środa, 24 kwietnia 2019

TRZY URODZINOWE HISTORYJKI DLA AGATKI- MISIU BUBU, IMIĘ I NAGI GENERAŁ


TRZY URODZINOWE HISTORYJKI DLA AGATKI – MISIU BUBU, IMIĘ I NAGI GENERAŁ 

Dedykuję mojej najukochańszej Córeczce w dniu urodzin /UWAGA!  teraz jest 25 dzień KWIETNIA!!!!!!/

Akcja; Poznań przed 1980 rokiem i w roku 1984 od stycznia do marca  Poznań i Krynica Górska

Niestety nie zdążyłam napisać całości, z wiekiem wszystko dzieje się dużo wolniej 😊) uzupełnię w czerwcu po powrocie z Camino obiecuje 😊)) ha,ha udało się dzisiaj jest 19 czerwca 2019 roku i wrzucam :-))) 


Światło słoneczne wpadło przez okno dachowe i jednocześnie oświetliło trzy śpiące buzie leżące koło siebie w błękitnej sypialni na błękitnych poduszkach. Cała trójka równocześnie otworzyła oczy ciesząc się na rozpoczęty dzień. Była szósta rano. Ola jako wzorowa Babcia Animatorka już miała pomysł na sobotni poranek.
Będzie uczyć dzieciaki, żeby wiedziały raz na zawsze kto ile ma lat. Do tego potrzebowała pudła z koralikami od Naszyjnika Przyjaźni. Chciała, aby dzieci do osobnych pudełeczek włożyły tyle koralików ile lat mają; Alicja, Jurek, Łucja, Babcia oraz Mama, no i naocznie oceniły różnice. Ola zbiegła na tyły szatni jogowej, wzięła z półki do rąk wielki karton i  przetaszczyła go przez dwie kondygnacje do łóżka. Wyjmując z kartonu blaszane pudełka z podobiznami piesków na dnie dostrzegła szary zeszyt.
Odruchowo przerzuciła kartki. Ogarnęło ją  rozrzewnienie, w zeszycie znajdowały się dawne zapiski jej ośmioletniej Córki, wielowątkowy komiks o Misiu Bubu napisany z dedykacją dla dziadka Jurka, Tomka, Oli i Rysia.

Ola przeczytała na głos część drugą komiksu jako 
HISTORYJKĘ PIERWSZĄ;

1.  Miś Bubu bardzo lubi ciastka.

- Dziś poproszę 10 ciastek.

- Mniam! Mniam! 

    2. Zjadł już 14 ciastek.

        - Poproszę jeszcze jedno!

        - Mniam!

    3. – Pyszne!

        - Oj! Ojej!

        - Brzuch mnie boli!!

    4. Dzieci Bubu pomogły mu!

       - 1 ciastko dziennie wystarczy – powiedziały.



Kiedy skończyła czytanie Alicja słodką minką nie przyjmującą odmowy, poprosiła „Babciu, babciu opowiedz chociaż dwie historyjki o Agatce, ta o Bubu nie liczy się za krótka. A koraliki obliczymy później”.

Pewnie, pewnie o Bubu zbyt krótka, nie trzeba było Oli zbyt długo prosić, zaraz rozpoczęła opowieść;

HISTORYJKA DRUGA;

SKĄD SIĘ WZIĘŁO IMIĘ AGATKI I JAK OLA Z AGATKĄ ZOSTAŁY PRZYJACIÓŁKAMI NA CAŁE ŻYCIE

Dawno, dawno temu, gdzieś w latach 50 i 60 poprzedniego wieku w Polsce, ale i pewnie na całym świecie, żyło sobie pełno ślicznych, dwudziestoletnich mam jedynaków z grupy społecznej tzw. inteligencji pracującej, które bardzo chciały wychowywać swoje dzieci nowocześnie, nie wzorując się ani na swoich mamach, ani też na swoich przedwojennych nianiach, czyli zupełnie inaczej. Oli Mama także chciała wychowywać Olę nowatorsko, a przy okazji  w sposób, który pasowałby do jej szerokiej spódnicy na sztywnej halce, wąskiej talii ściągniętej gumowym paskiem, ciemnych okularów ze skrzydełkami  i krótkiej blond fryzury odsłaniającej przypięte do uszu wielkie w czarno-białą szachownice plastikowe klipsy. Poznańskie mamy natrafiając na trudności wychowawcze, działały trochę bezradnie, nie było wtedy internetu 😊)) zgłaszały się więc po rady do miejscowej popularnej sławy pediatrii – pani Doktor P, osoby niekonwencjonalnej, wręcz awangardowej,  

Kiedy więc mała Ola rosnąc  nie spełniała standardów idealnego dziecka, czyli pulchniutkiego pełnego dołeczków i fałdek uśmiechniętego bobasa
i w dodatku podczas karmienia  notorycznie wyrzucała z siebie chlusty kaszki manny z resztkami słodkiego jak ulepek soku malinowego, czy zaklepywanego mąką ziemniaczaną budyniu śmietankowego mama Oli udała się po wytyczne do Doktor P. Pani Doktor zdecydowanie nazwała notoryczne rzyganie Oli histerycznym i poradziła w momencie zbliżających się wymiotów uderzenie dziecka otwartą ręką w twarz. Rada poskutkowała, Ola bardziej zdziwiona, niż obolała  uderzeniem przełknęła jedzenie, zaprzestała torsji na zawsze, dzięki czemu nabyła odpowiednich zadowalających wszystkich kształtów, a Pani Doktor P stała się idolką Mamy Oli. Dlatego też gdy mama Oli zauważyła niepokojące objawy u Oli jakby lekkiej melancholii, zawieszania się podczas zabawy z jednoczesnym opowiadaniem, nawet obcym ludziom na ulicy, niestworzonych historii znowu udała się po poradę. Tym razem, ku radości Oli, Pani Doktor P. na jedynacki smutek i samotność  zapisała towarzystwo pieska, a że akurat znajomy Pani Doktor wyjeżdżał na trzy lata do Indii i nie mógł zabrać ze sobą swojego psa foksteriera do recepty zostało załączone od razu lekarstwo.

Jak Ola miała osiem lat, ale jeszcze spała w drugim pokoju w łóżeczku ze szczebelkami, tuż, tuż przed Gwiazdką, Mama powiedziała, że w tym roku Gwiazdor przyszedł trochę wcześniej i do pokoju wbiegł przepiękny z kręconą sierścią i wielką czerwoną kokardą na szyi foksterier, suczka trzyletnia. Mama do uśmiechu dodała; „To jest Agatka twój pies. Od dzisiaj musisz się nim opiekować”. Ola pieska przytuliła i pokochała na zawsze. Od tamtej chwili stały się nierozłącznymi towarzyszami na lata, najlepszymi przyjaciółkami. Razem chodziły na spacery, jeździły na wakacje, robiły przedstawienia teatralne, w których razem grały główne role,   tańczyły, śpiewały, tropiły przestępców, ratowały samobójców, odkrywały nowe miejsca nad Wartą, łapały jeże, zagryzały nutrie, skakały z wielkich murków,
a kiedy po kilkunastu latach niekończących się wspólnych przygód piesek musiał już przejść na drugą stronę tęczy Ola obiecała sobie solennie, że kiedyś będzie miała córkę i da jej na imię Agatka i będą największymi przyjaciółkami na świecie. I TAK SIĘ STAŁO. Osiem lat później 25 kwietnia 1980 roku o godz. 3,21 w szpitalu Raszei przyszła na świat śliczna dziewczynka.


W tamtym czasie w szpitalu im. Raszei zaraz po porodzie dziecko pokazywano tylko z daleka, położna wtedy mówiła głośno  do matki „Urodziła pani dziewczynkę, widzi pani to dziewczynka, niech pani powtórzy „to dziewczynka” „/ oczywiście była też wersja dla chłopczyka/. Więc wtedy Ola pierwszy raz zobaczyła z daleka swoją Córeczkę, drobinkę z długimi włosami, po czym  Olę znieczulono dolarganem i  przewieziono  na salę, gdzie usnęła na parę godzin. A rano obudził ją najdziwniejszy i najpiękniejszy dźwięk jaki słyszała w życiu. W krótkiej, z ogromnym dekoltem, białej, asymetrycznej, płóciennej szpitalnej koszuli, w sprytny sposób, bardzo obolała, zsunęła się po brzuchu z łóżka. Na boso, z ligniną między nogami wykuknęłą na szpitalny korytarz. Spostrzegła osobliwy pojazd na kółkach, przypominający wóz drabiniasty,  który jechał popychany przez pielęgniarkę. Na pojeździe umieszczono piętrowo kilkanaście korytek, a w każdym korytku leżał szczelnie zawinięty w grubą pieluszkę noworodek. Oseski wydawały różnorodne cichutkie dźwięki, kwilenia, tworząc w zespół rozkoszny chór. Ola podeszła bliżej, z eufonii dźwięków wydzieliła jeden najpiękniejszy, jakby beczenie nowonarodzonego jagniątka. Odróżniła dziecko, które ten odgłos wydawało, malutka istotka z wyrazistymi rysami twarzy, czarnymi ogromnymi, rozumnymi oczyma, snopkiem ciemnych włosków związanych na czubku głowy czerwoną kokardką. Ola wzięła zawiniątko na ręce mając pewność, że to jej Córka właśnie i kiedy spojrzały na siebie jakby znały się od zawsze Ola powiedziała półszeptem „Cześć Agatko, cieszę się, że jesteś”.   

Kiedy Babcia skończyła Alicja, jak w Baśni 1001 nocy, niczym uzależniona od słuchania prosiła „Babciu opowiedz tą o nagim Generale”, a Babcia także niczym uzależniona, tym razem od mówienia, rozpoczęła trzecią historyjkę.


HISTORYJKA TRZECIA;

PATRIA, NAGI GENERAŁ I ZŁAMANA NOGA


Chociaż Ola bardzo cieszyła się, że Pani Doktor P. na smutek jedynacki przepisała jej pieska, to tak naprawdę wolałaby mieć zamiast pieska rodzeństwo, prawdziwego braciszka / och, ach jakby życie Oli inaczej wyglądało gdyby miała brata/.


To marzenie Oli, które nigdy się nie spełniło, dlatego obiecała sobie, też solennie, że jak tylko przyjdzie właściwa pora urodzi Agatce braciszka Tomka, żeby nie była nigdy smutna i samotna. Uzgodnili z Tamtym Mężem, że zaraz po jego  obronie pracy inżynierskiej i po zdaniu przez Olę egzaminu na radcę prawnego i  złożeniu przysięgi, rozpoczną starania o syna.


13 stycznia 1984 roku / rok godny, powtarzany w literaturze jako wyjątkowy/ Ola w pożyczonej od Dorotki, przywiezionej przez nią z eleganckiego indyjskiego sklepu, granatowej sukience ze srebrna nitką, w Komisji Arbitrażowej na ulicy Zwierzynieckiej złożyła przyrzeczenie na rzetelne i etyczne wypełnianie zawodu, a po wspólnej przysiędze dwunastu świeżo upieczonych radców prawnych zaprosiło pięcioosobową komisję egzaminacyjną na obiad do Merkurego. Ponieważ wszyscy biorący udział w obiedzie  byli mocno ubodzy, nie mogli przeciągać dłużej spotkania w drogiej restauracji bez dalszej konsumpcji, a doprawdy trudno im się było rozstać, więc Ola, jak to Ola, bezceremonialnie zaprosiła całe towarzystwo na kontynuacje imprezy do siebie do domu. Po drodze zrobili składkowe, szybkie zakupy w delikatesach na Rynku Jeżyckim i bawili się wyśmienicie. A wieczorem, prawie w nocy, może nawet po północy, szczęśliwa jak nigdy Ola przytuliła się do Tamtego Męża i od razu w tamtej radosnej chwili powstał Syn Oli, a brat dla Agatki, Tomek.


***


Kiedy Tomek miał wielkość ziarnka grochu, a Ola po trudach nauki i egzaminów, a także w związku z początkiem ciąży była szara i  zmęczona pojechali na wczasy do Krynicy Górskiej. Tamten Mąż załatwił na początku marca dziesięć dni odpoczynku w słynnym, bajecznie wykwintnym, reprezentacyjnym budynku wybudowanym, jeszcze przed wojną, w stylu modernistycznym przez Jana Kiepurę za 180 tys. dolarów, nazwanym Patrią, co po grecku znaczy  Ojczyzna, bo Jan Kiepura wielkim patriotą był.


Agatka w marcowe południe pierwszy raz przeszła przez obrotowe drzwi Patrii i weszła do wysokiego holu z marmurowo-alabastrowymi podłogami w odcieniach beżu i brązu, pokrytymi chodnikami w tych samych kolorach, pełnego zieleni niczym w Palmiarni, Agata wtedy wydobyła z siebie głębokie „Łaaał”. Pierwsze prawdziwe „łaaał” w swoim życiu.


Pobyt w pensjonacie układał się schematycznie; Ola leżała na tarasie, na leżaku wygrzewając się w promieniach marcowego słońca czytając Trzecie Królestwo Kuśniewicza, analizę dekadencji, mroczność książki jakoś dziwnie dodawała jej sił, Tamten Mąż jeździł z nowopoznanym, znanym sportowcem na narty wykorzystując resztki śniegu, a Agatka błyszczała wśród kuracjuszy, zawierała nowe przyjaźnie, poszerzając grono swoich wielbicieli z dnia na dzień. Agatka, której wówczas do czterech lat brakowało jednego miesiąca, nie była zbyt duża, raczej filigranowa, z długim, warkoczem, jasna szatynka o zielono-niebieskich oczach, drobniutka, z wyraźnymi rysami twarzy, bardziej  przypominająca z wyglądu lalkę, niż dziecko, lecz poruszająca się, niby rtęć z rozbitego termometru, rozsiewała wkoło obłoki radosnych wibracji.
Biegała po całym budynku; restauracji, klubu, sali z piłkarzykami, sali do ping-ponga, sali telewizyjnej. Chodziła wszędzie z książeczką Lokomotywa Tuwima i popisywała się umiejętnością czytania. Na słuchaczach robiło to wielkie wrażenie, gdyż dziewczynka nie wyglądała nawet na swoje niecałe cztery lata. Wszyscy pensjonariusze szybko ją poznali i pokochali.


***


Trzy, może cztery razy w tygodniu na parterze w klimatycznej restauracji, oszklonej od ulicy wielkimi oknami i udekorowanej zwisającymi, niczym sople, nad stołami, niebotycznie długimi lampami odbywały się fajfy z prawdziwą orkiestrą. Ola z Tamtym Mężem uwielbiali tańczyć, więc tańczyli bez granic, a Agatka w spódniczce w szkocką kratę i zielonym sweterku lawirowała między stolikami ze swoją nieodłączną książeczką szukając towarzystwa. Prawie zawsze na fajfach przy stoliku na uboczu siedział ciągle ten sam mężczyzna, w tiszercie koloru khaki i brązowych sztruksowych spodniach. Mógł mieć powyżej 60 lat, ale też i dużo więcej,  apodyktyczny, silny o stalowym, zimnym, nieprzeniknionym  spojrzeniu z wielką mocą i pewnością siebie. Tego popołudnia znowu siedział samotnie, popijając piwo z dużego kufla. Bystry obserwator zorientowałby się, że przy stoliku niedaleko młody chłopak niby Anioł Stróż , jak opiekun starszego, obserwował każdy jego gest i gotowy w każdej chwili do pomocy, czy jakiejkolwiek potrzebnej akcji. Obok kufla z piwem przed mężczyzną leżała nieotwarta paczka czipsów. Agatka przechodząc koło stolika inteligentnie oceniła sytuacje, podeszła bliżej, usiadła na krześle obok mężczyzny i powiedziała „ Dzień dobry, mam na imię Agatka, mogę tobie otworzyć ciasteczka?” nie czekając na odpowiedź zwinnie otworzyła paczkę „ widzę, że nie masz towarzystwa, czy przeczytać ci Lokomotywę?” i znowu nie czekając na odpowiedź rozpoczęła czytanie albo recytacje wiersza z pamięci, któż to wie, w każdym razie przewracała kartki zgodnie z tekstem.


A Ola obserwowała Córkę zza ramienia Tamtego Męża. Kiedy odpoczywała po tańcu usłyszała jak obok jakaś kobieta głośno skomentowała; „Zobacz pierwszy raz ktoś dosiadł się do generała, ta mała jest niesamowita”.


***


Na drugi dzień o siódmej rano Agatka zarządziła spacer, ubrały się w haftowane, tureckie kożuszki, na nogi założyły brązowe, skórzane kozaczki zapinane na zamek błyskawiczny  i wyszły razem na korytarz. Agatka wyglądała jak miniaturka swojej mamy. Nagle i niespodziewanie zza zakrętu korytarza wyłoniła się męska postać, Ola od razu poznała, że to Generał, był całkiem nagi, jedynie na luźnym pasie przy biodrach dyndała mu kabura z pistoletem. Za nim w odległości około metra  skradał się jego Anioł Stróż, prawdopodobnie adiutant. Kiedy chłopak zobaczył dziewczyny położył palec na usta i uśmiechnął się do nich, widząc jego bezpieczny, szczery uśmiech nie zdążyły nawet krzyknąć, ba, nawet nie zdążyły się całego zdarzenia wystraszyć . A Generał przemknął obok nich niby duch,  nie zauważył Agatki z Olą, zapewne nie widział nic, jego wzrok sprawiał wrażenie nieobecnego, zamglony, właściwie groźny. Ola znała ten rodzaj wzroku i znała też jego przyczynę.  I choć Ola była doświadczona w tego rodzaju sytuacjach zamazała w pamięci to coś pomiędzy snem, a rzeczywistością co się na korytarzu Patrii wydarzyło.


***
W przedostatni dzień wakacji, 9 marca pojechali wybudowaną jako pierwszą w Polsce kolejką linowo-terenową na  Górę Parkową. Ola, jak zawsze rozłożyła leżak, wystawiła twarz do słońca, rozmarzyła się rosnącym w niej nowym życiem,  a Tamten Mąż z Agatką poszli na resztki toru saneczkowego popróbować zjeżdżanie. 
Po dłuższej chwili Ola usłyszała z daleka odgłosy jakiegoś dziwnego harmidru, pokrzykiwania nie pasujące do kanikuły spacerowego miejsca. Do opalających podeszła kobieta  i powiedziała z ekscytacją, że przy torze saneczkowym wydarzył się wypadek. Ola  poczuła dreszcz złego przeczucia gdzieś w okolicach żołądka i pobiegła szybko do saneczkowej górki. Najpierw zobaczyła liczny tłumek ludzi, fotografa z miejscowej gazety z lampą błyskową robiącego zdjęcia, zobaczyła jak nieznajome kobiety zdejmują z siebie futra i otulają nim kogoś leżącego na ziemi i dopiero potem zorientowała się, że  na śnieżnym lodzie, w cieniu świerków, dygocący z zimną i bólu leży Tamten Mąż, ze złamaną bardzo poważnie nogą, której kości rozpadły się skrętnie w miejscu tuż, tuż nad cholewką jednego z jego ulubionych, mocnych, skórzanych myśliwskich butów. Po chwili przyjechali na toboganie ratownicy ułożyli Tamtego Męża, zapięli pasami, do Oli krzyknęli „Pani żona biegnie za nami”, ktoś z Patrii zawołał, że się zaopiekuje Agatką. Akcja bardzo szybko się rozwijała, Ola pędziła z oblodzonej górki za saniami i ratownikami, gdy dobiegła, a oni dojechali do szpitala okazało się, że tam warunki są okropne, trzeba było leżeć na korytarzu w dużym ścisku łóżek i pacjentów, nieprzyjemnym zapachu i duchocie, a lekarz dyżurny powiedział Oli, że potrzebna jest skomplikowana operacja, na co oni nie mają ani pieniędzy, ani odpowiedniego sprzętu, więc najlepiej niech weźmie męża do Poznania.
Zmęczona, wystraszona Ola dotarła późnym popołudniem do Patrii, od razu zauważyła Agatkę z Generałem siedzących w pełnej komitywie przy soku porzeczkowym w restauracji. Agatka podbiegła do mamy uradowana; „Nic się nie martw pan Generał załatwił helikopter, zaraz przyleci i zabierze Ryśka do Poznania”. Ola z daleka zobaczyła życzliwe spojrzenie Generała.
A wieczorem nie mogły obie usnąć więc usiadły na schodach oglądając na grupowym telewizorze przedwojenny film Anna Karenina z Gretą Garbo. Ola uwielbiała historię miłości Anny, ale jak zawsze nie mogła znieść tragicznego jej zakończenia. I wyobraźcie sobie w tamtym filmie, który oglądały, w końcowej scenie Anna wyszła z pociągu prosto w ramiona Wrońskiego. Okazało się, że jest wersja hollywoodzkiego obrazu specjalnie dla Amerykanów, ponieważ Amerykanie tak jak Ola nie uznają złych zakończeń i film bez hepiendu nie zarobiłby w Stanach ani dolara… A Tamten Mąż dojechał szczęśliwie do Poznania, ale to już zupełnie inna historia….
tu nadszedł kres porannych opowieści i całą trójką zabrali się z werwą za liczenie i układanie koralików w pudełeczkach.