PS!!! HURA!!!! UDAŁO SIĘ!!!! 12 CZERWCA 2019R.
60 TWARZY OLI ZMYSŁ WĘCHU NA YOUTUBIE
https://www.youtube.com/watch?v=8XJtFmF-8yE
ZŁOTY DESZCZ I ZLITINGOWANY "TWIST, GRAJDOŁ I DUCHY"
Któregoś sobotniego ranka Ola siedząc w swojej ulubionej wielkiej wannie i
mocząc się w gorącej wodzie poczuła jak nad jej głowa otwiera się niebo i spada
na nią złoty deszcz. W ten samej chwili doznała wewnętrznie, że po trzech
latach pisania bloga musi stworzyć razem ze swoim Mężem videobloga, Wiecie jak
działa Baran – oczywiście BŁYSKAWICZNIE. Zbiegła nago po schodach zapytała Męża
czy się cieszy, że będą nagrywać filmiki z jej Bloga, on oczywiście ucieszył
się promiennie, ona podskoczyła radośnie i krzyknęła "BĘDZIEMY VLOGERAMI, będą nas oglądać na całym świecie!!!". I zaraz rozpisała maile, znalazła młodego, zdolnego operatora-realizatora,
zbudowała studio na lata 60-te, kupiła telefon ebonitowy, konewkę czerwoną z
długim dzióbkiem, świece, cukiernice i szklanki w metalowych koszyczkach,
założyła kanał youtube 60 Twarzy Oli, skróciła do 9 tys. znaków 10 swoich
opowiadań, rozpisali je z Arturem na role i właśnie są w trakcie nagrywania, a
operator i montażysta w trakcie obróbki. Premiera przewidziana na czerwiec, będzie
jedna historyjka na dwa tygodnie, a może inaczej jeszcze nie jest postanowione :-)).
A żeby WAS ponęcić przedstawiam zliftingowany post sprzed trzech lat;
Twist, Grajdoł i Duchy. ZAPRASZAM
Blog 60 Twarzy Oli napisała Ola
Grabowska-Szych, czytają Ola i Artur Szychowie
Dziś; Twist,Grajdoł i duchy
Dedykuje Cioci Danusi najdyskretniejszej osobie na świecie
Fakty poprzedzające główne wydarzenia
FRAGMENT 1; OLA Nie było nudniejszego czasu w życiu Oli
i Oli Mamy niż okres od lipca 58 roku do lipca 1962. W lipcu 1958 Ola z Tatą i
Mamą przeprowadzili się do przestrzennego, z dwoma dużymi przejściowymi
pokojami, wielką kuchnią, ślepą łazienką, pięknym parkietem -- mieszkania, w
nadbudowanym przez firmę, w której pracował Tato Oli, trzecim piętrze
kamienicy, położonej w podówczas robotniczej dzielnicy Wilda na ulicy
Żupańskiego.
Od czasu przeprowadzki Mama Oli
zajmowała się domem, wstawała o świcie, paliła w dwóch wielkich kaflowych
piecach bryłami węgla kamiennego, które Tato Oli, ciężko dysząc, przynosił w
metalowych wiadrach z piwnicy, robiła zakupy, gotowała posiłki, a przede
wszystkim odkurzała dom odkurzaczem milimetr po milimetrze powierzchni dywanów,
podłogi, a nawet ścian.
Potem budziła Olę przynosząc jej
do łóżka na tacy śniadanie (jajko na miękko w kolorowym kieliszku, bułkę z
białym serem i słodkie kakao) czesała jej włosy i zaplatała długi warkocz.
W ładne dni chodziły do parku przy
Dworcu Autobusowym, gdzie Ola samotnie w piaskownicy robiła babki z piasku lub
zbierała mlecze brudząc sobie od ich soku dłonie. Chodziły nieraz dalej do
Ogródka Jordanowskiego, który też w przedpołudniowy czas był opustoszały, a
wyłączną jego atrakcję stanowiły huśtawki i kamienna fontanna, w której Ola
sobie biegała.
FRAGMENT 2; ARTUR W brzydkie dni zostawały w domu;
Ola bawiła się cichutko i grzecznie budując z plastikowych, czerwono-białych
klocków statki, którymi potem pływała na dywanie po wszystkich portach świata,
a mama słuchała w kółko przeboju Platersów „Tylko ty” z pocztówki muzycznej kręcącej
się na adapterze podłączonym do radia. Ciągle rozmarzona ze wzrokiem utkwionym
gdzieś w dal powtarzała w myślach po polsku słowa piosenki „Tylko ty możesz sprawić, że ten świat wydaje
się dobry, Tylko ty możesz sprawić, że ciemność się rozjaśnia, Tylko ty i
jedynie ty możesz mnie tak podniecić jak to robisz i wypełnić moje serce
miłością do Ciebie”.
Ola i Mama nigdy ze sobą nie rozmawiały,
a w domu oprócz tej jedynie w kółko puszczanej pocztówki z utworem Platersów, tylko
dźwięk radia rozbrzmiewał. Nie było to jednak żadną atrakcją dla Oli, gdyż
zdecydowanie nie lubiła, ani muzyki poważnej, ani ludowej, ani hejnału z
Wieży Mariackiej lub komunikatów o stanie wód, a nic więcej nie nadawano w
radiu w ciągu dnia, nie lubiła też piosenki puszczanej przez Mamę, bo gdzieś
intuicyjnie wyczuwała zagrożenie, że romantyczny nastrój Mamy nie ma nic
wspólnego z ukochanym Tatą Oli.
Popołudniową porą zaś Mama Oli zawsze podgrzewała
obiad dla Taty Oli i wyglądała przez okno czy wreszcie nadchodzi.
Tato Oli pracował codziennie, także w soboty,
a do tego często wracał z pracy później, bo lubił chodzić z kolegami na wódkę.
Kiedy wreszcie wracał jowialny i gumowy
Ola bardzo się cieszyła,
a Mama Oli wprost przeciwnie, okazywała
swoje niezadowolenie z iście włoskim temperamentem, krzycząc na niego doniosłym
głosem, niczym Sophia Loren grająca wdowę sprzedającą ryby w filmie Chleb,
Miłość i …. z roku 1955.
Ola wtedy zatykała uszy dłońmi , a z czasem doszła do takiej wprawy, że nie
musiała zatykać uszu rękoma, by nie słyszeć wrzasków Mamy.
Sąsiadki z pietra , niepracujące,
wielodzietne żony robotników fizycznych, nie znosiły wyniosłej, z czerwonymi
ustami, platynową fryzurą i wysokimi szpilkami Mamy Oli i z wielką satysfakcją
słuchały odpowiedzi Oli, która na zapytanie " kogo bardziej kochasz
tatusia czy mamusię", odpowiadała szczerze i zgodnie z prawdą
"tatusia kocham bardziej, a mamusi nie kocham w ogóle".
FRAGMENT 3; OLA Te dzieciaki, którym w życiu się udało
trafiały na swoją Nibylandię.
Ola miała swoją Nibylandię przez
przeszło 20 lat. Miejsce gdzie czas się zatrzymywał, a wszyscy mali i duzi żyli
w stanie permanentnej szczęśliwości. Tą Nibylandią był Ośrodek Wypoczynkowy,
firmy gdzie pracował Tato Oli, położony w nadmorskiej miejscowości - Dziwnów.
Ośrodek to rozrzucone domki campingowe, świetlica, stołówka, kibelki na
zarośniętym drzewami i krzakami, malowniczym, pagórkowatym terenie pomiędzy
cmentarzem, a gospodarstwem pana Grochalskiego, przy piaszczystej ulicy
równoległej do deptaka tuż, tuż przy morzu.
Ola w Dziwnowie lubiła najwięcej, że
było tam mnóstwo dzieci, które chciały się z nią bawić, że rodzice ciągle się
uśmiechali, że mogła od rana do wieczora robić to co chciała, a najbardziej
chciała bawić się w podchody w krzakach, grać w ping-ponga, wchodzić do domku
przez okno, przechodzić przez płoty, budować zamki z piasku i kąpać się
godzinami w zimnym Bałtyku.
FRAGMENT 4; ARTUR Tego lata Ola razem z Tatą, w pierwszym turnusie lipcowym, mieszkała w
niebieskim Krasnalu, domku przy samym wejściu na drogę prowadzącą do plaży.
Mama miała przyjechać później.
Czwartego dnia wakacji , w południe, w
czasie przed samym obiadem, Ola wędrowała po płytkach chodnikowych ułożonych w
dróżki Ośrodka.
Nagle zza krzaków i drzew wyskoczył
wielki, czarny pies, a za nim chmara dzieciaków biegnących i wesoło wołających.
A jeszcze za nimi ukazała się krocząc lekko Mama Oli. Miała wtedy 28 lat, szarą
spódnicę w gondolierów płynących na łodziach po kanałach Wenecji, osadzoną na
białej, sztywno krochmalonej halce, gumowy, czarny pasek ściągający jej smukłą
kibić, tak cienką jak u Skarlet Ohary, czarną bluzkę z łódkowym dekoltem,
tapirowaną blond fryzurę, czerwone usta, szpilki na gołe nogi, a w uszach
klipsy w biało- czarną szachownicę i uśmiech na twarzy. Uśmiech jakiego Ola
nigdy na jej twarzy nie widziała. Gdyby Ola znała słowo „erotyzm”
powiedziałaby, że Mama roztaczała wokół siebie woń radosnego erotyzmu.
Ola podbiegła do Mamy "Mamo, mamo
co to za pies?".
To była najradośniejsza wiadomość w
dotychczasowym życiu Oli.
*
* *
Wieczorem Ola leżała w łóżku, na
podłodze blisko niej ułożył się czarny, śmiesznie wystrzyżony pudel, JEJ PIES,
na tą myśl Ola ciągle się uśmiechała. Nie mogła zasnąć z podniecenia wywołanego
posiadaniem psa.
Na krawędzi łóżka siedziała Mama Oli i
Ciocia Danusia. Mama Oli opowiadała coś Cioci szeptem, z wielką energią i
ekscytacją. Ola ze względu na swój niedosłuch nie słyszała treści rozmowy.
FRAGMENT 5; OLA W dziwnowskim Ośrodku, od strony drogi
do morza, znajdował się Grajdoł. Wielka dziura z piaskiem, huśtawkami i
karuzelą. W tamtym roku starsze dziwnowskie dzieci do północy siedziały na
huśtawkach i bardzo hałasowały. Nie było siły, żeby je zagnać do łóżka. Nikomu
się to nie udawało.
*
* *
Jednej lipcowej nocy, o północy, przy
pełni księżyca od strony cmentarza ukazał się duch. Płynął nad ziemią w białej
szacie, w miejscu twarzy miał jasną świecącą plamę i wydawał prawdziwe duchowe
dźwięki " uhu, uhu, uhuuuuuuu".
Hałaśliwe dzieciaki zaczęły przeraźliwie
krzyczeć i błyskawicznie rozpierzchły się do swoich domków.
*
* *
Na drugi dzień cały Ośrodek trząsł się
od plotek. Dzieciaki nocno- grajdołowe umierały ze strachu, nie chciały
wychodzić z domków. Strach wzmacniali dorośli i nikt o niczym innym nie mówił
tylko o duchu topielca, świeżo pochowanego rybaka, co spadł z pokładu
zaplątawszy się w liny.
Od zawsze na Ośrodku czuło się piętno
sąsiedztwa cmentarza, lecz teraz wyglądało to na zbiorową histerię.
Strach i panika nie ominęły oczywiście
Oli i kiedy zachciało się jej siusiu, a jedyny drewniany kibelek znajdował się
koło płotu cmentarza, z przerażenia nie mogła tam pójść sama. Pobiegła do Mamy
opalającej się na leżaku w Grajdole. Mama opalała się w stroju z frywolnymi
wstążeczkami tu i tam, z materiału w biało-czarne kwadraty, z zielonym listkiem
na nosie, wysmarowana masłem kakaowym. Pachnąca czekoladą i świeżą opalenizną
przycupnęła przy Oli i na jej strachy odpowiedziała cichym spokojnym głosem
"W wielkiej tajemnicy tobie powiem, ale pamiętaj nikomu ani mru,mru, to ja
w nocy przebrałam się za ducha, a Ciocia Danusia czołgała się za mną i
posiusiała się ze śmiechu ".
Ola zrobiła wielkie oczy, pierwszy raz
ktoś powierzył jej swoją tajemnicę i sprawiło to Oli wielką satysfakcję .
Więc szczęśliwa, już bez odrobiny
strachu, podskakując, pobiegła do kibelka przy cmentarnym płocie.
Fragment 6; ARTUR
1 września 1962 roku Mama Oli poszła do
pracy, a Ola do szkoły. Ola dostała klucz od domu na szyję i od tego czasu
nigdy się już nie nudziła.
*
* *
A Twist niestety był psem dzikim i
nieokrzesanym, co objawiało się zżeraniem butów i mebli oraz darciem
cieniutkich pończoch nowych koleżanek Mamy Oli.
Nie wychowany, trzymany w łazience, w
której zrobił dziurę w ścianie do samej cegły, Twist, gdzieś koło Gwiazdki
tamtego roku, uciekł Oli przez lekko otwarte drzwi i wpadł pod jadący autobus.
Ola wybiegła za nim, wszystko to widziała, a potem klęczała nad rozrzuconymi po
całej jezdni szczątkami jej ukochanego pieska. Wtedy obraz płaczącej Oli
widziało wiele osób i ten obraz / o czym Ola wielokrotnie się przekonała/ na
zawsze pozostał w ich pamięci.
Ps. Dopiero po 46 latach, kiedy Ola
poznała swojego Męża, który miał wcześniej hodowle Dalmatyńczyków i dobrze znał
się na psich zwyczajach i potrzebach, dowiedziała się, że psom trzeba dać się
wybiegać, co najmniej !!! godzinę dziennie.
FRAGMENT 7; OLA
Pss. Którejś mocno ulewnej nocy kiedy Ola spała z Mężem w przyczepie
kempingowej niedaleko miejscowości Afifi nad brzegiem Oceanu Atlantyckiego
obudził Olę dźwięk padającego deszczu,
ale też jakiś dziwny smutek wspomnienia
o Mamie z którą nigdy nie nauczyły się okazywać sobie pozytywnych uczuć,
ciepła, miłości. Ola przytuliła się do Męża szczęśliwa jego obecnością,
poczuciem bezpieczeństwa jakie jej dawał, a on otworzył oczy objął ją mocno
ramieniem i po raz pierwszy zaśpiewał dla niej, tylko dla niej, swoim cudnie
brzmiącym głosem „Only You”. Tylko ty….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz