Krasnal Pierwszy w
realu czyli jak Ola wypełniała przestrzeń pomiędzy waginą, a sercem
Część I cdn. już za cztery dni :-))))
Część I cdn. już za cztery dni :-))))
Adasiu rozumiem, że
jestem Twoją Wielką Tajemnicą, więc dyskretnie zasłonię Ci oczy
Motto; umiera tylko to
co źle zmieszane
jeśli dwie równe miłości są zlane
bez reszty w jedną – umrzeć nie
będzie
nam dane /John Donne tłumaczenie Stanisław
Barańczak/
W kwietniu 2002 roku po trzech
najważniejszych rozmowach w życiu, otrzymując zgodę najbliższych, Ola podjęła
najtrudniejsza swoją decyzję i
definitywnie oraz ostatecznie rozstała się z mężem. Po tej decyzji stała się
niczym Królewna Śnieżka w momencie bycia w ciemnym, strasznym lesie, wszakże z
uratowanym życiem, ale bez możliwości zrobienia kroku do tyłu / za plecami
wyrósł ogromny mur, powrót do znajomego bycia odcięty na zawsze/ ani też do
przodu- z przodu jedynie gęstniejące, omszałe, bezlistne gałęzie lasu
zamykające ścianą ciemności jakąkolwiek drogę/. Ciemność, widziała tylko
ciemność, najmniejszego światełka znikąd, ani też koncepcji na dalsze
działanie.
Wyczerpana, zmęczona, zapłakana,
bezradna, z czarną dziurą w sercu Ola,
nie posuwając się w przestrzeni ani o pół kroku, na razie jedynie w formie
teraźniejszości, pierwszy raz w bezruchu, osunęła się na ziemię i zasnęła śpiąc
mocnym, kamiennym snem z koszmarami przebiegającymi przez zagubiony umysł.
Spała i spała niekończącym się snem, jak kiedyś w dzieciństwie, kiedy spadła z
wysokich schodów, Rodzice myśleli, że straciła przytomność, a to tylko jej
organizm ochronnie chciał przespać wszystko złe co się w niej wydarzyło. Wtedy
spała przez prawie dwa dni, a teraz – nikt nie pamięta; tydzień, dwa, trzy ….
Po tym niewiadomym czasie Ola otworzyła
oczy i spróbowała, rzuciła w przestrzeń wszechświata; „Królewna Śnieżka szuka
Krasnoludków do przetrwania ciężkich chwil”. I się stało, wróciło odpowiedzią, z
wirtualnej rzeczywistości , powoli, z dnia na dzień wyłaniało się siedmiu
uroczych, różnych pod każdym względem, małych, lecz wspaniałych mężczyzn.
Pierwszy Tadeusz mieszkaniec australijskiego
Brisbane, trener tenisa, co traktorkiem ścinał hektary swojego trawnika,
opowiadał o pracy nad prawidłowym odżywianiem i o festiwalu muzycznym „ na
jednej ulicy Rock, na innej Nomad z Tybetu, który śpiewał tak pięknie i
dziwnie, że aż miałem gęsią skórkę”,
Drugi Marek z
Norwegii, spragniony słońca i plaży, prosto w platformy wiertniczej, chciał z
Olą pogadać przy szklaneczce whisky i kominku, a bawił się kolejką Lego zakupioną dla syna,
Trzeci Zbyszek
z Warszawy, specjalista od dobrych rad życiowych, co na stres miał dwa sposoby;
granie na gitarze klasycznej mocnych utworów zespołu Led Zeppelin, lub kręcenie
sztucznych much do połowu troci wędrownej,
Czwarty Konrad
z Poznania, wydawca czasopism muzycznych, pracoholik lubiący grać w golfa,
którego małżeństwo „zawiesiło się”.,
Piąty Maciej z
Houston w Teksasie, wytwórca figur woskowych do tut. Muzeum Uroczystości
Pogrzebowych, zachwycony swoim miastem choć utyskujący na wilgotność, upał,
tornada, tropikalne deszcze i zanieczyszczenia powietrza. Znawca wina i
trójkątów w układzie dwóch mężczyzn i jedna kobieta,
Szósty Elik ze
Słupska, sprzedawca, dumny ojciec trzech synów, piszący książkę o sobie, dowcipny,
błyskotliwy, skory do żarcików i doprawdy potrafiący rozśmieszyć i twórczo pocieszyć,
Siódmy Ludwik
z Warszawy, dziennikarz, inteligentny,
zakochany w swojej działce na Mazurach, stawiający horoskopy i kabały, wróżący
na odległość, przemiły, bajarz, było tam dużo do posłuchania…
I tak Ola zamieszkała w wirtualnej
chatce z siedmioma Krasnoludkami.
Mieszkać z siedmioma mężczyznami,
którzy ciebie lubią, adorują, podziwiają, szanują, dbają o ciebie,
rozpieszczają i mają dla ciebie zawsze czas, nawet o zaczarowanej 4 rano, to
doprawdy bliskie szczęścia i harmonii. Ola odnalazła poczucie bezpieczeństwa i
przynależności. Poczuła radość i odrobinę nadziei, a także poczuła, że jest dla
nich użyteczna, przyjacielska, ciepła, wesoła, piękna i całkowicie od nich
uzależniona.
I może byłoby tak po wsze czasy,
gdyby nie….
***
Wiosna tego roku buchnęła majem
wydzielając z siebie gwałtownie zapach akacji, który rozprzestrzenił się po
całym Mieście Oli.
Słodki zapach kwitnących drzew,
niczym erotyczny gaz bojowy zakłócał pracę mózgu, palił serca, rozpalał
hormony. Tamtej majowej środy, przedpołudniem, Ola przemieszczała się swoim
szmaragdowym Oplem Astra z jednej pracy do drugiej jadąc ulicą Szamarzewskiego
w kierunku centrum Miasta. Nagle, około połowy drogi, otulona i otumaniona zapachem akacji
wnikającym przez otwarte okna samochodu poczuła niesamowity ból w podbrzuszu,
czuła jak tworzy się, gdzieś na wysokości macicy przestrzeń wymagająca
natychmiastowego wypełnienia. Ola od trzech lat nie miała seksu, a teraz po
rozstaniu ostatecznym z mężem coś tam w
środku puściło, odblokowało się i chciało jej się seksu do bólu, którego nigdy
wcześniej nie czuła. Przestrzeń, właściwie pustka powstała nie była jakimś
niemrawym bezwładnym bytem, tamta pustka
stała się aktywną, energetyczną siłą. Ola zatrzymała samochód na środku
jednokierunkowej ulicy, uderzyła, a raczej waliła głową w kierownicę, a klakson
zawył głośno, wył na całe Jeżyce, zastępując, w tym wyciu bolesne wewnętrzne wycie
Oli.
I wtedy Ola zrozumiała, że
najwyższy czas rozpocząć życie seksualne….
Zabrała się do tego w sposób dla
siebie charakterystyczny, czyli systematycznie, naukowo, z domieszką intuicji.
A więc potrzebny był do tego
mężczyzna miły, z poczuciem humoru, w podobnym do Oli wieku, sympatyczny,
szczupły, średniego wzrostu, mobilny, w miarę dyspozycyjny, sprawny i żeby
jeszcze dało się z nim pogadać, a najważniejsze pośmiać.
***
Następnego dnia rano Ola od razu rozpoczęła działanie, ale najpierw stanęła naga w pozycji drzewa /virksasany/ przed dużym lustrem w swojej sypialni. I chociaż wyraźnie zalewało ją jasne słońce bijące z okna dachowego wyglądała jak na swoje 47 lat całkiem nieźle, schudła ładnie 10 kg., a to dzięki jedzeniu od pól roku prawie wyłącznie mandarynek, jedenastodniowym głodówkom u Leszka, systematycznym ćwiczeniom jogi, porannym lewatywom; miała wyraziste, błyszczące oczy, piękne szczupłe ramiona, malutkie piersi, płaski brzuch, wąską talię, gładkie, przyjemne w dotyku ciało, ale prawdziwą niespodziankę stanowiła pupa – doprawdy kształtna, jak dwie twarde, niedojrzałe jeszcze greckie rodakinie, które zbierała kiedyś w greckim sadzie koło Salonik.
Wtedy odrzuciła jako obrzydliwą myśl
o ubraniu granatowego kostiumu z Modeny rozmiar 40, który w dużych ilościach
wisiał w szafie, a w którym wyglądałaby jak własna ciocia, bo najwłaściwiej
byłoby ubrać się jak chciał poeta
Gałczyński w kwiat akacji, wybrała drogę środka i wciągnęła na zgrabny tyłek
satynowe czarne spodnie Córki rozmiar 36, zapięła tylko na niewiele guziczków
białą bluzkę i tak z głębokim dekoltem i opiętą czarna satyną pupą poszła na poszukiwania „miłego
pana” do biblioteki uniwersyteckiej w ulubionym
budynku na ulicy Ratajczaka. Jakoś jej się wydawało, że to dobre miejsce. Porażka
pierwsza, kompletny niewypał, studenci wtopieni w książki, cisza, nikt nie
zauważył jej obciśniętego satyną tyłka. Wieczorem w tym samym stroju
pomaszerowała do nocnego klubu, który otworzył jej przyjaciel na Roosevelta.
Porażka druga, kompletny niewypał, dym papierosowy, zapach rozlanego alkoholu,
kanapa w kanciapie ze śladami spermy, podpici mężczyźni, chętni na przygodny
seks po którym nie pamiętają nawet imienia partnerki, uciekła. Trzecia próba,
już późnonocna, jednak net, tam wszystko jest znajome, popularny portal
randkowy, od razu, jest ADAM, szukający dokładnie tego co Ola, „przyjaźni z
radosnym seksem” . To określenie przecież wymyśliła już wcześniej Ola. BINGO to
ON. Zaraz napisała przyjacielsko- radośnie, ON zaraz odpisał przyjacielsko-
radośnie.
Choć obydwoje mocno dorośli, dostali wielki zastrzyk adrenaliny, podniecenia,
nadziei i pewności, że wszystko będzie wspaniale. Jak dzieci, jak radosne ufne
dzieci , że dostana wszystko czego chcą, że los im da najwspanialszą nagrodę……
I dał więcej niż chcieli…..
Ciąg dalszy nastąpi cdn. 😊
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz