środa, 13 kwietnia 2016

61 URODZINY OLI

61 urodziny Oli

napisano 9 kwietnia 2016 r. 

Ola urodziła się 9 kwietnia 1955 roku, dzień przed urodzinami swojego ojca,  w  Wielką Sobotę, w znaku barana, w numerologii liczby mistrzowskiej 33, chińska koza,  dwa dni po pełni księżyca, w 99 -tym dniu roku, w 13 minut po zenicie słońca. Kiedy biły dzwony kościelne o 12 w południe Ola była już na świecie.
#   #   #
W dzień 61 urodzin Ola obudziła się  o 6 rano w pięknym, przestrzennym pokoju Domku pod Kogutem w weselnej Osadzie Danków,  na zachodnich Mazurach t.zw. Prusach Górnych. Pierwsze spojrzenie Ola narcyzowato skierowała w lustro, gdzie zobaczyła najpierw wielkie czarne źrennice łypiące spod brązowej grzywki, później gładką , delikatną, lekko zarumienioną twarz, a dalej zwinną, gibką postać, o wąskich ramionach i ładnym dekolcie.
Ola była też o 5 kg. lżejsza.
To wszystko było rezultatem 9 dni postu, czyli głodówki tylko o wodzie , 5 godzin dziennie żmudnych ćwiczeń jogi według BKS Iyengara, udoskonalonej przez Leszka zasadami mechaniki, filozofią i paskami własnej roboty , wiszenia jak nietoperz oraz codziennych lewatyw robionych własnoręcznie. / Ola była mistrzem w robieniu głebokich wlewów/. Dzięki ascezie  miała dzisiaj szczególnie wyostrzoną wrażliwość, lecz ruchy dużo wolniejsze, dające wyobrażenie jakie tempo ruchu ma mucha w smole albo schorowana staruszka.
Jak na ten stan Ola dość szybko  ubrała zielone obcisłe leginsy i czarną tunikę z grafiką dwóch czerwonych cyrkowców trzymających sie jednego trapezu, swojej ulubionej firmy desigual.
Ola zabrała ze sobą  indiańską, wełnianą derke, swoją pomocnicę niebieską i radosnym krokiem skierowała sie w stronę pomostu jeziora Wielimowskiego dla medytacyjnego powitania słońca.
Idąc robiła wrażenie eterycznie uduchowione, jakby płynęła nad ziemią. Tą specyficzną aurę unoszącą sie wokól Oli pierwsze wyczuły samce motyli cytrynka, które już wyruszyły na wiosenne poszukiwania samic w celach reprodukcyjnych, ale teraz zmieniając zamiar rojem unosiły się nad Oli głową uczestnicząc w jej małej wyprawie. Skrzydła motyli wprowadzały w przestrzeń magiczną wibracje, a ich drgania wydalały zapach cytryny niczym pachnidło z najwyższej półki nadającym rzeczywistości , jak wszystkie cytrusy, same pozytywne aspekty. Za Olą podreptał też, kulejąc,  ułomny pies gospodarzy, wilczur z sierścią jak dredy rapera, na wodzie zaczęły zbierać się kaczki o pięknych szmaragdowych główkach, blisko brzegu stał uśmiechnięty żuraw.
Ola poczuła się jak święty Franciszek, wydawało jej się, że rozumie nie tylko mowę, ale nawet uczucia tych istot nie bedącymi ludźmi.
Szczęśliwa weszła na świeżo wybudowany ze środków gminno- unijnych  , drewniany, pachnący jeszcze żywicą, pomost i usadowiła się na jego końcu w siadzie skrzyżnym. Pod pupę podłożyła niebieską, otulając sie derką stworzyła  własną przestrzeń jak to czynią starzy Indianie.
Przygotowania do medytacji rozpoczęła    od opuszczania barków, oddalania barków od uszu, prostowania  kręgosłupa naciskając dłońmi na uda i jeszcze wyciagnęła sie w kierunku wszechświata ciągnąc w górę za niewidzialny włos, trzymajac kości kulszowe symetrycznie przylepione do niebieskiej, siedziała prosta z kręgosłupem jak metalowy pręt .
Po osiągnięciu idealnej pozycji  Ola zamknęła oczy, zaczęła skupiać się na oddechu, wyraźnie oddzielała  wdech od wydechu, starała sie by były równe, czuła jak powietrze ogrzewa jej trójkąt ciała przy motylkach nosa, jak z każdym wdechem rozlewa się w jej wnętrzu zachodnio- mazurska świeżość powietrza, zapach wody i tataraku.
Wszystko jak na pomoście w Mikołajkach w momencie jej powstania.
Lekki wiatr dotknął jej policzka, słońce ogrzewało powieki, oddech stawał się coraz bardziej czysty, równy, cichy, głęboki.
Już tylko usłyszała plusk podglądającego ją lina i zapadła w światłość stanu medytacji.
#   #   #
O 8 rano rozpoczęły sie ćwiczenia, a raczej praktyka- uważnego chodzenia.
Leszek od 15 lat ukochany nauczyciel Oli powoli tłumaczył zasady. Chodzimy odcinkiem od do. Od, zaczyna się pierwszym krokiem, do, jest osiągnieciem celu.
Są trzy rodzaje kroków; krok pierwszy najważniejszy /uosobiający początek drogi, działanie po podjętej decyzji/, potem kroki następne i krok ostatni przy którym powinniśmy odczuwać satysfakcję, cieszyć się chwilą uwieńczenia, osiagnięcia celu, sukcesu, to wszystko zanim zrobimy obrót do dalszej drogi, zanim zaczniemy dalej iść. Ola rozpoczęła medytacje, stawiała stopy bardzo wolno, jedna stopa stoi dopóki druga jest w ruchu, zaczynała ruch od pięty do palców, symetrycznym naciskiem budując łuk stopy. Potem probowała zrobić odwrotnie. Pamiętała z książki Winnetou, że Indianie skradając sie bezszelestnie najpierw dotykają ziemi przodem stóp, a potem piętą. Ten sposób wydawał się właściwszym.  Kiedy Ola doszła do końca odcinka poczuła satysfakcję, tak jak sobie zaplanowała, poczuła ją głęboko i prawdziwie, ponieważ umiejętnie odtworzyła stan euforii, uczucia uskrzylenia i sukcesu ze stanu z lata  roku 1995, które przydarzyło się na schodach Sądu Najwyższego w Warszawie po swojej wielkiej wygranej sprawie, wygranej paru milionów, którą przeprowadziła od samego początku do końca sama, z własnej inicjatywy, a czego nikt nigdy nie zauważył. Tak przez dłuższą chwilę celebrowała ten stan w sobie, a potem ruszyła w dalszą drogę z ogromną uważnością i koncentracją.
#   #   #
Kolacja, 12 osób przy stole plus Leszek  ulubiony nauczyciel i pewnie trochę  guru Oli/ a może jednak zostańmy przy nauczycielu, jeżeli to nie są synonimy/. Pierwszy posiłek Oli od 9 dni.
Na talerzach przed każdym owoce jako najwyższy energetycznie produkt, owoc jako otulina i ochrona nasiona, miąższ, którego spożycie niczego nie niszczy i nasionka z wnętrza owocu, które pozostawiamy, rzucamy na glebę, by mogły się rozmnażać.
Na talerzu Oli jest 15 borówek amerykańskich, 7 gronek ciemnych winogron i 7 gronek jasnych, śliwka i kiwi.
Ola zaczyna praktykę uważnego jedzenia od kuleczek borówki. Wszystko co najważniejsze dzieje sie w ustach. Ola po 61 razy obraca, przeżuwa, miętosi, naślinia i odślinia borówkę w ustach. Wszystkie kubki smakowe działają na 100% . Jedzenie trwa bardzo długo. Ola popija jedzenie sokiem z brzozy, t.zw. żywą wodę, którą Ola zbierała z drzewa wkładając w pień rurkę z której sok spływał w dość dużych ilościach do kubeczka.
 Po jedzeniu zwanej Praktyką Uważnego jedzenia rozpoczęła się rekapitulacja dnia podczas której uczestnicy dzielili sie swoimi emocjami i przemyśleniami.
Kiedy przyszła kolei na Olę, trochę perfidnie,  zdradziła, że dziś dzień jej urodzin. Wszyscy zaśpiewali sto lat i jeszcze dłużej  i tak Ola ukradła im tą wspaniałą kolację i atmosferę wieczoru , na którą tak wszyscy czekali.
To były doprawdy fajne urodziny.
Ps. Ola napisała sms-a do przyjaciółki, że właśnie zjadła 15 borówek, przyjaciółka zrozumiała 15 parówek i w szoku powtarzała trzymając sie za głowę "co to za głodówka, co to za głodówka"
Ps 2 czy wiecie, że człowiek do końca życia pozostawia w sobie troszkę powietrza z pierwszego wdechu po urodzeniu, w związku z tym istnieje nieskończona możliwość pogłębiania oddechu.
Ps 3 a wieczorem tuż przed spaniem Ola dostała list od swojego Męża, piękny list, z fragmentem;
“ bo taka dla mnie zaiste Kochana Olu jesteś,
  pełna poważnej dojrzałości proporcjonalnej do wieku,
 a z drugiej strony- niemal równolegle- filuterna owieczka bez     lęku skacząca
 i trykająca wszelkie przeszkody,
 które po tryknięciu przeszkodami już nie są /…/
 I podpisany “Twój Szczęsliwy Małżonek” , może to trochę przesłodzone, ale nic nie poradzę, że oni momentami są taaacy słodcy.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz