wtorek, 26 kwietnia 2016

Dwie duże podróże Oli, parę malutkich i przeprowadzka

Dwie duże podróże Oli, parę malutkich i przeprowadzka

Kochani moi Czytelnicy,
Tak się cieszę , że WAS mam i Ola się cieszy, że czytacie jej historyjki, od dwóch miesięcy, bez żadnej reklamy, całkowicie incognito i 1120 wyświetleń i to z całego świata,  doprawdy inspirujące.
Niestety czas pisania zostaje zawieszony do września – Ola wyrusza we wspaniałe podróże, chociaż w jej i mojej głowie historyjki jedna za drugą powstają jak uwolnione z Puszki Pandory,/ porównanie  ze względu na nagłość i liczebność działania/, ;
1.    na miesiąc z  hakiem Ola leci z Mężem do Portugalii, będą sobie spokojnie wędrować z Porto do Santiago de Compostella boso brzegiem Oceanu, na Fistere i  trochę klimatu Alfamy – Fado w Lizbonie,
2.    na miesiąc z hakiem do Kanady, pierwszy raz Ola w Ameryce Północnej, po tej miłości do Londona, Curwooda, Di Caprio co w koniu spędził noc, oraz klimatów ostatniego filmu Tarantino,to było Wielkie Marzenie Oli -  najpierw tydzień będzie się włóczyć  sama po Montrealu, potem jedzie do Ottawy do swojej 20 lat nie odwiedzanej przyjaciółki, swojego chrześniaka też nie widzianego na dłużej I jego siostry/ nigdy nie widzianej/ , potem przyjaciółka organizuje SUPRAJ czyli dwa tygodnie wyprawy w głąb Kanady niewiadomogdzie, i jeszcze z przyjacielem stanu wojennego kanu na ryby w kanadyjską rzekę,
3.    w lipcu mały spływ Porsętą z Mężem i spływową paczką,
4.    dwa intensywne warsztaty jogowe,
5.    pierwszy weekend z Wnukiem,
6.    zakup dwupokojowego namiotu, rozbicie go na polu namiotowym w Świętoujściu, przyjmowanie przyjaciół i wędrówka, boso, najpiękniejszym wybrzeżem klifowym w Polsce, szukanie wodniczka w dorzeczu Świny i wiele innych atrakcji już sprawdzonych,
7.    I w tym wszystkim przeprowadzka Męża do Oli domu /koniec mieszkania na dwa dachy/ , sprzedaż mieszkania po mamie Męża, likwidacja wielkiej graciarni z przestrzenią 37 metrów kwadrat, I wniesienie swojego dobytku przez Męża  na przestrzeń 10 metrów kwadrat, co wstępnie wydaje się niemożliwym, bo już trzy gitary, w tym 12 strunowa i lalki z przedstawienia Łabędź  zajmują całe miejsce  dla Męża przeznaczone.
Ale czekajcie, na prawdę warto, już sama czuję się jak po Złotej Strzale na myśl o tych wszystkich przygodach jakie NAS wspólnie czekają, przygody z przeszłości, teraźniejszości I przyszłości, sama nie wiem , które najwspanialsze.
Och Życie jesteś piękne.
ps aha chce żebyście wiedzieli, że Ola od dzieciństwa cierpi na niezbadany niedosłuch  na pewne dźwięki co uniemożliwia  jej naukę jakiegokolwiek języka obcego oprócz migowego, Ola nie słyszy też szeptów,
ps 1 Ola jest szczęśliwa, że ma Męża aktora z piękną dykcją, co pozwala Oli rozumieć go  zawsze i wszędzie.


piątek, 15 kwietnia 2016

OLA 15 LAT, MARYNARZ I CIEŃ GENERAŁA BEMA

Ola 15 lat, Marynarz i cień generała Bema

Akcja lipiec 1970 roku 

Ola jeździła co roku na trochę wakacji do Cioci, siostry Taty, do Szczecina. Ciocia była singlem, co wtedy nazywało się starą panną, pracowała w WZGS jako księgowa i miała przepiękne mieszkanie, wysokie na 3,80 m., zaraz przy Wałach Chrobrego z widokiem na Park. Duży , jasny, przestrzenny pokój z przytulną wnęką odgrodzoną od całości zasłoną w słoneczniki. We wnęce stała toaletka z trzy skrzydłowymi lustrami i szeroki tapczan oraz mały stoliczek z marmurowym blatem na którym stał adapter Bambino. Ta wnęka przez okres pobytu u Cioci stawała się królestwem Oli. Codziennie kiedy tylko zamykały się drzwi za idącą do pracy Ciocią, Ola puszczała zdobytą, wyproszoną i zakupioną w znajomej księgarni płytę Niemena Enigmatick. Najlepszy polski rock, 15 tygodni pierwsze miejsce na radiowej liście przebojów;  w kółko, w kółko, w kółko, w kółko - Bema Pamięci Rapsod Żałobny.
Słuchając niezmiennie tego jednego utworu  Ola malowała usta czerwoną tłustą szminką Cioci i rozplatała misternie splecione oraz posmarowane, dzień wcześniej, 22 warkoczyki. Malowała też oczy w długie czarne kreski patrząc na nieskończoną ilość swoich odbić w zakręconym lustrze toaletki. Stopniowo rozplatane włosy i tak gęste, twarde i silne z natury stworzyły kaskadę drobnych fal rozpływających się od pupy do nieba. Ola wyglądała ekstrawagancko. Do tego od wczoraj Ola do swojego wyglądu oprócz ekstrawaganckich loków i czerwonych lakierowanych botków mogła dodać różowy inny ekstrawagancki element.
Ciocia zrobiła Oli wspaniały prezent; kupiła dla niej kupon materiału różowej krempliny, z której zaprzyjaźniona sąsiadka Cioci uszyła dla Oli mini sukienkę. Wielką atrakcję tej sukienki stanowiły przyszyte gęsto od szyi do pępka perłowe guziczki zapinane na materiałowe pętelki.
W lipcowy, gorący dzień Ola ubrała różowo- czerwony kostium i wyszła z domu. Przeszła mały kawałek wśród zieleni i usiadła na schodach największego tarasu Wałów Chrobrego. Nie było wówczas większego przeciwieństwa, niż wygląd Oli; zewnętrzny – kurtyzana pomieszana z lalką Barbie -, i wewnętrzny mroczny hardrockowy.
 Ola w różowej krótkiej sukience pełnej perłowych guziczków, w czerwonych lakierowanych botkach, z czerwonymi ustami, siedziała na schodach Wałów Chrobrego. Ola uwielbiała ten zakątek, jeszcze nie potrafiła patrzeć na korony drzew więc Park, który miała za plecami odkryje dopiero za 30 lat, teraz patrzy na przestrzeń tarasów widokowych, fontanny, Odrę rzekę portową, na statki o nazwach nieodgadnionych znaczeń, na  marynarzy płynących w miejsca, których nawet nie potrafi sobie wyobrazić.

Mimo, że na świecie lato świeciło jasnym słońcem i błękitnym niebem w sercu Oli zalegała tęsknota wielka i tajemnica ciemna, z tego emocjonalnego głosu Niemena, w czarnym mundurze, odprawiającego rytuał średniowieczno- rycerski, od gregoriańskich chorałów, tysiąca świec,  brzmiącego w głowie pogrzebu wymyślonego przez Norwida - "wieją, wieją proporce, i konie z rycerzami, pochodnie”- kołatały jej w głowie słowa, sceny, mocne, dynamiczne, mroczne i wzniosłe- “czemu cieniu odjeżdżasz, przy pochodniach, co skrami grają około twych kolan, rwie się sokół i koń twój podrywa stopę jak tancerz, wieją, wieją proporce i zawiewają na siebie,  trąby w łkaniu, aż się zanoszą, poskłaniają z góry opuszczonymi skrzydłami, wchodzą w wąwóz i toną, wychodzą w światło księżyca, dalej, dalej, stoczyć się przyjdzie do grobu i czeluście zobaczym czarne, co czyha za drogą, serce zemdlałe ocucą- pleśń z oczu zgarną narody, dalej, dalej..." dudniło w całej Oli
*   *   *

“Czy to prawdziwe."- usłyszała Ola pytanie zadane z ust przystojnego mężczyzny, z figlarnymi piwnymi oczyma i czarną długą brodą, który chwycił w ogorzałą dłoń kosmyk loka jej włosów.  Ola nagle pozbyła się zbroi, zeskoczyła z konia , odłożyła włócznie, oderwała wzrok od generała odjeżdżającego cieniem i przeistoczyła się z powrotem w dziewczynę, która zapisała w pamiętniku zadanie na wakacje " pocałować się z brodaczem" uffff ten brodacz całkiem, całkiem.
Rozpoczęli rozmowę, Ola opowiedziała bez zatrzymanki, że w tym roku we wrześniu kończy 18 lat, przyjechała do Szczecina do starszego brata, który tu mieszka z rodziną, w domu mieszkają dwie jej przybrane siostry bliźniaczki, mama dawno nie żyje, a ona kocha Norwida i Niemena i bez nich nie ma życia, kiedyś kupi sobie konia i w białych kolanówkach będzie na nim galopować przez lasy i pola.
Janusz z kolei opowiedział, że ma na imię  Janusz, ma 28 lat i jak został marynarzem i że pochodzi z Torunia, ale od dziecka chciał pływać do Chin i spełniło się, zaciągnął się na dziesięciotysięcznik MS Konopnicka i zaraz jedzie do Świnoujścia, wypływa na dłużej, nie lubi tego statku, od czasu pożaru mimo, że minęło 9 lat czuje się na nim złą energie, a w nocy na wachcie przychodzą duchy spalonych stoczniowców, że Ola mu się bardzo podoba, że cieszy się, że nie jest ze Szczecina, że przywiezie jej na 18-te urodziny lalkę jej wielkości i że do niej w październiku przyjedzie, żeby czekała i poprosił o numer telefonu, bo to podstawa do kontaktu, a ona żeby do niego pisała, jak zaadresuje MS Konopnicka to na pewno dojdzie, najwyżej list poczeka na niego w porcie.
Tak więc odszedł bez pocałunku, nawet bez muśnięcia dłoni, jedynym ich kontaktem było dotknięcie włosów Oli.
A Ola cóż nie miała świadomości, że na tych schodach w słońcu wyglądała bosko pięknie, ponętnie i magicznie, dorośle.
"Czemu Cieniu odjeżdżasz, ręce złamawszy na pancerz" wróciła do średniowiecznych klimatów, przywdziała w myślach zbroje rycerską, podniosła z ziemi proporce i uniosła wysoko, aż zawiewały na siebie, a blask słońca zamienił się szybko w blask księżyca.
A potem Oli nastrój zmienił się diametralnie, Ola kupiła loda, włoskiego,  kręconego i podskakując poszła do domu posłuchać dla odmiany drugiego utworu z płyty-  Jednego Serca, tak mało mi trzeba /.../
*   *   *
Trzy miesiące później

Chyba Oli umknęło z pamięci tamto letnie spotkanie, aż raz w jesienny szary dzień zadzwonił on i umówili się przed głównym wejściem na Targi, to wtedy było popularne miejsce spotkań. Ola miała zapleciony warkocz, czystą twarz,  granatową spódniczkę i szarą kurtkę. Stała długo rozglądając się, nikt do niej nie podchodził, ani też nie było w pobliżu spodziewanej postaci. Przy barierce stało dwóch mężczyzn, ale żaden nawet ciut, ciut  nie przypominał tamtego marynarza. A jednak jeden z nich podszedł do Oli i spytał -" czy ty jesteś Ola?-. O rany, jęknęła Ola, facet bez brody i jakoś tak mało ciekawy. Ola dla niego pewnie też bardzo różniła się od spodziewanego, zapamiętanego  obrazu.
Ale cóż jak to młodzi,-puch- i  nagle wszystko się rozładowało, zaczęli pękać ze śmiechu; Janusz opowiedział jak przegrał w karty na statku swoją brodę i lalkę, którą wiózł dla Oli i dał Oli zastępcze prezenty, zapałki  zapalające się potarciem o cokolwiek i długopis z panią w kostiumie kąpielowym, który po odwróceniu  długopisu spływał ukazując nagą panią.
Więc poszli za rękę na spacer do Ogrodu Botanicznego, a potem do kawiarni Uśmiech, gdzie założyli się kto zje więcej serników / oboje uwielbiali zakłady / Wszyscy goście Uśmiechu , łącznie z obsługą lokalu sekundowali Oli. W sumie skończyło się nierozstrzygnięciem ponieważ obydwoje mieli zaklajstrowane na amen buzie i jeszcze do tego głupawo przez te zapchane usta chichotali.
Ha, ha to był sympatyczny czas, ale Ola musiała wracać do domu, Mama trzymała ją doprawdy krótko i 20 to była bardzo późna godzina do powrotu.
*   *   *
Po jakimś czasie, jeszcze wieczorem,  w domu Oli zadzwonił telefon. Mama Oli podniosła słuchawkę i rozmawiała dłuższą chwile. Udając Olę powiedziała Januszowi, który zapraszał ją na szampana w hotelowym pokoju, że nie pije alkoholu i mama nie pozwala jej się spotykać z chłopcami. I w ten sposób historyjka, która miała całkiem obiecujący początek przestała mieć jakikolwiek ciąg dalszy. Ola już nigdy nie zobaczyła Janusza, ani o nim nawet nic nie usłyszała, z czasem nawet zapomniała jego nazwiska, a i to czy na pewno miał na imię Janusz też nie jest pewne.

