CZERWONA MASZYNA DO
PISANIA, ABSOLUTORIUM , MIĘDZY 19-TKĄ, A
30-TKĄ czyli dramat w dwóch aktach
Czas akcji; grudzień
1976 roku ulice Miasta Oli, 3 czerwca 1978 roku Aula UAM w Mieście Oli, 23
września 1986 roku pokój w mieszkaniu Oli
Napisano; 13-14
listopada 2016 roku Żurawi Krzyk Radowo Małe i 23 września wtorek 1986 roku
pokój w mieszkaniu Oli
Akt pierwszy
Osoby;
Ola – 21 letnia studentka prawa, szczupła atrakcyjna dziewczyna, w
brązowych skórzanych kozaczkach, dżinsowej spódnicy z falbaną, haftowanym
krótkim kożuszku zapinanym na haftki, w długich do pasa włosach zaplecionych w
warkocz, gęstą ciemną grzywką zakrywającą oczy, nie raz podpiętą do góry :-))
Mark Twain- szczupły, wysoki mężczyzna, tu 40 letni, więc jeszcze jego włosy nie
są zupełnie siwe, ale mocno lokowane, w dużym nieładzie, wąs gęsty, zmierzwiony, długie szczupłe ręce,
mocne spojrzenie, ubrany jak zawsze w białą koszulę, pod szyją muszka, na wzór dwóch malutkich krawacików złączonych
spinką, kamizelka z materiału z
wyłożonym kołnierzem
Dziadek Oli – szczupły wysoki mężczyzna, w garniturze i białej koszuli, z siwymi
włosami krótko przystrzyżonymi, z siwym, gęstym wąsem jak szczotka, z długimi
szczupłymi dłońmi, szczupłą pociągłą twarzą, z dużymi błękitnymi oczami nad
którymi pięknie układają się długie proste siwe rzęsy
Mama i Tato Oli – małżeństwo w wieku po 40-tce, Tato Oli ubrany w świeżo przenicowany
brązowy garnitur, lekko łysiejący szatyn, o zielonych oczach, szczupły z
brzuszkiem, Mama Oli blondyna o niebieskich
oczach, w czerwonej sukience, w szpilkach przywiezionych prosto z NRD, o
doprawdy wysokich obcasach ,
Chór Adoratorów Oli- dwunastu młodych mężczyzn /na wzór chóru u Ajschylosa/,
sześciu ubranych w białe suknie i sześciu ubranych w czarne
Chór Adoratorów Oli wchodzi procesją na scenę krokiem jak baletnice w
Jeziorze Łabędzim. Mają podniesione, złączone ręce w górze Cicho mruczą murmurando na melodię Yesterday Bitelsów. Chór ustawia
się z lewej strony sceny, osobno biali, osobno czarni, cały czas mruczą,
mruczenie się wycisza. Wszyscy razem mówią “och, och wierzę we wczorajszy
dzień”.
W drugim kącie sceny przy drewnianym ładnie rzeźbionym biurku,
oświetlając jego blat słabym światłem lampy naftowej, siedzi Mark Twain i pisze
na jednej z pierwszych maszyn do pisania na świecie powieść “Przygody Tomka Sawyera”. Ola od zawsze na pytanie "z jaką postacią książkową się identyfikujesz?" odpowiedziałaby "z Tomkiem Sawyerem":-))).
Na dużym
ekranie umieszczonym z tyłu sceny widać Dziadka Oli, który też siedzi przy
drewnianym, ładnie rzeźbionym biurku, przy dłoni ma do wyboru cztery wieczne
pióra; napełnione czerwonym, zielonym, czarnym i niebieskim atramentem. Wpisuje
jedno zdanie z polskiego podręcznika medycyny na cztery fiszki, każde zdanie w innym
języku i pisane innym kolorem atramentu; greka, łacina, niemiecki, rosyjski.
W trakcie przepływających obrazów i widocznych postaci biała część Chóru przemawia szeptem; “Wszyscy
chcemy być pisarzami, wszyscy będziemy pisarzami, wystarczy tylko chcieć”. A
czarna - “Żyjemy w kraju w którym więcej
ludzi pisze książki niż je czyta” x 2.
“czy to dobrze, czy to źle???” cały Chór mówi razem z wyraźnym znakiem
zapytania.
