niedziela, 6 listopada 2016

SROKA, TRUP POWSTAŃCA, HUMBAK I OLA NA MANIFESTACJI

Sroka, trup Powstańca, Humbak  i Ola na manifestacji
Akcja; czerwiec  28 czerwca 1956 roku ulice Miasta Oli, 28 czerwca 2016 roku przylądek Gaspe, lipiec 2016 roku dom Renatki w Ottawie, 24 października 2016 roku Plac Adama Mickiewicza w Mieście Oli

Napisano; 31 października- 6 listopada 2016 roku dom Oli

Po dwóch miesiącach od urodzenia Ola zawinięta w leciutki kocyk, przyjechała razem z Mamą do dużego miasta, które od tamtego dnia stało się na zawsze Miastem Oli. Zamieszkali w trójkę w przestronnym czystym przechodnim pokoju, w ciemnym mieszkaniu na pierwszym piętrze kamienicy na ulicy Garbary, który najmował jeszcze jako student Tato Oli  od dwóch ekscentrycznych pań w nieokreślonym wieku. Panie - Mira, wysoka gruba, z czarnym wąsem i w ogóle na całym ciele mocno owłosiona i Fema mała, chuda, jakby wysuszona śliwka, obie prawie zawsze ubrane w kwieciste suknie i równie kwieciste fartuchy, od pierwszego momentu, kiedy naprzemiennie wzięły małą Olę na ręce, zakochały się w niej miłością zaborczą, wielką i dozgonną. 

I tak najbliższe trzy lata Ola spędziła głównie w ich towarzystwie. Jak tylko mogła wymykała się z perfekcyjnie i pedantycznie wysprzątanego pokoju rodziców, z wyszorowaną przez Mamę do białości podłogą, białymi ścianami , z okrągłym stołem na środku pokoju pokrytym seledynowym obrusem haftowanym w drobne pastelowe kwiaty, z szafą pełną wykrochmalonych wyprasowanych na żyletkę pościeli, pieluszek, ubrań, ze skromnymi zabawkami; wózkiem z lalką w niebieskiej sukience, wypranym misiem, w inny wymiar, przejściem labiryntu skrzypiących drzwi na drugą stronę tajemnicy, do drugiego końcowego pokoju. Pokój stanowił przeciwieństwo Oli pokoju, pełen mocnych czerwono- bordowych kolorów, geranium w doniczkach, pelargonii na oknie w zielonych drewnianych skrzynkach, maszyny do szycia, rozrzuconych skrawków materiału, sztalug, obrazów, zapachu terpentyny i gotowanej czarnej herbaty. Kiedy Ola przekraczała linie demarkacyjną tych dwóch światów od razu czuła się kochana i akceptowana. Mira zazwyczaj przy maszynie szyła coś dla sąsiadek dalszych i bliższych popijając z termosu gęsty, gorzki czaj od którego nos uciekał jej na tył głowy, a Fema malowała umieszczone na sztalugach obrazy z potworami, nieziemskimi smokami o wielu głowach z wykrzywionymi twarzami, głównie też w kolorach czerwono - bordowych. To takie w stylu Goi trochę było, z jego czarnych obrazów; sabat czarownic, Saturn pożerający własne dzieci, kanibale. Ola wcale się nie bała, często siadała na kościstych kolanach Famy i oglądały albumy malarstwa.
Kiedyś  w albumie malarstwa Goi Fama znalazła obraz , słynny dziecięcy portret czteroletniego syna hrabiego Altamira, chłopiec w czerwonym jedwabnym kombinezonie, na tle bordowej ściany, trzyma na sznurku srokę, Fama była nim zachwycona twierdząc, że Ola jest kropka w kropkę podobna do młodego hrabiego, tym bardziej, że Mira z Famą wiosną znalazły w nadwarciańskich krzakach srokę ze złamanym skrzydełkiem, która zamieszkała z nimi w pokoju, nazwały ją imieniem Klementyna, okazała się niezwykle inteligentna i oswojona, więc i sroka jak na obrazie była, a i Klementyna z Olą bardzo się zaprzyjaźniły. Miały od niedawna  swoją ulubioną zabawę, Ola siadała pod stołem rozsypywała 17 kart do gry w Czarnego Piotrusia, a sroka zawsze bezbłędnie łapała w dziób kartę bez pary  i podawała Oli. 

To była dziwna karta, Czarny Piotruś miał  czarną  twarz, z żółtymi przenikliwymi oczyma i wielkimi czerwonymi ustami z wpiętym złotym kolczykiem, Ola uwielbiała patrzeć na obraz tej karty, więc powtarzały sztuczkę prawie w nieskończoność, po kilkanaście razy.
Tak, tak, Mira  z Faną były dla Oli niczym dwie dobre wróżki, które wprowadzały Olę w świat czarów- marów,  magii kolorów sztuki, mocnych zapachów, używek, niekończących się spacerów brzegiem Warty, tajemnic i przyjaźni do zwierząt.
*
I nadszedł gorący czwartek 28 dzień czerwca roku 1956.
Noc z 27 na 28 jak zawsze o tym czasie czerwca trwała bardzo krótko, a dla robotników wielu fabryk w Mieście Oli była to noc bezsenna, noc działania i niepewności. 26 osobowa delegacja do najwyższych władz Warszawy dzień wcześniej uzyskała od tej władzy gwarancję spełnienia postulatów, ale tuż za radosną nowiną przekazywaną z fabryk do fabryk z osiągniętych negocjacji , przyjechał Minister Przemysłu Maszynowego i prawie z wszystkiego się wycofał. Więc tuż o świcie podjęto decyzję o manifestacji.  Demonstracja na skalę niespotykaną w powojennej Polsce rozpoczęła się dźwiękiem fabrycznych syren o 6,30 po czym tłum robotników ruszył przed Zamek i na Plac Mickiewicza.
A Ola tymczasem spała mocno nie słysząc syren, wiedziała, że dzisiejszy dzień spędzi radośnie, Mama wybierała się  do fryzjera zrobić się na blond bóstwo dla Taty, który popołudniu miał wrócić pociągiem z wyjazdu służbowego z Warszawy. Ola miała być  do tego czasu pod opieką Miry i Fany. Przed  godziną 10 panie ubrały Olę w czerwony kombinezon, którego szycie ukończyła Mira jeszcze rano, zapakowały Olę  do drewnianego wózka, dały jej do ręki sznurek przywiązany do nogi Klementyny, a sama sroka umościła się obok Oli w wózku. Ruszyły w miasto. W powietrzu czuło się jakiś dziwny rodzaj ciszy. Szły ulicą Wielką, Starym Rynkiem, Paderewskiego, dopiero na Placu Wolności było widać szybko przemieszczający się tłum, głownie młodych robotników, w kierunku ulicy Młyńskiej, większość z nich miała na nogach okulaki, buty o drewnianych spodach , także ich szybki chód, a raczej bieg powodował uderzenie butów o bruk ulicy jakby równe uderzenia w orkiestrze składającej się z samych bębnów. Z tłumu wybiegł w kierunku Miry znajomy mężczyzna, chłopak prawie, szczupły, wysoki,ubrany w bordową koszulę, za duże ciemne spodnie ściągnięte skórzanym paskiem, na nogach też miał okulaki , krzyknął podekscytowany " musimy przejąć wiezienie, całą naszą delegację zamknęli, musimy przejąć też kolej, ja pędzę chyba na dworzec, nie idźcie tam z dzieckiem" wskazał ręką w niewiadomym kierunku i zniknął w tłumie. Lecz Mira i Fana  nie miały zamiaru się wycofać, wpychały się w ciżbę ludzi coraz głębiej torując sobie drogę wózkiem.
Wszędzie brzmiały okrzyki skandowane mocnymi męskimi głosami " chcemy chleba, chcemy wolności, chcemy żyć normalnie" , a także intonowano pieśni "ojczyznę wolną racz nam wrócić panie". Ola z Klementyną siedziały w wózku zaciekawione, spokojnie rozglądały się, aż nie wiedzieć jak , wszystkie , znalazły się w parku przy Dworcu Autobusowym. Usiadły odpocząć na ławce, popijały czaj z termosu i jadły suche bułki karmiąc okruszkami Klementynę. Dosiadło się do nich parę osób, rozmawiali. Potem postanowiły zobaczyć na Most Dworcowy. Z daleka było słychać strzały, jakby serie z karabinu. Weszły na Most. Po lewej stronie patrząc na wejście na Targi, uciekało paru mężczyzn, kiedy przebiegli, kobiety zobaczyły, że ktoś leży na chodniku, to były zwłoki znajomego Miry, chłopak leżał w kałuży krwi, dostał strzał prosto w serce, leżał na wznak, czerwony kolor krwi mieszał się z bordowym kolorem jego koszuli. Mira i Fana zastygły w bezruchu wpatrując się  w  martwe ciało...
***
Już od dwóch tygodni Ola  przemierzała ze swoją przyjaciółką w jej niestrudzonej i niezawodnej Tojocie Matrix wschodnie wybrzeże Kanady, och, ach co to była za przygoda, niczym Telma i Luiz włóczyły się  w przestrzeniach pod ogromnym niebem tej cudownej krainy, miały już na liczniku przeszło trzy tysiące kilometrów, chodziły po górach po nieoznaczonych trasach pełnych zapachu niedźwiedzi i niezapominajek,
wędrowały szlakami wysp  z największymi koloniami hałasujących ptaków i po parkach z pomnikami i po lasach z komarami i po fiordach z delfinami i pływały promami i statkiem i och, ach tysiące wspaniałych rzeczy, humory i kondycję  niespożytą zawdzięczały systematycznym wzmacnianiem się wodzianem kawowym w wielkich kartonowych kubkach od Tima Hortona  i rozgrzewającymi szczelnie wypełniającymi  brzuszki  chińskimi zupkami zakupionymi jeszcze przed wyjazdem w popularnej kanadyjskiej  sieciówce. 
Wczoraj  wieczorem dojechały na sam koniec przylądka Gaspe, zwanym końcem świata, tu gdzie ostrymi urwiskami i klifami kończą się Appalachy wpadając razem z majestatyczną rzeką Świętego Wawrzyńca do Zatoki Świętego Wawrzyńca , a potem już w bezkres Oceanu Atlantyckiego
. Na skraju klifu tuż przy wodach zatoki, w urokliwym parku narodowym Forillon rozbiły namiot, jak prawdziwe poszukiwaczki przygód rozpaliły ognisko na którym zagotowały wodę do rozpuszczenia zupki, a Ola zdążyła sfilmować misia, który baraszkował na polanie zaraz obok obozowiska, zmęczone na zimną noc nałożyły czapki na głowy i poszły spać do ciepłych puchowych śpiworów.
Olę obudził dziwny hałas uderzenia w ścianę namiotu, spojrzała przez siatkowe okienko, a tam ogromny ptak wzbijał się w niebo, to prawdziwy orzeł  zapraszał Olę na wschód słońca. Ola zarzuciła bluzę, wzięła matę i poszła w kierunku wielkiej wody, słońce jeszcze niewidzialne powoli malowało kolory świtu, Ola usiadła na skale, przymknęła oczy, złączyła  palce i  odpłynęła  w medytację. Lecz nie było jej dane dzisiaj medytować, bo pod powieki pamięci zaczęły wpychać się obrazy, których Ola nigdy wcześniej nie widziała, zobaczyła jakby w starej czarno- białej Kronice Filmowej Most Dworcowy w Swoim Mieście, uciekających mężczyzn, potem ciało zastrzelonego młodego mężczyzny,  dalej doszły w obrazach  elementy koloru czerwono- bordowego, czerwona była kałuża krwi, w której leżało ciało, a bordowa zakrwawiona koszula leżącego, dalej Ola zobaczyła drewniane, obłocone spody okulaków rozrzucone obok ciała , zobaczyła też zdenerwowanego czarno- białego ptaka ze sznurkiem przyczepionym do pazurka, machającego skrzydłami, kwiaciaste suknie dwóch kobiet stojących blisko zabitego i ich wielkie przerażone oczy ...  przez przesuwające się obrazy i skupienie Oli na tych obrazach i ogromne emocje z obrazów wypływające, gdzieś daleko jakby z tyłu głowy zaczął przebijać dźwięk, a raczej niskie złożone dźwięki, które brzmiały niby przepiękny gardłowy śpiew jazzowej wokalistki, Ola otworzyła oczy, w przestrzeni zatoki zobaczyła niczym skrzydła unoszące się nad wodą, srebrzyste płetwy ogromnego Humbaka, który kiwał do Oli , śpiewał, charakterystycznym odgłosem puszczał fontannę wody, wyskoczył wysoko ponad taflę morza  i znowu dawał znaki i znowu i znowu. Ola poczuła jak przez całe jej ciało przenika dziwne światło i ciepło , wtedy poczuła tak na prawdę i na wskroś, że jest cząstką wszechświata, że wszechświat cały jest jej, a ona cała wszechświata .... i konsekwencją wizji stało się przypomnienie, że dzisiaj to 60 rocznica tamtych obrazów i że teorie amerykańskich naukowców, iż pamięć dziecka nie sięga dalej niż do 3 roku życia, nie zawsze się potwierdzają.
*

Parę dni później Ola leżąc w wielkim łóżku razem z trzema kotami o ludzkich imionach w użyczonym jej przez przyjaciółkę pokoju z niedowierzaniem na swoim tablecie czytała i oglądała przebieg uroczystości pod pomnikiem ku czci powstańczych czerwcowych bohaterów na Placu Adama Mickiewicza. Żenada, krzyki, przepychanki, dyskusje kto krzyczał głośniej, kto był ważniejszy, kogo wymienić , kogo wywołać, kogo poprosić, kogo przeprosić, kto ma gdzie siedzieć, stać, mówić, wielki bałagan, wśród wrzeszczącego byle jakiego tłumu tylko kombatanci siedzieli cisi , zdezorientowani i smutni, to zdecydowanie nie był ich czas, ale nie załamujmy się  i tam gwiazda nadziei zaświeciła, zrodził się nowy bohater Oli  i uratował godność obchodów mówiąc  w przemówieniu " deptanie wolności , praw obywatelskich i politycznych, rządy wbrew społeczeństwu, zniewalanie sumień - prędzej czy później prowadzą do katastrofy. Niech tragiczny czas Czerwca 56  w Naszym Mieście uczy nas, że każde nadużycie władzy zwiastuje początek jej końca" i tutaj Ola w myślach  powiedziała " dziękuję panie Prezydencie Naszego Miasta" , a po tamtych słowach  pozostaje jedynie powiedzieć indiańskie howgh, można też zamiast tłoczyć się z hałastrą na Placu położyć jedną czerwoną różę na Moście Dworcowym i powiedzieć w myślach " cześć ich pamięci".

***

W którym momencie w Oli zamiast zażenowania  i smutku poczynaniami nowej władzy zrodziło się uczucie sprzeciwu, a nawet buntu, trudno powiedzieć. Fala różnych zdarzeń napierała jak piętrząca się woda na tamę, która nagle pęka i rozlewa się powodzią. Najpierw Ola poszła na protest 3 października, w czarnym stroju, z czarnym parasolem, z czarnym balonem, z trąbą wydającą mocne dźwięki, przeszła w czarnym pochodzie ulicami Jeżyc, ramię w ramię ze swoją Córka, ramię w ramię z innymi, skandując "Solidarność naszą siłą, solidarność naszą bronią" aż te słowa zaczęły w niej wibrować, aż stały się jej częścią, aż tak na prawdę zrozumiała pierwszy raz w życiu co to znaczy solidarność, zobaczyła ją w oczach kobiet, dziewczyn, zobaczyła ich krzywdę, pracę, poświęcenie, ale przede wszystkim odpowiedzialność. Dramaturgia tamtej demonstracji narastała wprost proporcjonalnie do nasilającego się deszczu. Dzięki potokom deszczu i czarnym parasolkom chroniącym demonstrujących, medialny obraz oceanu polskich kobiet pod czarnymi parasolkami obiegł świat.  
Jeszcze długo przez parę dni w całej Oli wibrowały słowa skandowane, dlatego jak tylko znalazła wydarzenie na FB Ogólnopolski Strajk Kobiet Runda II dołączyła się, i stało się od jednego prostego postu Oli " w czym Wam pomóc? nie wiem w czym, napiszcie, na pewno potrafię mocno krzyczeć" odpowiedziały "przyjdź" i tak osiem kobiet różnego wieku, wykształcenia, temperamentów stworzyło manifestacje na miarę początków Społeczeństwa Obywatelskiego. Ola poznała swoją nową twarz, kupiła megafon, czarną ciepłą kurtkę, wydrukowała ulotki, wzięła grzechotki i baterie zapasowe, odebrała 12 czarnych balonów, napisała przemówienie i weszła na scenę i to przemówienie powiedziała, a tłum potwierdzał reakcją głośną słuszność tego co mówiła, och, ach jakie to było niesamowite,
Pierwszy raz w życiu Ola poczuła, że myśli tak samo najpierw ze swoimi dziewczynami, a potem z takim ogromnym tłumem,  jak miło myśleć wspólnie z paroma tysiącami ludzi w jednym miejscu, Ola tego nigdy nie doświadczyła, i już zupełnie wyluzowana, rozgrzana  Ola pod scena skandowała i włączała syrenę i przytulała wszystkie przemawiające i Swoje Dziewczyny, które pokochała i już na długo nie mogła się z nimi rozstać; trzy Kasie, Anie, Gosie, Helenę, Ewę. I przytulała swojego Męża najcudowniejszego mężczyznę bez którego wsparcia i kierowania jej oddechem wszystko to by się nie wydarzyło. Ojej co się działo, jakie emocje.  Ola była bardzo zadowolona i nawet Oli nowy bohater przemówił stojąc pod czarną parasolką, ramię w ramię ze swoją żoną, trzymając równo dwoma dłońmi kobiety i mężczyzny rączkę parasola. Dziękuje Panie Prezydencie Naszego Miasta!

Oli przemówienie;


Nazywam się Ola, jestem żoną, matką, babcią, a także od zawsze jestem z Naszego Miasta, teraz z dzielnicy  Jeżyce , jestem Waszą sąsiadką, z ulic, sklepów, spotykamy się na co dzień , cieszę się bardzo, że jesteśmy tu razem, ze wspaniałą energią, solidarne, bo to znaczy , że wszystkie jesteśmy odpowiedzialne za siebie, za swoich bliskich, że dla wszystkich nas tutaj najważniejsze jest szczęście i zdrowie naszych najbliższych. 
A czym jest szczęście??  życiem w wolnym kraju. 
A czym jest wolność???  możliwością wyboru. 
Pamiętajcie o tym i bądźcie tego świadomi.

 My wszyscy w wolnej Polsce mamy tą wolność już zagwarantowaną;   od wyborów 4 czerwca 1989 roku, a potem potwierdzoną Konstytucją RP /1997/  i jeszcze  dodatkowo zatwierdzoną przez nas wszystkich w referendum ogólnonarodowym. 
Nasza Konstytucja daje i gwarantuje nam wszystkim wolności i prawa człowieka i obywatela, wystarczy jedynie by konstytucja była respektowana, ten obowiązek ma każda Władza, w tym i ta obecna. 

W takiej Polsce żyłam ja, moja rodzina, moi przyjaciele, w Polsce wolnej i demokratycznej, a po 1 maja 2004 roku wszyscy staliśmy się Europejczykami żyjącymi w wolnej i demokratycznej Europie.

Niestety po wyborach  października 2015 roku obudziłam się w innej Polsce, 
jeszcze na początku zgodziłam się na to, że takie są prawa demokracji, rządzi partia wygrana, ale już po paru dniach okazało się , że demokracja stała się krucha, że jest zagrożona że nagle żyjemy w Polsce bezprawia,  że nagle  żyjemy w Polsce cenzury i manipulacji mediami, żyjemy w Polsce gdzie ośmiesza się i chce się usunąć  w niebyt niewygodnych dla rzadzącej władzy ludzi, z najwyższych urzędujących stanowisk i  bohaterów narodowych i  ikony kultury polskiej, żyjemy w Polsce,  gdzie rządzi kościół i przewodniczący partii Prawa i Sprawiedliwości, a reszta władzy to marionetki w ich rękach. 

Ale w ostatnim czasie buta i arogancja władzy przeszła wszelkie wyobrażenie. Najpierw z niedowierzaniem, a potem z wściekłością zaczęłam reagować na to co się dzieje

Dlatego jestem z Wami tutaj i byłam 3 października i będę zawsze póki nie wzmocnimy gwarantowanej nam demokracji, dopóki nie stworzymy społeczeństwa obywatelskiego, dopóki rzadzący nie wyzdrowieją z tej dręczącej ich choroby buty i arogancji władzy, jest na nią fantastyczne błyskawiczne lekarstwo, tym lekarstwem jest utrata władzy. 

Nie dajcie się zmanipulować, nie dajcie się oszukać, bądźcie uważni, bądźcie mądrzy, czytajcie ustawy, czytajcie,  projekty ustaw, tam przeczytacie czego boi się rząd, 
To co teraz dzieje się wokół aborcji jest zasłoną dymną na prawdziwe działania i plany obecnej Władzy.

Ale My nie damy się zmanipulować, rząd boi się respektowania  obowiązującej ustawy o planowaniu rodziny, która gwarantuje nam wszystkie podstawowe prawa dotyczące prokreacji. 
Obecna  Władza  chce zniweczyć postanowienia ustawy chce nas pozbawić już zdobytych praw, nie chce ustawy stosować w praktyce. 

Bądźmy czujni,  mówmy głośnym głosem, tak żeby nas usłyszeli wszyscy i ci którzy liczą, że nasz krzyk coś zmieni, tak  jak moi wspaniali przyjaciele Polonia z Kanady z Ottawy,  i ci co naszego krzyku się obawiają. 

Krzyczmy wszyscy  głośno, 
Nie- strzelaniu ustawami w serca kobiet,
Nie – dla pogardy wobec kobiet,
Nie- dla  demolowania polskiego system wiaty,
Nie – dla skłócania polskiego społeczeństwa przez manipulacje mediami,
Nie –  ośmieszaniu  w  mediach ludzi którzy są dla Władzy  niewygodni,
Nie – dla zakłamywania współczesnej historii Polski, 
Nie – dla klauzuli sumienia dla lekarzy,
Nie- arogancji i buty władzy
Nie dla osłabienia i paraliżu Trybunału Konstytucyjnego

Tak- dla dostępu do nowoczesnych środków antykoncepcyjnych,
Tak – dla dostępu do wiedzy i poradnictwa antykoncepcyjnego wolnego od religijnej ideologii, 
Tak – dla badań prenatalnych,
Tak -  dla  metody in vitro,
Tak – dla szacunku wobec kobiet w gabinecie ginekologicznym,
Tak dla dostępu do legalnej aborcji
Tak – dla respektowania prawa wychowywania dzieci zgodnie z przekonaniami rodziców,
Tak dla respektowania prawa wyrażania swoich poglądów,
Tak dla ochrony życia, ale nie kosztem matek
Tak dla tolerancji mniejszości
Tak dla społeczeństwa obywatelskiego

Możemy to zrobić mamy internet, mamy Fejsbuka, mamy możliwość komunikacji bezpośredniej mamy wolność zgromadzeń

Jeśli nam, kilku osobom tak różnym od siebie i wcześniej się nie znającym, udało się w tak krótkim czasie i bez żadnych kontaktów, powiązań czy jakiegokolwiek zaplecza finansowego pomóc Wam stworzyć wspólny protest - to następnym razem uda się to każdemu z Was.
Nie bójcie się stać z podniesioną głową tylko i wyłącznie jako obywatel tego państwa. Bycie człowiekiem określa każdego z nas wystarczająco, żeby zaczął działać kiedy widzi, że dzieje się coś złego.
Dziękujemy Wam! Do zobaczenia gdzieś na ulicach Naszego Miasta


Solidarność naszą siłą
Solidarność nasza bronią










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz