Napisano 17 sierpnia 2016 roku Kamińsko - Floryda
Akcja; Miasto Oli 1962 - 1965 rok
Jak już pisałam z dniem 1 września 1962 roku skończył
się dla Oli okres nudy, dostała klucz od domu na szyje, fartuszek z białym
kołnierzykiem, NRD- owski piórnik z gumką i linijką, tekturowy tornister, worek
z kapciami i poszła do szkoły. To był cudowny okres w życiu Oli,
nie wierzyła własnym oczom, w szkole było morze dzieci i wszystkie chciały się
z nią bawić, wszystkie chętnie słuchały jej historyjek, a do tego Ola
rozpoczynając pierwszą klasę potrafiła biegle czytać ze zrozumieniem,
pisać prawą i lewą ręką, a nawet obiema naraz, znała tabliczkę mnożenia i
ułamki, tak więc mogła spokojnie cały czas oddawać się realizacji swoich
szalonych pomysłów.
* * *
Taki oto obraz Oli siedmioletniej, w drodze powrotnej
ze szkoły, przedstawiam Wam teraz. Pulchniutka dziewczynka, z długą grzywką,
krzywo zapiętym satynowym fartuszkiem, jeden bok dłuższy, drugi krótszy,
kołnierzyk wymięty, upaprany atramentem, w podartych na kolanach rajstopach i
poranionych zadrapaniami nogach, idzie lekko podskakując - uffff prawdziwy
ekscentryczny zodiakalny baranek. Podobno mały Salvatore Dali był ekscentryczny
i mając siedem lat sam sobie wyrzeźbił guziki do mundurka szkolnego, ale Ola,
wtedy i także długo potem, biła go ekscentrycznością na głowę, do każdego
guzika fartuszka doczepiała worek na papcie co najmniej sześciu
uczniów i tak przyozdobiona uderzając worki nogą, kolanem, a nawet udem
maszerowała szczęśliwa opowiadając dzieciakom od worków i innym tłumnie
za nią maszerującym różniaste historyjki , o tym jak rodzice adoptowali
parę bliźniaków i jak ma w domu tresowanego misia, który mieszka w szafie i śpi
na garniturach Taty, no i oczywiście małpkę o której Ola marzyła bez przerwy,
ojej tych historyjek było bez liku. Im większe audytorium tym historyjki
barwniejsze.
* * *
W pierwszych dniach pełnej wolności , swobody
poruszania się po dowolnych przestrzeniach, bez nadzoru, Ola rozpoczęła
poznawanie świata; najpierw od podwórka, ulicy, ulic sąsiednich i dość szybko
nawet całego miasta, tak więc Ola poznała własne podwórko, wejście
do kamienicy od podwórka, czwarte piętro tego wejścia, pralnie z pralką za
którą starsze dziewczyny trzymały papierosy, które tam pod pralnią paliły. Ola
śmierdzącymi, mocnymi jak sto diabłów, papierosami marki Sport,
podkradanymi ojcu, przekupywała starsze koleżanki, które pozwalały jej palić
razem z nimi i słuchać opowiadanych przez nich świńskich czyli sprośnych
dowcipów, których Ola nic a nic nie rozumiała, ale śmiała się z nich do
rozpuku.
Kiedyś całą pralniową paczkę zaprosiła do siebie do
domu, po czym pół wildeckich podwórek grało koralami Mamy Oli , której kolekcja
czeskiej sztucznej biżuterii zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Chyba
było tak, że Oli Tata wdrożył śledztwo i część biżuterii została odzyskana, ale
to już są fakty domyślne.
Któregoś dnia życzliwa sąsiadka z kamienicy od
podwórka zadenuncjowała Rodzicom Oli, że ich siedmioletnia latorośl pali w
pralni papierosy. Rodzice posadzili Olę w kuchni przy dużym stole, Tato w
oparach śmierdzącego dymu papierosowego, bez specjalnego przekonania,
tłumaczył Oli o szkodliwości palenia, potem kazali Oli przysiąc, że już aż do
pełnoletności nie będzie palić i dla przypieczętowania przysięgi miała wypalić
ostatniego papierosa razem z Rodzicami, Tato poczęstował ją Sportem, Ola
powiedziała, że woli swoje i pobiegła do meblościanki wyciągając ze skrytki paczkę
papierosów Damskich z tekturowymi ustnikami i zapaliła swojego papierosa
wydmuchując śmieszne kółka z dymu i nic się przy tym nie krztusząc. Rodzice
byli uspokojeni, a scena powyższa stanowiła na lata anegdotę rodzinną.
* * *
Firma Taty Oli oprócz mieszkań wybudowała też na
podwórku obok dwupoziomową piwnicę, która była przynależna do mieszkania Oli
Rodziców. Ola dość szybko zorientowała się, że Mama zostawiała otwarte małe
okienko. Jak Ola to robiła do dziś nie wiadomo, ale wchodziła po ścianie niczym
Człowiek Pająk, przeciskała się przez małe okienko i otwierała od środka
piwnicę. Po czym zapraszała dzieciaki z całej ulicy, które bawiły się w
piwnicy w przedstawienia, przebierały się w szpilki Mamy Oli i inne jej ubrania
odłożone do piwnicy jako niepotrzebne. Biegały potem w tych dziwnych dorosłych
strojach i było z tego dużo śmiechu.
Ola też potrafiła podnieść wielką drewnianą klapę i
zejść jeszcze niżej, w podziemną ciemną i tajemniczą część piwnicy. Na
zrobionej z desek półce stawiała zapalone świeczki, wybrała się do
jednego sklepu, w odległej dzielnicy, z gospodarstwem domowym i tam
zakupiła za otrzymywaną od Taty tygodniówkę, biało- czarnego porcelanowego
Buddę, którego też postawiła na półce, przyrządziła miksturę z proszku do
pieczenia, utartych i zagotowanych lekarstw, surowego ziemniaka, och, ech
świństwo obrzydliwe i zaprosiła Elę,Alę i Ulę, dziewczynki, z którymi najbliżej
była zaprzyjaźniona w klasie, na przysięgę z piciem mikstury, z przecinaniem
palca żyletką i przysięgą na Buddę. Nie miała pomysłu co dalej więc postanowiła
zaprosić gościa - Rysia z klasy, co jej kałamarz, a potem wieczne pióro zawsze
świeżym atramentem uzupełniał.
* * *
Ola uczęszczała do szkoły podstawowej nr 6 im. szewca
Jana Kilińskiego, w samym oku cyklonu biednej robotniczej dzielnicy Wilda,
której Ola była ostatnim absolwentem, gdyż po zakończeniu Oli ósmej klasy
szkoła została przemianowana dla dzieci specjalnej troski. Oprócz paru w miarę
dobrze wychowanych dzieci, które raczej były wyjątkami, do klasy Oli chodziło;
trzech braci Kaczmarków , w różnym wieku, z których jeden ciągle okradał
sekretariat szkoły, a Milicja była u nich stałym gościem, siostra Kaczmarków w
szóstej podstawowej zaszła w ciąże i Ola z koleżankami z ogromną ciekawością
podglądały ją przez okno , a raczej jej brzuszek, do klasy Oli chodziła też
Mariola z długim rudym warkoczem, która po lekcjach ubierała czarne
siatkowe pończochy i w bramie za dwa złote dawała się dotykać różnym starszym
obleśnym panom, do klasy Oli chodził też Rysiu N.
Rysiu N. rodzice nieznani, babcia znana, miała stragan
z warzywami na Rynku Wildeckim. Rysiu pomagał babci, ale głównie chuliganił,
strzelał z procy do lamp ulicznych, gonił z cyrklem nauczyciela,
miał dziwną twarz taką jakby przekrzywioną, mocno niesymetryczną, kupował
papierosy Sporty na sztuki, nieraz częstował Olę, palili w ukryciu za kioskiem
Ruchu, chyba lubili się z Rysiem, choć on zdecydowanie nie był sympatyczną
osobą, lecz dla Oli każde dziecko, które choć trochę się nią interesowało było
po latach samotności wielką atrakcją, a poza tym j.w. uzupełniał sprzęt
pisarskiOli atramentem.
* * *
Więc przyszedł zaproszony na pierwszy poziom podziemny
piwnicy. Podnosiło się ciężką drewnianą klapę i potem w dół po drewnianej
wygodnej schodo- drabinie. Jejku już nikt nie pamięta szczegółów, fakt jest
taki, że zaczęli się bawić podpalając od świeczki fafoły, które wychodziły z
materacy z łóżeczka dziecięcego Oli, bardzo efektownie fafoły paliły się niby
miniaturowe sztuczne ognie. Potem wszyscy wyszli z piwnicy, a potem to już jak
Mama Oli w swoich wysokich jak wieża Ejfla szpilkach wracała z pracy, to tabun
dzieciaków biegł za nią i krzyczał, że w jej piwnicy jest pożar i strażacy
wyważyli drzwi i wyciągnęli bosakami dwa żarzące się materace i one się dymią
jeszcze na podwórku.
Tak właśnie było i potem Ola miała zakaz wstępu do
piwnicy i zakaz wychodzenia z domu w ogóle.
* * *
Minął jakiś czas, dzwonek do drzwi , otworzyła Mama
Oli, w drzwiach stał Rysiu N. " w pożarze w piwnicy miałem kurtkę,
która spłonęła , chcę za nią 500 zł." Zażądał nieznoszącym sprzeciwu
tonem, zupełnie nie przystającym do dziewięcioletniego chuderlawego chłopca.
Ale Mama Oli była też pewną siebie osobą, zignorowała go całkowicie, a ponieważ
znała jego babcię u której często kupowała warzywa na rynku, powiedziała "
przyjdź z babcią to porozmawiamy".
Oj, oj co to będzie, co to będzie Rysiu N. opuścił próg drzwi ze stężałą złością twarzą, bardzo, bardzo zły, a nawet wściekły.
Oj, oj co to będzie, co to będzie Rysiu N. opuścił próg drzwi ze stężałą złością twarzą, bardzo, bardzo zły, a nawet wściekły.
* * *
Ola dziewięcioletnia jeszcze chodziła na religie, na
samym szczycie wieży kościoła na Rynku Wildeckim była salka
katechetyczna. Zajęcia z religii prowadził ksiądz Cz., był bosko przystojny
/ wszystkie mamy się w nim kochały/, a jego kultowy tekst brzmiał "mówią
wam w szkole, że człowiek pochodzi od małpy, jak tak myślą niech sobie oni od
małpy pochodzą, my pochodzimy od Boga to chyba dużo ładniejsze".
I nagle z impetem, tak zwane wielkie wejście, z którego Ula była znana, wpadła do salki razem z dezorientowanym foksterierem szorstkowłosym psiakiem Oli , " proszę księdza, proszę księdza, a u Oli w domu jest pożar". Ola więc na nic nie czekając pobiegła pędem za Ulą do domu trzymając pieska na pasku od fartuszka, nie miała pojęcia co to znaczy, że dom się pali. Już od narożnika ulicy Przemysłowej zobaczyła, że to coś innego niż dwa dymiące materace w piwnicy, tu były trzy !!! wozy strażackie, jeden milicyjny, tłum ludzi, drabina sięgająca do trzeciego piętra, a na niej strażak sikający wodą z sikawki. Ola pobiegła szybko po schodach, w mieszkaniu wszędzie spalenizna, woda, czarne ściany, nie ma meblościanki Kowalskich w części z zabawkami Oli, nie ma jednej szafy w drugim pokoju w części z ubraniami Oli. Oficer Milicji rozmawia z Rodzicami Oli " byliście państwo ubezpieczeni" " nie " odpowiadają. Ola słyszy jak Oficer mówi do kolegi " to ja już nic nie rozumiem". Trochę też Milicjanci się dziwili, gdy na pytanie jak podpalacz dostał się do mieszkania, usłyszeli, że zwyczajowo klucz był pod wycieraczką / bo Ola bardzo klucze gubiła/ a za wizytówką na drzwiach wkładano kartkę " klucz jest pod wycieraczką ".
I nagle z impetem, tak zwane wielkie wejście, z którego Ula była znana, wpadła do salki razem z dezorientowanym foksterierem szorstkowłosym psiakiem Oli , " proszę księdza, proszę księdza, a u Oli w domu jest pożar". Ola więc na nic nie czekając pobiegła pędem za Ulą do domu trzymając pieska na pasku od fartuszka, nie miała pojęcia co to znaczy, że dom się pali. Już od narożnika ulicy Przemysłowej zobaczyła, że to coś innego niż dwa dymiące materace w piwnicy, tu były trzy !!! wozy strażackie, jeden milicyjny, tłum ludzi, drabina sięgająca do trzeciego piętra, a na niej strażak sikający wodą z sikawki. Ola pobiegła szybko po schodach, w mieszkaniu wszędzie spalenizna, woda, czarne ściany, nie ma meblościanki Kowalskich w części z zabawkami Oli, nie ma jednej szafy w drugim pokoju w części z ubraniami Oli. Oficer Milicji rozmawia z Rodzicami Oli " byliście państwo ubezpieczeni" " nie " odpowiadają. Ola słyszy jak Oficer mówi do kolegi " to ja już nic nie rozumiem". Trochę też Milicjanci się dziwili, gdy na pytanie jak podpalacz dostał się do mieszkania, usłyszeli, że zwyczajowo klucz był pod wycieraczką / bo Ola bardzo klucze gubiła/ a za wizytówką na drzwiach wkładano kartkę " klucz jest pod wycieraczką ".
A ja z kolei nic na to nie poradzę, że pierwszą myślą
Oli kiedy rozglądała się po pobojowisku było " o rany jak fajnie spaliły
się te trzy sukienki od Babci" . Sukienki były butelkowego koloru z
kuponu wełny, którego nikt z męskiej części rodziny nie chciał na garnitur,
kupiony okazyjnie przez Babcię Oli, uszyte przez sąsiadkę Babci w stylu
sukienek Ani z Zielonego Wzgórza przed czasem gdy dostała od Mateusza
prawdziwą sukienkę z bufkami. Potem nim mieszkanie się wyremontowało przy
pomocy ludzi dobrej woli Ola mieszkała u Dorotki córki przyszywanej Cioci
Danusi i opowiadała Dorotce co wieczór straszne historie o duchach od których
Dorotka nie spała te wszystkie dni mieszkania z Olą. Ola też ze zbiórki od
ludzi dostała masę pięknych sukienek i ocelotowy płaszczyk, w którym wyglądała
trochę grubawo.
* * *
Po paru tygodniach przyszło do domu Oli wezwanie na
Olę na wildecką komendę milicji jako podejrzaną o podpalenie. Ola poszła z
Tatą. Miły Milicjant zapytał czy może paliła papierosy, Ola z kamienną twarzą
powiedziała, że nie i to było Oli pierwsze prawdziwe kłamstwo i to urzędnikowi
państwowemu, a trzeba dodać, że absolutnie bez żadnych wyrzutów sumienia.
Po jakimś czasie przyszedł pocztą następny dokument,
iż śledztwo w sprawie podpalenia zostało przeciwko Oli umorzone z braku dowodów
winy, dokument ten długie lata przechowywano w archiwum rodzinnym.
Zaś tajemnica kto był sprawcą podpalenia do dziś
pozostaje nie wyjaśniona, tak jak zabójstwo Johna Kennediego i śmierć Marilyn Monroe, chociaż Ola wychowana przez mistrza Conan Doyla i Edgara Allana Poego ma
we wszystkich trzech przypadkach swoje pewniaki.
* * *
A Rysiu N. po paru miesiącach od tych wydarzeń
bawił się z kolegą w skoki po krze na zamarzniętej Warcie.
Nieszczęśliwie poślizgnął się , wpadł do wody topiąc się całkowicie i
nieodwołalnie.
Ola często myślała o tej sytuacji, choć pod powiekami
miała zamiast Rysia skaczącą po krze bez dublerki Lilian Gish w Męczennicy
Miłości z 1920r. pewnie dlatego, że Ola miała zawsze bzika na punkcie
hepiendów, a historia Lilian Gish w przeciwieństwie do historii Rysia N.
skończyła się bardzo dobrze.
Ola jadąc ze śmiejącą się i rozgadaną klasą i
staruszką wychowawczynią na pogrzeb Rysia N. na Cmentarz Junikowski, w tramwaju
, poczuła drugi dotyk skrzydła Czarnego Anioła.
* * *
A pierwszy poczuła, kiedy miała jakieś pięć lat. Któregoś dnia rano Tato Oli wszedł do domu, kucnął, chwycił Olę za ramiona i powiedział " teraz zejdziemy na dół, na ulicy stoi taksówka, a w niej Ciocia Zula,siostra mojej mamy, nigdy jej nie widziałaś i już nigdy więcej jej nie zobaczysz, tylko ten jeden raz- teraz, Ciocia jedzie do szpitala, żeby tam umrzeć, proszę pożegnaj się z Ciocią serdecznie". Tato wziął Olę za rękę i poszli na pustą ulicę gdzie stała taksówka, samochód marki Warszawa. Ola na głębokim, niczym wygodna kanapa, tylnym siedzeniu Warszawy zobaczyła tajemniczą panią w kapeluszu z woalką, przez małe okienko dochodziła niewielka ilość światła co dodawało tamtej chwili tajemniczości. Ola weszła do samochodu, wdrapała się na kolana Cioci, poczuła jej słodki zapach, Ciocia odsunęła woalkę, na jej twarzy nie było cierpienia, raczej jedynie poruszenie, przytuliły się obie do siebie mocno, jakby znały się i lubiły od zawsze i wtedy Ola pierwszy raz w życiu poczuła dotyk skrzydła Czarnego Anioła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz