Opowieść Wigilijna
Akcja; 9 kwietnia 1955 roku, 20 czerwca 2016 roku, 29 czerwca 2016 roku
Miejsce; Narodowy Park Kouchibouguac w Kanadzie, ogród koło domu Renatki w Ottawie
Napisano; 19- 22 grudnia 2016 roku
9 kwietnia 1955 roku urodziły się, jak to często w bajkach bywa, dwie śliczne czarnowłose dziewczynki; jedna o imieniu Nszo-Czi /czyli Letni, a może Piękny Dzień/ w wielkim wigwamie na polanie w rezerwacie Indian Migmagów, w Nowym Brunszwiku, prowincji Kanady, nad malowniczą rzeką Kouchibouguac / co znaczy rzeka długiej fali , a może rzeka dalekich pływów/ w pobliżu Oceanu. Poród odbierała akuszerka, a Babcia Nszo-Czi smarowała rodzącej brzuch wonnymi przeciwbólowymi ziołami i trzymała ją przez cały czas porodu za rękę;
a druga dziewczynka o imieniu Ola /czyli popularne i serdeczne hiszpańskie powitanie/ na wielkim łóżku w żółtej kamienicy na rynku Małego Miasteczka gdzieś w centrum Polski, na świat pomagał Oli wydostać się Dziadek lekarz, a Babcia Oli przebywała niewiadomogdzie.
Obie Mamy Dziewczynek bardzo młodziutkie, miały drobną budowę ciała, długie włosy zaplecione w dwa warkocze i sprawowały się w trakcie tego najtrudniejszego zadania dla kobiety - bardzo dzielnie.
Nasze astrologiczne bliźniaczki, przyszły na świat w pierwszych
znakach zodiaku czyli jako indiański sokół i bardziej popularny baran i posiadały dokładnie takie cechy jakie
tym znakom przypisywano, czyli cechy
wolności i niezależności, z duszą nieposkromioną, ceniące przygody i
nowe wyzwania, nie uznające kompromisów, ufające sobie, działająca szybko,
instynktownie, przy tym z dobrą intuicją, szczere, oddane przyjaciółki, osoby,
które w miłości chcą być uwielbiane, lubiące, seks, wręcz realizujące się przez
seks, och , ach takie właśnie dokładnie One były. Ze wspólnych rzeczy można byłoby wymieniać w
nieskończoność, i tak ; długie ciemne twarde włosy, ogromne, niezmiennie
radosne duże oczy dość głęboko osadzone, smukłą kibić, z tendencją z wiekiem do
tłuściutkich wałeczków, cudowni mężowie, którzy nazywali je swoimi Kuguar czyli pumą, określenie oprócz dzikiego
, nieokiełzanego zwierzęcia dotyczy też
kobiety temperamentnej, której sztuka miłosna nie jest obca i którą
charakteryzuje nieustanna gotowość na seks, obie uśmiechały się do nazywania je
Kuguar, bo to także określenie miłosne i pieszczotliwe, dające poczucie
wyzwolenia i niezależności jednocześnie, tak bardzo im potrzebne.
Obie miały dwoje cudownych dzieci, które
puściły światu jak wystrzelone strzały, nadając im tylko właściwy kierunek.
Obie kochały ruch; Nszo-Czi zakochana w
pływaniu na kanou, startowała w najważniejszych w świecie morderczych wyścigach
długodystansowych na kilkaset kilometrów , a Ola w dzieciństwie pływała
sportowo, a teraz umiłowała jogę,
bardziej dynamiczną asztangę.
Obie na dnie duszy były romantyczkami, lecz
miłość dla nich to przede wszystkim szczęście spełnienia i monogamia.
Od pokoleń po linii żeńskiej ze strony matek
miały zdolności parapsychiczne,
potrafiły wróżyć z kart, określać ludzi po aurze , były też mistycznie
połączone z księżycem/…/
Można by było wiele, ale czas przedświąteczny
pędzi, a to ma być Opowieść Wigilijna, muszę się spieszyć by do jutra zdążyć
;-)))))
***
Jest poniedziałek 20 czerwca 2016 r. Nszo-Czi ubrana w swoją nieśmiertelną
skórzaną kamizelkę z frędzlami, z
wplecioną z też skórzanych rzemyków opaską we włosach, gra cichą spokojną
melodię na szamańskim długim flecie siedząc przy ognisku w blasku ognia i w
różowym świetle księżyca, który teraz w pełni dzikiej truskawki dawał
jej magiczną siłę, tak jak jej przodkom, którzy ta nazwę dla księżyca wymyślili
jako sygnał do zbioru truskawek. Siedziała
przy ognisku rozpalonym na brzegu rzeki Kouchibouguac, gdzie jej
bracia siostry zamieszkiwali od zawsze
i gdzie od 1969 roku powstał Park Narodowy Kouchibouguac, od nazwy
rzeki. Park, który od lat zatrudniał
Nszo-Czi by opowieścią , tańcem i strojem przekazywała historię i kulturę
Indian Migmagów.
*
Tego samego wieczoru, w świetle tego samego
księżyca w truskawkowej czerwcowej pełni
Ola leżała w hamaku w ogródku swojej przyjaciółki Renatki gdzieś na
przedmieściach Ottawy, patrząc z zachwytem w niebo, którego w Kanadzie jest
dużo, dużo więcej niż w Europie.
Jutro ruszają na tereny Indian Migmagów,
pełnych nazw, które pozostawili; półwysep Gaspe, wyspa Bonaventura i inne
atrakcje Zatoki Św. Wawrzyńca, by poczuć ducha wielkiej Przyrody Manitou,
zjednoczyć sie tak jak to tylko Indianie potrafili ze wszechświatem, zobaczyć
wieloryby, czarnego niedźwiedzia, największe kolonie głuptaków na świecie,
foki, orły, sokoły /…/ zobaczyć skałę Rocher Perce z największymi pływami,
zrozumieć magie ogromnych przypływów i
mieszania się życia wody słonej i
słodkiej, cierpliwości oczekiwania na swoją kolei, chodzenia po górach bez
szlaków przy zapachu i śladach niedźwiedzi, drogi pełnych niezapominajek,
strumieni, niespodzianek.
Patrząc na księżyc przypomniała sobie małą Olę
czytającą z rozpaloną entuzjazmem twarzą Włóczęgów Północy, cudowną historię
przyjaźni niedźwiadka Nuki z psem Mikim czyż mogła przypuszczać że ta przygoda dotknie ją tak blisko.
I kiedy nasyciła się wielkimi miastami Kanady;
Montreal, Toronto, Ottawa, które całe życie były tylko nazwami na mapie w
atlasie szkolnego podręcznika mogła spróbować poczuć przestrzeń i lekkość tej
wielkiej dzikiej krainy, tak przyjaznej dla wszystkich, takiej przytulnej i
jednocześnie wymagającej od wszystkich aktywności, pracowitości i odwagi.
Jutro jadą, uśmiechnęła się Ola.
*
W planie wyprawy Oli i Renaty był Narodowy Park Kouchibouguac pełen plaż, lagun, piaszczystych wysp, słonych bagien, rozlewisk po horyzont, pełen rzadkich zwierząt I ptaków. Przyjechały w ulewnym deszczu. W informacji Parku najsympatyczniejszy pan jakiego Ola spotkała w życiu , który czytał w ich pragnieniach, zaopatrzył je w mapki okolic, drewno na ognisko i z uśmiechem wręczył im zaproszenie na jutro rano, w imieniu Indian plemienia Migmagów, do wigwamu na polanie.
*
Kiedy rano weszły do ogromnego namiotu Indian
była już tam Nszo-Czi z mężem i młodym mężczyzną. Wkoło na sznurach wisiały skóry zabitych
zwierząt ułożone według siły i wielkości; szop pracz, skunks, lis, wilk, ryś,
żbik i puma - Kuguar.
Ola poczuła się dziwnie w sąsiedztwie zabitych
zwierząt, lecz nagle spojrzała w oczy Nszo-Czi i zobaczyła w nich jak na
przyspieszonym filmie całą historię Indian i zrozumiała, że zabijają wszyscy by
przeżyć i takie są tutaj odwieczne prawa natury. Nszo-Czi rozpoczęła swoją
opowieść po angielsku, mąż tłumaczył zebranym po francusku, a w tym czasie
Renatka tłumaczyła Oli na polski, co Ola skrzętnie zanotowała, oto opowieść;
Dawno, dawno temu Misiu I Lisek żyli w
wielkiej przyjaźni, a Misiu miał przepiękny długi puszysty ogon. Dwaj
przyjaciele wszędzie chodzili razem, byli weseli i szczęśliwi, bawili się,
biegali, fikali koziołki i śpiewali wesołe piosenki, w stylu “Wędrowali szewcy
przez zielony las, nie mieli pieniędzy ,ale mieli czas” .
Podczas jednej wędrówki nagle Misiu zszedł z
drogi i wskoczył szybciutko na drzewo, na szczycie znalazł dziuple z miodem dzikich pszczół, a wiecie,
że nie ma nic wspanialszego dla Misia
niż smak świeżego miodziku, Lisek patrzył
z fascynacją na prawie latajacego po drzewach Misia, dotychczas myślał,
że fruwać potrafią jedynie ptaki.
Powoli lato przechodziło w jesień, a wczesna
jesień w jesień późną, Lisek ze zdziwieniem obserwował zmianę zachowania Misia.
Niedźwiadek robił się coraz bardziej ospały, nie chciał się bawić, zaczął tyć,
zajadał się dziwnymi rzeczami jak suche liście, mech, a nawet patyki, coraz
mniej chętnie wychodził z jaskini na zewnątrz, dużo spał. Lisek nie rozumiał
dlaczego, aż pewnego dnia Misiu poszedł spać do gawry i już nie dał się obudzić
Liskowi, więc Lisek musiał bawić się sam, co mu się wcale nie podobało.
Misiu spał w swojej jaskini, ale któregoś dnia
obudził się, ponieważ mocno zachciało mu się kupkę, byłoby dużym zmartwieniem gdyby
od kupki uległ zabrudzeniu jego śliczny ogon, z którego był taki dumny, więc
wyszedł na zewnątrz,
Zrobił kupkę, poczuł wtedy,
że jest bardzo głodny i zaczął
szukać Liska, chodził po lesie i wołał "LISKU, LISKU", aż doszedł do norki Liska,
znowu krzyczy "LISKU, LISKU". Zobaczył ślady na śniegu. Ponieważ w czasie kiedy Misiu spał spadł śnieg, zaczęła się prawdziwa zima, Miś doszedł po widocznych śladach nad jezioro. Tam zobaczył Liska, a tuż obok przerębli na lodzie leżało kilkanaście ryb złowionych przez Liska. Misiu zaczął mruczeć, bo był bardzo głodny mówi
“Lisku, bracie mój co myślisz o podzieleniu się ze mną” Lisek odpowiada “Ja nie
mogę się z Tobą podzielić, znasz prawo, każdy musi swoje jedzenie zdobyć
sam!!!!” “A czy mogę łowić ryby w twojej dziurze?” pyta Miś. “ Tak” odpowiada
Lis, “Ale ja już tam wszystkie ryby
złowiłem”. Misiu zobaczył dużą rybę leżąca na lodzie i poczuł jak mu w brzuchu
burczy. Więc włożył łapę do dziury. Nie było żadnej ryby. Lis powoli odchodził.
“Co ja mam zrobić? “ pyta Miś. Lis powiedział “Masz taki długi ogon włóż go do
wody”, a Miś na to pyta “A skąd będę wiedział, że tam jest ryba nie widać przez lód” .
Ale mimo wątpliwości, bardzo głodny, włożył ogon do wody, a Lis się śmiał, pękał ze śmiechu, Miś nie rozumiał co
jest takie śmieszne. Lis powiedział “Robimy za dużo hałasu. Ja pójdę dalej na
górkę i jak zobaczę, że masz rybę podskoczę w górę i zawołam “Ciągnij”. Lis
poszedł na górkę i ciągle się śmiał.
Zostawił Misia, zaniósł wszystkie ryby do swojej norki i zasnął. Spał całą noc. Rano zeskoczył z łóżka i zobaczył, że w nocy spadło dużo śniegu. Zrobiło mu się głupio, że poszedł do domu i zostawił Misia samego. Pobiegł szybko nad wodę, nigdzie Misia nie było , Lis zobaczył tylko na środku jeziora wielka kupkę śniegu, domyślił się, że pod śniegiem śpi Misiu, wtedy Lis krzyknął na całe gardło “Ciagnij, ciągnij”. Misiu się wystraszył, podskoczył i urwał ogon, który był przymrożony do lodu.
Zostawił Misia, zaniósł wszystkie ryby do swojej norki i zasnął. Spał całą noc. Rano zeskoczył z łóżka i zobaczył, że w nocy spadło dużo śniegu. Zrobiło mu się głupio, że poszedł do domu i zostawił Misia samego. Pobiegł szybko nad wodę, nigdzie Misia nie było , Lis zobaczył tylko na środku jeziora wielka kupkę śniegu, domyślił się, że pod śniegiem śpi Misiu, wtedy Lis krzyknął na całe gardło “Ciagnij, ciągnij”. Misiu się wystraszył, podskoczył i urwał ogon, który był przymrożony do lodu.
Tak więc Misiu miał kiedyś
długi piękny ogon, a misiu i Lis byli przyjaciółmi, teraz już nie są
przyjaciółmi. Lis śpi czujnie w trawie, żeby zobaczyć wroga. Misiu zaś często
stoi prosto na dwóch nogach i rozgląda się za Lisem, stawia łapy trochę jak kot, jakby miał ogon którego nie
ma.
Jak robisz złośliwy figiel
swojemu przyjacielowi często jest to koniec
przyjaźni, ale niech Ciebie to nie zniechęca, to tak jak w twoim koszyku
pełnym jabłek znajda się dwa popsute, ale to wcale nie znaczy, że wszystkie
jabłka są popsute, to pokazuje jedynie, że można trafić złe, masz dobrych i złych przyjaciół, życie nie jest FER.
*
Teraz Nszo-Czi wyciągnęła koszyczek z małymi torebeczkami w każdym był ten sam zestaw koralików i mały żółw – symbol prawdy. Indianka tłumaczyła; sam musisz wiedzieć co jest prawdą, prawda jest tylko twoja, jest w twoim rozumie, ale także w twoim sercu, ludzie mówią różne rzeczy, bo tak je widzą, ale to nie znaczy, że to jest prawda.
W torebeczce macie koraliki;
brązowy symbolizuje Ziemię, niebieskie Wodę i Niebo, czerwone, żółte,
czarne i białe są kolorami wszystkich Narodów Świata, kiedy nawleczesz koraliki
na nitkę , złączysz ten naszyjnik, złączysz wszystkie narody w siłę i
zjednoczenie.
Jesteśmy obywatelami świata.
Jesteśmy obywatelami świata.
Gdziekolwiek będziesz na świecie zobaczysz, że ktoś ma ten naszyjnik to on też czuje, że jest obywatelem
Świata, ten ktoś jest twoim przyjacielem chociaż o tym nie wiesz.
Każdy naszyjnik opowiada
inną historię, dlatego nawlecz koraliki tak jak czujesz, po swojemu, każdy robi
inaczej, ponieważ każdy jest inny, każdy rusza sie inaczej, wygląda inaczej, widzi inaczej,
myśli inaczej, więc TY zrobisz jak zechcesz, masz niekończący się wybór. Szukaj swojej prawdy.
*
Ola wysłuchała całej
opowieści Nszo-Czi, wiedziała, że to jej opowieść, że musiała przyjechać z
krańca Świata na polane, wejść do tego magicznego wigwamu pełnego wiszących
skór dzikich zwierząt, żeby zrozumieć swoją prawdę, żeby poczuć tak dogłębnie bycie Obywatelem Świata i że każde miejsce na Ziemi jest jej.
Tak bardzo chciała nieść
swoją prawdę Przyjaciołom, Znajomym i Nieznajomym dlatego przygotowują z Mężem przedstawienie, premiera miała być w przedświątecznym czasie 2016, nie zdążyli, więc będzie w Mieście Oli na festiwalu podróżniczym "Na szagę" 4 lutego i potem w ramach Teatru Ogródkowego 1 lipca na 150 urodziny Kanady i dopiero w przyszłym roku marzenie Oli Teatr Domowy z przyjaciółmi u Oli w domu.
Ola z Mężem przygotują dla wszystkich poczęstunek, a potem przedstawią swoja opowieść o Misiu i Lisku, na końcu rozdadzą wszystkim torebeczki z koralikami i żółwiem.
Ola z Mężem przygotują dla wszystkich poczęstunek, a potem przedstawią swoja opowieść o Misiu i Lisku, na końcu rozdadzą wszystkim torebeczki z koralikami i żółwiem.
Każdy z PRZYJACIÓŁ stworzy swój talizman przyjaźni.
Wesołych Świat Bożego Narodzenia 2016 roku życzę w swoim i Oli imieniu
wszystkim naszym Czytelnikom, którzy dotarli w czytaniu do tego miejsca J)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz