środa, 17 stycznia 2018

OLA W NOWYM JORKU. HISTORIA DRUGA; OLA I MORZE


Ola w Nowym Jorku. Historia Druga; Ola i Morze

2 M Coney Island /Koni Ajlend- Koło cudów /Wonder Wheel łander łil/ albo polską wersja Na karuzeli życia

Akcja; Nowy Jork wrzesień 2017 roku

Napisano; Przeździedza, Pokój  Zielony  17, 18 stycznia 2018 roku

31 sierpnia 2017 roku, w dniu kiedy sztorm tropikalny uzyskał status huraganu o nazwie Irma, Ola spędzała pierwszy czas w Nowym Jorku włócząc się wstępnie wkoło miejsca nowego zamieszkania, po dzielnicy Ridgewood. Z powodu wzrostu cen najmu i nieruchomości na Greenpontcie , Polacy, w ostatnich latach  albo posprzedawali swoje nieruchomości za ogromne pieniądze i stali się milionerami albo przenieśli się do tańszej dzielnicy Ridgewood. Dlatego Ola wędrując  główną, szeroką po samo niebo, ulicą Myrtle Avenue słyszała dookoła język polski, widziała napisy polskie w sklepach, u fryzjera, u kosmetyczki, a w sklepie o swojskiej nazwie Biedronka zrobiła, naprawdę tanie, pierwsze zakupy, będąc obsługiwana przez ciemnoskórą ekspedientkę mówiącą całkiem ładną polszczyzną, a nawet dostała propozycję pracy „na kasie”.
Olę to wszystko bardzo bawiło, chichrała się pod nosem i podskakiwała radośnie, tym bardziej, że słoneczko grzało pięknie, a uszkodzenie więzozrostu barkowo-obojczykowego po upadku na rowerze, tuż, tuż przed samym odlotem, bolało coraz mniej. 

 4 września 2017 roku, w czasie gdy huragan Irma osiągnął najwyższą piątą kategorię, a  gubernator stanu Floryda ogłosił stan wyjątkowy, huragan Irma, jako najsilniejszy, który kiedykolwiek nawiedził
Stany Zjednoczone poprzesuwał masy powietrza, również nad Nowym Jorkiem. I tak nowojorski wrzesień, który tradycyjnie był miesiącem słonecznym i ciepłym, stał się w 2017 roku- parzącym; słońcem, gorącym wiatrem i  temperaturą wysoką ponad miarę. Ola, po doświadczeniu dwóch miesięcy w Indii, na upały uodporniła się zupełnie, a ciekawość Miasta owładnęła nią całą, podniosła adrenalinę, powodując przyspieszenie rytmu serca, rozszerzenie źrenic, łatwość oddychania, niespotykaną kondycję, co pomogło jej  zachłannie, bez jakiegokolwiek zmęczenia, biegać  po mieście; tego dnia wysiadła na stacji Metra linii L na 14 th Street- Union Squer, posiedziała chwilkę na skwerze sycąc się różnorodnym widokiem /…/ przysłuchiwała się także śpiewom ruchu Hary Kryszna i zdziwiona, że zna dobrze 16 słów mantry, śpiewając wznosiła swój umysł na wyższe stany świadomości, nastawiła mały, kieszonkowy kompas na północ i ruszyła Uptown, czyli zawsze w stronę Central Parku, Piątą Aleją, Górnym Manhattanem,  od 14 th. Street  do 59  i trochę po skosie i Central Park i dalej, dalej bez końca ….. tak, tak 30 kilometrów bez mała.

A dopiero rankiem  6 września 2017 roku, w trakcie niszczącego pędu  Irmy  po wyspach Małych Antyli i ewakuacji ludności największej w historii  Stanów Zjednoczonych  Ola, obudziwszy się, cała oblepiona wilgocią potu, przegrzana, lekko odwodniona, skojarzyła, że Nowy Jork leży na trzech wyspach nad Oceanem Atlantyckim, czyli po prostu nad Morzem, gdzie HURA! mogą być  plaże i może można się wykąpać w słonej, ciepłej wodzie.





   

Wybrała Coney Island, głównie dlatego, że można tam dojechać metrem / ha, już od 1920 roku/ - brooklyński  półwysep wysunięty w głąb Oceanu Atlantyckiego, położony na wyspie, który też był kiedyś wyspą, nazywany "ziemią bez cieni", najważniejsze miejsce nowojorskiego widoku na Ocean , przeszło cztery kilometry pięknej szerokiej plaży, z co najmniej sześcioma punktami Globalnej Rozpoznawalności, widocznymi z każdego miejsca; szeroka długa na cztery

kilometry drewniana promenada Riegelmann Boardwalk wybudowana w roku 1925, z charakterystycznymi ławkami i lampami, diabelskie koło zwane Wonder Wheel czyli  Koło Cudów, z lat 20-tych / nic nie można więcej doczytać w internecie o tym kole, bo nazwę ukradł w całości nowy film Woody Allena/, Wieża Parachute Jump / Skok Spadochronowy/,  o której mówi się Wieża Eiffla z Brooklynu/, Coney Island Cyclone /Cyklon/ jeden z pierwszych rollercoasterów w USA, otwarty w 1927, 26 czerwca 2017 r. obchodził swoje 90-te urodziny, Akwarium najstarsze  w USA, nowa kolejka górska Thunderbolt /Piorun/ otwarta w 2014 roku, w miejsce starej i wesołymi miasteczkami  z masą atrakcji, dzięki którym Coney Island był nazywany od początku XX wieku „największym placem zabaw na świecie" , fantastycznymi przestrzennymi, słonecznymi planami filmowymi setek filmów /.../


  
Ola wychodzi z metra, oszołomiona widokiem, jasnej, złocistej przestrzeni, zapowiadającej zbliżanie się morza, plaży. Mieszanina zapachu palonego cukru z maszyny do kolorowej cukrowej waty, popcornu , smażonej ryby; i kiedy zobaczyła pawilon z największą "rybkodajnią"  na świecie,  postanowiła zacząć swoje bycie na Coney Island  właśnie od zjedzenia  smażonej ryby /wybranej bardziej po cenie, niż po nazwie/, dużej porcji frytek  i wypiciu doprawdy zimnej coca-coli z puszki. Kiedy płaciła kartą miły, przystojny pan, stojący za nią, widząc jej polskie nazwisko, zagadnął po polsku, po czym przystanął przy Oli i zaczął opowiadać, o tym jak pracuje w tutejszych wesołych miasteczkach, jak w 2012 roku przyszedł huragan Sandy, jak on stanął bezradny patrząc na zniszczenia i chciał uciekać na zawsze, bo nie wierzył, że to się da odbudować, jak przez wielogodzinne przerwy w dostawie prądu wyginęły ryby i zwierzęta wodne z Akwarium i zniszczyło się, bądź popsuło  większość urządzeń, jak przez pięć miesięcy wszyscy pracowali bez wytchnienia i na Niedzielę Palmową tradycyjny dzień inauguracji sezonu wszystko było gotowe, przez co uwierzył w siłę człowieka i trochę w nieśmiertelność i jak jakiś zwariowany miłośnik wieży Parachute Jump zainwestował w światełka na niej 2 miliony dolarów po to - jak mówił- by była wystarczająco widoczna dla istot z innej galaktyki / Ola uwielbiała tą nowojorską fantazję milionerów/.

  

Potem Ola oczarowana drewnianą promenadą przeszła nią wzdłuż i wszerz, poleżała na swoim składanym, kolorowym ręczniku na twardym piasku plaży,  wykąpała się kilkakrotnie w lekko śmierdzącej rybami i zaśmieconej wodzie, zrobiła parokrotnie siusiu w stylowych, murowanych, też brudnych i zniszczonych kibelkach stojąc w kolejce z tłumem rozgadanych Rosjanek  kąpiących opiaszczone nogi i dzieci w umywalkach, spacerując brzegiem fotografowała i chłonęła w siebie; muszle i resztki morskich zwierzątek rozrzucone przez fale, ptaki czarne i białe gęsto chodzące po piasku, latające w powietrzu razem z helikopterami, poszukiwaczy skarbów z wykrywaczami metali, szkielet w trampkach przy komputerze, parasolki chroniące od

słońca niewiadomoczemu często czarnego koloru /czyżby pokłosie Czarnego Protestu/ , palmę tryskająca wodą, samochód policyjny nawołujących megafonem kąpiących, piękne, długie molo z wędkarzami i muzyką kubańską, niesamowitego mężczyznę z ptaszkami grający na gitarze utwory Beatelsów, kobietę w czerni zajadająca chipsy, istna Mary Poppins; nieurodziwa, egocentryczna, oschła, niemiła /to wszystko wyczytała Ola z jej postaci

obserwując ją długo siedząc oparta na barierce i robiąc jej zdjęcia z ukrycia/, niesamowite latawce w trupie czaszki prosto na Halloween , konną plażową policję, ćwiczącego jogę, przystojnego mężczyznę, rodzinę w tradycyjnych strojach żydowskich odprawiającą jakiś nieznany Oli rytuał z niemowlakiem. A na końcu plaży zaczął się Brighton Beach- Mała Odessa, przestrzeń dla rosyjsko-ukraińsko- żydowskich emigrantów. Ola przysiadła na ławce rozmawiając ze starszym panem ubranym na biało, wyjętym jakby ze starej Rosyji, nawet nie źle jej szło porozumienie się po rosyjsku, poczęstował ją

neonowym napojem w plastikowych woreczkach ze słomką, które już można zobaczyć tylko w filmach, a potem dwie restauracje Tatiana Grill i druga, której nazwy Ola nie pamięta, z obrusami w kratę i perfekcyjnymi ubranymi elegancko kelnerami podającymi bliny, pierożki, herbatę, szampana i białą wódkę, a na końcu w specjalnym miejscu pod daszkiem kilkunastu mocno starszych, na wózkach inwalidzkich mówiących po rosyjsku, identycznymi jak w filmie  „Odessa, Odessa!” emigrantów, nostalgicznie śpiewających stare
ukraińskie, a może żydowskie pieśni,  z boleścią duszy za wszystkim co jest daleko, tak , tak Ola zobaczyła prawdziwych emigrantów, nie radosnych, energetycznych, lecz takich z przytępionym , szklanym wzrokiem od alkoholu, bólu starości i tęsknoty. A jeszcze później /może też innego dnia, bo w sumie Ola spędziła na Coney Island cztery dni/  Ola poszła zobaczyć ryby w Akwarium, wykorzystać tani bilet, bo Akwarium nie całkiem zrekonstruowane i jeszcze  chciała coś zrobić pierwszy raz - pojechała nowym Piorunem, wybudowanym za 10 milionów dolarów, sama w sześcioosobowym wagoniku, szaleństwo trwające niewiele ponad minutę , 90 stopniowy spadek, po którym zeszła na ląd z utratą przytomności spowodowaną zmianami prędkości, wysokości, działaniem przeciążeń, nieważkości, niedociążeń, zaburzeniem błędnika, pociemnieniem i poczerwienieniem pola widzenia. Niezły odlot /.../





A w Coney Island pod kolejką górską na Brooklynie 1 grudnia 1935 roku urodził się, a później wychował i dojrzewał Woody Allen. Często powtarzał słowami swoich filmowych postaci „Jak na wychowanego na Brooklynie i tak jestem całkiem normalny”. Jak to widać w pierwszych scenach najlepszego filmu Woodego /według Oli i Akademii/ Annie Hall, kolejka górska wprowadzała w wibracje cały dom Woody Allena, łącznie ze stołem na którym odrabiał lekcje i

przez to został nieukiem w całym tego słowa znaczeniu, co nie przeszkadzało mu zostać genialnym komikiem, scenarzystą i reżyserem, czyli TWÓRCĄ DOSKONAŁYM. Wychował się w największym na świecie placu zabaw, co musiało wpłynąć na jego niepowtarzalnie fantastyczne poczucie humoru i nie traktowanie świata serio. Mimo nienachalnej urody miał też fenomenalne powodzenie u pięknych, inteligentnych kobiet, co nie dziwi, bo w rankingu cech, które mają wpływ na
wybór partnera przez kobiety poczucie humoru ma najwyższe miejsce. Jest też piękna scena, nostalgiczna, w Annie Hall,  kiedy Woody z Annie i przyjacielem odwiedzają rodzinę Woodiego z przeszłości, kiedy rozmawiają z małym chłopcem, przez okno widać Wonder Wheel – chyba to symbolicznie najważniejsza ikona Woodiego, którą nazwał swój nowy film, bo wychowując się w cieniu Koła Cudów jego życie stało się cudem. Ola jest przekonana, że postać jego i twarz szczupła, nerwowa, w okularach wejdzie na zawsze do panteonu bóstw XX, a może też XXI  wieku. Ha, pewnie Ola tak kocha Woodego, bo obydwoje jako dzieci byli strasznymi nieukami, ze skłonnościami piromańskimi i obsesjami erotycznymi, a także w szkole, z zaskoczenia, całowali dzieci odmiennej płci, z czego się robił poważny problem wychowawczy /źródło informacji Annie Hall/.


Dlatego nie krytykujcie ostatniego filmu Woodego, że  stworzył dla siebie nostalgiczną pocztówkę z dzieciństwa. Nawet jeśli tak było to Ola traktuje ten film jako najpiękniejszy prezent od Woodiego. Nie załapała się już na Festiwal Filmowy w Nowym Jorku, gdzie film był pokazywany na koniec Festiwalu 14 października, ani tym bardziej na premierę światową, która przypadała 1 grudnia na jego 82 urodziny.


  
Za to  jeszcze tego samego roku, pewnego  grudniowego wieczoru Ola umówiła się z Siostrą na nowy film Woodego Allena w swoim ulubionym kinie Pałacowym, lubi oglądać filmy  bez zapachu popcornu i bez reklam, ale za to z  mocną  specyficzną ciemnością dzięki której czuje się  magię kina i że film jest snem, sennym wspomnieniem. Oglądały w całkowitej ciszy i skupieniu, na niezbyt pełnej Sali. Ola spędziła jakby piąty dzień na Coney Island, podsumowujący, z zawrotem głowy równym jeździe kolejką górską… Łaaał jakie to było przeżycie…. te wszystkie Globalne Rozpoznawalności i Punkty Widokowe Miasta, które Ola miała schowane w uwielbieniu pod powiekami, ale także uwiecznione z dużą intuicją na fotografiach robionych telefonem, te wszystkie, które też dla Woodiego były ważne, a może dla całej ludzkości jak Słoneczniki Van Gogha, Mona Liza, Marilyn Monroe, JFK, Wieża Eiffla /…/ myślenie symbolami, skrótami, ikonami, co w dobie internetu jest jeszcze bardziej wyraziste, niż dawniej. Do tego, jeszcze nowsze technologie, jak mówi Woody, film się sam kręci, specjaliści od generowania obrazów komputerowo tzw CGI tworzyli rzeczywistość Coney Island lat 50-tych, a nawet jeszcze precyzyjniej rzeczywistość lat 50-tych dokładnie taką jaką zapamiętał Woody, który mówił w wywiadzie „nic się nie napracowałem, przychodziłem na gotowe”.


 A scenariusz, cóż możliwe, że to on był tłem do pocztówki, ciągle te same emocje  od czasów tragedii greckiej te same postaci ; stary mąż alkoholik „nicniewidzący”, piękna dojrzała zła żona-macocha z synem piromanem, śliczna młoda i niewinna w kłopotach kryminalnych córka-pasierbica i bosko piękny narrator kochanek obydwu pań, bardziej skierowany ku młodszej. Tragi-komedia zagrana perfekcyjnie. Ola, Siostra i Akademia już rozdała Oskara za pierwszoplanową rolę kobiecą dla Kate Winslet- grającą kobietę po przejściach w okolicach 40-tych urodzin, najtrudniejszym momencie dla każdej kobiety /dla Oli 40-te urodziny to jakaś najgorsza w życiu porażka była/, a i Siostra czterdziestoletnia, też doceniła bardzo dobrą oceną grę Kate pełną  tragicznej dramaturgii dojrzałej kobiecości, będąc bliżej właśnie tego myślenia może, że nic już się w życiu nie wydarzy w przeciwieństwie do Oli, która ze swoim optymistycznym 60+, liczy na to, że życie nie dało jej jeszcze najbardziej wygranego losu na loterii.


Hej  KOBIETY CZTERDZIESTOLETNIE wszystko wydarzyć się może jeśli tylko otworzycie swoje serca ku światu.
Moje miejsce pisania; Przeździedza 17 i 18 styczeń 2018 rok


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz