niedziela, 13 marca 2016

14 LUTY 2016R. PIERWSZA ROCZNICA ŚLUBU OLI

14 luty 2016r. Pierwsza Rocznica Ślubu Oli


Ola budzi się, albo nie, jeszcze śpi, jest taki czas między obudzeniem, a snem, to jej ulubiona czwarta rano. 
Ola nie otwiera jeszcze oczu, więc zmysł wzroku nie działa, działa dotyk i wyczuwalność temperatury, wszystko związane z Oli Mężem. 
Dotyka teraz jego pleców i pupy swoim brzuchem i łonem.
 Chłód Oli ciała rozgrzewa gorąco jego ciała. Wszystko jego jest gorące, miękkie twardą miękkością, przyjazne, bezpieczne, czytelne, zrozumiałe i zaakceptowane. 
Od roku dla Oli przyszedł czas, który od dziecka ją fascynował, przyszedł czas na "i żyli długo i szczęśliwie", tekst, który następował pod koniec bajki. 
Żyć w hepi-endzie życia, choć przez chwile tu i teraz, to dużo, a rok cały to wielkie szczęście. Tak, to stało się prawdą, żyli szczęśliwie.
 Ola od roku czuła się jak w cukrowej wacie, wszystko przepełnione słodyczą, słodkie, najsłodsze, przemiło słodkie.
Obydwoje od momentu ślubu stawali się awatarem braci syjamskich, uśmiechniętym dwugłowym smokiem, kołami zębatymi zachodzącymi w siebie, a jednocześnie wolnymi ptakami mieszkającymi na "dwa dachy".
Rankiem kiedy jeszcze ciemność zalewała jej błękitną sypialnie, przysunęła się  bliżej do jego ciepła, przebudzenie, wspólny chichot, frywolny wierszyk, wzruszenie, poruszenie, dotyk świadomy, przesunięcie, splot.
 Ola nad jego głową, jak zawsze w chwilach seksualnej magii,  widziała przelatujące orły, samoloty, przechodzące dostojnie kolorowe wielkie bengalskie tygrysy lub skrzeczące pawie z ogromnymi ogonami.
Ten poranny niedoznudzenia rytuał pobudzał jakieś przestrzenie w Oli mózgu  odpowiadające za widzenie świata w tęczy baśni 1001 nocy- stąd te orgazmowe fatamorgany,
A jeszcze dwa lata temu nie było widać prostego rozwiązania jakim jest ślub. Mózg, a raczej myśli Oli okupowało tysiące skaczących niesfornych złośliwych małp, które miłość potrafiły zamienić w sekutnicze biedolenie.
Oj,oj,oj,oj.


I taka właśnie Ola, kupka rozczarowania nie wiadomo czym , po całej przepłakanej nocy, z matą  i podpuchniętymi płaczem oczyma, w białym stroju, czyściutka po 9 prysznicach, stanęła  na srebrzystej plaży Gangi w Riszikesz, by powitać słońce i stało się coś co też tylko w bajkach się zdarza, poprzez blask wschodzącego słońca Ola ujrzała Pomarańczowego Babe, czarodzieja Indii, od spraw błogosławieństw i niesienia dobrych rozwiązań.
Baba powitał ją pokłonem złożonych dłoni, uśmiechnął się, i proroczo powiedział "nie płacz już więcej, wszystko będzie dobrze" dając Oli w prezencie dla wzmocnienia swoich słów naszyjnik.



I tak łatwo, pewnie z klimatu zaczarowanej Indii, stało się dla Oli oczywiste, coś co było wcześniej najbardziej zagmatwanym w jej życiu; poczuła lekkość i że kocha  miłością czystą i prawdziwą  i chce być z Nim na dobre i złe, na zawsze cokolwiek to znaczy i tak się stało;

A później prawie zaraz  był ślub najpiękniejszy, w walentynkowych serduszkowych balonikach w całym domu, na drzewach i w chmurach, w czerwonej sukience, nawet psy miały czerwone chusteczki na szyjach tuż przy obrożach i ratusz był na przeciw żółtej kamienicy co się Ola w niej urodziła, i słońce świeciło, a Ola miała hipisowski haftowany kożuszek i czerwone goździki, a Pan Młody był mężem pierwszy raz.



Ps. I chciało by się napisać "i ja tam byłam miód i wino piłam /.../", lecz wesele ascetyczne, tylko pomidorowa, pierogi, herbata i placek z truskawkami :-))))
Ps.1
I staliśmy się jednym, dwoje jedynaków, innych od innych po swojemu i przestało być ważne co ja, a teraz jest najważniejsze co ja i ty.
Ps.3
Frywolny wierszyk rocznicowy z czwartej rano "piękne jest życie w Madrycie, kiedy kutas stoi należycie".
Ps.4 /14 luty 2018 r./
W zeszłym roku w drodze powrotnej z Camino Ola z Mężem zatrzymali się na trzy dni w Madrycie, w ogromnym, wysokim na 4 metry studio z ogródkiem ze sztuczną trawą i wspaniałym szerokim łóżkiem. I tak mogli wprowadzić w życie wierszyk rocznicowy z Ps.3 w całości :-)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz