niedziela, 22 września 2019

OPOWIEŚĆ NADMORSKA DWA; O TRZECH PRZYJAŹNIACH, ZJEDZONEJ GŁOWIE GÓRNIKA, TRUCICIELCE I LATAJĄCYCH LAMBORGHINI


HISTORYJKA NADMORSKA DWA; O TRZECH PRZYJAŹNIACH, ZJEDZONEJ GŁOWIE GÓRNIKA, TRUCICIELCE, ZŁOTYM NINJA I LATAJĄCYCH LAMBORGHINI

Post z okazji 51. 000 wyświetleń bloga 60 TWARZY OLI


Akcja; lipiec 1959 rok Dziwnów, lipiec 2019 rok Międzywodzie, lipiec 2079 rok Międzywodzie


Motto; „W garnku dziura miły Romciu,


              Miły Romciu, miły Romciu, miły Romciu.


              To zatkaj, to zatkaj, to zatkaj.


              Czym mam zatkać miły Romciu,


              Miły Romciu, miły Romciu?


              A słomą, a słomą………”

Prolog



Rok wokoło 64 urodzin Oli minął niby klaśnięcie dłoni. I znowu, jak lato wcześniej , gdzieś w środku między Świętoujściem, a Międzywodziem, Ola znalazła się na plaży o żółtym piasku, przy piaszczystych wydmach, sosnowych lasach. Piasek przyjemnymi drobinkami przesuwał się w jej dłoniach, a morze uderzało lekko i uspokajająco   o brzeg spokojnymi falami. Pagórkowaty układ wydm i linia sosnowego lasu , mimo wszechogarniającego ludzi nawyku zaglądania do telefonu komórkowego, odgradzała plażowiczów od reszty świata. Dawała niepowtarzalne uczucie niezmienności czyli stałości wszystkiego, a także równości ludzi, którzy w strojach kąpielowych pozbawieni zastali atrybutów zarówno biedy jak i bogactwa. Ola leżała na kolorowym ręczniku blisko swojej najlepszej przyjaciółki Dorotki w otoczeniu gromadki bawiących się wesołych dzieci. Kiedy nad głową Oli przeleciał latawiec w kształcie wielkiej czarno- białej krowy w Oli głowie nagle powstała myśl, którą szybko wypowiedziała na głos „czy wiesz Dorotko, że przyjaźnimy się równo 60 lat”, co może złośliwe było trochę ze strony Oli, ponieważ Dorotka nie należała do osób chcących podkreślać swoje lata. Niestety w czasach gdy PESEL i FB bezceremonialnie obnażał datę urodzin, ukrywanie wieku stało się niemożliwe. Siedząca obok przyjaciółek najstarsza wnuczka Dorotki Marysia będąca na etapie wsłuchiwania się w opowieści dorosłych poprosiła zaciekawiona; „Ciociu opowiedz jak się poznałyście”. Oczywiście, to już wiecie, Ola nie dała się prosić i zaraz rozpoczęła swoją opowieść;



PRZYJAŹŃ PIERWSZA


Tamtego późniejszego pochmurnego  ranka, już po śniadaniu, dwie śliczne, dwudziestoparoletnie kobiety; Danusia i Hanka, niepracujące mamy jedynaczek,  ubrane bliźniaczo w pastelowe spodnie rybaczki, bluzki z łódkowatymi dekoltami i w krótkich obciętych włosach u tego samego fryzjera mieszczącego się w podziemiach budynku Arkadii,  siedziały przy stoliczku na werandzie żółtego domku o nazwie Jowisz i wypisywały kartki pocztowe do znajomych. Co chwila wybuchały śmiechem wspominając jak wczoraj opalały się toples na wydmach. Zaśmiewały się z sytuacji, gdy Danusia zdejmując listek z powiek powiedziała; „Hanka jakaś duża chmura przyszła” i jednocześnie zobaczyła rosłego strażnika, którego postać dawała na nie  ogromny cień i który przyglądał się półnagim kobietom, a później, mimo, pomimo niecodziennego widoku, wręczył im mandat za przebywanie w miejscu niedozwolonym. O tak, były bardzo zadowolone ze swojego towarzystwa, młodości, urody, spędzania wakacji nad polskim morzem w Dziwnowie w ośrodku zakładu pracy ich mężów. Przy pisaniu kartek popijały, czarną kawę fusiatą w wysokich szklankach na szklanych podstawkach, lekko przybielaną i osłodzoną mlekiem z tubki i zajadały pyszne, świeżutkie jogodzianki, oblizując przy tym palce lepkie od lukru. Po czym śliniły słodkim językiem znaczki pocztowe naklejając je na kartkach z widokiem morza, plaży, mew. Kartki trzeba było teraz wrzucić do czerwonej skrzynki, która wisiała na cmentarnym płocie, naprzeciw kiosku Ruchu, zaraz za brama wejściową…….


PRZYJAŹŃ DRUGA



W tym samym czasie przeszło czteroletnia Ola chciała sprawdzić czy do kiosku Ruchu naprzeciwko cmentarza  dowieźli  najnowszy numer Misia, z którego uwielbiała wycinać plastikowymi nożyczkami różne papierowe zabawki, znajdujące się na nieco grubszej od reszty, środkowej stronie czasopisma. Więc bardzo ucieszyła się kiedy Mama poprosiła ją o wrzucenie kartek do skrzynki pocztowej, która wisiała na cmentarnym płocie dokładnie naprzeciwko kiosku Ruchu. Ola wzięła kartki i wesoło podskakując pobiegła do celu. Wykonała zadanie bez problemu, sprytnie dodając sobie wzrostu murkiem od cmentarnego płotu, przeszła ostrożnie na drugą stronę ulicy i nie zdążywszy nawet zapytać o Misia – oniemiała.
Na półce w kiosku stał około 15 cm. celuloidowy górnik w czarnym paradnym mundurze i takiej samej paradnej czapce. Łaaaał, rarytas do jej kolekcji figurek celuloidowych ludzi o różnych zawodach. Kiedy Ola stała się kolekcjonerką wielu działań nie wiadomo, lecz mimo młodego wieku zbierała już; monety o nominale 50 gr, guziki, papierki od cukierków wklejane misternie do zeszytu, opakowania od żyletek, znaczki, guziki, zdjęcia kobiet i mężczyzn z czasopism według tylko Oli znanego klucza, a ostatnio od paru miesięcy, rozpoczęła gromadzenie najważniejszej kolekcji właśnie figurek kolportowanych przez sieć Ruchu.  Ola pobiegła szybciutko do Mamy po 5 złotych na zakup i już po chwili wracała  dumna z kupionym górnikiem w ręce. Przy pompie zobaczyła bawiąca się w błotku dwuletnią Dorotkę. Ola z radością pokazała jej lalkę.  Dorotka chwyciła lalkę, włożyła głowę górnika w pięknej czarnej czapce do buzi i rozgryzła cienki celuloid miażdżąc figurkę.  Zmiażdżona głowa pękła, większa część głowy odpadła,  wydając przy tym z siebie dziwny dźwięk. Ola stanęła jak wryta z otwartymi ustami, patrząc z niedowierzeniem na siłę zniszczenia, nawet nie płakała, zaakceptowała zdarzenie.


Na drugi dzień Ola zabrała Dorotkę na spacer do miejsca gdzie rosły krzaki niczym żywopłoty pełne fioletowych owoców. „Może spróbujesz, zobacz tutaj rosną pyszne jagódki” powiedziała do Dorotki Ola i podała jej  w dłoni ciemne kuleczki. „O nie, nie będę jadła, mamusia nie pozwala mi jeść samej niczego co rosło na krzakach” – odpowiedziała Dorotka. I tak właśnie było!!!! Nie wierzcie proszę w inne opowieści rodzinne, że niby Dorotka zjadła owoce i się rozchorowała….


Zakończyła opowieść Ola, a Marysia nie mogła opanować zdziwienia „jak to możliwe ciociu, że kazałaś zjeść babci truciznę?”. „To dlatego, że u mnie na prawym ramieniu mieszka Aniołek, a na lewym Diabełek. Ja słucham raz jednego raz drugiego. Wtedy posłuchałam Diabełka”. Marysia przyjęła wytłumaczenie i uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
                                                   X   X   X


Dziwne są meandry powstawania przyjaźni, nikt nie wie dlaczego dziewczynki tak się pokochały, niczym siostry; ile wspólnych przygód; i jak Ola nauczyła Dorotkę układać drogę z luster dla oglądnięcia serialu z Rogerem Moorem czyli Świętym, i jak pojechały ze Skorzęcina do Pewexu po papierosy dla Oli i wracały na skróty przez bagno, i jak Ola kiedy jej się dom spalił mieszkała u Dorotki i opowiadała jej historie o duchach, i jak poznały sławnego później malarza Janusza O., który nauczył je latać jak ptaki, i jak inny przystojniak bez zębów poznany przy piłkarzykach chciał zabrać małoletnią Dorotkę do Londynu, i jak Dorotka urządziła Oli pierwszy Dzień Matki i spacer komunijny do Zoo i w tym samym dniu imieniny dla Oli, i jak po śmierci babci całą noc opowiadały sobie najśmieszniejsze sceny z filmów jakie widziały, iiii…. Zawsze blisko, choć nie raz daleko……




PO 60 LATACH


Tego upalnego lipcowego południa Ola i Dorotka, siedziały na wygodnych poduchach kanapy na tarasie pięknego przestronnego domu położonego blisko wydm i morza, z którego roztaczał się widok na egzotyczne kwitnące krzaki hortensji, płot z bambusa, na cudowne czarne sosny i na wiele pięknych okoliczności nadmorskiej przyrody. Obie kobiety miały opalone na czekoladowy brąz ciała, jasne, półdługie  włosy i rozradowane oczy. W chłodzie cienia dachu krytego ekologicznie strzechą, bardzo zadowolone, jak zawsze w swoim towarzystwie, popijały różowego, perfekcyjnie schłodzonego, „bezalkoholowego” szampana i przekazywały sobie nawzajem płody własnych działań artystyczno- twórczych. Najpierw oglądnęły w smartfonie na Oli kanale 60 twarzy Oli najnowszy odcinek pt. Twist, Grajdoł i Duchy, gdzie psy Oli wchodziły na kolana prelegentów  bezceremonialnie psując dramaturgię filmu, a później czytały na role, wygłupiając się i robiąc miny, najnowsze bajki Dorotki – Wiedźmy z Łomży i O królu Popielu, Piast Ziemowit. Zaśmiewały się przy tym do łez ze swojej dorosłości, która ciągle je zaskakiwała,  z czytanych tekstów, z  piersi, rosnących im z wiekiem ponad miarę, z używania brzydkich słów przez Oli wnuka i z całej tej sytuacji, że są tu oto blisko miejsca, gdzie 60 lat wcześniej zginął śmiercią męczeńską celuloidowy górnik i, o przewrotności losu, stał się zarzewiem przyjaźni na zawsze. Miały też przyjaciółki widownie jednoosobową w postaci Alicji sześcioletniej wnuczki Oli, która kochając je bezwarunkowo przyglądała się całej akcji z przymrużeniem oka.


Popołudniu, gdy prawie cały dzień wypełniony radością minął, do ogrodu wbiegli dwaj czteroletni chłopcy, z wzburzonymi blond czuprynami na głowie, w takich samych koszulkach Supermena, a za nimi kroczyła z surową miną opiekunka, która zaraz podeszła do Dorotki i jeszcze surowszym, niż jej wygląd głosem powiedziała; „Jurek mówi bardzo głośno k…wa m…ć”. Ola też próbując być choć trochę groźna przywołała Jurka; „Przecież obiecałeś mi rano, że już nigdy nie będziesz mówił brzydkich wyrazów”. „Tak, ale zapomniałem, które wyrazy są brzydkie, a poza tym znowu posłuchałem Diabełka z ramienia” odpowiedział. Dorotka parsknęła śmiechem i temat dalej się nie rozwinął. Chłopcy rozpoczęli ustawianie na torach wymyślonych z płytek dróżek ogrodu do wyścigu dwóch  Lamborghini; pomarańczowego  i granatowego. „Na który stawiasz?” spytał Olę swoim ulubionym pytaniem Jurek. „Jak zawsze na pomarańczowy” odpowiedziała Ola i cały incydent z „K…wa m…ć” poszedł w zapomnienie, lecz zarówno Janek i Jurek zapamiętali moc wypowiedzianego przez Jurka słowa.


A wieczorem, kiedy Ola z wnukami była już w swoim domu, wynajętym na czas wakacji, Jurek okrutnie pogryziony przez komary i zmęczony, lecz szczęśliwy bez granic, powtarzał i powtarzał bez końca; „Babciu, czy to był sen, czy to było na prawdziwie, naprawdę mam pierwszego w życiu przyjaciela”.  Po kolacji złożonej z czterech parówek z keczupem, ostatkiem sił poprosił Olę by ułożyła ręce tak jak to robi mama,  położył głowę w zagłębienie Oli ramienia i zasnął. Na drugim olinym ramieniu usnęła Alicja. Objęci, z uśmiechniętymi buziami śpiąc pod jedną kołdrą wyglądali niczym trzygłowy mitologiczny  stwór, dziwny, lecz doprawdy bardzo szczęśliwy.  


x   x   x
Rankiem obudzili się jednocześnie widząc przez dachowe okno nad swoimi głowami  błękitne niebo rozświetlone słońcem i zaglądające do pokoju zielone iglaste drzewa. Ola od razu zaczęła wesoło opowiadać „Jejku, ale miałam niesamowity sen, byłam w nim aktorką grającą sztukę na scenie w ogromnym, ciemnym teatrze, a widzowie klaskali zachwyceni”.  Jurek słuchając słów babci uświadomił sobie nagle, że miał ten sam przyjemny sen o sobie jako aktorze i powiedział Oli radośnie "Babciu mi się śniło dokładnie to samo, pewnie dlatego mamy te same sny, że śpimy pod jedną kołdrą”. Alicja, która obudziła się ostatnia, wkokosiła się pod ich kołdrę i oznajmiła, że dzisiaj będzie chciała spać tutaj, bo też chce być „senną”  aktorką albo chociaż „sennym” reżyserem.

Po czym, przed zapowiadającym się wspaniałym dniem nadmorskich zabaw zjedli na śniadanie jajka na miękko, które Ola podawała Jurkowi i Alicji w kieliszkach zrobionych z własnych dłoni i spakowawszy  najpotrzebniejsze rzeczy ruszyli na plaże.


PRZYJAŹŃ TRZECIA


60 lat później Jerzy wyszedł ze studia filmowego, gdzie właśnie skończył nagrywać końcowy odcinek 5 serii produkcji Złoty Ninja, najbardziej wziętego serialu ostatniej dekady. Choć od początku było wiadomo, że bohater, którego grał został odnaleziony przez archetyp bogini matki jako wybraniec o odpowiedniej mocy, by ostatecznie wygrać z Władcą Zła musiało najpierw zaistnieć przeszło sto odcinków by do tego doszło. Teraz, w finale postać herosa wykorzystała wszystkie swoje energie dla pokazania niezwyciężonego męstwa; siłę głosu,  niewidzialność, prędkość, ale przede wszystkim zastosowanie umiejętności misternego i harmonijnego łączenia struktur dobra we wszechświecie. Jurek w lipcowym słońcu kroczył przed siebie bardzo zadowolony. Mimo dojrzałego wieku jego uroda  jaśniała świeżością, długie blond włosy spadały lokami poniżej ramion, a błękitne oczy lśniły bohaterskim blaskiem. Granie przez tyle lat śmiałka uwielbianego przez tłumy dało Jerzemu witalność i dynamizm wręcz niewyczerpany, ale też otworzyło drogę do międzynarodowej kariery i przysporzyło zasobności finansowej. Teraz jak zawsze po zakończonych zdjęciach  przed studiem czekała na niego spora grupka fanów – napalonych sympatyków. Rozdał trochę autografów i uśmiechów po czym wszedł do swojego ukochanego pojazdu - latającego samochodu wzorowanego na modelu Lamborghini sport Diabolo w kolorze granatowym. Cieszył się bardzo na parę dni odpoczynku, które miały nastąpić. Jego najlepszy przyjaciel i najbliższy współpracownik -  producent tasiemca o Złotym Ninja, Jan, zaprosił go do swojego domku przy plaży. Jerzy miał przyjechać z wnuczętami, a Jan z jednym wnukiem. Obydwoje lubili towarzystwo dzieci, więc zabawa szykowała się wyśmienita. Jerzy podleciał autolotem po Olę i Tomka, razem z plecaczkami załadowali się na tyły wehikułu i frrrrr po dwóch godzinach całe towarzystwo leżało na drobnym piasku tuż przy brzegu Morza Bałtyckiego. Do kompletu na plaży pojawił się Jan z małym Pawełkiem. Jan i Jerzy rozłożyli koło siebie kolorowe ręczniki, położyli się obok półnadzy, nasłonaczniając ciała,


 a dzieciaki bawiąc się robili straszny harmider. Ola z Tomkiem wyrywali sobie łopatkę, Tomek nie dając rady przejąć zabawki krzyczał z desperacją; „Paweł pomóż mi!!!” A Paweł splątawszy ręce na przedzie przyglądał się walce rodzeństwa ze stoickim spokojem, po czym powiedział flegmatycznie, acz zdecydowanie; „ nie pomogę nikomu, chyba idę do domu”. 

Mężczyźni przysłuchiwali się scence z zamkniętymi oczami i uśmiechem na ustach. Jerzy odpłynął myślami w inną rzeczywistość. Od lat wiódł szczęśliwe, aktywne, twórcze życie. Skąd się wziął tego początek. Chyba od odkrycia mocy żywiołów jeszcze w dzieciństwie. Moc głosu, z historii o walce dziadka ze Złem w Lizbonie, to była nauka, wykorzystał ją wiele razy, może nawet uratował komuś życie. Być Złotym Ninja na Złotym Smoku, mieć moc, odpłynął błyszczącymi kolorami,
cieszył się, że wybrał drogę trzymania się zasad, mógł zostać w drużynie, być otoczony przyjaciółmi. Kiedy nad głową Jerzego przeleciał latawiec w kształcie wielkiej czarno- białej krowy w jego głowie nagle powstała myśl, którą szybko wypowiedział na głos „Janie, czy wiesz, że przyjaźnimy się równo 60 lat”, a Ola, która to usłyszała powiedziała zaciekawiona „Dziadku opowiedz proszę jak się poznaliście z wujkiem”. „W garnku dziura miły Romciu…” z dala rozległy się słowa piosenki…