środa, 16 listopada 2016

CZERWONA MASZYNA DO PISANIA, ABSOLUTORIUM, MIĘDZY 19-TKĄ, A 30-TKĄ CZYLI DRAMAT W DWÓCH AKTACH

CZERWONA MASZYNA DO PISANIA, ABSOLUTORIUM ,  MIĘDZY 19-TKĄ, A 30-TKĄ czyli dramat w dwóch aktach 
Czas akcji; grudzień 1976 roku ulice Miasta Oli, 3 czerwca 1978 roku Aula UAM w Mieście Oli, 23 września 1986 roku pokój w mieszkaniu Oli
Napisano; 13-14 listopada 2016 roku Żurawi Krzyk Radowo Małe i 23 września wtorek 1986 roku pokój w mieszkaniu Oli
Akt pierwszy 
                                            Osoby;


Ola – 21 letnia studentka prawa, szczupła atrakcyjna dziewczyna, w brązowych skórzanych kozaczkach, dżinsowej spódnicy z falbaną, haftowanym krótkim kożuszku zapinanym na haftki, w długich do pasa włosach zaplecionych w warkocz, gęstą ciemną grzywką zakrywającą oczy, nie raz podpiętą do góry :-))


Mark Twain- szczupły, wysoki mężczyzna, tu 40 letni, więc jeszcze jego włosy nie są zupełnie siwe, ale mocno lokowane, w dużym nieładzie,  wąs gęsty, zmierzwiony, długie szczupłe ręce, mocne spojrzenie, ubrany jak zawsze w białą koszulę, pod szyją muszka,  na wzór dwóch malutkich krawacików złączonych spinką,   kamizelka z materiału z wyłożonym      kołnierzem

Dziadek Oli – szczupły wysoki mężczyzna, w garniturze i białej koszuli, z siwymi włosami krótko przystrzyżonymi, z siwym, gęstym wąsem jak szczotka, z długimi szczupłymi dłońmi, szczupłą pociągłą twarzą, z dużymi błękitnymi oczami nad którymi pięknie układają się długie proste siwe rzęsy
Mama i Tato Oli – małżeństwo w wieku po 40-tce, Tato Oli ubrany w świeżo przenicowany brązowy garnitur, lekko łysiejący szatyn, o zielonych oczach, szczupły z brzuszkiem, Mama Oli  blondyna o niebieskich oczach, w czerwonej sukience, w szpilkach przywiezionych prosto z NRD, o doprawdy wysokich obcasach ,

Chór Adoratorów Oli- dwunastu  młodych mężczyzn /na wzór chóru u  Ajschylosa/, sześciu ubranych w białe suknie i sześciu ubranych w czarne
Chór Adoratorów Oli wchodzi procesją na scenę krokiem jak baletnice w Jeziorze Łabędzim. Mają podniesione, złączone ręce w górze  Cicho mruczą murmurando  na melodię Yesterday Bitelsów. Chór ustawia się z lewej strony sceny, osobno biali, osobno czarni, cały czas mruczą, mruczenie się wycisza. Wszyscy razem mówią “och, och wierzę we wczorajszy dzień”.

W drugim kącie sceny przy drewnianym ładnie rzeźbionym biurku, oświetlając jego blat słabym światłem lampy naftowej, siedzi Mark Twain i pisze na jednej z pierwszych maszyn do pisania na świecie  powieść “Przygody Tomka Sawyera”. Ola  od zawsze na pytanie "z jaką postacią książkową się identyfikujesz?" odpowiedziałaby "z Tomkiem Sawyerem":-))).
Na dużym ekranie umieszczonym z tyłu sceny widać Dziadka Oli, który też siedzi przy drewnianym, ładnie rzeźbionym biurku, przy dłoni ma do wyboru cztery wieczne pióra; napełnione czerwonym, zielonym, czarnym i niebieskim atramentem. Wpisuje jedno zdanie z polskiego podręcznika medycyny na cztery fiszki, każde zdanie w innym języku i pisane innym kolorem atramentu; greka, łacina, niemiecki, rosyjski.

W trakcie przepływających obrazów i widocznych postaci  biała część Chóru przemawia szeptem; “Wszyscy chcemy być pisarzami, wszyscy będziemy pisarzami, wystarczy tylko chcieć”. A czarna -  “Żyjemy w kraju w którym więcej ludzi pisze książki niż  je czyta” x 2. “czy to dobrze, czy to źle???” cały Chór mówi razem z wyraźnym znakiem zapytania.

