Blogi 1968 roku i trochę Oli w
pamiętniku Ewy
Dawno,
dawno temu, w zamierzchłych czasach, kiedy nie znano jeszcze komputerów, a
Ola była grubawą dziewczynką, która
używała często słowa „głupie”, „nienawidzę”, „debilka”, „ja ją zabije” i inne - dzisiaj zupełnie nieznane Oli- Małe Dziewczynki co dopiero przed chwilą
nauczyły się pisać i formułować myśli na piśmie wszystkie, ale to zupełnie
wszystkie, pisały pamiętniki, czyli po dzisiejszemu blogi. Pamiętniki pisało
się w grubym zeszycie w linie albo ewentualnie w kratkę, niebieskim , cieknącym
i brudzącym tuszem ręce, buzie i ubrania,
długopisem ze sprężynką.
Zeszyt nazywał się pamiętnik, u Oli miał nieraz
podtytuł Dziennik Wariatki albo Problemy Oli. Kiedy Dziewczynki były już
starsze i zdarzało się, że miały zaległości w pisaniu /bo prawdziwy pamiętnik
powinien być bezwzględnie pisany codziennie!!!/ trzeba było iść na wagary,
uzupełnić luki, a to do kawiarni Filmowa, Warta, Uśmiech, Kolorowa lub Turecka,
wtedy wspólnie pisały w skupieniu przy herbacie i wzajemnie
sobie pomagały w odtworzeniu chronologii czy jakiś zapomnianych jednostkowo faktów.
sobie pomagały w odtworzeniu chronologii czy jakiś zapomnianych jednostkowo faktów.
Największą
sztuką związana z pamiętnikami była umiejętność chowania zeszytu tak by nikt
nie mógł go przeczytać, oczywiście największą chęć do czytania mieli rodzice.
Taka rodzinna zabawa w chowanego. Tak, zdecydowanie żaden rodzic Oli koleżanek
nie wykazał się dyskrecją, ani poczuciem humoru i doprawdy przyczyną wielu awantur i różnych kar stanowiły „tajemnice pamiętnika”.
nie wykazał się dyskrecją, ani poczuciem humoru i doprawdy przyczyną wielu awantur i różnych kar stanowiły „tajemnice pamiętnika”.
Kiedyś Ola postanowiła sprawdzić rodziców w
ten sposób, że napisała w pamiętniku „nienawidzę mamy”. Kiedy wróciła z
podwórka Tato siedział zasępiony z jej zeszytem w ręce „jestem rozczarowany
tobą”- powiedział smutno i to były najbardziej przykre słowa jakie Ola
usłyszała od Taty. Mama Oli nie odzywała się do niej przez długi czas, chociaż
Ola Mamę przeprosiła. Od tamtego czasu Ola pisała dwa pamiętniki; jeden
grzeczny dla rodziców, który leżał w „łatwym miejscu” , a drugi prawdziwy
schowany „naprawdę”, przy ścianie za szafą, oparty w powietrzu o jej drewnianą nogę , kryjówka
doskonała nigdy nie odkryta.
Chyba wtedy właśnie u Oli nastąpiło specyficzne rozdwojenie,
gdzieś w tamtym czasie Ola zauważyła na swoim prawym ramieniu Aniołka, a na
lewym Diabełka i zaczęła ich słuchać naprzemiennie. Prawdę powiedziawszy lubiła
ich obydwoje tak samo mocno, chociaż w latach 60-tych XX wieku i w pierwszych
pięciu latach XXI wieku zdecydowanie wygrywał Diabełek 😊.
A
pamiętniki różnie kończyły swój żywot, najtragiczniejszy koniec spotkały zapisane zeszyty Oli Przyjaciółki
zostały kartka po kartce spłukane w kibelku po tym jak podczas rewizji w jej
mieszkaniu tajniak stojąc na krześle, szukając ulotek opozycyjnych w pawlaczu,
zaśmiewał się do łez czytając z pamiętnika opis idealnego faceta, napisany
gdzieś około pamiętnego historycznie roku 1968, który to opis nic z sytuacją
polityczną nie miał wspólnego.
Z pamiętnika Ewy , prezent na 60-te
urodziny Oli
8 maja 1968 rok
…
mam 5 koleżanek, lubię je wszystkie równo, ale Olę chyba najbardziej za to, że
jest ciągle uśmiechnięta i wesoła.
17 października 1968 roku
Ola
ułożyła poemat do Bogdana. Mama zabrała jej pamiętnik i tamten tekst przepadł
na zawsze. Odtworzyłyśmy go dzisiaj
razem. To brzmiało mniej więcej tak;
Kiedy Cię ujrzałam pierwszy raz
Ukryłam w dłoniach twarz,
Bo zrozumiałam, że już czas
By się zakochać pierwszy raz
Stałeś wśród wrzawy i hałasu
Nie miałeś spojrzeć na mnie czasu.
Potem nadeszły długie dni
I w szkole ślęczeć przyszło mi.
Śledziłam zawsze Twój każdy krok
Przez calusieńki szkolny rok.
Wreszcie zbliżał się koniec roku,
A moja miłość rosła na każdym kroku.
I była ona nieodwzajemniona,
Ach jaka byłam zrozpaczona.
Ostatnia szansa wycieczka w góry
Może przepędzi z mego serca chmury
Więc pojechałam
W autobusie dużo się śmiałam, trochę
podrywałam
Lecz przez dwie noce płakałam
Bo moja miłość szalona ciągle
była
nieodwzajemniona.
Potem wakacje długie i smutne,
Z rodziną i koleżankami kłótnie.
Bo jak nie kłócić się, gdy w sercu na dnie
Miłość zapadnie.
I znów rok szkolny się rozpoczyna,
Ja już duża dziewczyna,
On bosko piękne, oczy szalone
Niestety w inną utkwione
Serce przeszyła mi strzała
Krzyknęłam tylko….ała!!!!
I odeszłam w nocy mrok,
Płacząc i słysząc jego krok.
Łacha? Kochasz inną to cierp.
Odchodzę „gudbaj” w szeroki kraj.
Kochałam Cię prawie dwa lata
Dwa lata cierpiałam, po nocach płakałam
Kochałam, płakała, kochałam, płakałam…
Teraz mam dość,
Życie będzie tak samo wesołe bez Ciebie
Jak w niebie.
Choć w sercu tkwi jeszcze żal
Z mojego życia zrobię sobie wieczny bal.
Popołudniu
Ola chciała żebym dała ten wiersz Bogdanowi. On się tylko śmiał.
25 października 1968 roku
Dzisiaj
to był dzień! Trzecią lekcję miałyśmy wolna i założyłyśmy się z Olą, która z
nas wypije więcej wody. Pożyczyłyśmy od kucharki szklankę i poszłyśmy do
ubikacji. Zaczęłyśmy pić- ja jedną, Ola jedną i tak dalej. Po trzeciej byłam
pewna, że już więcej nie wypiję, ale dałam radę. Ola po siódmej szklance
usiadła na kibelku i wszystko co wypiła wylatywało jej siusianiem. Nie wiem czy
to można było zaliczyć jako picie. Ola
wypiła już dziewięć, ja właśnie miałam pić dziewiątą, a tu dzwonek na lekcje.
Wypiłam szybko, był remis. Ale w połowie matmy wybiegłam z klasy i wymiotowałam
chyba godzinę.
17 marca 1969 rok
Jak
zwykle szalony dzień. Po lekcjach poszłyśmy z Olą na lody. Siedziałyśmy przy
stoliku i Ola wymyśliła, że jest z nami taki zmyślony jej synek Maciuś. Potem
przyszedł jakiś facet i usiadł na tym miejscu gdzie siedział Maciek. Ola bardzo
płakała, ze zgniótł jej dziecko! Potem wróciłam do domu i zaraz do Oli. Tam
była już Marzena. Czekały na Piotrusia S., w którym Ola aktualnie się kocha. Miał
przyjść po jakieś zdjęcia. Kiedy zadzwonił dzwonek my z Marzeną buch do szafy.
Było strasznie ciasno. Ola zaczęła rozmawiać z Piotrem o różnych rzeczach i w
pewnym momencie stwierdziła, że musi się odchudzać (ona faktycznie ma jakiś
kompleks), a Piotr na to – nie rób tego, bo będziesz wyglądała jak Ewa taka
chuda szparaga. O mało nie wypadłam z szafy, a Marzena to miała ubaw.
13 października 1970 rok
Rano
o ósmej przyszła po mnie Ola, myślałam, że się przewrócę, kiedy ją zobaczyłam.
Bez grzywki, w dwóch warkoczykach, na nogach granatowe rajstopki, na głowie
granatowy berecik. Kurtka spod której wystawała spódnica z jednej strony nieco
dłuższa, z drugiej krótsza. Na nosie koszmarne okulary. Miała być nie do
poznania, czy ja wiem ?
Pojechałyśmy
pod jego dom. Nie mam pewności czy nas nie rozpoznał, tak dziwnie patrzył.
Śledziłyśmy go do dziewiątej. Kiedy poszedł na wykłady my pojechałyśmy do Marzeny.
Płakała ze śmiechu na Oli widok.
26 czerwca 1972 rok
Już
od dłuższego czasu błagałam mamę, żeby zgodziła się na mój wyjazd do Łagowa.
Wreszcie zgodziła się. Powiedziałyśmy, że jedziemy pociągiem, ale pojechałyśmy
stopem. Pojechałyśmy autobusem na szosę „szczecińską”. Postanowiłyśmy podzielić
się na dwie pary. Ja i Ola, Marzenka ze swoją kuzynką. One miały pierwszeństwo.
Pojechały fiatem…. W Łagowie umówiłyśmy się na poczcie, ale spotkałyśmy się już
na „głównej” ulicy. Marzena siedziała nad tą ulicą na jednopiętrowym murku
okalającym zamek. Pod nią był parking. Marzena zobaczywszy nas wskazała na
zielonego Fiata pod nią i zawołała – To
jego-
Od
razu domyśliłyśmy się, że chodzi o Olbrychskiego. Pojechałyśmy do Łagowa, żeby
zobaczyć kilku aktorów, ale nie liczyłyśmy na to, że spotkamy Jego.
Siedziałyśmy
na murku, a potem poszłyśmy do kawiarni, w której był on.
Widziałyśmy
jego żonę. Potem oni gdzieś pojechali, a my wróciliśmy na murek.
Kiedy
wrócili to jego żona wysiadając upuściła na ziemię paczkę papierosów, nie
zauważyła tego. A tu nagle rozlega się donośny krzyk Oli ( z pierwszego pietra
murku)
-
proszę pani, proszę pani!!!!!!
Wszystkie
głowy na nas w górę, a Ola niczym nie zrażona
-Papierosy
pani spadły!
Olbrychski
podniósł, podał zonie. Kiedy po raz drugi wrócili, on zapomniał wyłączyć
świateł w samochodzie, a Ola znowu
wrzasnęła
-Proszę
pana!!!!! Świateł pan nie wyłączył!
Byłyśmy
dumne z Oli, która tak poznała Daniela Olbrychskiego.