czwartek, 22 grudnia 2016

OPOWIEŚĆ WIGILIJNA

Opowieść Wigilijna 
Akcja; 9 kwietnia 1955 roku, 20 czerwca 2016 roku, 29 czerwca 2016 roku
Miejsce; Narodowy Park Kouchibouguac w Kanadzie, ogród koło domu Renatki w Ottawie
Napisano; 19- 22 grudnia 2016 roku



9 kwietnia 1955 roku urodziły się, jak to często w bajkach bywa,  dwie śliczne czarnowłose dziewczynki; jedna o  imieniu Nszo-Czi /czyli Letni, a może Piękny Dzień/ w wielkim wigwamie na polanie w rezerwacie Indian Migmagów, w Nowym Brunszwiku, prowincji Kanady, nad malowniczą rzeką  Kouchibouguac / co znaczy rzeka długiej fali , a może rzeka dalekich pływów/ w pobliżu Oceanu. Poród odbierała akuszerka, a Babcia Nszo-Czi smarowała  rodzącej  brzuch wonnymi przeciwbólowymi ziołami i trzymała ją przez cały czas porodu za rękę; 
a druga dziewczynka o imieniu Ola /czyli popularne i serdeczne hiszpańskie powitanie/ na wielkim łóżku w żółtej kamienicy na rynku Małego Miasteczka gdzieś w centrum Polski,   na świat pomagał Oli wydostać się  Dziadek lekarz, a Babcia Oli  przebywała niewiadomogdzie. 
Obie Mamy Dziewczynek bardzo młodziutkie, miały drobną budowę ciała, długie włosy zaplecione w dwa warkocze i sprawowały się w trakcie tego najtrudniejszego zadania dla kobiety - bardzo dzielnie.
Nasze astrologiczne bliźniaczki, przyszły na świat w pierwszych znakach zodiaku czyli jako indiański sokół i bardziej popularny  baran i posiadały dokładnie takie cechy jakie tym znakom przypisywano, czyli  cechy  wolności i niezależności, z duszą nieposkromioną, ceniące przygody i nowe wyzwania, nie uznające kompromisów, ufające sobie, działająca szybko, instynktownie, przy tym z dobrą intuicją, szczere, oddane przyjaciółki, osoby, które w miłości chcą być uwielbiane, lubiące, seks, wręcz realizujące się przez seks, och , ach takie właśnie dokładnie One były.  Ze wspólnych rzeczy można byłoby wymieniać w nieskończoność, i tak ; długie ciemne twarde włosy, ogromne, niezmiennie radosne duże oczy dość głęboko osadzone, smukłą kibić, z tendencją z wiekiem do tłuściutkich wałeczków, cudowni mężowie, którzy nazywali je swoimi  Kuguar czyli pumą, określenie oprócz dzikiego , nieokiełzanego zwierzęcia dotyczy też  kobiety temperamentnej, której sztuka miłosna nie jest obca i którą charakteryzuje nieustanna gotowość na seks, obie uśmiechały się do nazywania je Kuguar, bo to także określenie miłosne i pieszczotliwe, dające poczucie wyzwolenia i niezależności jednocześnie, tak bardzo im  potrzebne.
Obie miały dwoje cudownych dzieci, które puściły światu jak wystrzelone strzały, nadając im tylko właściwy kierunek.
Obie kochały ruch; Nszo-Czi zakochana w pływaniu na kanou, startowała w najważniejszych w świecie morderczych wyścigach długodystansowych na kilkaset kilometrów , a Ola w dzieciństwie pływała sportowo, a teraz umiłowała  jogę, bardziej dynamiczną asztangę.
Obie na dnie duszy były romantyczkami, lecz miłość dla nich to przede wszystkim szczęście spełnienia i monogamia.
Od pokoleń po linii żeńskiej ze strony matek miały zdolności  parapsychiczne, potrafiły wróżyć z kart, określać ludzi po aurze , były też mistycznie połączone z księżycem/…/
Można by było wiele, ale czas przedświąteczny pędzi, a to ma być Opowieść Wigilijna, muszę się spieszyć by do jutra  zdążyć  ;-)))))
***
Jest poniedziałek 20 czerwca 2016 r.  Nszo-Czi ubrana w swoją nieśmiertelną skórzaną kamizelkę  z frędzlami, z wplecioną z też skórzanych rzemyków opaską we włosach, gra cichą spokojną melodię na szamańskim długim flecie siedząc przy ognisku w blasku ognia i w różowym świetle  księżyca, który teraz w pełni dzikiej truskawki dawał jej magiczną siłę, tak jak jej przodkom, którzy ta nazwę dla księżyca wymyślili jako sygnał do zbioru truskawek. Siedziała  przy ognisku rozpalonym na brzegu rzeki Kouchibouguac, gdzie jej bracia  siostry zamieszkiwali od zawsze i  gdzie od 1969 roku  powstał Park Narodowy Kouchibouguac, od nazwy rzeki. Park, który od lat  zatrudniał Nszo-Czi by opowieścią , tańcem i strojem przekazywała historię i kulturę Indian Migmagów.
*
Tego samego wieczoru, w świetle tego samego księżyca w truskawkowej czerwcowej pełni  Ola leżała w hamaku w ogródku swojej przyjaciółki Renatki gdzieś na przedmieściach Ottawy, patrząc z zachwytem w niebo, którego w Kanadzie jest dużo, dużo więcej niż w Europie.
Jutro ruszają na tereny Indian Migmagów, pełnych nazw, które pozostawili; półwysep Gaspe, wyspa Bonaventura i inne atrakcje Zatoki Św. Wawrzyńca, by poczuć ducha wielkiej Przyrody Manitou, zjednoczyć sie tak jak to tylko Indianie potrafili ze wszechświatem, zobaczyć wieloryby, czarnego niedźwiedzia, największe kolonie głuptaków na świecie, foki, orły, sokoły /…/ zobaczyć skałę Rocher Perce z największymi pływami, zrozumieć magie ogromnych  przypływów i mieszania  się życia wody słonej i słodkiej, cierpliwości oczekiwania na swoją kolei, chodzenia po górach bez szlaków przy zapachu i śladach niedźwiedzi, drogi pełnych niezapominajek, strumieni, niespodzianek.

Patrząc na księżyc przypomniała sobie małą Olę czytającą z rozpaloną entuzjazmem twarzą Włóczęgów Północy, cudowną historię przyjaźni niedźwiadka Nuki z psem Mikim czyż mogła przypuszczać że  ta przygoda dotknie ją tak blisko.
I kiedy nasyciła się wielkimi miastami Kanady; Montreal, Toronto, Ottawa, które całe życie były tylko nazwami na mapie w atlasie szkolnego podręcznika mogła spróbować poczuć przestrzeń i lekkość tej wielkiej dzikiej krainy, tak przyjaznej dla wszystkich, takiej przytulnej i jednocześnie wymagającej od wszystkich aktywności, pracowitości i odwagi.
Jutro jadą, uśmiechnęła się Ola.
*

W planie wyprawy Oli i Renaty był Narodowy Park Kouchibouguac pełen plaż, lagun, piaszczystych wysp, słonych bagien, rozlewisk po horyzont, pełen rzadkich zwierząt I ptaków. Przyjechały w ulewnym  deszczu. W informacji Parku  najsympatyczniejszy pan jakiego Ola spotkała w życiu , który czytał w ich pragnieniach, zaopatrzył je w mapki okolic, drewno na ognisko i z uśmiechem wręczył im zaproszenie na jutro rano, w imieniu Indian plemienia Migmagów, do wigwamu  na polanie.
*
Kiedy rano weszły do ogromnego namiotu Indian była już tam Nszo-Czi z mężem i młodym mężczyzną.  Wkoło na sznurach wisiały skóry zabitych zwierząt ułożone według siły i wielkości; szop pracz, skunks, lis, wilk, ryś, żbik i  puma -  Kuguar.
Ola poczuła się dziwnie w sąsiedztwie zabitych zwierząt, lecz nagle spojrzała w oczy Nszo-Czi i zobaczyła w nich jak na przyspieszonym filmie całą historię Indian i zrozumiała, że zabijają wszyscy by przeżyć i takie są tutaj odwieczne prawa natury. Nszo-Czi rozpoczęła swoją opowieść po angielsku, mąż tłumaczył zebranym po francusku, a w tym czasie Renatka tłumaczyła Oli na polski, co Ola skrzętnie zanotowała, oto opowieść;
Dawno, dawno temu Misiu I Lisek żyli w wielkiej przyjaźni, a Misiu miał przepiękny długi puszysty ogon. Dwaj przyjaciele wszędzie chodzili razem, byli weseli i szczęśliwi, bawili się, biegali, fikali koziołki i śpiewali wesołe piosenki, w stylu “Wędrowali szewcy przez zielony las, nie mieli pieniędzy ,ale mieli czas” .
Podczas jednej wędrówki nagle Misiu zszedł z drogi i wskoczył szybciutko na drzewo, na szczycie znalazł  dziuple z miodem dzikich pszczół, a wiecie, że nie ma nic  wspanialszego dla Misia niż smak świeżego miodziku, Lisek patrzył  z fascynacją na prawie latajacego po drzewach Misia, dotychczas myślał, że fruwać potrafią jedynie ptaki.
Powoli lato przechodziło w jesień, a wczesna jesień w jesień późną, Lisek ze zdziwieniem obserwował zmianę zachowania Misia. Niedźwiadek robił się coraz bardziej ospały, nie chciał się bawić, zaczął tyć, zajadał się dziwnymi rzeczami jak suche liście, mech, a nawet patyki, coraz mniej chętnie wychodził z jaskini na zewnątrz, dużo spał. Lisek nie rozumiał dlaczego, aż pewnego dnia Misiu poszedł spać do gawry i już nie dał się obudzić Liskowi, więc Lisek musiał bawić się sam, co mu się wcale nie podobało.
Misiu spał w swojej jaskini, ale któregoś dnia obudził się, ponieważ mocno zachciało mu się kupkę, byłoby dużym zmartwieniem gdyby od kupki uległ zabrudzeniu  jego śliczny ogon, z którego był taki dumny, więc wyszedł na zewnątrz,
Zrobił kupkę, poczuł wtedy, że jest bardzo głodny i  zaczął  szukać Liska, chodził po lesie i wołał "LISKU, LISKU", aż doszedł do norki Liska, znowu krzyczy "LISKU, LISKU". Zobaczył ślady na śniegu. Ponieważ  w czasie kiedy Misiu spał spadł śnieg, zaczęła się prawdziwa zima, Miś doszedł po  widocznych śladach nad jezioro. Tam zobaczył  Liska, a tuż obok przerębli  na lodzie leżało kilkanaście ryb złowionych przez Liska. Misiu zaczął mruczeć, bo był bardzo głodny mówi “Lisku, bracie mój co myślisz o podzieleniu się ze mną” Lisek odpowiada “Ja nie mogę się z Tobą podzielić, znasz prawo, każdy musi swoje jedzenie zdobyć sam!!!!” “A czy mogę łowić ryby w twojej dziurze?” pyta Miś. “ Tak” odpowiada Lis, “Ale ja już tam  wszystkie ryby złowiłem”. Misiu zobaczył dużą rybę leżąca na lodzie i poczuł jak mu w brzuchu burczy. Więc włożył łapę do dziury. Nie było żadnej ryby. Lis powoli odchodził. “Co ja mam zrobić? “ pyta Miś. Lis powiedział “Masz taki długi ogon włóż go do wody”, a Miś na to pyta “A skąd będę wiedział, że tam jest ryba nie widać przez lód” . Ale mimo wątpliwości, bardzo głodny, włożył ogon do wody, a Lis się śmiał, pękał ze śmiechu, Miś nie rozumiał co jest takie śmieszne. Lis powiedział “Robimy za dużo hałasu. Ja pójdę dalej na górkę i jak zobaczę, że masz rybę podskoczę w górę i zawołam “Ciągnij”. Lis poszedł na górkę i ciągle się śmiał. 
Zostawił Misia, zaniósł wszystkie ryby do swojej norki i zasnął. Spał całą noc. Rano zeskoczył z łóżka i zobaczył, że w nocy spadło dużo śniegu. Zrobiło mu się głupio,  że poszedł do domu i  zostawił Misia samego. Pobiegł szybko nad wodę, nigdzie Misia nie było , Lis zobaczył tylko na środku jeziora wielka kupkę śniegu, domyślił się, że pod śniegiem śpi Misiu, wtedy Lis krzyknął na całe gardło “Ciagnij, ciągnij”. Misiu się wystraszył, podskoczył i urwał ogon, który był przymrożony do lodu.
Tak więc Misiu miał kiedyś długi piękny ogon, a misiu i Lis byli przyjaciółmi, teraz już nie są przyjaciółmi. Lis śpi czujnie w trawie, żeby zobaczyć wroga.   Misiu zaś często stoi prosto na dwóch nogach i rozgląda się za Lisem, stawia łapy  trochę jak kot, jakby miał ogon którego nie ma.
Jak robisz złośliwy figiel swojemu przyjacielowi często jest to koniec  przyjaźni, ale niech Ciebie to nie zniechęca, to tak jak w twoim koszyku pełnym jabłek znajda się dwa popsute, ale to wcale nie znaczy, że wszystkie jabłka są popsute, to pokazuje jedynie, że można trafić złe, masz dobrych i złych przyjaciół, życie nie jest FER.
*

Teraz Nszo-Czi wyciągnęła koszyczek z małymi torebeczkami w każdym był ten sam zestaw koralików i mały żółw – symbol prawdy. Indianka tłumaczyła; sam musisz wiedzieć co jest prawdą, prawda jest tylko twoja,  jest w twoim rozumie, ale także w twoim sercu, ludzie mówią różne rzeczy, bo tak je widzą, ale to nie znaczy, że to jest prawda.
W torebeczce macie koraliki; brązowy symbolizuje Ziemię,  niebieskie Wodę i Niebo, czerwone, żółte, czarne i białe są kolorami wszystkich Narodów Świata, kiedy nawleczesz koraliki na nitkę , złączysz ten naszyjnik, złączysz wszystkie narody w siłę i zjednoczenie. 
Jesteśmy obywatelami świata.
Gdziekolwiek będziesz na świecie zobaczysz, że ktoś ma ten naszyjnik to on też czuje, że jest obywatelem Świata, ten ktoś jest twoim przyjacielem chociaż o tym nie wiesz.
Każdy naszyjnik opowiada inną historię, dlatego nawlecz koraliki tak jak czujesz, po swojemu, każdy robi inaczej, ponieważ każdy jest inny, każdy rusza sie inaczej, wygląda inaczej, widzi inaczej, myśli inaczej, więc TY zrobisz jak zechcesz, masz niekończący się wybór. Szukaj swojej prawdy.
*
Ola wysłuchała całej opowieści Nszo-Czi, wiedziała, że to jej opowieść, że musiała przyjechać z krańca Świata na polane, wejść do tego magicznego wigwamu pełnego wiszących skór dzikich zwierząt, żeby zrozumieć swoją prawdę, żeby poczuć tak dogłębnie bycie Obywatelem Świata i że każde miejsce na Ziemi jest jej.
Tak bardzo chciała nieść swoją prawdę Przyjaciołom, Znajomym i Nieznajomym dlatego przygotowują z Mężem przedstawienie, premiera miała być w przedświątecznym czasie 2016, nie zdążyli, więc będzie w Mieście Oli na festiwalu podróżniczym "Na szagę" 4 lutego i potem w ramach Teatru Ogródkowego 1 lipca na 150 urodziny Kanady i dopiero w przyszłym roku marzenie Oli Teatr Domowy z przyjaciółmi u Oli w domu.
Ola z Mężem przygotują  dla wszystkich poczęstunek, a potem przedstawią swoja opowieść o Misiu i Lisku, na końcu rozdadzą wszystkim torebeczki z koralikami i żółwiem.
Każdy z PRZYJACIÓŁ  stworzy swój talizman przyjaźni.
Tego dnia wszyscy będą szczęśliwi i weseli i bardzo się będą  kochali howgh.

Wesołych Świat Bożego Narodzenia  2016 roku życzę w swoim i Oli imieniu wszystkim naszym Czytelnikom, którzy dotarli w czytaniu do tego miejsca J)))


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz