środa, 7 lutego 2018

OLA W NOWYM JORKU HISTORIA TRZECIA OLA I MURALE

Ola w Nowym Jorku Historia Trzecia Ola i Murale

Zeszłego piątku Ola stanęła w połowie schodów budynku Akademii Wychowania Fizycznego przy ulicy Królowej Jadwigi. Na schodach oparła swoje przynoszące szczęście, niby talizman, wiklinowe krzesło barowe, w plecaku na szczęście miała jeszcze błękitną lampkę, ale też rzeczy neutralne -  kostium, który sama /prawie/ uszyła, a zaprojektowała według jej pomysłu Agnieszka i sześć kartek z sześcioma historyjkami nowojorskimi Oli, które Ola z radością za chwilę opowie, bo ma ochotę opowiadać o NYC, a także po to by uporządkować swoje bycie w tym Wielkim Mieście, co ciągle jest chaosem wrażeń, mimo upływu czterech miesięcy od powrotu. Ola pierwszy raz w życiu bierze udział w Konkursie, jest doprawdy niesamowicie podekscytowana...
  *   *   *
wchodzi na scenę... 
Dzień dobry wszystkim, na imię mam Aleksandra, w skrócie OLA.
 Od zawsze chciałam wędrować, podróżować daleko i blisko, jednak w czasach mojego dzieciństwa i młodości, a i później mogłam wędrować jedynie przez czytanie, więc czytałam bardzo dużo; Londona, Coorwoda, Centkiewiczów, Szklarskiego, Fiedlera i  wędrowałam w swojej wyobraźni.
 Dopiero kiedy paszport stał się dostępny i na co dzień mógł znaleźć się  w mojej kieszeni, kiedy linie lotnicze wprowadziły tanie loty, kiedy przestałam pracować na etacie i  najważniejsze – kiedy przestałam mieć  codzienne obowiązki związane z rodziną i zarabianiem pieniędzy,  mogłam zacząć spełniać swoje  marzenia o podróżach w rzeczywistości.
Od kilku lat wędruje po świecie, sama lub z mężem, z niewielkim budżetem, bez znajomości języków obcych, bez narzuconego planu.



W zeszłym roku, we wrześniu, na pięć tygodni wybrałam się sama w wymarzoną od zawsze podróż do Nowego Jorku.

O Nowym Jorku mogę mówić w nieskończoność, bez zatrzymanki,  a ponieważ jesteśmy ograniczeni czasowo, wycieczka na którą Państwa teraz zabiorę będzie skrótem po moich nowojorskich 6 M.
A moje 6 M to METRO, MORZE, MOSTY, MUZEA, MURALE MUZYKA zaczynamy;...

                                                            *   *  *
a teraz piąte M MURALE;


W dzień przed powrotem do Polski zaplanowałam włóczenie się po dzielnicy Buszłik , która leży jedynie parę kilometrów od miejsca, w którym mieszkałam. Chciałam poszukać  graffiti.  Trochę zdjęć graffiti już  wcześniej zrobiłam na Manhattanie. I znowu przygoda. Idę i idę zwykłą szeroką ulicą, już w dzielnicy Buszłik i nagle wszędzie graffiti, i tu i tu i tam. To jak znaleźć polanę pełną prawdziwków.


Biegałam po tym buszłikowym lesie pięć godzin, na pełnej adrenalinie i zrobiłam chyba 100 zdjęć jęcząc i łezki puszczając z zachwytu.                Ze mną biegali Japończycy, Niemcy, Francuzi i przedstawiciele innych nacji. Widziałam, przemieszczając się, jak na moich oczach biedna, surowa, pracowita dzielnica portowa z magazynami i drobną produkcją przemienia się w bogatą, hipsterską dzielnicę pełną eleganckich loftów, jazzowych klubów, szkół jogi  i samych hipsterów.

Nowy Jork znowu mnie nie zawiódł darując mi na koniec pobytu największą i najciekawszą niespodziankę.


Kiedyś mekką grafficiarzy w Nowym Jorku była tak zwana 5 Pointz /fajf points/ na Long Island, ale zamalowali tam graffiti na biało, burmistrz Blumberg nie znosił graffiti i karał grafficiarzy srogo, nawet więzieniem. Grafficiarze musieli się przenieść. Dzielnica Buszłik przyjęła grafficiarzy, właściciele warsztatów i magazynów

pozwolili im malować po ścianach i tak  powstała w dzielnicy Bushwick największa na świecie ekspozycja graffiti.


Dla mnie słowo Wolność jest najważniejszym słowem świata, przekonałam się, ze dla grupki zdesperowanych, szalonych, bezkompromisowych osób, twórców kultury ulicznej, ja ich nazywam „Szalonymi partyzantami sztuki”  wolność ma inne znaczenie, niż moje.

Najczęściej na granicy prawa, narażając życie i zdrowie własne, anonimowo, tworząc sztukę ulicy, propagują WOLNOŚĆ przeciw hasłu „bądź posłuszny”. Tworzą prowokacyjne hasła ulicy „nigdy nie pracuj” „władza w ręce wyobraźni” plaża na ulicy”.


Graffiti to malowanie z „wolnej ręki” albo szablonami; znaków, symboli, haseł, rysunków, malunków z pozoru bez znaczenia, ale to działa w ten


sposób, im więcej tych samych symboli w przestrzeni  publicznej, rodzi się pytanie „co to jest” „co to znaczy” im częściej ludzie widzą jakiś znak zadają pytanie „o co chodzi” , nikt nie odpowiada, ludzie są coraz bardziej ciekawi, interesują się, oglądają, chcą mieć ten znak w domu, na koszulkach, w galerii i płacą za niewiadomoco dziesiątki tysięcy dolarów.           


 Teraz pod graffiti często jest umieszczony numer telefonu, dzwonisz tam, a miły głos mówi „pewnie chcesz wiedzieć o co chodzi, ja też nie wiem, nikt nie wie”.


 Zadajemy sobie pytanie, czy to sztuka czy wandalizm, pytanie też bez odpowiedzi, może i to i
to.













Każdy twórca szuka akceptacji , a ulica szybko akceptuje bez granic i kocha miłością ogromną, nie zważając na wandalizm i poniesione szkody, tak jak cały świat pokochał Banksiego, a Polska pokochała Józefa Tkaczuka.
                                                            





                                                             *   *   *







Epizod I Ola i Graffiti


Ola ma osiem lat, włosy mocno ściągnięte w długi do pupy warkocz, do szkoły nosi satynowy fartuszek zapinany na guziki, do guzików doczepia worki na papcie, idąc odbija je kolanami, fartuszek ma przyszyty biały kołnierzyk, zawsze  upaprany atramentem. Na nogi Ola ubiera bawełniane rajstopy, zazwyczaj podarte na kolanach przez które prześwitują strupki zaschniętej krwi. Ola ma zawsze dobry humor i jest pełna energii. Ma też skłonność do opowiadania niestworzonych historii. Ola lubi chodzić do szkoły, ponieważ jest tam mnóstwo dzieci, ale nie rozumie po co za stołem na początku klasy śpi na krześle malutka staruszka o siwych włosach, bardzo niesympatyczna. Ola ma całą głowę marzeń. Największym marzeniem jest posiadanie psotnej małpki i srebrnego konia. Ola ma też pełno pomysłów. Dziś chce pomalować na ścianie w klasie ulubionego ludzika, zamanifestować swoje bycie bardziej trwale. W trakcie lekcji Ola bierze pędzelek do lewej ręki, do prawej kałamarz, idzie do ściany na końcu klasy i rozpoczyna malowanie. Dzieło jeszcze nieskończone, kiedy Ola czuje silne pociągnięcie za warkocz, impetem pociągnięcia przelatuje przez całą salę, ląduje przy tablicy, wszystko za sprawą pani D., emerytowanej nauczycielki, której nikt nie ma odwagi zwolnić, skąd w niej taka siła i nielubienie Oli – nie wiadomo, uwaga o malowaniu ściany została wpisana do dzienniczka, wymagała podpisu rodzica. Ola wieczorem podkłada dzienniczek Tacie do podpisu. Słyszy karcący, rozczarowany głos „jesteś chuliganem, przeciętną dziewczynką bez ambicji, szkodnikiem”. Ola nie rozumiała dlaczego, ale na wszelki wypadek nigdy już nic nie namalowała w przestrzeni publicznej.


Epizod II Ola i Graffiti


Ola ma 17 lat, rozpuszczone włosy do pupy, nosi rozciągnięte swetry i spodnie , maluje powieki na niebiesko, a rzęsy na czarno, pali papierosy Carmen, często płacze, pije mocną herbatę.  Pisze długie białe wiersze, ma egzystencjalne rozterki i uczucie, że nikt jej nie rozumie. Wprowadza się z rodzicami do trzypokojowego mieszkania spółdzielni Grunwald, z ogrzewaniem z kaloryferów, balkonem, parkietami, no i każdy ma swój pokój. Mama pozwala Oli urządzić jej malutki,  kiszkowaty pokoik jak tylko zechce, daje nawet na to pieniądze. Ze starego mieszkania zostaje tylko meblościanka Kowalskich, z biurkiem i tapczanem wyjeżdżającym z niej na kółkach, żeby się zmieściła na szerokość, trzeba było dorobić jedną część i  zakręcić meblościankę na drugą ścianę. Miejsca zostało tylko na  malutki stoliczek, wielką wełnianą  poduszkę i o takim samym wzorze chodniczek, które Ola zakupiła w sklepie Cepelii zaraz przy kinie Bałtyk. Kupiła też plakatówki. Czerwoną plakatówką pomalowała obie stopy, odcisnęła je na blogu technicznym, wycięła nożyczkami szablon, ułożyła konstrukcje ze stołu i ryczki, przemieściła się wyżej i  wypełniała szablon czarną plakatówką, tworząc swoje ślady przez cały sufit… W pamięci wielu Ola kojarzy się z czarnymi stopami na suficie.


Epizod III Ola i Graffiti


Ola ma 25 lat, warkocz zapleciony z aksamitką przez Tamtego Męża, dżinsową spódniczkę z falbanami, powieki ciągle malowane na niebiesko, a rzęsy na czarno, pali papierosy Yogo, pije mocną herbatę. Wprowadza się z Tamtym Mężem i Córeczką do dwupokojowego mieszkania, z wspólnym korytarzem- jeżycki kwaterunek. Do drugiego pokoju, gdzie będą spać, wjeżdża szerokie granatowe łóżko z czerwonym sercem i już od dwóch lat granatowo- czerwona meblościanka Kowalskich, która z obciętymi nogami wygląda na malutką na ścianie wysokiej na 3,60. Tamten Mąż z przyjacielem kupują 10 kg farby klejowej do wybielenia mieszkania i litr białej wódki. Malowanie zaczynają od wypicia wódki. Cała farba schodzi szybko, dokupują jeszcze pięć kilogramów. Kiedy Ola budzi się rano widzi wielki kontrast między bielą sufitu, a bielą ścian. Dzwoni do Dorotki „Pomocy”, Dorotka zjawia się natychmiast, kupują w sklepie papierniczym na narożniku Kraszewskiego i Słowackiego plakatówki i pędzelki, we wszystkich łączeniach ścian i sufitu  malują szlaczek w czerwone i granatowe serca… W pamięci wielu tamten czas kojarzy się z wzorem czerwono- granatowych serc. 


Epizod IV Ola i Graffiti


Ola ma 63 lata, włosy rozpuszczone do ramion, grzywkę opadającą na oczy, zazwyczaj czarne leginsy i tunikę desiquala, powieki malowane na szaro, a rzęsy ciągle na czarno, nie pali papierosów, mieszka z Mężem w dużym domu, piją mocną herbatę zaparzaną w żeliwnym czajniku. Tego dnia Mąż maluje Oli stopy czerwoną farbą. Ola odciska stopy na bloku technicznym. Mąż nożem wycina szablon Oli stóp. Ola bierze czarną farbę akrylową w spreju, wielką drabinę i maluje szablonem dwie stopy na głównej ścianie domu. Jest bardzo usatysfakcjonowana, szczęśliwa. Wszystko spina się fajną klamrą. Ola może do siebie powiedzieć „Nic nie muszę, a właściwie, ufffff,  mogę wszystko czego chcę”. 





Poprzednia niedziela, "wyróżnienie Ola w Nowym Jorku" Ola wychodzi na scenę, nic nie pamięta, coś mówi, ściska innych nagrodzonych, czyste szczęście.....
Wpis na FB jeszcze z niedzieli;
to niesamowite przeżycie, w wieku 60+,pierwszy w życiu konkurs i wyróżnienie i tyle ciepłych słów, że wystarczy energii na lata. Dziękuję organizatorom, uczestnikom, publiczności za cudowną atmosferę. Cieszę się, ze podjęłam to wyzwanie!!! ps. dzięki też sponsorom za wspaniałe nagrody!!! i oczywiście Córeczce kochanej za montaż zdjęc ❤️


Tak, tak Nowy Jork zmienił Oli myślenie o sztuce. Dał jej  zastrzyk odwagi i inspiracji  do kreatywnego myślenia i działania.   













1 komentarz: