Ola w Nowym Jorku Historia Trzecia Ola i Murale
Zeszłego piątku Ola stanęła w połowie schodów budynku
Akademii Wychowania Fizycznego przy ulicy Królowej Jadwigi. Na schodach oparła
swoje przynoszące szczęście, niby talizman, wiklinowe krzesło barowe, w plecaku
na szczęście miała jeszcze błękitną lampkę, ale też rzeczy neutralne - kostium, który sama /prawie/ uszyła, a
zaprojektowała według jej pomysłu Agnieszka i sześć kartek z sześcioma
historyjkami nowojorskimi Oli, które Ola z radością za chwilę opowie, bo ma
ochotę opowiadać o NYC, a także po to by uporządkować swoje bycie w tym Wielkim
Mieście, co ciągle jest chaosem wrażeń, mimo upływu czterech miesięcy od
powrotu. Ola pierwszy raz w życiu bierze udział w Konkursie, jest doprawdy
niesamowicie podekscytowana...
* * *
Dzień
dobry wszystkim, na imię mam Aleksandra, w skrócie OLA.
Od zawsze chciałam wędrować, podróżować daleko
i blisko, jednak w czasach mojego dzieciństwa i młodości, a i później mogłam
wędrować jedynie przez czytanie, więc czytałam bardzo dużo; Londona, Coorwoda,
Centkiewiczów, Szklarskiego, Fiedlera i
wędrowałam w swojej wyobraźni.
Dopiero kiedy paszport stał się dostępny i na
co dzień mógł znaleźć się w mojej
kieszeni, kiedy linie lotnicze wprowadziły tanie loty, kiedy przestałam
pracować na etacie i najważniejsze –
kiedy przestałam mieć codzienne obowiązki
związane z rodziną i zarabianiem pieniędzy,
mogłam zacząć spełniać swoje
marzenia o podróżach w rzeczywistości.
Od kilku
lat wędruje po świecie, sama lub z mężem, z niewielkim budżetem, bez znajomości
języków obcych, bez narzuconego planu.
W zeszłym
roku, we wrześniu, na pięć tygodni wybrałam się sama w wymarzoną od
zawsze podróż do Nowego Jorku.
O Nowym
Jorku mogę mówić w nieskończoność, bez zatrzymanki, a ponieważ jesteśmy ograniczeni czasowo,
wycieczka na którą Państwa teraz zabiorę będzie skrótem po moich nowojorskich 6
M.
* * *
a teraz piąte M MURALE;
W dzień przed powrotem do Polski zaplanowałam włóczenie się po
dzielnicy Buszłik , która leży jedynie parę kilometrów od miejsca, w którym
mieszkałam. Chciałam poszukać graffiti. Trochę zdjęć graffiti już wcześniej zrobiłam na Manhattanie. I znowu przygoda.
Idę i idę zwykłą szeroką ulicą, już w dzielnicy Buszłik i nagle wszędzie
graffiti, i tu i tu i tam. To jak znaleźć polanę pełną prawdziwków.
Biegałam po
tym buszłikowym lesie pięć godzin, na pełnej adrenalinie i zrobiłam chyba 100
zdjęć jęcząc i łezki puszczając z zachwytu. Ze mną biegali Japończycy,
Niemcy, Francuzi i przedstawiciele innych nacji. Widziałam, przemieszczając
się, jak na moich oczach biedna, surowa, pracowita dzielnica portowa z
magazynami i drobną produkcją przemienia się w bogatą, hipsterską dzielnicę
pełną eleganckich loftów, jazzowych klubów, szkół jogi i samych hipsterów.
Nowy Jork znowu mnie nie zawiódł darując mi na koniec pobytu
największą i najciekawszą niespodziankę.
Kiedyś mekką grafficiarzy w Nowym Jorku była tak zwana 5
Pointz /fajf points/ na Long Island, ale zamalowali tam graffiti na biało,
burmistrz Blumberg nie znosił graffiti i karał grafficiarzy srogo, nawet
więzieniem. Grafficiarze musieli się przenieść. Dzielnica Buszłik przyjęła grafficiarzy,
właściciele warsztatów i magazynów
pozwolili im malować po ścianach i tak powstała w dzielnicy Bushwick największa na
świecie ekspozycja graffiti.
Dla mnie słowo Wolność jest najważniejszym słowem świata,
przekonałam się, ze dla grupki zdesperowanych, szalonych, bezkompromisowych
osób, twórców kultury ulicznej, ja ich nazywam „Szalonymi partyzantami
sztuki” wolność ma inne znaczenie, niż
moje.
Najczęściej na granicy prawa, narażając życie i zdrowie własne,
anonimowo, tworząc sztukę ulicy, propagują WOLNOŚĆ przeciw hasłu „bądź
posłuszny”. Tworzą prowokacyjne hasła ulicy „nigdy nie pracuj” „władza w ręce
wyobraźni” plaża na ulicy”.
Graffiti to malowanie z „wolnej ręki” albo szablonami;
znaków, symboli, haseł, rysunków, malunków z pozoru bez znaczenia, ale to
działa w ten
sposób, im więcej tych samych symboli w przestrzeni publicznej, rodzi się pytanie „co to jest”
„co to znaczy” im częściej ludzie widzą jakiś znak zadają pytanie „o co chodzi”
, nikt nie odpowiada, ludzie są coraz bardziej ciekawi, interesują się,
oglądają, chcą mieć ten znak w domu, na koszulkach, w galerii i płacą za
niewiadomoco dziesiątki tysięcy dolarów.
Teraz pod graffiti
często jest umieszczony numer telefonu, dzwonisz tam, a miły głos mówi „pewnie
chcesz wiedzieć o co chodzi, ja też nie wiem, nikt nie wie”.
Zadajemy sobie pytanie,
czy to sztuka czy wandalizm, pytanie też bez odpowiedzi, może i to i
to.
Każdy
twórca szuka akceptacji , a ulica szybko akceptuje bez granic i kocha miłością
ogromną, nie zważając na wandalizm i poniesione szkody, tak jak cały świat
pokochał Banksiego, a Polska pokochała Józefa Tkaczuka.
* * *
Epizod I Ola i Graffiti
Ola ma osiem lat, włosy mocno ściągnięte w długi do pupy
warkocz, do szkoły nosi satynowy fartuszek zapinany na guziki, do guzików
doczepia worki na papcie, idąc odbija je kolanami, fartuszek ma przyszyty biały
kołnierzyk, zawsze upaprany atramentem.
Na nogi Ola ubiera bawełniane rajstopy, zazwyczaj podarte na kolanach przez
które prześwitują strupki zaschniętej krwi. Ola ma zawsze dobry humor i jest
pełna energii. Ma też skłonność do opowiadania niestworzonych historii. Ola
lubi chodzić do szkoły, ponieważ jest tam mnóstwo dzieci, ale nie rozumie po co
za stołem na początku klasy śpi na krześle malutka staruszka o siwych włosach,
bardzo niesympatyczna. Ola ma całą głowę marzeń. Największym marzeniem jest
posiadanie psotnej małpki i srebrnego konia. Ola ma też pełno pomysłów. Dziś
chce pomalować na ścianie w klasie ulubionego ludzika, zamanifestować swoje
bycie bardziej trwale. W trakcie lekcji Ola bierze pędzelek do lewej ręki, do
prawej kałamarz, idzie do ściany na końcu klasy i rozpoczyna malowanie. Dzieło
jeszcze nieskończone, kiedy Ola czuje silne pociągnięcie za warkocz, impetem
pociągnięcia przelatuje przez całą salę, ląduje przy tablicy, wszystko za
sprawą pani D., emerytowanej nauczycielki, której nikt nie ma odwagi zwolnić,
skąd w niej taka siła i nielubienie Oli – nie wiadomo, uwaga o malowaniu ściany
została wpisana do dzienniczka, wymagała podpisu rodzica. Ola wieczorem
podkłada dzienniczek Tacie do podpisu. Słyszy karcący, rozczarowany głos
„jesteś chuliganem, przeciętną dziewczynką bez ambicji, szkodnikiem”. Ola nie
rozumiała dlaczego, ale na wszelki wypadek nigdy już nic nie namalowała w
przestrzeni publicznej.
Epizod II Ola i
Graffiti
Ola ma 17 lat, rozpuszczone włosy do pupy, nosi rozciągnięte
swetry i spodnie , maluje powieki na niebiesko, a rzęsy na czarno, pali
papierosy Carmen, często płacze, pije mocną herbatę. Pisze długie białe wiersze, ma egzystencjalne
rozterki i uczucie, że nikt jej nie rozumie. Wprowadza się z rodzicami do
trzypokojowego mieszkania spółdzielni Grunwald, z ogrzewaniem z kaloryferów, balkonem,
parkietami, no i każdy ma swój pokój. Mama pozwala Oli urządzić jej
malutki, kiszkowaty pokoik jak tylko zechce,
daje nawet na to pieniądze. Ze starego mieszkania zostaje tylko meblościanka
Kowalskich, z biurkiem i tapczanem wyjeżdżającym z niej na kółkach, żeby się
zmieściła na szerokość, trzeba było dorobić jedną część i zakręcić meblościankę na drugą ścianę. Miejsca
zostało tylko na malutki stoliczek, wielką
wełnianą poduszkę i o takim samym wzorze
chodniczek, które Ola zakupiła w sklepie Cepelii zaraz przy kinie Bałtyk.
Kupiła też plakatówki. Czerwoną plakatówką pomalowała obie stopy, odcisnęła je
na blogu technicznym, wycięła nożyczkami szablon, ułożyła konstrukcje ze stołu
i ryczki, przemieściła się wyżej i wypełniała szablon czarną plakatówką, tworząc
swoje ślady przez cały sufit… W pamięci wielu Ola kojarzy się z czarnymi
stopami na suficie.
Epizod III Ola i
Graffiti
Ola ma 25 lat, warkocz zapleciony z aksamitką przez Tamtego
Męża, dżinsową spódniczkę z falbanami, powieki ciągle malowane na niebiesko, a
rzęsy na czarno, pali papierosy Yogo, pije mocną herbatę. Wprowadza się z
Tamtym Mężem i Córeczką do dwupokojowego mieszkania, z wspólnym korytarzem-
jeżycki kwaterunek. Do drugiego pokoju, gdzie będą spać, wjeżdża szerokie
granatowe łóżko z czerwonym sercem i już od dwóch lat granatowo- czerwona
meblościanka Kowalskich, która z obciętymi nogami wygląda na malutką na ścianie
wysokiej na 3,60. Tamten Mąż z przyjacielem kupują 10 kg farby klejowej do
wybielenia mieszkania i litr białej wódki. Malowanie zaczynają od wypicia
wódki. Cała farba schodzi szybko, dokupują jeszcze pięć kilogramów. Kiedy Ola budzi
się rano widzi wielki kontrast między bielą sufitu, a bielą ścian. Dzwoni do
Dorotki „Pomocy”, Dorotka zjawia się natychmiast, kupują w sklepie papierniczym
na narożniku Kraszewskiego i Słowackiego plakatówki i pędzelki, we wszystkich
łączeniach ścian i sufitu malują
szlaczek w czerwone i granatowe serca… W pamięci wielu tamten czas kojarzy się
z wzorem czerwono- granatowych serc.
Epizod IV Ola i
Graffiti
Ola ma 63 lata, włosy rozpuszczone do ramion, grzywkę
opadającą na oczy, zazwyczaj czarne leginsy i tunikę desiquala, powieki malowane
na szaro, a rzęsy ciągle na czarno, nie pali papierosów, mieszka z Mężem w
dużym domu, piją mocną herbatę zaparzaną w żeliwnym czajniku. Tego dnia Mąż
maluje Oli stopy czerwoną farbą. Ola odciska stopy na bloku technicznym. Mąż
nożem wycina szablon Oli stóp. Ola bierze czarną farbę akrylową w spreju,
wielką drabinę i maluje szablonem dwie stopy na głównej ścianie domu. Jest
bardzo usatysfakcjonowana, szczęśliwa. Wszystko spina się fajną klamrą. Ola
może do siebie powiedzieć „Nic nie muszę, a właściwie, ufffff, mogę wszystko czego chcę”.
Poprzednia niedziela, "wyróżnienie Ola w Nowym Jorku" Ola wychodzi na scenę, nic nie pamięta, coś mówi, ściska innych nagrodzonych, czyste szczęście.....
Wpis na FB jeszcze z niedzieli;
to niesamowite przeżycie, w wieku 60+,pierwszy w życiu konkurs i wyróżnienie i tyle ciepłych słów, że wystarczy energii na lata. Dziękuję organizatorom, uczestnikom, publiczności za cudowną atmosferę. Cieszę się, ze podjęłam to wyzwanie!!! ps. dzięki też sponsorom za wspaniałe nagrody!!! i oczywiście Córeczce kochanej za montaż zdjęc ❤️
Tak, tak Nowy Jork zmienił Oli myślenie o sztuce. Dał jej zastrzyk
odwagi i inspiracji do kreatywnego
myślenia i działania.
W zeszłym roku, we wrześniu, na pięć tygodni wybrałam się sama w wymarzoną od zawsze podróż do Nowego Jorku.
W dzień przed powrotem do Polski zaplanowałam włóczenie się po
dzielnicy Buszłik , która leży jedynie parę kilometrów od miejsca, w którym
mieszkałam. Chciałam poszukać graffiti. Trochę zdjęć graffiti już wcześniej zrobiłam na Manhattanie. I znowu przygoda.
Idę i idę zwykłą szeroką ulicą, już w dzielnicy Buszłik i nagle wszędzie
graffiti, i tu i tu i tam. To jak znaleźć polanę pełną prawdziwków.
Biegałam po tym buszłikowym lesie pięć godzin, na pełnej adrenalinie i zrobiłam chyba 100 zdjęć jęcząc i łezki puszczając z zachwytu. Ze mną biegali Japończycy, Niemcy, Francuzi i przedstawiciele innych nacji. Widziałam, przemieszczając się, jak na moich oczach biedna, surowa, pracowita dzielnica portowa z magazynami i drobną produkcją przemienia się w bogatą, hipsterską dzielnicę pełną eleganckich loftów, jazzowych klubów, szkół jogi i samych hipsterów.
Biegałam po tym buszłikowym lesie pięć godzin, na pełnej adrenalinie i zrobiłam chyba 100 zdjęć jęcząc i łezki puszczając z zachwytu. Ze mną biegali Japończycy, Niemcy, Francuzi i przedstawiciele innych nacji. Widziałam, przemieszczając się, jak na moich oczach biedna, surowa, pracowita dzielnica portowa z magazynami i drobną produkcją przemienia się w bogatą, hipsterską dzielnicę pełną eleganckich loftów, jazzowych klubów, szkół jogi i samych hipsterów.
Nowy Jork znowu mnie nie zawiódł darując mi na koniec pobytu największą i najciekawszą niespodziankę.
Kiedyś mekką grafficiarzy w Nowym Jorku była tak zwana 5
Pointz /fajf points/ na Long Island, ale zamalowali tam graffiti na biało,
burmistrz Blumberg nie znosił graffiti i karał grafficiarzy srogo, nawet
więzieniem. Grafficiarze musieli się przenieść. Dzielnica Buszłik przyjęła grafficiarzy,
właściciele warsztatów i magazynów
pozwolili im malować po ścianach i tak powstała w dzielnicy Bushwick największa na świecie ekspozycja graffiti.
pozwolili im malować po ścianach i tak powstała w dzielnicy Bushwick największa na świecie ekspozycja graffiti.
Dla mnie słowo Wolność jest najważniejszym słowem świata,
przekonałam się, ze dla grupki zdesperowanych, szalonych, bezkompromisowych
osób, twórców kultury ulicznej, ja ich nazywam „Szalonymi partyzantami
sztuki” wolność ma inne znaczenie, niż
moje.
Najczęściej na granicy prawa, narażając życie i zdrowie własne, anonimowo, tworząc sztukę ulicy, propagują WOLNOŚĆ przeciw hasłu „bądź posłuszny”. Tworzą prowokacyjne hasła ulicy „nigdy nie pracuj” „władza w ręce wyobraźni” plaża na ulicy”.
Najczęściej na granicy prawa, narażając życie i zdrowie własne, anonimowo, tworząc sztukę ulicy, propagują WOLNOŚĆ przeciw hasłu „bądź posłuszny”. Tworzą prowokacyjne hasła ulicy „nigdy nie pracuj” „władza w ręce wyobraźni” plaża na ulicy”.
Graffiti to malowanie z „wolnej ręki” albo szablonami;
znaków, symboli, haseł, rysunków, malunków z pozoru bez znaczenia, ale to
działa w ten
sposób, im więcej tych samych symboli w przestrzeni publicznej, rodzi się pytanie „co to jest” „co to znaczy” im częściej ludzie widzą jakiś znak zadają pytanie „o co chodzi” , nikt nie odpowiada, ludzie są coraz bardziej ciekawi, interesują się, oglądają, chcą mieć ten znak w domu, na koszulkach, w galerii i płacą za niewiadomoco dziesiątki tysięcy dolarów.
sposób, im więcej tych samych symboli w przestrzeni publicznej, rodzi się pytanie „co to jest” „co to znaczy” im częściej ludzie widzą jakiś znak zadają pytanie „o co chodzi” , nikt nie odpowiada, ludzie są coraz bardziej ciekawi, interesują się, oglądają, chcą mieć ten znak w domu, na koszulkach, w galerii i płacą za niewiadomoco dziesiątki tysięcy dolarów.
Teraz pod graffiti
często jest umieszczony numer telefonu, dzwonisz tam, a miły głos mówi „pewnie
chcesz wiedzieć o co chodzi, ja też nie wiem, nikt nie wie”.
Zadajemy sobie pytanie,
czy to sztuka czy wandalizm, pytanie też bez odpowiedzi, może i to i
to.
Każdy twórca szuka akceptacji , a ulica szybko akceptuje bez granic i kocha miłością ogromną, nie zważając na wandalizm i poniesione szkody, tak jak cały świat pokochał Banksiego, a Polska pokochała Józefa Tkaczuka.
* * *
Epizod I Ola i Graffiti
to.
Każdy twórca szuka akceptacji , a ulica szybko akceptuje bez granic i kocha miłością ogromną, nie zważając na wandalizm i poniesione szkody, tak jak cały świat pokochał Banksiego, a Polska pokochała Józefa Tkaczuka.
* * *
Epizod I Ola i Graffiti
Ola ma osiem lat, włosy mocno ściągnięte w długi do pupy
warkocz, do szkoły nosi satynowy fartuszek zapinany na guziki, do guzików
doczepia worki na papcie, idąc odbija je kolanami, fartuszek ma przyszyty biały
kołnierzyk, zawsze upaprany atramentem.
Na nogi Ola ubiera bawełniane rajstopy, zazwyczaj podarte na kolanach przez
które prześwitują strupki zaschniętej krwi. Ola ma zawsze dobry humor i jest
pełna energii. Ma też skłonność do opowiadania niestworzonych historii. Ola
lubi chodzić do szkoły, ponieważ jest tam mnóstwo dzieci, ale nie rozumie po co
za stołem na początku klasy śpi na krześle malutka staruszka o siwych włosach,
bardzo niesympatyczna. Ola ma całą głowę marzeń. Największym marzeniem jest
posiadanie psotnej małpki i srebrnego konia. Ola ma też pełno pomysłów. Dziś
chce pomalować na ścianie w klasie ulubionego ludzika, zamanifestować swoje
bycie bardziej trwale. W trakcie lekcji Ola bierze pędzelek do lewej ręki, do
prawej kałamarz, idzie do ściany na końcu klasy i rozpoczyna malowanie. Dzieło
jeszcze nieskończone, kiedy Ola czuje silne pociągnięcie za warkocz, impetem
pociągnięcia przelatuje przez całą salę, ląduje przy tablicy, wszystko za
sprawą pani D., emerytowanej nauczycielki, której nikt nie ma odwagi zwolnić,
skąd w niej taka siła i nielubienie Oli – nie wiadomo, uwaga o malowaniu ściany
została wpisana do dzienniczka, wymagała podpisu rodzica. Ola wieczorem
podkłada dzienniczek Tacie do podpisu. Słyszy karcący, rozczarowany głos
„jesteś chuliganem, przeciętną dziewczynką bez ambicji, szkodnikiem”. Ola nie
rozumiała dlaczego, ale na wszelki wypadek nigdy już nic nie namalowała w
przestrzeni publicznej.
Epizod II Ola i
Graffiti
Ola ma 17 lat, rozpuszczone włosy do pupy, nosi rozciągnięte
swetry i spodnie , maluje powieki na niebiesko, a rzęsy na czarno, pali
papierosy Carmen, często płacze, pije mocną herbatę. Pisze długie białe wiersze, ma egzystencjalne
rozterki i uczucie, że nikt jej nie rozumie. Wprowadza się z rodzicami do
trzypokojowego mieszkania spółdzielni Grunwald, z ogrzewaniem z kaloryferów, balkonem,
parkietami, no i każdy ma swój pokój. Mama pozwala Oli urządzić jej
malutki, kiszkowaty pokoik jak tylko zechce,
daje nawet na to pieniądze. Ze starego mieszkania zostaje tylko meblościanka
Kowalskich, z biurkiem i tapczanem wyjeżdżającym z niej na kółkach, żeby się
zmieściła na szerokość, trzeba było dorobić jedną część i zakręcić meblościankę na drugą ścianę. Miejsca
zostało tylko na malutki stoliczek, wielką
wełnianą poduszkę i o takim samym wzorze
chodniczek, które Ola zakupiła w sklepie Cepelii zaraz przy kinie Bałtyk.
Kupiła też plakatówki. Czerwoną plakatówką pomalowała obie stopy, odcisnęła je
na blogu technicznym, wycięła nożyczkami szablon, ułożyła konstrukcje ze stołu
i ryczki, przemieściła się wyżej i wypełniała szablon czarną plakatówką, tworząc
swoje ślady przez cały sufit… W pamięci wielu Ola kojarzy się z czarnymi
stopami na suficie.
Epizod III Ola i
Graffiti
Ola ma 25 lat, warkocz zapleciony z aksamitką przez Tamtego
Męża, dżinsową spódniczkę z falbanami, powieki ciągle malowane na niebiesko, a
rzęsy na czarno, pali papierosy Yogo, pije mocną herbatę. Wprowadza się z
Tamtym Mężem i Córeczką do dwupokojowego mieszkania, z wspólnym korytarzem-
jeżycki kwaterunek. Do drugiego pokoju, gdzie będą spać, wjeżdża szerokie
granatowe łóżko z czerwonym sercem i już od dwóch lat granatowo- czerwona
meblościanka Kowalskich, która z obciętymi nogami wygląda na malutką na ścianie
wysokiej na 3,60. Tamten Mąż z przyjacielem kupują 10 kg farby klejowej do
wybielenia mieszkania i litr białej wódki. Malowanie zaczynają od wypicia
wódki. Cała farba schodzi szybko, dokupują jeszcze pięć kilogramów. Kiedy Ola budzi
się rano widzi wielki kontrast między bielą sufitu, a bielą ścian. Dzwoni do
Dorotki „Pomocy”, Dorotka zjawia się natychmiast, kupują w sklepie papierniczym
na narożniku Kraszewskiego i Słowackiego plakatówki i pędzelki, we wszystkich
łączeniach ścian i sufitu malują
szlaczek w czerwone i granatowe serca… W pamięci wielu tamten czas kojarzy się
z wzorem czerwono- granatowych serc.
Epizod IV Ola i
Graffiti
Ola ma 63 lata, włosy rozpuszczone do ramion, grzywkę
opadającą na oczy, zazwyczaj czarne leginsy i tunikę desiquala, powieki malowane
na szaro, a rzęsy ciągle na czarno, nie pali papierosów, mieszka z Mężem w
dużym domu, piją mocną herbatę zaparzaną w żeliwnym czajniku. Tego dnia Mąż
maluje Oli stopy czerwoną farbą. Ola odciska stopy na bloku technicznym. Mąż
nożem wycina szablon Oli stóp. Ola bierze czarną farbę akrylową w spreju,
wielką drabinę i maluje szablonem dwie stopy na głównej ścianie domu. Jest
bardzo usatysfakcjonowana, szczęśliwa. Wszystko spina się fajną klamrą. Ola
może do siebie powiedzieć „Nic nie muszę, a właściwie, ufffff, mogę wszystko czego chcę”.
Poprzednia niedziela, "wyróżnienie Ola w Nowym Jorku" Ola wychodzi na scenę, nic nie pamięta, coś mówi, ściska innych nagrodzonych, czyste szczęście.....
Wpis na FB jeszcze z niedzieli;
to niesamowite przeżycie, w wieku 60+,pierwszy w życiu konkurs i wyróżnienie i tyle ciepłych słów, że wystarczy energii na lata. Dziękuję organizatorom, uczestnikom, publiczności za cudowną atmosferę. Cieszę się, ze podjęłam to wyzwanie!!! ps. dzięki też sponsorom za wspaniałe nagrody!!! i oczywiście Córeczce kochanej za montaż zdjęc ❤️
Poprzednia niedziela, "wyróżnienie Ola w Nowym Jorku" Ola wychodzi na scenę, nic nie pamięta, coś mówi, ściska innych nagrodzonych, czyste szczęście.....
Wpis na FB jeszcze z niedzieli;
to niesamowite przeżycie, w wieku 60+,pierwszy w życiu konkurs i wyróżnienie i tyle ciepłych słów, że wystarczy energii na lata. Dziękuję organizatorom, uczestnikom, publiczności za cudowną atmosferę. Cieszę się, ze podjęłam to wyzwanie!!! ps. dzięki też sponsorom za wspaniałe nagrody!!! i oczywiście Córeczce kochanej za montaż zdjęc ❤️
Tak, tak Nowy Jork zmienił Oli myślenie o sztuce. Dał jej zastrzyk
odwagi i inspiracji do kreatywnego
myślenia i działania.
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń