójnie, a nawet potrójnie.
Ola i Artur bardzo kochali swoje miejsce zamieszkania, kochali skwer przed domem, park ze stawem w którym pływały pięciokilogramowe karpie, łąkę, na której powstaje całkiem nowe osiedle, a najwięcej kochali wszystkich ludzi zamieszkujących to przyjazne, ciche osiedle. Ola i Artur w tym roku otworzyli w swoim ogródku teatr dla dzieci, całe słoneczne lato odgrywali sztuki dzieciom i ich rodzicom. Ola i Artur byli bardzo zadowoleni, ponieważ wszystkim ich przedstawienia się podobały i dzieci z rodzicami dużo się śmiali i mocno klaskali w ręce.

Jednak mimo pomimo tych wszystkich atrakcji, towarzystwa dwóch wesołych piesków; białego i czarnego, Oli i Arturowi, od czasu wyprowadzki dzieci Oli,   stało się w domu trochę cicho i bezludnie.

Tego tajemniczego dnia, tydzień przed pełnią księżyca, wracając ze spaceru z psami zobaczyli pod drzwiami wejściowymi dość dużą paczkę. Ola specjalnie się nie zdziwiła ponieważ często kupowała na allegro różne rzeczy, a później o tym zapominała. Paczka jednak była trochę dziwna, owinięto ją szarym papierem, całym gęsto podziurawionym, jakby ktoś nożyczkami do paznokci wydłubał karton pod papierem, żeby coś co znajdowało się w paczce miało dopływ powietrza. Z paczki dochodziły dziwne hałasy dziobania i szurania. Ola i Artur  wnieśli we dwójkę paczkę do domu, a  psy skakały wokół nich bardzo podekscytowane. Powoli otwierali paczkę i kiedy odchylili górę kartonu wyskoczyła z niego, a może nawet wyfrunęła czarna jak smoła, wielka kura. Była to kura latająca, z dorodnym podwójnym czerwonym grzebieniem opadającym na dwie strony, pięcioma pazurkami, potrafiła obracać głową o 360 stopni, czyli dookoła siebie i machać wielkimi czarnymi skrzydłami tak że unosiły ją nad ziemią ponad metr wysokości. Ale największe zadziwienie, szczególnie na muzykalnym Arturze. zrobiła skala głosu tej szalonej kury, z której gardła wydobywał  się dźwięk Czarnego kosa z utworu skomponowanego przez Messiaene, kompozytora francuskiego. „Koko” kury  nie skrzeczało, lecz brzmiało jak najpiękniejszy śpiew. Patrząc na ptaka - kurę fruwającą z przepięknym śpiewem na dziobie stało się jasne dla wszystkich, że mają w domu  CZARODZIEJSKĄ KURĘ. Minęło parę dni. Czarna kura czuła się bardzo dobrze w domu Oli i Artura. Spała w posłaniu Gufi, białego pieska, siusiu i kupkę robiła do kuwety z piaskiem na tarasie, a jadła z psich misek, suche psie jedzenie. Którejś nocy jednak zaczęła gdakać inaczej, jakby brzydziej, niespokojnie, boleśnie, bardziej chrapliwie. Rano Ola podeszła do kury martwiąc się czy ta nie zachorowała, zaglądnęła pod jej skrzydełka i jakież było Oli zdziwienie, gdy ujrzała jak z wnętrza czarnej kury wydobywa się duże czarne jajko.  Kura przez dwa dni ogrzewała je swoim ciałem, a  na trzeci dzień, w sam czas pełni księżyca, skorupka jajka zaczęła pękać. Z rozpękniętej skorupki najpierw wydobyły się malutkie różki, długie spiczaste uszka, a później po kolei; mordka, kosmaty, futrzany brzuszek, długi ogonek i chude długie nóżki z kopytkami zamiast stóp. Od zapachu unoszącej się siarki, dziwnych drżeń ścian i sufitu, fruwających po pomieszczeniu czerwonych lekkich puszków piór, od  pierwszego wejrzenia na chłopca było wiadomo, że z jaja wykluł się miły chłopiec, że się wszyscy polubią, ale też nie dało się ukryć, że chłopczyk pochodzi z diabelskiej rodziny. „Jak masz na imię” – zapytała Ola. „ Nie wiem” odpowiedział nowonarodzony chłopczyk………

i w tym momencie Ola zakończyła swoją opowieść, ponieważ dalszej części historii  jeszcze nie wymyśliła, powiedziała tylko „ no i nie wiem jak mam go nazwać”. „Nazwij go Popiół” – poradziła Alicja zachwycona całą opowieścią. „Eeeee, chyba mało ciekawe imię dla małego chłopczyka” zripostowała Ola. „To w takim razie Popiołek” zaraz odstrzeliła Ala. „Na to mogę przystać” – zgodziła się Ola, mając nadzieję, że nikt już nie pamięta, iż Popiołek to nazwisko kultowej postaci, starszej, otyłej i niezbyt chłopięcej, gospodarza domu w serialu telewizyjnym Dom.