Wszystkie postacie z ekranu i ze sceny znikają. Poza sceną słychać jak Chór mruczy melodie
piosenki Żółte kalendarze. Na scenę wchodzi Ola, wyglądająca jak w opisie
postaci wyżej. Scena jest przyciemniona, światło dają jedynie duże latarnie
uliczne umieszczone na scenie, Ola idzie powoli jakby po ulicy, pada śnieg z deszczem, jest ciemne grudniowe popołudnie. Na twarzy
Oli maluje się zamyślenie.
Chodzi po
ukochanym kwartale Swojego
Miasta; Gwarna, 27- Grudnia, Kantaka /miejsce gdzie urodził się tato Oli/ ,
Święty Marcin . Kocha te miejsca, czuje modernistyczną architekturę, projekty budynków, które udało się
projektantom przemycić w czasach socrealizmu.
Le Corbusier byłby usatysfakcjonowany, budynki spełniają większość jego
pięciu postulatów
modernistycznej, nowoczesnej architektury;
Okrąglak, urodzony
dwa miesiące przed Oli urodzinami, niepowtarzalny walec Powszechnego Domu
Towarowego, ulubiony budynek wszystkich, wyglądający z każdej strony
identycznie, z wywołującą zaciekawioną
trwogę małej Oli studnią okrągłej klatki schodowej, miejsce kultowych
samobójstw, Dom Książki z prześwitami zapraszającymi na podwórze, , Domar z
szóstą kondygnacją wycofaną i przykrytą dachem z okrągłymi otworami, tak jakby
kalka nowojorskiego muzeum Modern Art , dalej delikatesy Kasia, gdzie można
kupić zupę z płetwy rekina, ośmiorniczki, pastę kawiorową- smakołyk od którego
Ola była uzależniona. Aby zobrazować miejsca po których wędruje Ola na ekranie
pojawiają się kolorowe
pocztówki Ruchu z kolekcji pt.
“kultowe neony
PRL”, jasne punkty szarej rzeczywistości; palma ze spadającymi kokosami, pawie
pióra, gwiazdy, baloniki, świetliste obrączki, naszyjniki reklama jubilera,
wiatrak z kręcącymi się skrzydłami... Nagle światło wygasza się całkowicie Ola
dostrzega na ogromnej wystawie parteru sklepu AGD podświetloną, błyszczącą niby
diament najpiękniejszą rzecz użytkową jaką Ola widziała dotychczas – czerwoną
maszynę do pisania Olivietti z duszą i charakterem, za 30 lat sklasyfikowaną na
22 miejscu najbardziej disajnerskich produktów stulecia, Ola zakochuje się bez
pamięci, podchodzi do szyby wystawy, przywiera do niej, nie chce odejść,
światło mocno zapala się i zupełnie gaśnie, naprzemiennie, sugerując upływ czasu. Zaciemnienie.
Na ekranie pokazuje się film z Rektorem na pierwszym planie, na scenie w
Auli UAM w Mieście Oli. Rektor jest ubrany w czerwoną togę, pelerynę z futra
sobolowego, czerwony biret i czerwone rękawiczki. Na scenę Auli wchodzi Ola w
długiej czarnej aksamitnej spódnicy z
wysokim stanem, pastelowej liliowej bluzce i wielkiej aksamitnej bordowej
muszce, włosy ma zaplecione w kilkanaście warkoczyków upiętych w ciekawy kok,
odbiera z rąk Rektora dyplom magistra praw. Po czym Ola schodzi z dyplomem ukończenia
studiów z ekranu prosto na scenę dramatu, na scenę dramatu wchodzą też Rodzice
Oli . Mama Oli trzyma w rękach czerwoną maszynę do pisania włoskiej firmy
Olivietti, wymarzony gadżet Oli. Ola wie już, że będzie pisarką. Śmieje się
szczęśliwa, całuje Rodziców. To będzie jeden z najwspanialszych dni w życiu
Oli.
Akt drugi
Osoby;
Ola zwana tutaj 30- tką,
31 letnia,
szczupła atrakcyjna kobieta w różowych lnianych rybaczkach, w kolorze
przydymionego różu haftowanej sweterkowej bluzce z głębokim łódkowatym
dekoltem, w
długich, rozpuszczonych, o rudawym odcieniu włosach do pasa, niebieskich wielkich oczach o
tęczówkach z granatową obwódką, optymistyczna fantastka w trakcie romansu
pozamałżeńskiego,
Ania zwana tutaj 19-tką
- siostrzenica Tamtego Męża Oli, studentka
pierwszego roku Bibliotekoznawstwa na UAM , szczupła wysoka atrakcyjna dziewczyna
w okularach, o krótkich rudawych włosach, piwnych oczach z żółtymi refleksami, w dżinsach i luźnej eleganckiej białej bluzce, sceptyczna
realistka, przebywająca w domu Oli dla oswojenia się z Dużym Miastem i pomocy
przy Dzieciach Oli, generalnie unikająca mężczyzn,
Postacie drugoplanowe; bardzo grzeczne dzieci Oli Córka lat 6 i Syn lat 2
przebywające w domu
Wielki nieobecny ówczesny Mąż Oli w pracy na wielkiej fermie byków w Melikach
koło Salonik zarabia na pierwszy wymarzony samochód, czyli malucha w kolorze
Zomo zakupionego za dwa miesiące w Pewexie
Chór; Adoratorzy
Oli – 12 młodych mężczyzn jak w akcie pierwszym
Bohater
Pierwszoplanowy; Czerwona Maszyna
Olivietti z jeszcze większą duszą i charakterem, niż dziesięć lat temu
Scena duży, bardzo wysoki pokój w starym budownictwie, tapeta w
bordowo-złote kwiaty, wykończona oryginalną, przedwojenną, złotą, rzeźbioną, drewnianą ramą , na drewnianej podłodze z desek bordowy indyjski dywan, w rogu
pokoju wielki bordowy narożnik, na pierwszym planie pokoju ogromne biurko na którym
Dziadek Oli w poprzednim akcie pisał tłumaczenia.; na biurku ogromne 300
litrowe akwarium- klejone, w środku pięć
wielkich piranii, na biurku z lewej strony leży wielka księga Dziadów, kupiona
w antykwariacie, z pięknymi rycinami i na pierwszym planie biurka oczywiście Czerwona Maszyna do
Pisania Olivietti.
Wyświetlony na ekranie Chór Adoratorów Oli naśladuje w ruchach żaby, kumkając / jak u Arystofanesa/ i z kumkania przechodzi w recytację ;
Gdy jesz gruszkę, chciałbym być gruszką
gonisz muszkę, chciałbym być muszką
szeptać na uszko
ścielić ci łóżko
Patrzysz w niebo, chciałbym być chmurką
Mówisz bzdury chciałbym być bzdurką
wredną laurką
dziką wiewiórką
Chciałbym ciągle być gdzieś wokoło
Kiedy tylko zmarszczysz swe czoło
głaskać cię miękko
pieścić cię ręką
/recytację kończy ciche kumkanie Chóru/.
19-tka i 30-tka postanawiają razem napisać powieść surrealistyczną.
Ustalają zasady; przez cały wtorek 23 września 1986 roku co godzinę na zmianę
każda podchodzi do maszyny i pisze jedno zdanie, czytając jedynie zdanie
napisane wcześniej przez drugą.
Czas wrześniowego wtorkowego dnia
pędzi, jak na przyspieszonym filmie, Tki
na zmianę podchodzą do maszyny
coś mruczą, piszą, śmieją się, chwytają za głowę, potrząsają płaskimi piersiami
/oczywiście jeśli to możliwe/.
W trakcie pisania na ekranie przesuwają się obrazy; pogrzebu faraona,
wnoszenia jego zabalsamowanego ciała do piramidy razem z dwunastoma
zabalsamowanymi trupami czarno- białych ptaków – Ibizów, spacerującego po parku pulchnego księdza w sutannie pod
czarnym parasolem , linii produkcyjnej powideł, kobiet w białych fartuchach
wkładających do słoików wysmażone śliwki, korytarze pełne psychicznie chorych
pensjonariuszy domu dla obłąkanych …
Tki stają twarzami do widzów i odczytują swoje zdania z powieści
surrealistycznej;
Tytuł; Między 19-tką a 30-tką
Jest pochmurny, jesienny wieczór, dziewiętnastka i trzydziestka siedzą w
domu w stanie, który wskazuje na ostatni etap bzika. Jest to efekt
długotrwałego procesu, który nazywa się zdziczenie międzypokoleniowe. 19 tka
lekko poziewując wcina siedząc za biurkiem drugi słoik powideł, błyskając
nasyconymi białkami na bladej okraszonej wypryskami twarzyczce.
30-tka z rozrzuconymi w nieładzie nogami tłamsi na kanapie swoje
wyuzdane myśli tj. " czyż nadejdzie ta chwila dla 19-tki , że zrozumie
sens egzystencji ptaka Ibysa" oczywiście 30-tka rozumie ten sens, białe
pióra ptaka symbolizowały światło słońca, a czarna szyja cień księżyca, dlatego
trzeba go było balsamować razem z faraonem w piramidzie. Co za bzdura ps. tu
19- tka : korekta: 30- tka zmęczona życiem / to nie to co młody umysł 19-
tki/ jest przyczyną błędów które znalazły się w tekście: 1) nie
drugi, a pierwszy słoik i nie powideł, ale konfitur z wiśni 2) nie Ibys tylko
Ibis. Poza tym wszytko w porządku. 30 - tka szydziła z 19-tki, że ta
prorokowała, iż za chwile ktoś przyjdzie. A jednak nie myliła się 19-tka -
przed chwilą przyszedł kolega Męża 30-tki ( ten który ma głos mutanta i podoba
się 30- tce) , 30-tka i 19-tka mają zdecydowanie różne gusty.
Niepoprawne realistyczno-kłamliwe bzdury 19-tki rozbijają koncepcje
powieści surrealistycznej. Zarówno 30-tka jak jej małoletnia Córka zżarły zęby
na tym rozbestwionym życiu i skoro obie twierdzą, że były dwa słoiki, a nie
jeden to tak było. Taka jest różnica między 19-tką, a 30-tką, ze 19-tka wie, że
wie wszystko, bo widzi, a 30-tka wie, że wie wszystko ponieważ czuje. Obie mają
lęki I przeczucia I obie mylące. Wszystko po prostu zależy od Bozi, czy w danym
momencie schowała się za chmurkę, czy akurat wy kuknęła, patrząc przychylnym
wzrokiem na rozterki obu.
Kiedy zarówno 19-tka I 30-tka będą w domu dla nieprzystosowanych,
zmienią tam tablice informacyjną na “Dom filozofii wtórnie-pomieszanej”.
Podczas czasu odwiedzin będzie tam tłum zalotników, odrobinę ZOMO-wców i trochę postaci ze snów; między innymi ksiądz z jajami ze snu 19-tki.
Ksiądz powinien mieć ze sobą czarny parasol. Ha,ha 30-tka wie, że
parasol ze snu 19-tki po frojdowsku oczywiście symbolizuje penisa. Nawiasem
mówiąc 19-tka jest ciekawa kto kogo prędzej wykończy, my /19-tka I 30-tka/
personel zakładu dla nieprzystosowanych, czy oni nas? Myślę, że może to być
ciekawy eksperyment. Musimy pójść po skierowanie do psychiatryka – gorzej
będzie z rozdzieleniem tłumu zalotników, ponieważ ja, czyli 19-tka nie mam ich
wcale, a 30-tka ma ich w nadmiarze ( Bozia rzeczywiście wszystko pokręciła ).
“Cest la wie”.
Po słowach “Cest la wie” obraz zatrzymuje się – 19-tka kładzie się na
plecach na desce leżącej na środku pokoju, bo boli ją kręgosłup, 30-tka siedzi
z rozrzuconymi nogami na bordowym narożniku wyjadając resztki powideł, dwójka
dzieci Dziewczynka w różowej koszulce nocnej
i Chłopiec w różowym kombinezonie do spania stają przy akwarium i patrzą
na pożerające się na wzajem piranie.
Na ekranie zbliżenie zjadających się ryb w akwarium.
Chór zza sceny śpiewa zwielokrotnionym
głosem Andrzeja Zauchy Cest la wie- Paryż z pocztówki. Cest la wie- cały
Twój Paryż z pocztówek i mgły, Cest la
wie – wymyślony.
Gaśnie światło.
Koniec
ps. pamięć pozytywna jaką posiada Ola potrafi także płatać niezłego figla. Ola przed chwilą wyciągnęła z przepastnej dziury pod schodami walizkę ze starą maszyną do pisania i okazało się, że wymarzona maszyna Olivietti ha, ha!!! jest bułgarskim Hebrosem 1300 T, też kultowym, ale socjalistycznym gadżetem... Ola się do tego swojego ukolorowionego widzenia przeszłości tylko z wdziękiem uśmiechnęła, co i Wam doradzam :-))))