61 urodziny Oli
napisano 9 kwietnia 2016
r.
Ola urodziła się 9 kwietnia 1955 roku, dzień
przed urodzinami swojego ojca, w Wielką Sobotę, w znaku
barana, w numerologii liczby mistrzowskiej 33, chińska koza, dwa dni
po pełni księżyca, w 99 -tym dniu roku, w 13 minut po zenicie słońca. Kiedy
biły dzwony kościelne o 12 w południe Ola była już na świecie.
# # #
W dzień 61 urodzin Ola obudziła
się o 6 rano w pięknym, przestrzennym pokoju Domku pod Kogutem w
weselnej Osadzie Danków, na zachodnich Mazurach t.zw. Prusach
Górnych. Pierwsze spojrzenie Ola narcyzowato skierowała w lustro, gdzie
zobaczyła najpierw wielkie czarne źrennice łypiące spod brązowej grzywki, później gładką , delikatną, lekko zarumienioną twarz, a dalej zwinną, gibką postać, o
wąskich ramionach i ładnym dekolcie.
Ola była też o 5 kg. lżejsza.
To wszystko było rezultatem 9 dni postu,
czyli głodówki tylko o wodzie , 5 godzin dziennie żmudnych ćwiczeń jogi według
BKS Iyengara, udoskonalonej przez Leszka zasadami mechaniki, filozofią i paskami
własnej roboty , wiszenia jak nietoperz oraz codziennych lewatyw robionych własnoręcznie. /
Ola była mistrzem w robieniu głebokich wlewów/. Dzięki ascezie miała
dzisiaj szczególnie wyostrzoną wrażliwość, lecz ruchy dużo wolniejsze, dające
wyobrażenie jakie tempo ruchu ma mucha w smole albo schorowana staruszka.
Jak na ten stan Ola dość
szybko ubrała zielone obcisłe leginsy i czarną tunikę z grafiką dwóch
czerwonych cyrkowców trzymających sie jednego trapezu, swojej ulubionej firmy
desigual.
Ola zabrała ze sobą indiańską,
wełnianą derke, swoją pomocnicę niebieską i radosnym krokiem skierowała sie w
stronę pomostu jeziora Wielimowskiego dla medytacyjnego powitania słońca.
Idąc robiła wrażenie eterycznie uduchowione,
jakby płynęła nad ziemią. Tą specyficzną aurę unoszącą sie wokól Oli pierwsze
wyczuły samce motyli cytrynka, które już wyruszyły na wiosenne poszukiwania
samic w celach reprodukcyjnych, ale teraz zmieniając zamiar rojem unosiły się
nad Oli głową uczestnicząc w jej małej wyprawie. Skrzydła motyli wprowadzały w przestrzeń
magiczną wibracje, a ich drgania wydalały zapach cytryny niczym pachnidło z
najwyższej półki nadającym rzeczywistości , jak wszystkie cytrusy, same
pozytywne aspekty. Za Olą podreptał też, kulejąc, ułomny pies
gospodarzy, wilczur z sierścią jak dredy rapera, na wodzie zaczęły zbierać się
kaczki o pięknych szmaragdowych główkach, blisko brzegu stał uśmiechnięty
żuraw.
Ola poczuła się jak święty Franciszek,
wydawało jej się, że rozumie nie tylko mowę, ale nawet uczucia tych istot nie
bedącymi ludźmi.
Szczęśliwa weszła na świeżo wybudowany ze
środków gminno- unijnych , drewniany, pachnący jeszcze żywicą,
pomost i usadowiła się na jego końcu w siadzie skrzyżnym. Pod pupę podłożyła
niebieską, otulając sie derką stworzyła własną przestrzeń jak to czynią
starzy Indianie.
Przygotowania do medytacji
rozpoczęła od opuszczania barków, oddalania barków od
uszu, prostowania kręgosłupa naciskając dłońmi na uda i jeszcze
wyciagnęła sie w kierunku wszechświata ciągnąc w górę za niewidzialny włos,
trzymajac kości kulszowe symetrycznie przylepione do niebieskiej, siedziała
prosta z kręgosłupem jak metalowy pręt .
Po osiągnięciu idealnej
pozycji Ola zamknęła oczy, zaczęła skupiać się na oddechu, wyraźnie
oddzielała wdech od wydechu, starała sie by były równe, czuła jak
powietrze ogrzewa jej trójkąt ciała przy motylkach nosa, jak z każdym wdechem
rozlewa się w jej wnętrzu zachodnio- mazurska świeżość powietrza, zapach wody i
tataraku.
Wszystko jak na pomoście w Mikołajkach w
momencie jej powstania.
Lekki wiatr dotknął jej policzka, słońce
ogrzewało powieki, oddech stawał się coraz bardziej czysty, równy, cichy,
głęboki.
Już tylko usłyszała plusk podglądającego ją lina i
zapadła w światłość stanu medytacji.
# # #
O 8 rano rozpoczęły sie ćwiczenia, a raczej
praktyka- uważnego chodzenia.
Leszek od 15 lat ukochany nauczyciel Oli
powoli tłumaczył zasady. Chodzimy odcinkiem od do. Od, zaczyna się pierwszym
krokiem, do, jest osiągnieciem celu.
Są trzy rodzaje kroków; krok pierwszy
najważniejszy /uosobiający początek drogi, działanie po podjętej decyzji/,
potem kroki następne i krok ostatni przy którym powinniśmy odczuwać satysfakcję,
cieszyć się chwilą uwieńczenia, osiagnięcia celu, sukcesu, to wszystko zanim
zrobimy obrót do dalszej drogi, zanim zaczniemy dalej iść. Ola rozpoczęła
medytacje, stawiała stopy bardzo wolno, jedna stopa stoi dopóki druga jest w ruchu,
zaczynała ruch od pięty do palców, symetrycznym naciskiem budując łuk stopy.
Potem probowała zrobić odwrotnie. Pamiętała z książki Winnetou, że Indianie
skradając sie bezszelestnie najpierw dotykają ziemi przodem stóp, a potem
piętą. Ten sposób wydawał się właściwszym. Kiedy Ola doszła do końca
odcinka poczuła satysfakcję, tak jak sobie zaplanowała, poczuła ją głęboko i
prawdziwie, ponieważ umiejętnie odtworzyła stan euforii, uczucia uskrzylenia i
sukcesu ze stanu z lata roku 1995, które przydarzyło się na schodach
Sądu Najwyższego w Warszawie po swojej wielkiej wygranej sprawie, wygranej paru milionów, którą
przeprowadziła od samego początku do końca sama, z własnej inicjatywy, a czego nikt nigdy nie zauważył. Tak przez dłuższą chwilę
celebrowała ten stan w sobie, a potem ruszyła w dalszą drogę z ogromną
uważnością i koncentracją.
# # #
Kolacja, 12 osób przy stole plus
Leszek ulubiony nauczyciel i pewnie trochę guru Oli/ a
może jednak zostańmy przy nauczycielu, jeżeli to nie są synonimy/. Pierwszy
posiłek Oli od 9 dni.
Na talerzach przed każdym owoce jako
najwyższy energetycznie produkt, owoc jako otulina i ochrona nasiona, miąższ,
którego spożycie niczego nie niszczy i nasionka z wnętrza owocu, które
pozostawiamy, rzucamy na glebę, by mogły się rozmnażać.
Na talerzu Oli jest 15 borówek amerykańskich,
7 gronek ciemnych winogron i 7 gronek jasnych, śliwka i kiwi.
Ola zaczyna praktykę uważnego jedzenia od
kuleczek borówki. Wszystko co najważniejsze dzieje sie w ustach. Ola po 61 razy
obraca, przeżuwa, miętosi, naślinia i odślinia borówkę w ustach. Wszystkie kubki
smakowe działają na 100% . Jedzenie trwa bardzo długo. Ola popija jedzenie
sokiem z brzozy, t.zw. żywą wodę, którą Ola zbierała z drzewa wkładając w pień
rurkę z której sok spływał w dość dużych ilościach do kubeczka.
Po
jedzeniu zwanej Praktyką Uważnego jedzenia rozpoczęła się rekapitulacja dnia
podczas której uczestnicy dzielili sie swoimi emocjami i przemyśleniami.
Kiedy przyszła kolei na Olę, trochę
perfidnie, zdradziła, że dziś dzień jej
urodzin. Wszyscy zaśpiewali sto lat i jeszcze dłużej i tak Ola ukradła im tą wspaniałą kolację i
atmosferę wieczoru , na którą tak wszyscy czekali.
To były doprawdy fajne urodziny.
Ps. Ola napisała sms-a do przyjaciółki, że
właśnie zjadła 15 borówek, przyjaciółka zrozumiała 15 parówek i w szoku
powtarzała trzymając sie za głowę "co to za głodówka, co to za głodówka"
Ps 2 czy wiecie, że człowiek do końca życia
pozostawia w sobie troszkę powietrza z pierwszego wdechu po urodzeniu, w
związku z tym istnieje nieskończona możliwość pogłębiania oddechu.
Ps 3 a wieczorem tuż przed spaniem Ola
dostała list od swojego Męża, piękny list, z fragmentem;
“ bo taka dla mnie zaiste Kochana Olu jesteś,
pełna poważnej dojrzałości proporcjonalnej do
wieku,
a z drugiej strony- niemal równolegle- filuterna
owieczka bez lęku skacząca
i trykająca
wszelkie przeszkody,
które po tryknięciu przeszkodami już nie są /…/
I
podpisany “Twój Szczęsliwy Małżonek” , może to trochę przesłodzone, ale nic nie
poradzę, że oni momentami są taaacy słodcy.