Ola 15 lat, Marynarz i cień generała Bema
Akcja lipiec 1970 roku
Ola jeździła co roku na trochę wakacji do
Cioci, siostry Taty, do Szczecina. Ciocia była singlem, co wtedy nazywało się
starą panną, pracowała w WZGS jako księgowa i miała przepiękne mieszkanie,
wysokie na 3,80 m., zaraz przy Wałach Chrobrego z widokiem na Park. Duży ,
jasny, przestrzenny pokój z przytulną wnęką odgrodzoną od całości zasłoną w
słoneczniki. We wnęce stała toaletka z trzy skrzydłowymi lustrami i szeroki
tapczan oraz mały stoliczek z marmurowym blatem na którym stał adapter Bambino.
Ta wnęka przez okres pobytu u Cioci stawała się królestwem Oli. Codziennie
kiedy tylko zamykały się drzwi za idącą do pracy Ciocią, Ola puszczała zdobytą,
wyproszoną i zakupioną w znajomej księgarni płytę Niemena Enigmatick. Najlepszy
polski rock, 15 tygodni pierwsze miejsce na radiowej liście przebojów; w kółko, w kółko, w kółko, w kółko - Bema
Pamięci Rapsod Żałobny.
Słuchając niezmiennie tego jednego utworu Ola malowała usta czerwoną tłustą szminką Cioci i rozplatała misternie splecione oraz posmarowane, dzień wcześniej, 22 warkoczyki. Malowała też oczy w długie czarne kreski patrząc na nieskończoną ilość swoich odbić w zakręconym lustrze toaletki. Stopniowo rozplatane włosy i tak gęste, twarde i silne z natury stworzyły kaskadę drobnych fal rozpływających się od pupy do nieba. Ola wyglądała ekstrawagancko. Do tego od wczoraj Ola do swojego wyglądu oprócz ekstrawaganckich loków i czerwonych lakierowanych botków mogła dodać różowy inny ekstrawagancki element.
Słuchając niezmiennie tego jednego utworu Ola malowała usta czerwoną tłustą szminką Cioci i rozplatała misternie splecione oraz posmarowane, dzień wcześniej, 22 warkoczyki. Malowała też oczy w długie czarne kreski patrząc na nieskończoną ilość swoich odbić w zakręconym lustrze toaletki. Stopniowo rozplatane włosy i tak gęste, twarde i silne z natury stworzyły kaskadę drobnych fal rozpływających się od pupy do nieba. Ola wyglądała ekstrawagancko. Do tego od wczoraj Ola do swojego wyglądu oprócz ekstrawaganckich loków i czerwonych lakierowanych botków mogła dodać różowy inny ekstrawagancki element.
Ciocia zrobiła Oli wspaniały prezent; kupiła
dla niej kupon materiału różowej krempliny, z której zaprzyjaźniona sąsiadka
Cioci uszyła dla Oli mini sukienkę. Wielką atrakcję tej sukienki stanowiły
przyszyte gęsto od szyi do pępka perłowe guziczki zapinane na materiałowe
pętelki.
W lipcowy, gorący dzień Ola ubrała różowo- czerwony kostium i wyszła
z domu. Przeszła mały kawałek wśród zieleni i usiadła na schodach największego
tarasu Wałów Chrobrego. Nie było wówczas większego przeciwieństwa, niż wygląd
Oli; zewnętrzny – kurtyzana pomieszana z lalką Barbie -, i wewnętrzny mroczny hardrockowy.
Ola w
różowej krótkiej sukience pełnej perłowych guziczków, w czerwonych lakierowanych
botkach, z czerwonymi ustami, siedziała na schodach Wałów Chrobrego. Ola uwielbiała
ten zakątek, jeszcze nie potrafiła patrzeć na korony drzew więc Park, który
miała za plecami odkryje dopiero za 30 lat, teraz patrzy na przestrzeń tarasów
widokowych, fontanny, Odrę rzekę portową, na statki o nazwach nieodgadnionych
znaczeń, na marynarzy płynących w miejsca, których nawet nie
potrafi sobie wyobrazić.
Mimo, że na świecie lato świeciło jasnym słońcem i błękitnym niebem w sercu Oli zalegała tęsknota wielka i tajemnica ciemna, z tego emocjonalnego głosu Niemena, w czarnym mundurze, odprawiającego rytuał średniowieczno- rycerski, od gregoriańskich chorałów, tysiąca świec, brzmiącego w głowie pogrzebu wymyślonego przez Norwida - "wieją, wieją proporce, i konie z rycerzami, pochodnie”- kołatały jej w głowie słowa, sceny, mocne, dynamiczne, mroczne i wzniosłe- “czemu cieniu odjeżdżasz, przy pochodniach, co skrami grają około twych kolan, rwie się sokół i koń twój podrywa stopę jak tancerz, wieją, wieją proporce i zawiewają na siebie, trąby w łkaniu, aż się zanoszą, poskłaniają z góry opuszczonymi skrzydłami, wchodzą w wąwóz i toną, wychodzą w światło księżyca, dalej, dalej, stoczyć się przyjdzie do grobu i czeluście zobaczym czarne, co czyha za drogą, serce zemdlałe ocucą- pleśń z oczu zgarną narody, dalej, dalej..." dudniło w całej Oli
* * *
“Czy to prawdziwe."- usłyszała Ola pytanie zadane z ust przystojnego mężczyzny, z figlarnymi piwnymi oczyma i czarną długą brodą, który chwycił w ogorzałą dłoń kosmyk loka jej włosów. Ola nagle pozbyła się zbroi, zeskoczyła z konia , odłożyła włócznie, oderwała wzrok od generała odjeżdżającego cieniem i przeistoczyła się z powrotem w dziewczynę, która zapisała w pamiętniku zadanie na wakacje " pocałować się z brodaczem" uffff ten brodacz całkiem, całkiem.
Rozpoczęli rozmowę, Ola opowiedziała bez zatrzymanki,
że w tym roku we wrześniu kończy 18 lat, przyjechała do Szczecina do starszego
brata, który tu mieszka z rodziną, w domu mieszkają dwie jej przybrane siostry
bliźniaczki, mama dawno nie żyje, a ona kocha Norwida i Niemena i bez nich nie
ma życia, kiedyś kupi sobie konia i w białych kolanówkach będzie na nim
galopować przez lasy i pola.
Janusz z kolei opowiedział, że ma na imię Janusz, ma 28 lat i jak został marynarzem i że pochodzi z Torunia, ale od dziecka chciał pływać do Chin i spełniło się, zaciągnął się na dziesięciotysięcznik MS Konopnicka i zaraz jedzie do Świnoujścia, wypływa na dłużej, nie lubi tego statku, od czasu pożaru mimo, że minęło 9 lat czuje się na nim złą energie, a w nocy na wachcie przychodzą duchy spalonych stoczniowców, że Ola mu się bardzo podoba, że cieszy się, że nie jest ze Szczecina, że przywiezie jej na 18-te urodziny lalkę jej wielkości i że do niej w październiku przyjedzie, żeby czekała i poprosił o numer telefonu, bo to podstawa do kontaktu, a ona żeby do niego pisała, jak zaadresuje MS Konopnicka to na pewno dojdzie, najwyżej list poczeka na niego w porcie.
Janusz z kolei opowiedział, że ma na imię Janusz, ma 28 lat i jak został marynarzem i że pochodzi z Torunia, ale od dziecka chciał pływać do Chin i spełniło się, zaciągnął się na dziesięciotysięcznik MS Konopnicka i zaraz jedzie do Świnoujścia, wypływa na dłużej, nie lubi tego statku, od czasu pożaru mimo, że minęło 9 lat czuje się na nim złą energie, a w nocy na wachcie przychodzą duchy spalonych stoczniowców, że Ola mu się bardzo podoba, że cieszy się, że nie jest ze Szczecina, że przywiezie jej na 18-te urodziny lalkę jej wielkości i że do niej w październiku przyjedzie, żeby czekała i poprosił o numer telefonu, bo to podstawa do kontaktu, a ona żeby do niego pisała, jak zaadresuje MS Konopnicka to na pewno dojdzie, najwyżej list poczeka na niego w porcie.
Tak więc odszedł bez pocałunku, nawet bez
muśnięcia dłoni, jedynym ich kontaktem było dotknięcie włosów Oli.
A Ola cóż nie miała świadomości, że na tych
schodach w słońcu wyglądała bosko pięknie, ponętnie i magicznie, dorośle.
"Czemu Cieniu odjeżdżasz, ręce złamawszy
na pancerz" wróciła do średniowiecznych klimatów, przywdziała w myślach
zbroje rycerską, podniosła z ziemi proporce i uniosła wysoko, aż zawiewały na
siebie, a blask słońca zamienił się szybko w blask księżyca.
A potem Oli nastrój zmienił się diametralnie,
Ola kupiła loda, włoskiego, kręconego i
podskakując poszła do domu posłuchać dla odmiany drugiego utworu z płyty- Jednego Serca, tak mało mi trzeba /.../
* * *
Trzy miesiące później
Chyba Oli umknęło z pamięci tamto letnie
spotkanie, aż raz w jesienny szary dzień zadzwonił on i umówili się przed
głównym wejściem na Targi, to wtedy było popularne miejsce spotkań. Ola miała
zapleciony warkocz, czystą twarz, granatową spódniczkę i szarą
kurtkę. Stała długo rozglądając się, nikt do niej nie podchodził, ani też nie
było w pobliżu spodziewanej postaci. Przy barierce stało dwóch mężczyzn, ale
żaden nawet ciut, ciut nie przypominał tamtego marynarza. A jednak
jeden z nich podszedł do Oli i spytał -" czy ty jesteś Ola?-. O rany,
jęknęła Ola, facet bez brody i jakoś tak mało ciekawy. Ola dla niego pewnie też
bardzo różniła się od spodziewanego, zapamiętanego obrazu.
Ale cóż jak to młodzi,-puch- i nagle
wszystko się rozładowało, zaczęli pękać ze śmiechu; Janusz opowiedział jak
przegrał w karty na statku swoją brodę i lalkę, którą wiózł dla Oli i dał Oli zastępcze
prezenty, zapałki zapalające się potarciem o cokolwiek i długopis z panią w kostiumie kąpielowym, który po odwróceniu długopisu spływał ukazując nagą panią.
Więc poszli za rękę na spacer do Ogrodu
Botanicznego, a potem do kawiarni Uśmiech, gdzie założyli się kto zje więcej
serników / oboje uwielbiali zakłady / Wszyscy goście Uśmiechu , łącznie z
obsługą lokalu sekundowali Oli. W sumie skończyło się nierozstrzygnięciem ponieważ
obydwoje mieli zaklajstrowane na amen buzie i jeszcze do tego głupawo przez te
zapchane usta chichotali.
Ha, ha to był sympatyczny czas, ale Ola
musiała wracać do domu, Mama trzymała ją doprawdy krótko i 20 to była bardzo
późna godzina do powrotu.
* * *
Po jakimś czasie, jeszcze
wieczorem, w domu Oli zadzwonił telefon. Mama Oli podniosła
słuchawkę i rozmawiała dłuższą chwile. Udając Olę powiedziała Januszowi, który
zapraszał ją na szampana w hotelowym pokoju, że nie pije alkoholu i mama nie
pozwala jej się spotykać z chłopcami. I w ten sposób historyjka, która miała
całkiem obiecujący początek przestała mieć jakikolwiek ciąg dalszy. Ola już
nigdy nie zobaczyła Janusza, ani o nim nawet nic nie usłyszała, z czasem nawet
zapomniała jego nazwiska, a i to czy na pewno miał na imię Janusz też nie jest
pewne.
Ps. Ola do dzisiaj ma słabość do marynarzy i
wierzy we wszystkie ich opowieści
Ps 2 MS Konopnicka został sprzedany
chińczykom, zmienił nazwę na YIXING i w roku 1980 w Szanghaju
spłonął ostatecznie i nieodwołalnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz