środa, 23 sierpnia 2017

OLA JEDZIE DO NOWEGO JORKU


Ola jedzie do Nowego Jorku


Akcja; wieczór przed kinem Rialto na Jeżycach, czas- początki lat 80-tych, dom Oli styczeń 2017 roku, Miasto Oli – lato 2017 roku

Napisano; 22-23 SIERPNIA 2017 roku



Ola 30 letnia, w szarej rzeczywistości Jeżyc lat 80-tych, stanu wojennego, kartek na wszystko, braku pieniędzy, niezrozumienia alkoholizmu Tamtego Męża, całość pokryta tłustą, czarną sadzą, powietrze ciężkie od spalin… brrrrr…. ale co to?  jak zawsze pojawia się światełko w tunelu, następuje  wrześniowy, wolny od zajęć domowych  wieczór, na wyjście do kina Rialto, film – Manhattan, ukochanego już wtedy Woodego Allena. Po seansie Ola, odurzona emocjami,  wychodzi na ulice odświeżoną ciepłym deszczem, widzi światła latarni z rozproszonym widmem barw w kropelkach wody z nieba, przyjemny dźwięk kałuż rozjeżdżanych kołami samochodów, wszystko czarno- białe, jak przed chwilą na ekranie. Ola wciąga powietrze, tak głęboko jak tylko można i wydmuchuje jeszcze więcej, razem z chmurkami smuteczków. Po nim następny mocny wdech i oczyszczający wydech, uśmiech, nadzieja i marzenie Dream Big – spełnij marzenia. Więc Ola buduje marzenie, wielkie marzenie o Nowym Jorku z realizacją na później /jeszcze nie teraz, teraz nie da rady, siłek brak/, że poczuje najpiękniejszy czas,
siedząc tuż, tuż  przed świtem na ławce z widokiem na most Queensboro,











popływa łódką na stawie w Central Parku, owładnie nią moc intelektualna, inspiracja twórcza, napisze w tamtych nowojorskich miejscach, coś dla siebie i innych, ktoś przeczyta, powie „fajne” albo „bardzo fajne”, a potem Ola pokocha kogoś, raz, drugi, trzeci / zrobi minkę słodką „przepraszam pomyłka”/, czwarty, aż będzie wiedzieć, że to najwspanialsza, prawdziwa miłość jest i urosną jej skrzydła i poleci wysoko ponad Nowym Jorkiem jak wielki, wolny PTAK i krzyknie pełną parą „to niesamowite Miasto jest, niech ludzie mówią co chcą!!!!!”

X   x   x

Minęło trzydzieści parę  lat, Ola w marzeniach noworocznych wpisała; pojechać we wrześniu do Nowego Jorku, podplan; 1. Spędzić cały dzień albo dwa w Metropolitan Muzeum of Art., 2. Spędzić cały dzień albo dwa na ławce w Central Parku, 3. 11 września pomedytować za tych co zginęli przy pomniku ofiar 4. Zrobić notatki do monodramy pt.Ola w Nowym Jorku, 5. Zobaczyć Renatkę .

I co??? I tylko zapytała Męża „mogę???” , a Mąż powiedział „pewnie, że tak, jedź” i kupiła zaraz przelot, bo w styczniu najtaniej i oglądnęła po raz pewnie kilkudziesięciokrotny Manhattan. Oglądając Woodego na nowojorskiej kanapie piszącego, a raczej dyktującego swoją powieść, wyobraziła sobie siebie na wielkim łóżku, zalanym nowojorskim, złotym światłem wrześniowym, wchodzącym do pokoju  przez szyby,  z dwóch ogromnych okien, widziała zmieniającą się z zielonych na złotą barwę liści drzew ulicznych  i widziała Olę piszącą  Scenę pierwszą  , w nieskończonej ilości wersji, jedną za drugą, niby sobowtór Woodego;

 - uwielbiała Nowy Jork, idealizowała go, aż  do przesady /nie, nie to zbyt romantycznie/,

 - mimo pierwszych kolorów jesieni , miasto dla niej było czarno-białe i poruszało się w rytm melodii Gerszwina /nie,nie czegoś tu brak/,

- o Nowym Jorku myślała równie romantycznie jak o wszystkim innym, uwielbiała tłok i zamieszanie na ulicach, Nowy Jork kojarzył jej się z seksownymi mężczyznami /zbyt manierycznie/,

- Nowy Jork według niej symbolizował rozkład współczesnej kultury, brak prawości, który prowokował ludzi do chodzenia na skróty /zbyt moralizatorskie/,

-  Nowy Jork tak jak Ola był miastem odważnym, to cecha najważniejsza na świecie / górnolotnie/……..

 Oluś pokuś się o większą głębię !!!!

X   x   x

Kiedy Ola ze swoją Najlepszą Przyjaciółką Od Zawsze siedziała w kawiarni na kawie, po pogrzebie wspólnej dziwnowskiej Cioci, powiedziała „ Ja jadę we wrześniu do Nowego Jorku”, „ ha,ha, ja też jadę we wrześniu do Nowego Jorku” odpowiedziała Przyjaciółka. „To co kawa na Manhattanie?” proponuje Ola, „No pewnie” uśmiecha się Przyjaciółka.

A później to już działo się jak w bajkowej karuzeli; Przyjaciółka zaprosiła Olę na musical Upiór w Operze / ich najulubieńszy!!!/ w Majestic Theater na Broodweyu, dała jej całą walizkę ekstra ciuchów i walizki z nowej kolekcji Paso Dream Big, co by Ola mogła pojechać do Nowego Jorku jak DAMA, ha,ha NOWA TWARZ OLI – OLA DAMA :-0

I Ola w szczęśliwościowym zawrocie głowy, żeby pociągnąć ostrym pędzlem działań, dla stworzenia Oli Damy, zadzwoniła do bliskiej sercu fotografki Darii „ A może by tak szybko sesję pt. Ola jedzie do Nowego Jorku”  „Tak, tak już już, zaraz” usłyszała entuzjastyczną odpowiedź. Entuzjazm, zaczarowana cecha ludzi szczęśliwych i twórczych; na drugi dzień stylizacja w czterech odsłonach, a na następny, pełen profesjonalizm, Ola na adrenalinie – modelka;
w parku, pod drzewem, na drzewie, nad stawem, na ławce, na kocu, na lotnisku, na tarasie widokowym, na schodach, na fotelu, brak umiejętności parkowania, jazda pod prąd, brak umiejętności opłaty za parking lotniskowy, znowu jazda pod prąd





i jeszcze poszukiwanie knajpki na Jeżycach, z dobrym światłem i klimatem,  jest!!!, szybkie przebieranie się w kibelku i  pozy - pod piecem, na piecu, przy kawie, przez okno, na ulicy.
Ufffff zmęczenie przyszło w domu, taaaakie – odezwładniające.













X   x   x

A teraz Ola już tylko uczy się mapy Nowego Jorku, kupiła kompas i uczy się odróżniać north, east, south, west na mapie, uczy się stacji metra i położenia Manhattanu do Brooklynu i Queens, bo w Ridgewood między Brooklynem, a Queensem będzie mieszkać i ogromne, ruchliwe ma motyle w brzuchu, także jogi nie może ćwiczyć, ani w zasadzie nic robić. Och, ech to w takim razie DO ZOBACZENIA W NOWYM JORKU!!!!


PS. Pierwszy mąż dostał ksywkę Tamten Mąż, żeby było jasne

PS 2 a te cudne, najcudniejsze zdjęcia Oli to oczywiście fotografka Daria https://www.facebook.com/DariaOlzackaFotografia/

niedziela, 13 sierpnia 2017

JAK OLA ZOSTAŁA JEŻEM- HISTORIA DRAMATYCZNA Z ELEMENTAMI KOMIZMU GROTESKOWEGO


Jak Ola została Jeżem - historia dramatyczna z elementami komizmu groteskowego

Akcja; Jeżyce od lipiec 1980 rok do grudzień 1996 rok oraz internet 20 lipiec 2017 roku

Napisano Kamińsko Floryda sierpień 2017 rok- warsztaty jogi Marii Stróżyk Zielonka

Dedykuję Cioci Danusi bez której nasze życie byłoby dużo trudniejsze



Część I

      
 Po ślubie Ola zamieszkała z mężem w Małym Miasteczku w swoim wymarzonym domku w ogrodzie nad stawem kumkających żab, z cudownymi granatowo- czerwonymi mebelkami i łóżkiem łączonym czerwonym sercem, tapetami w srebrne róże i zbiorem aniołków. Jakież było jej zdziwienie kiedy gdzieś w połowie czerwca 1980 roku wymarzony domek Oli jak za dotknięciem różdżki Złej Wróżki zamienił  się w zimne pomieszczenie garażowe bez izolacji , z grzybem od wilgoci do pół ściany, bez łazienki, cieplej wody i deską z dziurą w ogrodzie do załatwienia potrzeb fizjologicznych.
Ta przemiana nastąpiła po trzech atakach astmy oskrzelowej dwumiesięcznej Córki Oli i diagnozy lekarskiej, że w takich warunkach dziecko, a szczególnie noworodek nie może mieszkać. Olaboga, bieda, bieda, straszna bieda!!! Lecz jak zawsze w życiu Oli Aniołowie Stróże czuwali. Na początku lipca Ola została wezwana wzdłuż całego miasteczka po nazwisku na Pocztę Polską na rozmowę telefoniczną i tam Tatuś jej powiedział tak " trzy dni temu zmarła mama wujka, mieszkanie jest kwaterunkowe, jak byś natychmiast przyjechała to udało by się załatwić przydział" hurrra , Ola podjęła decyzję błyskawicznie, zawinęła dwumiesięczną Córkę w kocyk, do torby wrzuciła kilka sztuk pieluszek tetrowych, kupiła bilet na pociąg i szczęśliwa wracała  do swojego  Miasta ukochanego.
Po dwóch godzinach podróży wędrowały z Dworca radośnie. Idąc koło Zoo ulicą Zwierzyniecką z daleka zobaczyły narożnikową, piękną, dorodną, secesyjną kamienicę, przez  popularnego architekta secesji Oskara Hofmanna zaprojektowaną albo innego architekta szkoły berlińskiej początku XIX wieku. Ola otworzyła ciężką bramę, najpierw  ciemną sienią, a później klatką schodową z wysokimi schodami weszła na drugie piętro, zadzwoniła dzwonkiem - mosiężną kołatką w kształcie lwa, drzwi otworzyła Ciocia Danusia i poprowadziła Olę z Córką poprzez długi ciemny korytarz w kształcie litery L, z ogromną biblioteką, aż do dwóch dużych pokoi i wielkiej kuchni. W dalszym pokoju znajdowały się gabloty i szafy z resztkami sztucznych  zębów i innych produktów do technik dentystycznych i laboratorium, dwa wielkie pluszowe fotele, stolik, szafa, w drugim ogromnych rozmiarów stół na pięciu nogach przykryty serwetą robioną na szydełku, a nad stołem , cud nad cudem, wisiała lampa kryształowa z tysięcy szkiełek złożona, prześlicznej urody, co ją całe Jeżyce znały od przed, do po wojnie, bo się przez okno salonu wieczorową porą pięknie eksponowała. W rogach pokoju, na przeciw siebie , rozstawiono rozłożyste sypialne, drewniane łóżka , suto drewnem dębowym zabudowane,  jedno przykryte pluszową kapą, a drugie jeszcze z pościelą nie zmienioną.... To tutaj Starsza Pani zmarła rano wstając z łóżka, znalazła ją Ciocia,  w jednej pończosze na prawej nodze, a drugiej tylko lekko nasuniętej na lewą. Pewnie poczuła zmęczenie podczas ubierania,  może zawrót głowy " och poleżę jeszcze chwilkę, odpocznę sobie"  i jeszcze na chwilkę się położyła, a ta  ostatnią jej chwilką życia się stała. Każdy chciałby mieć taką śmierć w wieku 90 paru lat, ha, ha ,bo wiek dokładny zmarłej z powodu sprytnie zgubionej w czasie wojny metryki nie był znany, a nikt z bliskich nie dociekał.

Tamtej lipcowej gorącej nocy Ola została samiutka w wielkim, obcym mieszkaniu, ułożyła Córeczkę w dwóch złączonych fotelach, a sama położyła się do okazałego łózka jednocześnie wpadając głęboko w rozciągnięte zębem czasu sprężyny. Próbowała usnąć, lecz nie mogła, z jednej strony podniecona zbliżającym się nowym życiem, a z drugiej dziwnie i nieswojo się czuła śpiąc w pościeli, w której ktoś niedawno umarł. Kiedy po północy usłyszała skrzypnięcie podłogi szybciutko pobiegła boso po swoją malutką Córeczkę, wzięła ją do łóżka , przytuliła i dopiero wtedy usnęła spokojnie. Pamięta to uczucie czerpania z Córki poczucia bezpieczeństwa, spokoju i miłości, tak, tak już zostało na zawsze. Dzięki nocnej bliskości stały się jednością po wsze czasy, a nawet na następne pokolenia.



11 Oli jeżyckich obrazów wybranych z całości lat 1980- 1996



X   X   X
Sąsiadka z wspólnego korytarza.


Przed wojną / mam na myśli II światową/ pewien przemiły dobrze zapowiadający się lekarz dentysta i biznesmen ożenił się z wyniosłą urodziwą dziewczyną i razem założyli zasobną rodzinę. Wynajęli , na narożniku ulic Kraszewskiego i Jackowskiego,  na drugim piętrze, od dwóch właścicielek narodowości niemieckiej,  ogromne prawie ośmiopokojowe mieszkanie, w którym zamieszkali; tenże dentysta z żoną, dwójka dzieci co się oczywiście później urodziły; z dzieci wyrósł wujek Oli przyszywany, dyrektor wielkiej firmy budowlanej i ojciec Oli najlepszej Przyjaciółki i dziewczynka co też wyrosła, ale inaczej-  na aktorkę warszawską i kobietę, która zawsze wyglądała  na dużo mniej lat niż miała.  Oczywiście jak to wtedy bywało mieszkała z nimi także niania, służąca oraz  nietypowo, pomocnik technik dentystycznych. Po wojnie sytuacja uległa zmianie; mieszkanie doszczętnie rozkradziono, z wyjątkiem lampy i biblioteki i dokwaterowano lokatorów. Z czasem Starsza Pani została sama, a jedna z lokatorek, właśnie Sąsiadka ze wspólnego korytarza, co prawdziwie złą kobietą była, sobie tylko znanymi sposobami rozszerzyła przydział lokatorski na najładniejsze frontowe pokoje, spychając Starszą Panią na tyły. Podstęp złowrogi i szczyt perfidii nastąpił pod nieobecność Starszej Pani, która pojechała odwiedzić córkę w Warszawie, Zła kobieta, załatwiła przydział wyłączny na jedyną kuchnię, wyrzuciła wszystkie nieswoje meble i naczynia  na korytarz i bardzo z siebie zadowolona zamknęła kuchnie na dwa klucze, tak, było i wiele ludzi się dziwowało nad tym postępkiem, ale cóż raz jeszcze powtórzę, to zła kobieta była,  do tego najbardziej psychiatryczny przykład Doktora Jekylla i Mister Hyda. Na ulicy piękna elegancka zgrabna blondyna w futrze, w szytych na miarę kostiumach, lub drobno kwiecistych podkreślających nieskazitelną figurę sukienkach, zawsze na wysokich, mimo wysokiego wzrostu, obcasach, w domu zaś Baba Jaga w brudnym poranniku zawiązanym konopnym sznurkiem, znęcająca  się nad mężem / który w pewnym momencie zniknął/ i dziećmi / przemoc w rodzinie!/ wrzeszcząca codziennie wiele godzin, całym głosem, który najwytrzymalszy i najsilniejszy na świecie pewnie był, bo mógł w krzyku wyciągnąć nawet do 7 oktaw, z kotem Filemonem, co nigdy nie nauczył się robić do kuwety, do tego miał zwyczaj skakać Oli na kark z wysokości około dwóch metrów, kiedy w nocy zaspana robiła siusiu na kibelek. A jednak udało się Oli i jej mężowi, dzięki wrodzonej tolerancji i spokojowi Oli, a także jej zahartowaniu od wczesnego dzieciństwa na krzyki, przeżyć z Sąsiadką z korytarza, we względnej symbiozie 16 lat, aż do wielkiego finału, ale to już temat na inne, osobne opowiadanie.
                                                                           X    X    X
Łazienka


Łazienka zrobiona została z pomieszczenia służbówki; duża, zimna, ściany w granatową tapetę w kwiaty /Ola i jej mąż wszystko zaklejali tapetą w duże kolorowe kwiaty/  słusznej wielkości biała szafa, solidna, żeliwna wanna / na karpie świąteczne i do kąpieli/ pod oknem klasyczny kibelek z rezerwuarem na wodę do spłukiwania i olbrzymi bojler elektryczny. Bojler elektryczny niestety popsuty w okrutny sposób t.zn. brak zaworu bezpieczeństwa, jeśli nie wyłączyło się urządzenia w czasie gdy temperatura dochodziła do wrzenia, gorąca woda wypychała zimną tak długo, aż natrafiła na najsłabsze ogniwo. Tym ogniwem stawała się za każdym razem, króciutka plastykowa rurka tuż przy rezerwuarze, która topiła się pod wpływem temperatury, wyskakiwała uwalniając wrzątek, który z kolei zamieniał  się w gorącą parę i rozpełzał  po całym mieszkaniu. Trzeba było wtedy przede wszystkim błyskawicznie wyłączyć korki i bojler z kontaktu. Jakoś udało się przeżyć trzy wybuchy, choć Ola z mężem żyli w ciągłym strachu. Wymyślali różne sposoby by nie zapomnieć o wyłączeniu we właściwym czasie, odprawiali rytuały, niczym w Dniu świra, podskakiwali, odliczali, klaskali określoną ilość razy, przyklejali karteczki, a i tak zdarzało się wracać biegiem ze spaceru czy zakupów, żeby sprawdzić czy bojler wyłączony.
W tamtym czasie, Oli Przyjaciółka jeszcze studentka, miała chłopaka w Warszawie, który przyjeżdżał co tydzień, by móc spędzić  z nią czas, oj zakochał się na prawdę mocno, spali  zawsze razem  na rozkładanym łóżku w kuchni. Ola cieszyła się z tych odwiedzin, uwielbiała gości, a najbardziej tych na dłużej i śpiących, a potem jedzących śniadanie, jak nikt w świecie Ola potrafiła robić tony pysznych naleśników z różnymi nadzieniami. Trochę zaprzyjaźniła się, z tym sympatycznym chłopakiem z warszawskiego dobrego domu, chyba z wzajemnością. Którejś nocy Chłopak poszedł do toalety, kiedy siedział na kibelku akurat przyszedł czas wybuchu i przerażony w oparach gorącej pary, w samej koszulce wybiegł z łazienki, przekonany, że to  zamach na jego życie, w ciągłym przerażeniu jeszcze w nocy pakował swoje rzeczy. Ola przepraszała, tłumaczyła, na nic się zdało, już nigdy nikt go nie zobaczył. A Ola tak na prawdę do dziś nie wie dlaczego łatwiej było narażać swoje i innych życie , niż naprawić bojler?


X      X      X


Balkon


Pierwszą rzeczą jaką się widziało  idąc ulicą Zwierzyniecką w kierunku Kraszewskiego był  balkon Oli. Kiedy Filip Bajon w 1981 roku krótko przed stanem wojennym kręcił w Mieście Oli film Limuzyna Daimler - Benz, też był tego samego zdania. Lubił chodzić ulicą Zwierzyniecką i patrzeć na budynek Modeny i narożną kamienicę, w której już mieszkała Ola. Balkon  miał więc zagrać w filmie, balkon tak, ale nie pieluszki tetrowe Córki Oli, które w owym czasie suszyły się nieustannie w dużych ilościach łapiąc sadze jeżycką w siebie. Dlatego do drzwi Oli zawitał negocjator producenta filmu z misją i grzecznie poprosił , aby przez najbliższe trzy dni suszono pieluszki gdzie indziej. Ola oczywiście zgodziła się z radością, Filip Bajon był jej idolem od lat, kiedyś w liceum zaprosiła go na lekcję wychowawczą jako ciekawego poznaniaka i wtedy podpisał  jej z dedykacją ukochaną wtedy Oli książkę jego autorstwa Białe niedźwiedzie nie lubią słonecznej pogody. A więc balkon Oli zagrał w filmie, a Ola biegała na seans trzy razy, żeby zobaczyć tamtą balkonową scenę, ponieważ jak wiecie nie było wtedy internetu, by się powtórkami nacieszyć do woli, a nawet nie było  dvd czy wideo :-))))

Balkon miał jeszcze wiele funkcji, stanowił dużą atrakcją w czasie gdy Ola nie miała samochodu, a wózek do przewozu dzieci trzeba było znosić w dwóch częściach na biodrze z i na drugie wysokie piętro, od czego powstawały olbrzymie siniaki. Tak więc na balkonie dzieci się bawiły, gołębie co roku wiły gniazdo i rodziły małe, a Ola hodowała pomidory i opalała się toples, nawet wtedy,  gdy nad jej balkonem przepływała chmura radioaktywna po wybuchu w Czarnobylu w pierwszych dniach maja 1986 roku.
X    X     X
Pożar
     Na parterze   kamienicy w której mieszkała Ola mieściła się drogeria i artykuły chemiczne, w tym farby. Którejś nocy, prawdopodobnie od pozostawionego piecyka elektrycznego w sklepie wybuchł pożar. Rozprzestrzeniał się błyskawicznie, duszący dym i smród palących się związków chemicznych, pełzał po ścianach wnikając przez szpary w oknach i balkonów do mieszkań, po paru minutach już nawet doszedł do trzeciego piętra, a lokatorom  z pierwszego podłoga zaczęła parzyć stopy,  "uciekać pożar" niosło się po ulicy.  Ola obudziła się, zrozumiała natychmiast grozę sytuacji, zarzuciła na siebie czarny, haftowany w pagody, japoński porannik, uniosła malutką Córeczkę z łóżeczka, zawinęła ją w kocyk i  pobiegła już mocno zadymioną klatką schodową na ulice, a tam stali sąsiedzi z  kamienicy, a nawet tych  kamienic obok, a w rękach i na plecach mieli dobytek, to co dla każdego najważniejsze ; pierzyny, garnki, sztućce, słoiki z zaprawami i przerażenie razem z zaskoczeniem w oczach. Ola uśmiechając się przytulała Córkę do siebie i wiedziała szczęśliwa, że wszystko co chciała uratować ma przy sobie. To była dziwna i pouczająca przygoda. Kiedyś później Ola czytała o zachowaniach w ekstremalnych sytuacjach i wyczytała, że dużo większą szanse przeżycia mają ludzie, którzy przeżyli pożar lub inną katastrofę, wtedy pomyślała, że  może dobrze, że może ta przygoda stała się dla niej też nauką na niewiadomą przyszłość.
X      X      X
Jeżyckie imprezy

  
Ola od zawsze, od małej dziewczynki marzyła o otwartym  domu, wielkich imprezach, tłumach gości, którzy świetnie się bawią, czują się jak u siebie, a gospodarz, w tym przypadku Gospodyni, bawią się najlepiej. Marzyły jej się takie przyjęcia jakie urządzał Wielki Gatsby latem 1922 w West Egg na Long Island, chyba  jej się udało, któż to wie, należałoby spytać któregoś z gości, bo Ola może być stronnicza.
Jedno z takich szalonych przyjęć odbyło się w grudniu 1981 roku, pikanterii dodaje fakt, że ze względu na ogłoszony parę dni wcześniej stan wojenny i dekret ograniczający poruszanie się osób na ulicy między godziną 22, a 6 rano wszyscy goście musieli zostać na noc, jak w filmie Anioł Zagłady, brama wejściowa do budynku stanowiła niewidzialną, nie do przebycia kurtynę. Nikomu ten fakt nie przeszkadzał. Zjawiło się około 30 osób, sami przyjaciele, Leszek przyniósł trzy gąsiory młodego wina, co spowodowało, że impreza szybko wymknęła się spod kontroli. Nie wiem czy piliście kiedyś młode wino w większej ilości, skutki są nieobliczalne, najpierw głupawka śmiechowa parogodzinna , a następnie utrata przytomności. Ola pamięta jak przez mgłę, że  leży na podłodze z przyjacielem turlając się ze śmiechu, pamięta innego przyjaciela biegającego po klatce schodowej w Oli blond peruce, japońskim poranniku w pagody, z długą czarną brodą / własną/ pamięta zamknięty na stałe kibelek, sąsiadów dzwoniących z interwencją, że za głośno,  jak im pokazywała śpiącą Córkę jako dowód, że jest cicho, pamięta inną sąsiadkę co koniecznie chciała być na imprezie i straszyła milicją, pamięta przyjaciela, który chodził po parapecie na drugim piętrze przechodząc z pokoju do pokoju /hic!/, pamięta jak na balkonie mąż przyjaciółki namawiał żonę przyjaciela na czyny nierządne, a potem już nic nie pamięta, tylko ranek z bolącą głową i jak osiem osób śpi na ich łóżku, jeden w huśtawce dziecięcej, jeden z głową na zlewie kuchennym, reszta śpiewa na klatce schodowej  i jak dwie nieznane, młodziutkie dziewczyny wyszły z podkrążonymi oczyma z łazienki " proszę pani, proszę pani, a ta sałatka co pani ją zrobiła to chyba nieświeża była, bardzo nam zaszkodziła".
Na drugi dzień popołudniu Ola musiała wykonać około dziesięć długich rozmów telefonicznych, aby odtworzyć imprezę, ułożyć misternie wszystkie puzzle zdarzeń, żeby ustalić kolejność wszystkiego, bo przecież cóż to za Gospodyni, co nie wie co w domu u niej się dzieje.
X     X    X
Widok z okna


Ola nie lubiła żadnych zasłonek , ani firanek w oknach, może dlatego, że dzieciństwo spędziła w ciemnych zasłoniętych, ciężkimi kotarami pokojach, kotarami, którymi Mama Oli odgradzała się od świata.


Tak więc nowe mieszkanie Oli rozświetlała światłość słońca albo w ogóle światłość dnia, a porą, gdy u Oli zapalano światło elektryczne sąsiedzi z na przeciwka  mogli zaglądać do całego mieszkania.


Okna Oli wychodziły na budynek Modeny, firmy produkującej odzież wykwitną i elegancką, głównie na eksport do Niemiec Zachodnich czyli RFN – marka dla kobiet dojrzałych. Głównie szyto tam ciężką odzież – płaszcze i  kostiumy. Kostiumy rozmiar 40 w kolorze granatowym,  Ola namiętnie kupowała w sklepie firmowym i miała ich całą szafę .


Codziennie o 6 rano szwaczki przychodziły do pracy, zapalały światło na hali produkcyjnej, siadały przy maszynach i szyły. W tym samym czasie Ola wstawała, ubierała się, szykowała śniadanie, budziła dzieci, rychtowała  je do żłobka i przedszkola. Codzienne rytualne czynności zbliżyły kobiety po przeciwnych stronach okien, uśmiechały się do siebie, kiedy ich spojrzenia się krzyżowały wesoło kiwały ręką, pozdrawiały się wzajemnie/,,,/


Był taki czas, późnym latem 1984 roku, kiedy szwaczki nie wyrabiały akordu, a przyczyną tego był Oli mąż. Oli mąż w ramach szykowania się na przyjście na świat swojego Syna, postanowił wymalować całe mieszkanie, w tym olejnicą wielkie wieloskrzydłowe okna. Ponieważ miał po skomplikowanym złamaniu nogi gips na całą jej długość łącznie z udem, malowanie wymagało nie lada ekwilibrystyki / a trzeba zaznaczyć, że mąż Oli nie posiadał zupełnie instynktu samozachowawczego/. Wchodził na wysoką drabinę, przerzucał nogę w gipsie przez okno i w tej jedynie wygodnej pozycji malował. Wszystkie szwaczki zatrzymywały maszyny i stały w oknie patrząc godzinami na akrobacje śmiałka/…/


Któregoś dnia na ulicy zagadnęła Olę miło wyglądająca kobieta " przepraszam panią, ale chociaż znamy się tylko z widzenia, mam do pani wiele sympatii, czy zrobiła by mi pani grzeczność i przyjęła upominek w postaci talonu na płaszcz”. Ojojoj, Ola mało nie zemdlała z wrażenia, płaszcze bukle to był szczyt marzeń, cała produkcja szła za granicę. Ola przyjęła prezent i już po paru dniach obnosiła dumnie swój fioletowy, długi prawie do ziemi płaszcz bukle,  razem z ogromnym, zakupionym gdzieś okazyjnie, czarnym  kapeluszem z szerokim rondem na głowie. Teraz chyba by pękła ze śmiechu,  gdyby siebie w takim stroju zobaczyła, wyglądała jak własna babcia, ale wtedy to było coś !!!
X    X    X
Ulica Kraszewskiego  


   Ola idzie z pięcioletnią Córką z przedszkola ulicą Kraszewskiego. Jest chłodny wrześniowy dzień, nagle Córka zadaje pytanie- " Olu, dlaczego ten pan jest nagi" rzeczywiście środkiem chodnika idzie na przeciw nich zupełnie nagi młody mężczyzna, przystojny, z długimi jakby kasztanowymi włosami, idzie z wielką elegancją, zdecydowanym krokiem, z tajemniczym uśmieszkiem na twarzy , niczym Mona Lisa, tylko wielkie piwne oczy są szkliste, bez wyrazu,  nikt go nie zatrzymuje, nikt nie wzywa milicji, mężczyzna budzi sympatie, jakaś pani niesie za nim rzeczy, które widocznie gdzieś wcześniej musiał zdjąć. Ola zwalnia krok, nie przygląda się, ale widzi. Zawsze lubiła męską nagość. Szczególnie w fotografii.
Teraz też w swojej błękitnej sypialni ma zdjęcie ukochanego Męża, z roku 2009, kiedy nagrywał teledysk piosenki Nothing Else Matters z zespołem Audiofeels. Zdjęcie robił Oli Syn. Wcześniej nim Ola poznała swojego Męża w sypialni wisiało zdjęcie nagiego pierwszego  zdobywcy Mount Everestu Edmunda Hillary w kapeluszu na głowie i z plecakiem na plecach, bardzo erotyczne :-))))
                                                                     X    X    X
Rynek Jeżycki


Rynek Jeżycki to zapach kwiatów i świeżych warzyw, owoców, przejście lub przebiegnięcie w rynkowych zapachach za ryloczącą po torach ósemką co rano o 6,30 tak cudnie zaczynało się dzień. Akcja wydarzenia już nie związanego z tramwajem, ale nowym środkiem transportu do pracy Maluchem.  Może to rok 1990?

Ola ma czas  hipisowski, dostała od przyjaciółki wielką, doprawdy ogromną dżinsową kurtkę, którą Ola pokochała i chodziła w nią ubrana bez przerwy. Raz w tygodniu jeździła do pracy doradzać prawnie do Małego Miasteczka, a raczej do Spółdzielni Produkcyjnej na wsi pod Małym Miasteczkiem. Dziś jechała  męża czerwonym Maluchem z popsutymi pasami bezpieczeństwa.  W drodze powrotnej, jak co tydzień od około dwóch miesięcy, zabierała z szosy na granicach miasteczka, autostopowicza, miłego Chłopaka, zabójczo przystojnego syna kwiaciarki z Rynku Jeżyckiego, który w maju tego roku miał zdawać skutecznie maturę na prowincji, ponieważ już dwukrotnie w Dużym Mieście mu się to nie udało. Lubiła ten wspólny czas, opowiadali z młodym swoje historyjki, Ola czuła się młodsza i wolna, a on pewnie dojrzalszy, wszyscy byli zadowoleni, a dodatkowo chłopak podjeżdżał sobie wygodnie na Rynek Jeżycki do mamy, której po szkole pomagał przy kwiatach. Zwyczajowo wysiadał przy pasach dla pieszych już na ulicy Kraszewskiego po prawoskręcie z Dąbrowskiego. Tak było dotychczas, lecz dziś, gdy Ola zatrzymała się Chłopak nie mógł wyjść , pasy bezpieczeństwa zacięły się na amen. Ola znała sposób jak je odpiąć, ale jej pasy też się zacięły i żeby z nich wyjść musiała prześlizgnąć się górą, co było ze wszech miar utrudnione z powodu ogromnej kurtki, która ograniczała ruchy. W tym  czasie Chłopak próbował oswobodzić się z pasów na własną rękę. Zrobił się z ich chaotycznych ruchów niesamowity tumult, a i przy okazji korek z samochodów na ulicy, a także  zbiegowisko zaciekawionych lub chętnych do interwencji ludzi, ponieważ wyglądało całe zdarzenie niezwykle podejrzanie. Z tłumu wyłonił się mąż Oli całkowicie zdezorientowany nie wiedział czy ma pomóc Oli czy być zazdrosny, do Malucha podszedł też milicjant i kwiaciarka, mama Chłopaka. Jakoś w końcu udało im się wyjść z autka, choć trwało to niezmiernie długo. Byli mocno czerwoni na twarzy i zdecydowanie wyglądali na osoby, które coś narozrabiały, czekając ze spuszczoną głową na reprymendę.

Po tym zdarzeniu  Ola nigdy już nie spotkała na szosie miłego autostopowicza, pewnie zdał maturę i już nie musiał dojeżdżać albo zdawał w następnym roku zupełnie w innym miejscu.

                                                                       X   X   X

Brama


Kiedy Tato Oli umierał na raka płuc i rozpoczął się stan terminalny, czyli, że już nic nie można  pomóc z lekarskiego punktu widzenia, Ola wzięła Tatę do swojego domu. Byli razem w pierwszym pokoju, a dzieci z mężem zamieszkały na ten trudny czas w drugim . Ola leżała i spała z nieprzytomnym Ojcem na dużym narożniku,  puszczała mu płytę Cztery pory roku Vivaldiego, bo jej się pamiętało, że ten utwór akurat bardzo lubił, wpuszczała  motylkiem umieszczonym na piersi morfinę, żeby nie cierpiał i liczyła jego oddechy  i czas pomiędzy nimi, zapisując wszystko w zeszycie  zgodnie ze wskazaniami pielęgniarki z opieki paliatywnej, aż do czasu gdy nie było co zapisywać.  Przyjęła też mszę odprawioną przez księdza Jerzego, co trochę dziwne było, bo Ojciec Oli, a i sama Ola byli ateistami, wtedy jednak  czuła, że towarzystwo Księdza i jego oswojenie z czasem ostatecznym bardzo jej pomoże. I tak się stało....... Tato Oli odszedł w godzinę po zakończonych 13 tych urodzinach swojej ukochanej wnuczki, a Córki Oli.  Ola pomogła Tatę umyć, ubrać.... Nad ranem musiała na chwilę wyjść z domu, coś załatwić, tak, w pierwszych godzinach jest tyle do załatwiania, akurat kiedy jej nie było  przyjechali z Uniwersum zabrać Ojca. Kiedy wracała, otworzyła bramę wejściową, na posadce w sieni zobaczyła otwartą trumnę z Ojcem w niej leżącym, wyglądał jakby śpiący, taki bliski i taki naturalny w tym stanie.....i już na zawsze kiedy Ola wchodziła do bramy swojego domu czuła obecność Ojca i widziała pod powiekami jego martwą postać.
                                                                            X   X   X
Telefon
Koło łóżka łączonego czerwonym sercem, na stoliczku stała czarna skrzynka ze słuchawką na kablu i z tarczą do wykręcania palcem numerów od jeden do zero, z wtyczką w ścianie do ewentualnego wyłączania - czyli telefon. Tamtego upalnego lata Oli mąż wyjechał do pracy do Niemiec Zachodnich tzw. RFN, żeby było trochę łatwiej. Ola została z dwójką małych dzieci, pracą i niezapłaconymi rachunkami sama. Została też sama w całym ogromnym mieszkaniu, ponieważ Sąsiadka ze wspólnego korytarza, z dziećmi i kotem wyjechała na wakacje. Dla zabicia czasu, ale także dla ochłody , po pracy, żłobku i przedszkolu rozkładali w największym pokoju dmuchany basenik dla dzieci i w trójkę wchodzili do niego, chlapiąc i zachlapując cały dywan, który zmoczony śmierdział obrzydliwie. Po trzech tygodniach takiego spędzenia czasu Ola sepleniła jak małe dziecko i robiła w mieszkaniu, w foremkach babki z mąki " babko, babko udaj się, bo jak nie to cię zjem" śpiewała głośno to i piosenkę o psie co wlazł do kuchni i porwał mięsa ćwierć oraz o dziurze w garnku miły Romciu. Ale i tak najtrudniejsze przychodziło nocą. Ola nie mogła spać. W Hanowerze gdzie pracował mąż znajdowała się budka telefoniczna specjalnie popsuta przez Polaków, żeby można było dzwonić do Polski za polskie złotówki, ale tylko o trzeciej w nocy. Ola o tym wiedziała i na telefon od męża czekała. Godzina trzecia w nocy telefon dzwoni, odzywa się głos, najstraszniejszy, najbardziej przerażający głos jaki Ola w życiu słyszała , jaki w ogóle można sobie wyobrazić " jestem blisko, zaraz do ciebie przyjdę, wiem, że jesteś sama, nie straszne są mi żadne drzwi, pokonam wszystkie przeszkody, zaraz do ciebie przyjdę" Ola pierwszy raz w życiu była przerażona, biegała po korytarzu, zapaliła wszystkie światła, przesunęła wielkie biurko kilkadziesiąt metrów pod same drzwi wejściowe, budząc  w sobie nadludzkie siły. Nie mogła wyłączyć telefonu, co pomyślałby mąż gdyby nie mógł się dodzwonić, nie mogła mu tego zrobić. Straszny proceder powtarzał się kilka dni, z precyzją co do sekundy -godzina  trzecia w nocy. Ola za każdym razem trzęsła się ze strachu, myślała , że nikt jej nie uwierzy więc nagrała zboczeńca, mikrofonem na taśmę magnetofonu Grundig. Potem taśma gdzieś zginęła, a Ola pamiętała zdarzenie jako najstraszniejszy horror jej życia.
Po wielu latach tańcząc z Olą na Sylwestra, dobry jej znajomy, właściwie przyjaciel, przyznał się do tych telefonów i błagał o wybaczenie. Podobno kiedy chciał Ole bzyknąć tamtego lata i mu odmówiła wypraszając go z domu, obraził się śmiertelnie, czuł się urażony i taką okrutną zemstę sobie wymyślił. Ola nie wybaczyła, ale w sumie cieszyła się, że ta nierozwiązana przez wiele lat tajemnica, której rozwiązanie zaprzątało długo jej detektywistyczny umysł, została wyjaśniona.
                                                                  X   X   X
Domofon


Domofon założyli w bramie gdzieś na początku lat 90, Ola nigdy nie przekonała się do rozmowy z niewidzialną osobą na ulicy, która za  parę minut będzie dzwonić do jej drzwi. Po za tym domofon często się psuł albo ktoś naciskał guziczek tablicy domofonu dla żartu i uciekał. Według Oli nie udany wynalazek, chociaż łączy się z nim dziwna rozmowa, którą odbyła Ola z posłańcem Poczty Polskiej podczas surowej zimy 1996 roku. Ola miała ekstrawagancką pracę w Kancelarii Prawnej u doprawdy ekscentrycznego prawnika. Postać właściciela oryginalna; prawnik, strażak, odznaczony medalem za odwagę, człowiek roku, pisał do swoich pracowników listy wierszem na żółtym, grubym, czerpanym papierze, zapraszał do siebie do domu na wsi na przyjęcia integracyjne, zabawy w terenie, do pracy dla pracowników codziennie przywożono pyszny obiad z eleganckiej restauracji, częstował wykwintnymi alkoholami co miał je w dobrze zaopatrzonym barku w zabytkowej szafie w swoim gabinecie ..... zdecydowanie żył  i prowadził firmę nietuzinkowo. Do Oli obowiązków w Kancelarii należało głównie reprezentowanie  właściciela w jego prywatnych sprawach, doprawdy cudacznych i będących konsekwencją jego wybuchowego  charakteru. Ola  nawet ratowała go z opresji, wyciągając z komisariatu, po awanturze na święcie strażaków, kiedy to podpalił papiery w koszu na śmieci.  Ale mimo  pomimo wszystkich tych atrakcji i familijnej atmosfery w pracy, zasadnicza rzecz dla której się pracuje nie była przez pracodawce spełniona t.zn.  nie płacił pensji. Ola prosiła raz, drugi, trzeci, spokojnie, lecz zdecydowanie, zbliżało się Boże Narodzenie i trzeba była zabrać się za kupowanie prezentów. Prosiła bez skutku, aż miarka się przebrała, Ola miała umowę z jednodniowym wypowiedzeniem, dała więc wypowiedzenie sekretarce w postaci studenta II roku prawa, kończąc tym samym współpracę z niesolidnym Właścicielem  i pojechała do domu. Wieczorem dzwoni domofon, Ola podnosi słuchawkę, słyszy " halo tu Poczta Polska telegram do pani Oli" odpowiada " nie otworze panu, nie odbieram tego telegramu " " jak to pani nie odbiera telegramu" - słyszy wzburzony głos - " nie odbieram i koniec"potwierdza Ola  " ja jeszcze nie spotkałem się z tym, że ktoś nie odbiera telegramu"mówi  jeszcze bardziej zbulwersowany posłaniec "to teraz się pan spotkał z takim przypadkiem" odpowiedziała pewnym, prawniczym głosem Ola kończąc rozmowę. Taka to nie raz nasza Ola bezwzględna jest i uparta :-)))


Część II


Jeżycki hejt- historia specjalna czyli


Jak Ola rozpętała burze jak zawsze zupełnie nieświadomie :-)))
Wstęp


Ola wyszła z namiotu w Przeździedzy, wchłonęła zapach ściętego siana, z daleka usłyszała plusk Bobru, syciła się ciszą, porannym słońcem, spokojem, czyli szeroko pojętą kanikułą, niestety magnez czasów współczesnych, zaglądnęła w komórkę, a tam przewrót. Nagle Kuchciński wprowadził do obrad Sejmu uchwałę o Sądzie Najwyższym, patrzyła potem z niedowierzaniem, na jej oczach niweczono wywalczoną przez Solidarność wolność, niweczono chamstwem, butą i arogancją. A potem wszystko działo się jak w tempie super ekspresu, w konsekwencji 20 lipca 2017 roku skończyła się w Polsce praworządność.


Ola znowu musiała zastosować "myk schizofreniczny". Została szczęśliwą żoną, matką, babcią, spływowiczką i towarzyszką paczki spływowej, chłonącą wspaniałą atmosferę stworzoną przez cudownych ludzi; Lidkę i Piotra, którzy tam właśnie wybudowali swoje miejsce na ziemi dla siebie i dla innych, a jednocześnie stała się zasmuconą obywatelką, dla której losy demokracji i wolności w swoim kraju Polsce wymagają działań obywatelskich. Jak najszybciej dołączyła  do Łańcucha światła /…/

wybrane z 362 komentarzy, trochę jak leci, komentarzy, które powstały pod emocjonalnie napisanym przez  Olę poście.  








-  idź robić politykę gdzie indziej chyba, że coś się zmieniło i Plac Wolności przenosi się na Jeżyce


-  masz rację ci ludzie na siłę chcą wszystkich w swoje gierki wciągnać


- jasne, demokracja została ordynarnie zarżnięta i udawajmy że nic się nie stało, żyjmy jak dotąd bądźmy tchórzami i milczmy


-  chciałbym żeby demokracja chociaż przez jeden dzień została w naszym kraju  skrzywdzona tak jak ty i tobie podobni to widzą. Jeden z drugim zniknął by po cichu w worku jutowym, spłynął by Wisłą i całe to pieprzenie w bambus ucichłoby z miejsca


- tu nie chodzi o to żeby milczeć tylko żeby nie mazać gównem tej pięknej grupy, bo polityka tylko dzieli


- dziewczyna opisała wydarzenie. Pewnie największe w ostatnich dniach. To nie polityka to nasze życie


-  są do tego inne grupy, serio, ja rozumiem że temat na czasie i wielu jest mocno zaangażowanych,  ale nie można o tym trąbić. Grupa jest jeżycka, dotyczy spraw jeżyckich, a nie ogólnopolskich i tego się trzymajmy. Dosyć mam lokalnych kłótni o chodniki i miejsca parkingowe, żeby teraz dzielić się jeszcze bardziej


- większość ludzi ma gdzieś ten organizowany przez SB protest, ludzie, gdzie macie oczy


- sprawa dzieje się w Poznaniu, akurat Plac Wolności to nie peryferie i sprawa dotyczy wielu ludzi. Oczywiście też bym wolał, żeby nie trzeba było o tym pisać, ale jak czytam komentarze  to niestety informacji nigdy nie za wiele. Wpis o SB, że organizuje protest rozbawił mnie do łez. Czym karmią na Jeżycach, że takie bzdury wypisują mieszkańcy Jeżyc


- no cóż zawsze znajdzie się jakiś podpalacz, dlatego jestem przeciwny takim rozmowom na tej grupie i tyle

- oczywiście cicho siedzimy, bo przecież co nas tam jacyś sędziowie obchodzą, ustępujemy głupszym, bo przecież tak robią mądrzy, a już po wakacjach możemy nie mieć gdzie pisać o naszych jeżyckich sprawach, bo przecież porządki w mediach mają być następne.. Ale nie kłóćmy się... Spokój najważniejszy

- Jeżyce to też Polska, a to co się dzieje dotyczy Polski, czyli nas też, jak długo jeszcze będziecie udawali, że wszystko jest ok tylko dlatego, że nie znosicie o tym pisania, bo tu już nie chodzi o PO czy PiS, tylko o zagrożenie wywalczonej demokracji, jeżeli za chwile zablokują nam FB to tej grupy też już nie będzie i nie będzie się gdzie odwołać

- ludzie maluccy ...To może inaczej - gdzie znajdę fryzjera nie za milion monet? A pazurki mi może ktoś zrobi za czekoladę? Tylko koniecznie dziś! Czy w sklepie na rogu dostane bułki? A jeśli bym chciała chleb to co wtedy?

- ludzie maluccy? Ludzi nie obrażaj. Nie świadczy o wielkości człowieka uczestnictwo w tym czy innym zgromadzeniu, a krzykacze zawodzący na pogrzebie demokracji nie mają monopolu na racje. Tyle.

- krzykacze?

- krzykacze

- rozdział VIII konstytucji

- świadczy za to postawa obywatelska, przypominam, że po tej władzy może nadejść inna która też będzie mogła obsadzić sądy i prokuratury swoimi

- jak będziesz miał pecha to wjedzie w ciebie kolumna rządowa to się przekonasz jak działają sądy partyjne. Ciekawe jaki zapadnie wyrok na tego gościa, którego staranowała kolumna rządowa w lutym,

- z pewnością nie chciałam nikogo personalnie urazić, to jest akurat domena drugiej strony, użyłam związku frazeologicznego bezosobowo w formie cytatu i ... Westchnienie. W wypowiedzi o zabarwieniu lekko ironicznym pisanej mimo wszystko z ciężkim sercem , że są ludzie, dla których podobne tematy są nie znaczące

- krzykacze- opozycja sejmowa, "wiodące media" kto ma wątpliwości  niech włączy telewizor

- a ty wierzysz w bajki o kaczorze dyktatorze, o wychodzeniu z " dobrej" unii, pisowskim terorze na ulicach i wzbierającej brutalnej fali. Masz prawo, bo jak widać sprawia ci to radość

- wiec lepiej drwić z tych co protestują w komciach na fejsie, gratulacje anty obywatelskiej postawy, to niszczy życie społeczne, w tym kraju bardziej niż wszystkie podziały

- drwię póki mogę,  kaczyzm w końcu dotrze i tutaj

- łańcuszek  światła na pewno coś zmieni

- ta grupa jest fajna bo nie ma tu polityki poza jeżyckiej

- te łańcuchy światła kojarzą mi się z rysunkami na chodnikach przeciw terroryzmowi w Anglii. Pewnie skuteczność będzie równie mocna

- moi drodzy tylko bez posądzania o robienie polityki, te protesty mają charakter apolityczny

- ta grupa miała być apolityczna

- czy apolityczna znaczy aspołeczna

- albo nieobywatelska

- ta grupa jest apolityczna, nie możemy udawać, że w kraju, a tym bardziej w Poznaniu nic się nie dzieje

- ale po co o tym wszędzie pisać,

- mam prośbę do administratorów o usunięcie całego wątku

- nie dotyczy spraw jeżyckich i jak widać mocno dzieli naszą społeczność

- wczoraj przemawiał chłopak z Jeżyc. Serdecznie go pozdrawiam

- proszę usunąć ten polityczny wpis

- po pana profilu można szybko stwierdzić dlaczego tak pan się buntuje i walczy o usuniecie wpisu. To jest RZECZYWISTOŚĆ, a nie polityka

- możecie sobie pisać o usuniecie tego wpisu, sąsiadów, którzy nie są z Jeżyc też usuniecie, rzeczywistość też usuniecie

- od dziś na Placu Mickiewicza – bliżej Jeżyc

- Kasiu wstyd, nie wstyd, jutro będziesz na podwórku?

- jak skończę pracę w rozsądnych godzinach to oczywiście przychodzę

- idź z tym apelem z tej grupy na strony ludzi zainteresowanych  tego typem zgromadzeń! Wypad!

- tej, a ty szczunie rzeź z Jeżyc i  twoja famula też

- dzieje się coś ważnego, koleżanka chce się podzielić sprawami dotyczącymi Jeżyc, czyli co, ma pełne prawo

- to nie grupa polityczna,  nie ma tu prawa politykować, to apolityczna grupa i członkowie sobie tego nie życzą

- to fyraj stąd

- ale poruty żeś se narobił

- to nie są zgromadzenia polityczne tylko obywatelskie, a to znaczna różnica i proszę nie wypowiadaj się w imieniu wszystkich czlonków tej grupy

- nie żartuj na tych zgromadzeniach roi się od polityków, tak jak ty mnie prosisz tak i ja ciebie proszę, bo są ludzie którym agitacja polityczna tu się nie podoba, więc również nie wypowiadaj się za innych uczestników

- Michał wypij se izotonika i wyluzuj

- czy ty nie powinnaś udzielać się na grupie Rokietnica i okolice?

- tak, ale w moim sercu są Jeżyce również, a co nie wolno

- politykować tu nie wolno to nie grupa polityczna!

- post można zgłosić do adminów... Albo usunąć się z grupy jak coś nie odpowiada..

- polecam się elokwentny Maciusiu

- widzę że masz doświadczenie w walce o prawo do usuwania... Mnie tak łatwo nie usuniesz

- nie mam zamiaru

- jak komuś post się nie podoba niech z boku oznaczy powiadomienia i nie komentuje

- won z polityką w grupach tego typu

- post dotyczący "Ojczyznę dojną racz nam zwrócić panie", a nie Jeżyc

- informacyjnie dzisiaj spotkanie odbędzie się w parku Mickiewicza

- to nie czytaj, ale kiepsiutka kontrofenzywa :/

- ulala, w pięty mi poszło!

- Kochani, potrzebuję dwóch rosłych chłopaków do pomocy przy rozkładaniu i składaniu sprzętu nagłośnieniowego dziś na Łańcuchu światła

- dawaj….gdzie?

- Zapewne najbardziej szczekają Ci, którzy nie poszli na wybory….

- Może i masz rację, gdyż jest im teraz trochę wstyd i chcą odpokutować



Admin-  post zostaje, bo sytuacja jest zbyt ważna i uważam, że powinno się na ten temat dyskutować najwięcej. Życzyłbym sobie, żeby dyskusja przebiegała w cywilizowany sposób


Mąż Oli przeczytawszy komentarze spojrzał Oli w oczy z miłością i współczuciem.

Nikt nie lubi mocnej krytyki, hejtu, trzeba mieć odporność na to, skórę nosorożca, ale Ola miała mocne przekonanie, że wolność jest najważniejsza, znała też teorię Artura Schopenhauera, iż człowiek przekonany o swojej racji, tak łatwo jej nie zmieni, taka wada, lub zaleta mózgu ludzkiego. Po za tym kiedy czytała komentarze uśmiechnęła się do wszystkich tekstów, przecież tak naprawdę wszyscy jesteśmy Jeżami i kochamy się mimo pomimo wszystko hej, hej !!!!!!!