Ps. Ola do dzisiaj ma słabość do marynarzy i wierzy we wszystkie ich opowieści

Ps 2 MS Konopnicka został sprzedany chińczykom, zmienił nazwę na YIXING i w roku 1980  w Szanghaju spłonął ostatecznie i nieodwołalnie.



środa, 13 kwietnia 2016

61 URODZINY OLI

61 urodziny Oli

napisano 9 kwietnia 2016 r. 

Ola urodziła się 9 kwietnia 1955 roku, dzień przed urodzinami swojego ojca,  w  Wielką Sobotę, w znaku barana, w numerologii liczby mistrzowskiej 33, chińska koza,  dwa dni po pełni księżyca, w 99 -tym dniu roku, w 13 minut po zenicie słońca. Kiedy biły dzwony kościelne o 12 w południe Ola była już na świecie.
#   #   #
W dzień 61 urodzin Ola obudziła się  o 6 rano w pięknym, przestrzennym pokoju Domku pod Kogutem w weselnej Osadzie Danków,  na zachodnich Mazurach t.zw. Prusach Górnych. Pierwsze spojrzenie Ola narcyzowato skierowała w lustro, gdzie zobaczyła najpierw wielkie czarne źrennice łypiące spod brązowej grzywki, później gładką , delikatną, lekko zarumienioną twarz, a dalej zwinną, gibką postać, o wąskich ramionach i ładnym dekolcie.
Ola była też o 5 kg. lżejsza.
To wszystko było rezultatem 9 dni postu, czyli głodówki tylko o wodzie , 5 godzin dziennie żmudnych ćwiczeń jogi według BKS Iyengara, udoskonalonej przez Leszka zasadami mechaniki, filozofią i paskami własnej roboty , wiszenia jak nietoperz oraz codziennych lewatyw robionych własnoręcznie. / Ola była mistrzem w robieniu głebokich wlewów/. Dzięki ascezie  miała dzisiaj szczególnie wyostrzoną wrażliwość, lecz ruchy dużo wolniejsze, dające wyobrażenie jakie tempo ruchu ma mucha w smole albo schorowana staruszka.
Jak na ten stan Ola dość szybko  ubrała zielone obcisłe leginsy i czarną tunikę z grafiką dwóch czerwonych cyrkowców trzymających sie jednego trapezu, swojej ulubionej firmy desigual.
Ola zabrała ze sobą  indiańską, wełnianą derke, swoją pomocnicę niebieską i radosnym krokiem skierowała sie w stronę pomostu jeziora Wielimowskiego dla medytacyjnego powitania słońca.
Idąc robiła wrażenie eterycznie uduchowione, jakby płynęła nad ziemią. Tą specyficzną aurę unoszącą sie wokól Oli pierwsze wyczuły samce motyli cytrynka, które już wyruszyły na wiosenne poszukiwania samic w celach reprodukcyjnych, ale teraz zmieniając zamiar rojem unosiły się nad Oli głową uczestnicząc w jej małej wyprawie. Skrzydła motyli wprowadzały w przestrzeń magiczną wibracje, a ich drgania wydalały zapach cytryny niczym pachnidło z najwyższej półki nadającym rzeczywistości , jak wszystkie cytrusy, same pozytywne aspekty. Za Olą podreptał też, kulejąc,  ułomny pies gospodarzy, wilczur z sierścią jak dredy rapera, na wodzie zaczęły zbierać się kaczki o pięknych szmaragdowych główkach, blisko brzegu stał uśmiechnięty żuraw.
Ola poczuła się jak święty Franciszek, wydawało jej się, że rozumie nie tylko mowę, ale nawet uczucia tych istot nie bedącymi ludźmi.
Szczęśliwa weszła na świeżo wybudowany ze środków gminno- unijnych  , drewniany, pachnący jeszcze żywicą, pomost i usadowiła się na jego końcu w siadzie skrzyżnym. Pod pupę podłożyła niebieską, otulając sie derką stworzyła  własną przestrzeń jak to czynią starzy Indianie.
Przygotowania do medytacji rozpoczęła    od opuszczania barków, oddalania barków od uszu, prostowania  kręgosłupa naciskając dłońmi na uda i jeszcze wyciagnęła sie w kierunku wszechświata ciągnąc w górę za niewidzialny włos, trzymajac kości kulszowe symetrycznie przylepione do niebieskiej, siedziała prosta z kręgosłupem jak metalowy pręt .
Po osiągnięciu idealnej pozycji  Ola zamknęła oczy, zaczęła skupiać się na oddechu, wyraźnie oddzielała  wdech od wydechu, starała sie by były równe, czuła jak powietrze ogrzewa jej trójkąt ciała przy motylkach nosa, jak z każdym wdechem rozlewa się w jej wnętrzu zachodnio- mazurska świeżość powietrza, zapach wody i tataraku.
Wszystko jak na pomoście w Mikołajkach w momencie jej powstania.
Lekki wiatr dotknął jej policzka, słońce ogrzewało powieki, oddech stawał się coraz bardziej czysty, równy, cichy, głęboki.
Już tylko usłyszała plusk podglądającego ją lina i zapadła w światłość stanu medytacji.
#   #   #
O 8 rano rozpoczęły sie ćwiczenia, a raczej praktyka- uważnego chodzenia.
Leszek od 15 lat ukochany nauczyciel Oli powoli tłumaczył zasady. Chodzimy odcinkiem od do. Od, zaczyna się pierwszym krokiem, do, jest osiągnieciem celu.
Są trzy rodzaje kroków; krok pierwszy najważniejszy /uosobiający początek drogi, działanie po podjętej decyzji/, potem kroki następne i krok ostatni przy którym powinniśmy odczuwać satysfakcję, cieszyć się chwilą uwieńczenia, osiagnięcia celu, sukcesu, to wszystko zanim zrobimy obrót do dalszej drogi, zanim zaczniemy dalej iść. Ola rozpoczęła medytacje, stawiała stopy bardzo wolno, jedna stopa stoi dopóki druga jest w ruchu, zaczynała ruch od pięty do palców, symetrycznym naciskiem budując łuk stopy. Potem probowała zrobić odwrotnie. Pamiętała z książki Winnetou, że Indianie skradając sie bezszelestnie najpierw dotykają ziemi przodem stóp, a potem piętą. Ten sposób wydawał się właściwszym.  Kiedy Ola doszła do końca odcinka poczuła satysfakcję, tak jak sobie zaplanowała, poczuła ją głęboko i prawdziwie, ponieważ umiejętnie odtworzyła stan euforii, uczucia uskrzylenia i sukcesu ze stanu z lata  roku 1995, które przydarzyło się na schodach Sądu Najwyższego w Warszawie po swojej wielkiej wygranej sprawie, wygranej paru milionów, którą przeprowadziła od samego początku do końca sama, z własnej inicjatywy, a czego nikt nigdy nie zauważył. Tak przez dłuższą chwilę celebrowała ten stan w sobie, a potem ruszyła w dalszą drogę z ogromną uważnością i koncentracją.
#   #   #
Kolacja, 12 osób przy stole plus Leszek  ulubiony nauczyciel i pewnie trochę  guru Oli/ a może jednak zostańmy przy nauczycielu, jeżeli to nie są synonimy/. Pierwszy posiłek Oli od 9 dni.
Na talerzach przed każdym owoce jako najwyższy energetycznie produkt, owoc jako otulina i ochrona nasiona, miąższ, którego spożycie niczego nie niszczy i nasionka z wnętrza owocu, które pozostawiamy, rzucamy na glebę, by mogły się rozmnażać.
Na talerzu Oli jest 15 borówek amerykańskich, 7 gronek ciemnych winogron i 7 gronek jasnych, śliwka i kiwi.
Ola zaczyna praktykę uważnego jedzenia od kuleczek borówki. Wszystko co najważniejsze dzieje sie w ustach. Ola po 61 razy obraca, przeżuwa, miętosi, naślinia i odślinia borówkę w ustach. Wszystkie kubki smakowe działają na 100% . Jedzenie trwa bardzo długo. Ola popija jedzenie sokiem z brzozy, t.zw. żywą wodę, którą Ola zbierała z drzewa wkładając w pień rurkę z której sok spływał w dość dużych ilościach do kubeczka.
 Po jedzeniu zwanej Praktyką Uważnego jedzenia rozpoczęła się rekapitulacja dnia podczas której uczestnicy dzielili sie swoimi emocjami i przemyśleniami.
Kiedy przyszła kolei na Olę, trochę perfidnie,  zdradziła, że dziś dzień jej urodzin. Wszyscy zaśpiewali sto lat i jeszcze dłużej  i tak Ola ukradła im tą wspaniałą kolację i atmosferę wieczoru , na którą tak wszyscy czekali.
To były doprawdy fajne urodziny.
Ps. Ola napisała sms-a do przyjaciółki, że właśnie zjadła 15 borówek, przyjaciółka zrozumiała 15 parówek i w szoku powtarzała trzymając sie za głowę "co to za głodówka, co to za głodówka"
Ps 2 czy wiecie, że człowiek do końca życia pozostawia w sobie troszkę powietrza z pierwszego wdechu po urodzeniu, w związku z tym istnieje nieskończona możliwość pogłębiania oddechu.
Ps 3 a wieczorem tuż przed spaniem Ola dostała list od swojego Męża, piękny list, z fragmentem;
“ bo taka dla mnie zaiste Kochana Olu jesteś,
  pełna poważnej dojrzałości proporcjonalnej do wieku,
 a z drugiej strony- niemal równolegle- filuterna owieczka bez     lęku skacząca
 i trykająca wszelkie przeszkody,
 które po tryknięciu przeszkodami już nie są /…/
 I podpisany “Twój Szczęsliwy Małżonek” , może to trochę przesłodzone, ale nic nie poradzę, że oni momentami są taaacy słodcy.






piątek, 8 kwietnia 2016

WITAM PANI NOWAKOWA, AAA WITAM PANI KOWALSKA



Witam pani Nowakowa, aaaaa witam pani Kowalska

Napisane Costa Blanca, wrzesień 2012




Kowalska; Wie pani, pani Nowakowa co się niesamowitego wydarzyło, a pamięta pani Annę zwaną Hanką, taką piękną blondynkę z kamienicy obok pani, córkę Doktorowej, tą z trzeciego piętra, co w szpilkach chodziła jak Wieża Eifla, a fryzurę miała zawsze platynową jak ta aktorka MM

Nowakowa; a pewnie, że pamiętam

Kowalska; a pamięta pani jej córkę Olę, co potem się wyprowadziła

Nowakowa; a pewnie, że pamiętam, taką grzywkę długą miała i jakby je dwie były, jedna co wilkiem spod tej grzywki patrzyła, a druga podskakująca jak piłeczka była

Kowalska; tak,tak to ona i ta Ola ma córkę Agatkę, co jej imie dała po psie, co go kochała nad życie

Nowakowa; wiem wiem przecież Agatka jak z obrazka była prześliczna, po babci jak z obrazka, to ona potem z Olą się przeprowadziła i tam chłopakom serca łamała

Kowalska; no właśnie, aż sama się zakochala, w tym inżynierze w okularach i za mąż za niego wyszła-i pani wie gdzie aż pojechali ślub wziąć-na Hawaje

Nowakowa; o rany to dokładnie koniec świata, tam to chyba ludzie do góry nogami chodzą

Kowalska; no właśnie chyba tak, i wie pani , że od tego chodzenia do góry nogami w sam dzień ślubu , co go pani ciemny dawał - ŻYCIE powstało

Nowakowa;o miły Bóg, toż to cud prawdziwy, to pewnie wszyscy się cieszą

Kowalska; o tak, Doktorowa z Hanką hołubce wywijają w niebie albo prawie w niebie, a Oli to dech zaparło, że aż na Costa Blanca do Hiszpanii pojechała ochłonąć

Nowakowa; to dobrze, to dobrze, a jak wróci zaraz musi wyprawkę szykować i brzuszek meksykańską chustą masować Agatce

Kowalska; to ja lecę pani Nowakowa, w spożywczym ślimaki przywieźli co je moja synowa lubi

Nowakowa; ja też biegnę do domu, do widzenia pani Kowalska

Kowalska; do widzenia pani Nowakowa, coś mi się zdaje, że z tego brzuszka to dziewczynka wyjdzie i może imię na A będzie miała, tak,tak na A, Alicja piękne imię może jej dadzą. O rany lecę, bo te ślimaki wykupią.