Wszystkie postacie z ekranu i ze sceny znikają. Poza sceną słychać jak Chór mruczy melodie piosenki Żółte kalendarze. Na scenę wchodzi Ola, wyglądająca jak w opisie postaci wyżej. Scena jest przyciemniona, światło dają jedynie duże latarnie uliczne umieszczone na scenie, Ola idzie powoli jakby po ulicy, pada śnieg z deszczem,  jest ciemne grudniowe popołudnie. Na twarzy Oli maluje się zamyślenie.
Chodzi po  ukochanym kwartale  Swojego Miasta; Gwarna, 27- Grudnia, Kantaka /miejsce gdzie urodził się tato Oli/ , Święty Marcin . Kocha te miejsca, czuje modernistyczną architekturę,  projekty budynków, które udało się projektantom przemycić w czasach socrealizmu.  Le Corbusier byłby usatysfakcjonowany, budynki spełniają większość jego pięciu postulatów 

modernistycznej, nowoczesnej architektury;

Okrąglak, urodzony dwa miesiące przed Oli urodzinami, niepowtarzalny walec Powszechnego Domu Towarowego, ulubiony budynek wszystkich, wyglądający z każdej strony identycznie,  z wywołującą zaciekawioną trwogę małej Oli studnią okrągłej klatki schodowej, miejsce kultowych samobójstw, Dom Książki z prześwitami zapraszającymi na podwórze, , Domar z szóstą kondygnacją wycofaną i przykrytą dachem z okrągłymi otworami, tak jakby kalka nowojorskiego muzeum Modern Art , dalej delikatesy Kasia, gdzie można kupić zupę z płetwy rekina, ośmiorniczki, pastę kawiorową- smakołyk od którego Ola była uzależniona. Aby zobrazować miejsca po których wędruje Ola na ekranie pojawiają się kolorowe 
pocztówki Ruchu z kolekcji pt.

“kultowe neony PRL”, jasne punkty szarej rzeczywistości; palma ze spadającymi kokosami, pawie pióra, gwiazdy, baloniki, świetliste obrączki, naszyjniki reklama jubilera, wiatrak z kręcącymi się skrzydłami... Nagle światło wygasza się całkowicie Ola dostrzega na ogromnej wystawie parteru sklepu AGD podświetloną, błyszczącą niby diament najpiękniejszą rzecz użytkową jaką Ola widziała dotychczas – czerwoną maszynę do pisania Olivietti z duszą i charakterem, za 30 lat sklasyfikowaną na 22 miejscu najbardziej disajnerskich produktów stulecia, Ola zakochuje się bez pamięci, podchodzi do szyby wystawy, przywiera do niej, nie chce odejść, światło mocno zapala się i zupełnie gaśnie, naprzemiennie,  sugerując upływ czasu. Zaciemnienie.

Na ekranie pokazuje się film z Rektorem na pierwszym planie, na scenie w Auli UAM w Mieście Oli. Rektor jest ubrany w czerwoną togę, pelerynę z futra sobolowego, czerwony biret i czerwone rękawiczki. Na scenę Auli wchodzi Ola w długiej czarnej aksamitnej  spódnicy z wysokim stanem, pastelowej liliowej bluzce i wielkiej aksamitnej bordowej muszce, włosy ma zaplecione w kilkanaście warkoczyków upiętych w ciekawy kok, odbiera z rąk Rektora dyplom magistra praw. Po czym Ola schodzi z dyplomem ukończenia studiów z ekranu prosto na scenę dramatu, na scenę dramatu wchodzą też Rodzice Oli . Mama Oli trzyma w rękach czerwoną maszynę do pisania włoskiej firmy Olivietti, wymarzony gadżet Oli. Ola wie już, że będzie pisarką. Śmieje się szczęśliwa, całuje Rodziców. To będzie jeden z najwspanialszych dni w życiu Oli.
Akt drugi
Osoby;
Ola zwana tutaj 30- tką,  31 letnia, szczupła atrakcyjna kobieta w różowych lnianych rybaczkach, w kolorze przydymionego różu  haftowanej sweterkowej bluzce z głębokim łódkowatym dekoltem, w długich, rozpuszczonych, o rudawym odcieniu włosach do pasa, niebieskich wielkich oczach o tęczówkach z granatową obwódką, optymistyczna fantastka w trakcie romansu pozamałżeńskiego,
Ania zwana tutaj 19-tką - siostrzenica Tamtego Męża Oli, studentka pierwszego roku Bibliotekoznawstwa na UAM , szczupła wysoka atrakcyjna dziewczyna w okularach, o krótkich rudawych włosach, piwnych oczach z żółtymi refleksami, w dżinsach i luźnej eleganckiej białej bluzce, sceptyczna realistka, przebywająca w domu Oli dla oswojenia się z Dużym Miastem i pomocy przy Dzieciach Oli, generalnie unikająca mężczyzn,
Postacie drugoplanowe; bardzo grzeczne  dzieci Oli Córka lat 6 i Syn lat 2 przebywające w domu
Wielki nieobecny ówczesny  Mąż Oli w pracy na wielkiej fermie byków w Melikach koło Salonik zarabia na pierwszy wymarzony samochód, czyli malucha w kolorze Zomo zakupionego za dwa miesiące w Pewexie
Chór;  Adoratorzy Oli – 12 młodych mężczyzn jak w akcie pierwszym
Bohater Pierwszoplanowy;  Czerwona  Maszyna Olivietti z jeszcze większą duszą i charakterem, niż dziesięć lat temu

Scena duży, bardzo wysoki pokój w starym budownictwie, tapeta w bordowo-złote kwiaty, wykończona oryginalną, przedwojenną, złotą, rzeźbioną, drewnianą ramą , na drewnianej podłodze z desek bordowy indyjski dywan, w rogu pokoju wielki bordowy narożnik, na pierwszym planie pokoju ogromne biurko na którym Dziadek Oli w poprzednim akcie pisał tłumaczenia.; na biurku ogromne 300 litrowe akwarium- klejone, w środku  pięć wielkich piranii, na biurku z lewej strony leży wielka księga Dziadów, kupiona w antykwariacie, z pięknymi rycinami i na pierwszym  planie biurka oczywiście Czerwona Maszyna do Pisania Olivietti.
Wyświetlony na ekranie Chór Adoratorów Oli naśladuje w ruchach żaby, kumkając / jak u Arystofanesa/ i z kumkania przechodzi w recytację ;
Gdy jesz gruszkę, chciałbym być gruszką
gonisz muszkę, chciałbym być muszką
szeptać na uszko
ścielić ci łóżko
Patrzysz w niebo, chciałbym być chmurką
Mówisz bzdury chciałbym być bzdurką
wredną laurką
dziką wiewiórką
Chciałbym ciągle być gdzieś wokoło
Kiedy tylko zmarszczysz swe czoło
głaskać cię miękko
pieścić cię ręką
/recytację kończy ciche kumkanie Chóru/.

19-tka i 30-tka postanawiają razem napisać powieść surrealistyczną. Ustalają zasady; przez cały wtorek 23 września 1986 roku co godzinę na zmianę każda podchodzi do maszyny i pisze jedno zdanie, czytając jedynie zdanie napisane wcześniej  przez drugą.
Czas  wrześniowego wtorkowego dnia pędzi, jak na przyspieszonym filmie, Tki  na zmianę  podchodzą do maszyny coś mruczą, piszą, śmieją się, chwytają za głowę, potrząsają płaskimi piersiami /oczywiście jeśli to możliwe/.
W trakcie pisania na ekranie przesuwają się obrazy; pogrzebu faraona, wnoszenia jego zabalsamowanego ciała do piramidy razem z dwunastoma zabalsamowanymi trupami czarno- białych ptaków – Ibizów, spacerującego  po parku pulchnego księdza w sutannie pod czarnym parasolem , linii produkcyjnej powideł, kobiet w białych fartuchach wkładających do słoików wysmażone śliwki, korytarze pełne psychicznie chorych pensjonariuszy domu dla obłąkanych …

Tki stają twarzami do widzów i odczytują swoje zdania z powieści surrealistycznej;

Tytuł; Między 19-tką  a 30-tką
Jest pochmurny, jesienny wieczór, dziewiętnastka i trzydziestka siedzą w domu w stanie, który wskazuje na ostatni etap bzika. Jest to efekt długotrwałego procesu, który nazywa się zdziczenie międzypokoleniowe. 19 tka lekko poziewując wcina siedząc za biurkiem drugi słoik powideł, błyskając nasyconymi białkami na bladej okraszonej wypryskami twarzyczce.
30-tka z rozrzuconymi w nieładzie nogami tłamsi na kanapie swoje wyuzdane myśli tj. " czyż nadejdzie ta chwila dla 19-tki , że zrozumie sens egzystencji ptaka Ibysa" oczywiście 30-tka rozumie ten sens, białe pióra ptaka symbolizowały światło słońca, a czarna szyja cień księżyca, dlatego trzeba go było balsamować razem z faraonem w piramidzie. Co za bzdura ps. tu 19- tka : korekta: 30- tka zmęczona życiem / to nie to co młody umysł 19- tki/  jest przyczyną błędów które znalazły się w tekście: 1) nie drugi, a pierwszy słoik i nie powideł, ale konfitur z wiśni 2) nie Ibys tylko Ibis. Poza tym wszytko w porządku. 30 - tka szydziła z 19-tki, że ta prorokowała, iż za chwile ktoś przyjdzie. A jednak nie myliła się 19-tka - przed chwilą przyszedł kolega Męża 30-tki ( ten który ma głos mutanta i podoba się 30- tce) , 30-tka i 19-tka mają zdecydowanie różne gusty.
Niepoprawne realistyczno-kłamliwe bzdury 19-tki rozbijają koncepcje powieści surrealistycznej. Zarówno 30-tka jak jej małoletnia Córka zżarły zęby na tym rozbestwionym życiu i skoro obie twierdzą, że były dwa słoiki, a nie jeden to tak było. Taka jest różnica między 19-tką, a 30-tką, ze 19-tka wie, że wie wszystko, bo widzi, a 30-tka wie, że wie wszystko ponieważ czuje. Obie mają lęki I przeczucia I obie mylące. Wszystko po prostu zależy od Bozi, czy w danym momencie schowała się za chmurkę, czy akurat wy kuknęła, patrząc przychylnym wzrokiem na rozterki obu.
Kiedy zarówno 19-tka I 30-tka będą w domu dla nieprzystosowanych, zmienią tam tablice informacyjną na “Dom filozofii wtórnie-pomieszanej”.
Podczas czasu odwiedzin będzie tam tłum zalotników, odrobinę ZOMO-wców i trochę postaci ze snów; między innymi ksiądz z jajami ze snu 19-tki.
Ksiądz powinien mieć ze sobą czarny parasol. Ha,ha 30-tka wie, że parasol ze snu 19-tki po frojdowsku oczywiście symbolizuje penisa. Nawiasem mówiąc 19-tka jest ciekawa kto kogo prędzej wykończy, my /19-tka I 30-tka/ personel zakładu dla nieprzystosowanych, czy oni nas? Myślę, że może to być ciekawy eksperyment. Musimy pójść po skierowanie do psychiatryka – gorzej będzie z rozdzieleniem tłumu zalotników, ponieważ ja, czyli 19-tka nie mam ich wcale, a 30-tka ma ich w nadmiarze ( Bozia rzeczywiście wszystko pokręciła ). “Cest la wie”.
Po słowach “Cest la wie” obraz zatrzymuje się – 19-tka kładzie się na plecach na desce leżącej na środku pokoju, bo boli ją kręgosłup, 30-tka siedzi z rozrzuconymi nogami na bordowym narożniku wyjadając resztki powideł, dwójka dzieci Dziewczynka w różowej koszulce nocnej  i Chłopiec w różowym kombinezonie do spania stają przy akwarium i patrzą na pożerające się  na wzajem piranie.
Na ekranie zbliżenie zjadających  się ryb w akwarium.
Chór zza sceny śpiewa zwielokrotnionym  głosem Andrzeja Zauchy Cest la wie- Paryż z pocztówki. Cest la wie- cały Twój Paryż z pocztówek i mgły,  Cest la wie – wymyślony.
Gaśnie światło.
Koniec
ps. pamięć pozytywna jaką posiada Ola potrafi także płatać niezłego figla. Ola przed chwilą wyciągnęła z    przepastnej dziury pod schodami walizkę ze starą maszyną do pisania i okazało się, że wymarzona maszyna Olivietti ha, ha!!! jest  bułgarskim Hebrosem 1300 T, też kultowym, ale socjalistycznym gadżetem...  Ola się do tego swojego ukolorowionego widzenia przeszłości tylko z wdziękiem uśmiechnęła, co i Wam doradzam :-))))




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz