Jak Ola została
Jeżem - historia dramatyczna z elementami komizmu groteskowego
Akcja;
Jeżyce od lipiec 1980 rok do grudzień 1996 rok oraz internet 20 lipiec 2017
roku
Napisano
Kamińsko Floryda sierpień 2017 rok- warsztaty jogi Marii Stróżyk Zielonka
Dedykuję
Cioci Danusi bez której nasze życie byłoby dużo trudniejsze
Część I
Po ślubie Ola zamieszkała z mężem w Małym Miasteczku w swoim wymarzonym domku w ogrodzie nad stawem kumkających żab, z cudownymi granatowo- czerwonymi mebelkami i łóżkiem łączonym czerwonym sercem, tapetami w srebrne róże i zbiorem aniołków. Jakież było jej zdziwienie kiedy gdzieś w połowie czerwca 1980 roku wymarzony domek Oli jak za dotknięciem różdżki Złej Wróżki zamienił się w zimne pomieszczenie garażowe bez izolacji , z grzybem od wilgoci do pół ściany, bez łazienki, cieplej wody i deską z dziurą w ogrodzie do załatwienia potrzeb fizjologicznych.
Po dwóch godzinach podróży wędrowały z Dworca radośnie. Idąc koło Zoo ulicą Zwierzyniecką z daleka zobaczyły narożnikową, piękną, dorodną, secesyjną kamienicę, przez popularnego architekta secesji Oskara Hofmanna zaprojektowaną albo innego architekta szkoły berlińskiej początku XIX wieku. Ola otworzyła ciężką bramę, najpierw ciemną sienią, a później klatką schodową z wysokimi schodami weszła na drugie piętro, zadzwoniła dzwonkiem - mosiężną kołatką w kształcie lwa, drzwi otworzyła Ciocia Danusia i poprowadziła Olę z Córką poprzez długi ciemny korytarz w kształcie litery L, z ogromną biblioteką, aż do dwóch dużych pokoi i wielkiej kuchni. W dalszym pokoju znajdowały się gabloty i szafy z resztkami sztucznych zębów i innych produktów do technik dentystycznych i laboratorium, dwa wielkie pluszowe fotele, stolik, szafa, w drugim ogromnych rozmiarów stół na pięciu nogach przykryty serwetą robioną na szydełku, a nad stołem , cud nad cudem, wisiała lampa kryształowa z tysięcy szkiełek złożona, prześlicznej urody, co ją całe Jeżyce znały od przed, do po wojnie, bo się przez okno salonu wieczorową porą pięknie eksponowała. W rogach pokoju, na przeciw siebie , rozstawiono rozłożyste sypialne, drewniane łóżka , suto drewnem dębowym zabudowane, jedno przykryte pluszową kapą, a drugie jeszcze z pościelą nie zmienioną.... To tutaj Starsza Pani zmarła rano wstając z łóżka, znalazła ją Ciocia, w jednej pończosze na prawej nodze, a drugiej tylko lekko nasuniętej na lewą. Pewnie poczuła zmęczenie podczas ubierania, może zawrót głowy " och poleżę jeszcze chwilkę, odpocznę sobie" i jeszcze na chwilkę się położyła, a ta ostatnią jej chwilką życia się stała. Każdy chciałby mieć taką śmierć w wieku 90 paru lat, ha, ha ,bo wiek dokładny zmarłej z powodu sprytnie zgubionej w czasie wojny metryki nie był znany, a nikt z bliskich nie dociekał.
Tamtej lipcowej gorącej nocy Ola została samiutka w wielkim, obcym
mieszkaniu, ułożyła Córeczkę w dwóch złączonych fotelach, a sama położyła się
do okazałego łózka jednocześnie wpadając głęboko w rozciągnięte zębem czasu
sprężyny. Próbowała usnąć, lecz nie mogła, z jednej strony podniecona
zbliżającym się nowym życiem, a z drugiej dziwnie i nieswojo się czuła śpiąc w
pościeli, w której ktoś niedawno umarł. Kiedy po północy usłyszała skrzypnięcie
podłogi szybciutko pobiegła boso po swoją malutką Córeczkę, wzięła ją do łóżka
, przytuliła i dopiero wtedy usnęła spokojnie. Pamięta to uczucie czerpania z
Córki poczucia bezpieczeństwa, spokoju i miłości, tak, tak już zostało na
zawsze. Dzięki nocnej bliskości stały się jednością po wsze czasy, a nawet na
następne pokolenia.
11 Oli
jeżyckich obrazów wybranych z całości lat 1980- 1996
X
X X
Sąsiadka z
wspólnego korytarza.
Przed wojną / mam na myśli II światową/ pewien przemiły dobrze
zapowiadający się lekarz dentysta i biznesmen ożenił się z wyniosłą urodziwą
dziewczyną i razem założyli zasobną rodzinę. Wynajęli , na narożniku ulic
Kraszewskiego i Jackowskiego, na drugim piętrze, od dwóch właścicielek
narodowości niemieckiej, ogromne prawie ośmiopokojowe mieszkanie, w
którym zamieszkali; tenże dentysta z żoną, dwójka dzieci co się oczywiście
później urodziły; z dzieci wyrósł wujek Oli przyszywany, dyrektor wielkiej
firmy budowlanej i ojciec Oli najlepszej Przyjaciółki i dziewczynka co też
wyrosła, ale inaczej- na aktorkę warszawską i kobietę, która zawsze
wyglądała na dużo mniej lat niż miała. Oczywiście jak to wtedy
bywało mieszkała z nimi także niania, służąca oraz nietypowo, pomocnik
technik dentystycznych. Po wojnie sytuacja uległa zmianie; mieszkanie
doszczętnie rozkradziono, z wyjątkiem lampy i biblioteki i dokwaterowano
lokatorów. Z czasem Starsza Pani została sama, a jedna z lokatorek, właśnie
Sąsiadka ze wspólnego korytarza, co prawdziwie złą kobietą była, sobie tylko
znanymi sposobami rozszerzyła przydział lokatorski na najładniejsze frontowe
pokoje, spychając Starszą Panią na tyły. Podstęp złowrogi i szczyt perfidii
nastąpił pod nieobecność Starszej Pani, która pojechała odwiedzić córkę w
Warszawie, Zła kobieta, załatwiła przydział wyłączny na jedyną kuchnię,
wyrzuciła wszystkie nieswoje meble i naczynia na korytarz i bardzo z
siebie zadowolona zamknęła kuchnie na dwa klucze, tak, było i wiele ludzi się
dziwowało nad tym postępkiem, ale cóż raz jeszcze powtórzę, to zła kobieta
była, do tego najbardziej psychiatryczny przykład Doktora Jekylla i
Mister Hyda. Na ulicy piękna elegancka zgrabna blondyna w futrze, w szytych na
miarę kostiumach, lub drobno kwiecistych podkreślających nieskazitelną figurę
sukienkach, zawsze na wysokich, mimo wysokiego wzrostu, obcasach, w domu zaś
Baba Jaga w brudnym poranniku zawiązanym konopnym sznurkiem, znęcająca
się nad mężem / który w pewnym momencie zniknął/ i dziećmi / przemoc w
rodzinie!/ wrzeszcząca codziennie wiele godzin, całym głosem, który
najwytrzymalszy i najsilniejszy na świecie pewnie był, bo mógł w krzyku
wyciągnąć nawet do 7 oktaw, z kotem Filemonem, co nigdy nie nauczył się robić do
kuwety, do tego miał zwyczaj skakać Oli na kark z wysokości około dwóch metrów,
kiedy w nocy zaspana robiła siusiu na kibelek. A jednak udało się Oli i jej
mężowi, dzięki wrodzonej tolerancji i spokojowi Oli, a także jej zahartowaniu
od wczesnego dzieciństwa na krzyki, przeżyć z Sąsiadką z korytarza, we
względnej symbiozie 16 lat, aż do wielkiego finału, ale to już temat na inne,
osobne opowiadanie.
X X X
Łazienka
X X X
Łazienka
Łazienka zrobiona została z pomieszczenia służbówki; duża, zimna, ściany w
granatową tapetę w kwiaty /Ola i jej mąż wszystko zaklejali tapetą w duże
kolorowe kwiaty/ słusznej wielkości biała szafa, solidna, żeliwna wanna /
na karpie świąteczne i do kąpieli/ pod oknem klasyczny kibelek z rezerwuarem na
wodę do spłukiwania i olbrzymi bojler elektryczny. Bojler elektryczny niestety
popsuty w okrutny sposób t.zn. brak zaworu bezpieczeństwa, jeśli nie wyłączyło
się urządzenia w czasie gdy temperatura dochodziła do wrzenia, gorąca woda
wypychała zimną tak długo, aż natrafiła na najsłabsze ogniwo. Tym ogniwem stawała
się za każdym razem, króciutka plastykowa rurka tuż przy rezerwuarze, która
topiła się pod wpływem temperatury, wyskakiwała uwalniając wrzątek, który z kolei
zamieniał się w gorącą parę i rozpełzał po całym mieszkaniu. Trzeba
było wtedy przede wszystkim błyskawicznie wyłączyć korki i bojler z kontaktu.
Jakoś udało się przeżyć trzy wybuchy, choć Ola z mężem żyli w ciągłym strachu.
Wymyślali różne sposoby by nie zapomnieć o wyłączeniu we właściwym czasie, odprawiali
rytuały, niczym w Dniu świra, podskakiwali, odliczali, klaskali określoną ilość
razy, przyklejali karteczki, a i tak zdarzało się wracać biegiem ze spaceru czy
zakupów, żeby sprawdzić czy bojler wyłączony.
W tamtym czasie, Oli Przyjaciółka
jeszcze studentka, miała chłopaka w Warszawie, który przyjeżdżał co tydzień, by
móc spędzić z nią czas, oj zakochał się na prawdę mocno, spali
zawsze razem na rozkładanym łóżku w kuchni. Ola cieszyła się z tych
odwiedzin, uwielbiała gości, a najbardziej tych na dłużej i śpiących, a potem jedzących
śniadanie, jak nikt w świecie Ola potrafiła robić tony pysznych naleśników z
różnymi nadzieniami. Trochę zaprzyjaźniła się, z tym sympatycznym chłopakiem z
warszawskiego dobrego domu, chyba z wzajemnością. Którejś nocy Chłopak poszedł
do toalety, kiedy siedział na kibelku akurat przyszedł czas wybuchu i
przerażony w oparach gorącej pary, w samej koszulce wybiegł z łazienki,
przekonany, że to zamach na jego życie, w ciągłym przerażeniu jeszcze w
nocy pakował swoje rzeczy. Ola przepraszała, tłumaczyła, na nic się zdało, już
nigdy nikt go nie zobaczył. A Ola tak na prawdę do dziś nie wie dlaczego
łatwiej było narażać swoje i innych życie , niż naprawić bojler?
X
X X
Balkon
Pierwszą rzeczą jaką się widziało idąc ulicą Zwierzyniecką w kierunku
Kraszewskiego był balkon Oli. Kiedy Filip Bajon w 1981 roku krótko przed
stanem wojennym kręcił w Mieście Oli film Limuzyna Daimler - Benz, też był tego
samego zdania. Lubił chodzić ulicą Zwierzyniecką i patrzeć na budynek Modeny i
narożną kamienicę, w której już mieszkała Ola. Balkon miał więc zagrać w
filmie, balkon tak, ale nie pieluszki tetrowe Córki Oli, które w owym czasie
suszyły się nieustannie w dużych ilościach łapiąc sadze jeżycką w siebie.
Dlatego do drzwi Oli zawitał negocjator producenta filmu z misją i grzecznie
poprosił , aby przez najbliższe trzy dni suszono pieluszki gdzie indziej. Ola
oczywiście zgodziła się z radością, Filip Bajon był jej idolem od lat, kiedyś w
liceum zaprosiła go na lekcję wychowawczą jako ciekawego poznaniaka i wtedy
podpisał jej z dedykacją ukochaną wtedy Oli książkę jego autorstwa Białe
niedźwiedzie nie lubią słonecznej pogody. A więc balkon Oli zagrał w filmie, a
Ola biegała na seans trzy razy, żeby zobaczyć tamtą balkonową scenę, ponieważ
jak wiecie nie było wtedy internetu, by się powtórkami nacieszyć do woli, a
nawet nie było dvd czy wideo :-))))
Balkon miał jeszcze wiele funkcji, stanowił dużą atrakcją w czasie gdy Ola
nie miała samochodu, a wózek do przewozu dzieci trzeba było znosić w dwóch
częściach na biodrze z i na drugie wysokie piętro, od czego powstawały
olbrzymie siniaki. Tak więc na balkonie dzieci się bawiły, gołębie co roku wiły
gniazdo i rodziły małe, a Ola hodowała pomidory i opalała się toples, nawet
wtedy, gdy nad jej balkonem przepływała chmura radioaktywna po wybuchu w
Czarnobylu w pierwszych dniach maja 1986 roku.
X
X X
Pożar
Na parterze kamienicy w której
mieszkała Ola mieściła się drogeria i artykuły chemiczne, w tym farby. Którejś
nocy, prawdopodobnie od pozostawionego piecyka elektrycznego w sklepie wybuchł
pożar. Rozprzestrzeniał się błyskawicznie, duszący dym i smród palących się
związków chemicznych, pełzał po ścianach wnikając przez szpary w oknach i balkonów
do mieszkań, po paru minutach już nawet doszedł do trzeciego piętra, a
lokatorom z pierwszego podłoga zaczęła parzyć stopy, "uciekać
pożar" niosło się po ulicy. Ola obudziła się, zrozumiała natychmiast
grozę sytuacji, zarzuciła na siebie czarny, haftowany w pagody, japoński
porannik, uniosła malutką Córeczkę z łóżeczka, zawinęła ją w kocyk i
pobiegła już mocno zadymioną klatką schodową na ulice, a tam stali
sąsiedzi z kamienicy, a nawet tych kamienic obok, a w rękach i na
plecach mieli dobytek, to co dla każdego najważniejsze ; pierzyny, garnki,
sztućce, słoiki z zaprawami i przerażenie razem z zaskoczeniem w oczach. Ola
uśmiechając się przytulała Córkę do siebie i wiedziała szczęśliwa, że wszystko
co chciała uratować ma przy sobie. To była dziwna i pouczająca przygoda. Kiedyś
później Ola czytała o zachowaniach w ekstremalnych sytuacjach i wyczytała, że
dużo większą szanse przeżycia mają ludzie, którzy przeżyli pożar lub inną
katastrofę, wtedy pomyślała, że może dobrze, że może ta przygoda stała
się dla niej też nauką na niewiadomą przyszłość.
Ola od zawsze, od małej dziewczynki marzyła o otwartym domu, wielkich imprezach, tłumach gości, którzy świetnie się bawią, czują się jak u siebie, a gospodarz, w tym przypadku Gospodyni, bawią się najlepiej. Marzyły jej się takie przyjęcia jakie urządzał Wielki Gatsby latem 1922 w West Egg na Long Island, chyba jej się udało, któż to wie, należałoby spytać któregoś z gości, bo Ola może być stronnicza.
Jedno z takich szalonych przyjęć odbyło się w grudniu 1981 roku, pikanterii dodaje fakt, że ze względu na ogłoszony parę dni wcześniej stan wojenny i dekret ograniczający poruszanie się osób na ulicy między godziną 22, a 6 rano wszyscy goście musieli zostać na noc, jak w filmie Anioł Zagłady, brama wejściowa do budynku stanowiła niewidzialną, nie do przebycia kurtynę. Nikomu ten fakt nie przeszkadzał. Zjawiło się około 30 osób, sami przyjaciele, Leszek przyniósł trzy gąsiory młodego wina, co spowodowało, że impreza szybko wymknęła się spod kontroli. Nie wiem czy piliście kiedyś młode wino w większej ilości, skutki są nieobliczalne, najpierw głupawka śmiechowa parogodzinna , a następnie utrata przytomności. Ola pamięta jak przez mgłę, że leży na podłodze z przyjacielem turlając się ze śmiechu, pamięta innego przyjaciela biegającego po klatce schodowej w Oli blond peruce, japońskim poranniku w pagody, z długą czarną brodą / własną/ pamięta zamknięty na stałe kibelek, sąsiadów dzwoniących z interwencją, że za głośno, jak im pokazywała śpiącą Córkę jako dowód, że jest cicho, pamięta inną sąsiadkę co koniecznie chciała być na imprezie i straszyła milicją, pamięta przyjaciela, który chodził po parapecie na drugim piętrze przechodząc z pokoju do pokoju /hic!/, pamięta jak na balkonie mąż przyjaciółki namawiał żonę przyjaciela na czyny nierządne, a potem już nic nie pamięta, tylko ranek z bolącą głową i jak osiem osób śpi na ich łóżku, jeden w huśtawce dziecięcej, jeden z głową na zlewie kuchennym, reszta śpiewa na klatce schodowej i jak dwie nieznane, młodziutkie dziewczyny wyszły z podkrążonymi oczyma z łazienki " proszę pani, proszę pani, a ta sałatka co pani ją zrobiła to chyba nieświeża była, bardzo nam zaszkodziła".
Na drugi dzień popołudniu Ola musiała wykonać około dziesięć długich rozmów telefonicznych, aby odtworzyć imprezę, ułożyć misternie wszystkie puzzle zdarzeń, żeby ustalić kolejność wszystkiego, bo przecież cóż to za Gospodyni, co nie wie co w domu u niej się dzieje.
X
X X
Jeżyckie
imprezy
Ola od zawsze, od małej dziewczynki marzyła o otwartym domu, wielkich imprezach, tłumach gości, którzy świetnie się bawią, czują się jak u siebie, a gospodarz, w tym przypadku Gospodyni, bawią się najlepiej. Marzyły jej się takie przyjęcia jakie urządzał Wielki Gatsby latem 1922 w West Egg na Long Island, chyba jej się udało, któż to wie, należałoby spytać któregoś z gości, bo Ola może być stronnicza.
Jedno z takich szalonych przyjęć odbyło się w grudniu 1981 roku, pikanterii dodaje fakt, że ze względu na ogłoszony parę dni wcześniej stan wojenny i dekret ograniczający poruszanie się osób na ulicy między godziną 22, a 6 rano wszyscy goście musieli zostać na noc, jak w filmie Anioł Zagłady, brama wejściowa do budynku stanowiła niewidzialną, nie do przebycia kurtynę. Nikomu ten fakt nie przeszkadzał. Zjawiło się około 30 osób, sami przyjaciele, Leszek przyniósł trzy gąsiory młodego wina, co spowodowało, że impreza szybko wymknęła się spod kontroli. Nie wiem czy piliście kiedyś młode wino w większej ilości, skutki są nieobliczalne, najpierw głupawka śmiechowa parogodzinna , a następnie utrata przytomności. Ola pamięta jak przez mgłę, że leży na podłodze z przyjacielem turlając się ze śmiechu, pamięta innego przyjaciela biegającego po klatce schodowej w Oli blond peruce, japońskim poranniku w pagody, z długą czarną brodą / własną/ pamięta zamknięty na stałe kibelek, sąsiadów dzwoniących z interwencją, że za głośno, jak im pokazywała śpiącą Córkę jako dowód, że jest cicho, pamięta inną sąsiadkę co koniecznie chciała być na imprezie i straszyła milicją, pamięta przyjaciela, który chodził po parapecie na drugim piętrze przechodząc z pokoju do pokoju /hic!/, pamięta jak na balkonie mąż przyjaciółki namawiał żonę przyjaciela na czyny nierządne, a potem już nic nie pamięta, tylko ranek z bolącą głową i jak osiem osób śpi na ich łóżku, jeden w huśtawce dziecięcej, jeden z głową na zlewie kuchennym, reszta śpiewa na klatce schodowej i jak dwie nieznane, młodziutkie dziewczyny wyszły z podkrążonymi oczyma z łazienki " proszę pani, proszę pani, a ta sałatka co pani ją zrobiła to chyba nieświeża była, bardzo nam zaszkodziła".
Na drugi dzień popołudniu Ola musiała wykonać około dziesięć długich rozmów telefonicznych, aby odtworzyć imprezę, ułożyć misternie wszystkie puzzle zdarzeń, żeby ustalić kolejność wszystkiego, bo przecież cóż to za Gospodyni, co nie wie co w domu u niej się dzieje.
X
X X
Widok z okna
Ola nie lubiła żadnych zasłonek , ani firanek w oknach, może dlatego, że
dzieciństwo spędziła w ciemnych zasłoniętych, ciężkimi kotarami pokojach, kotarami, którymi
Mama Oli odgradzała się od świata.
Tak więc nowe mieszkanie Oli rozświetlała światłość słońca albo w ogóle światłość
dnia, a porą, gdy u Oli zapalano światło elektryczne sąsiedzi z na przeciwka mogli zaglądać do całego mieszkania.
Okna Oli wychodziły na budynek Modeny, firmy produkującej odzież wykwitną i
elegancką, głównie na eksport do Niemiec Zachodnich czyli RFN – marka dla
kobiet dojrzałych. Głównie szyto tam ciężką odzież – płaszcze i kostiumy. Kostiumy rozmiar 40 w kolorze granatowym, Ola namiętnie
kupowała w sklepie firmowym i miała ich całą szafę .
Codziennie o 6 rano szwaczki przychodziły do pracy, zapalały
światło na hali produkcyjnej, siadały przy maszynach i szyły. W tym samym
czasie Ola wstawała, ubierała się, szykowała śniadanie, budziła dzieci,
rychtowała je do żłobka i przedszkola. Codzienne rytualne czynności zbliżyły kobiety
po przeciwnych stronach okien, uśmiechały się do siebie, kiedy ich spojrzenia
się krzyżowały wesoło kiwały ręką, pozdrawiały się wzajemnie/,,,/
Był taki czas, późnym latem 1984 roku, kiedy szwaczki nie wyrabiały akordu,
a przyczyną tego był Oli mąż. Oli mąż w ramach szykowania się na przyjście na
świat swojego Syna, postanowił wymalować całe mieszkanie, w tym olejnicą
wielkie wieloskrzydłowe okna. Ponieważ miał po skomplikowanym złamaniu nogi gips na całą
jej długość łącznie z udem, malowanie wymagało nie lada ekwilibrystyki / a trzeba zaznaczyć,
że mąż Oli nie posiadał zupełnie instynktu samozachowawczego/. Wchodził na
wysoką drabinę, przerzucał nogę w gipsie przez okno i w tej jedynie wygodnej
pozycji malował. Wszystkie szwaczki zatrzymywały maszyny i stały w oknie
patrząc godzinami na akrobacje śmiałka/…/
Któregoś dnia na ulicy zagadnęła Olę miło wyglądająca kobieta "
przepraszam panią, ale chociaż znamy się tylko z widzenia, mam do pani wiele
sympatii, czy zrobiła by mi pani grzeczność i przyjęła upominek w postaci
talonu na płaszcz”. Ojojoj, Ola mało nie zemdlała z wrażenia, płaszcze bukle to
był szczyt marzeń, cała produkcja szła za granicę. Ola przyjęła prezent i już
po paru dniach obnosiła dumnie swój fioletowy, długi prawie do ziemi płaszcz
bukle, razem z ogromnym, zakupionym
gdzieś okazyjnie, czarnym kapeluszem z
szerokim rondem na głowie. Teraz chyba by pękła ze śmiechu, gdyby siebie w takim
stroju zobaczyła, wyglądała jak własna babcia, ale wtedy to było coś !!!
X X X
Ulica
Kraszewskiego
Ola idzie z pięcioletnią Córką z przedszkola ulicą Kraszewskiego. Jest
chłodny wrześniowy dzień, nagle Córka zadaje pytanie- " Olu, dlaczego ten
pan jest nagi" rzeczywiście środkiem chodnika idzie na przeciw nich
zupełnie nagi młody mężczyzna, przystojny, z długimi jakby kasztanowymi
włosami, idzie z wielką elegancją, zdecydowanym krokiem, z tajemniczym
uśmieszkiem na twarzy , niczym Mona Lisa, tylko wielkie piwne oczy są szkliste,
bez wyrazu, nikt go nie zatrzymuje, nikt nie wzywa milicji, mężczyzna
budzi sympatie, jakaś pani niesie za nim rzeczy, które widocznie gdzieś
wcześniej musiał zdjąć. Ola zwalnia krok, nie przygląda się, ale widzi. Zawsze
lubiła męską nagość. Szczególnie w fotografii.
Teraz też w swojej błękitnej sypialni ma zdjęcie ukochanego Męża, z roku 2009, kiedy nagrywał teledysk piosenki Nothing Else Matters z zespołem Audiofeels. Zdjęcie robił Oli Syn. Wcześniej nim Ola poznała swojego Męża w sypialni wisiało zdjęcie nagiego pierwszego zdobywcy Mount Everestu Edmunda Hillary w kapeluszu na głowie i z plecakiem na plecach, bardzo erotyczne :-))))
Teraz też w swojej błękitnej sypialni ma zdjęcie ukochanego Męża, z roku 2009, kiedy nagrywał teledysk piosenki Nothing Else Matters z zespołem Audiofeels. Zdjęcie robił Oli Syn. Wcześniej nim Ola poznała swojego Męża w sypialni wisiało zdjęcie nagiego pierwszego zdobywcy Mount Everestu Edmunda Hillary w kapeluszu na głowie i z plecakiem na plecach, bardzo erotyczne :-))))
X X X
Rynek Jeżycki
Rynek Jeżycki to zapach kwiatów i świeżych warzyw, owoców, przejście lub
przebiegnięcie w rynkowych zapachach za ryloczącą po torach ósemką co rano o
6,30 tak cudnie zaczynało się dzień. Akcja wydarzenia już nie związanego z
tramwajem, ale nowym środkiem transportu do pracy Maluchem. Może to rok 1990?
Ola ma czas hipisowski, dostała od przyjaciółki wielką, doprawdy ogromną
dżinsową kurtkę, którą Ola pokochała i chodziła w nią ubrana bez przerwy. Raz w
tygodniu jeździła do pracy doradzać prawnie do Małego Miasteczka, a raczej do
Spółdzielni Produkcyjnej na wsi pod Małym Miasteczkiem. Dziś jechała męża
czerwonym Maluchem z popsutymi pasami bezpieczeństwa. W drodze powrotnej,
jak co tydzień od około dwóch miesięcy, zabierała z szosy na granicach
miasteczka, autostopowicza, miłego Chłopaka, zabójczo przystojnego syna
kwiaciarki z Rynku Jeżyckiego, który w maju tego roku miał zdawać skutecznie
maturę na prowincji, ponieważ już dwukrotnie w Dużym Mieście mu się to nie
udało. Lubiła ten wspólny czas, opowiadali z młodym swoje historyjki, Ola czuła
się młodsza i wolna, a on pewnie dojrzalszy, wszyscy byli zadowoleni, a
dodatkowo chłopak podjeżdżał sobie wygodnie na Rynek Jeżycki do mamy, której po
szkole pomagał przy kwiatach. Zwyczajowo wysiadał przy pasach dla pieszych już
na ulicy Kraszewskiego po prawoskręcie z Dąbrowskiego. Tak było dotychczas,
lecz dziś, gdy Ola zatrzymała się Chłopak nie mógł wyjść , pasy bezpieczeństwa
zacięły się na amen. Ola znała sposób jak je odpiąć, ale jej pasy też się
zacięły i żeby z nich wyjść musiała prześlizgnąć się górą, co było ze wszech
miar utrudnione z powodu ogromnej kurtki, która ograniczała ruchy. W tym
czasie Chłopak próbował oswobodzić się z pasów na własną rękę. Zrobił się
z ich chaotycznych ruchów niesamowity tumult, a i przy okazji korek z samochodów
na ulicy, a także zbiegowisko zaciekawionych lub chętnych do interwencji
ludzi, ponieważ wyglądało całe zdarzenie niezwykle podejrzanie. Z tłumu wyłonił
się mąż Oli całkowicie zdezorientowany nie wiedział czy ma pomóc Oli czy być zazdrosny,
do Malucha podszedł też milicjant i kwiaciarka, mama Chłopaka. Jakoś w końcu
udało im się wyjść z autka, choć trwało to niezmiernie długo. Byli mocno
czerwoni na twarzy i zdecydowanie wyglądali na osoby, które coś narozrabiały,
czekając ze spuszczoną głową na reprymendę.
Po tym zdarzeniu Ola nigdy
już nie spotkała na szosie miłego autostopowicza, pewnie zdał maturę i już nie
musiał dojeżdżać albo zdawał w następnym roku zupełnie w innym miejscu.
X X X
Brama
Kiedy Tato Oli umierał na raka płuc i rozpoczął się stan terminalny, czyli,
że już nic nie można pomóc z lekarskiego punktu widzenia, Ola wzięła Tatę
do swojego domu. Byli razem w pierwszym pokoju, a dzieci z mężem zamieszkały na
ten trudny czas w drugim . Ola leżała i spała z nieprzytomnym Ojcem na dużym
narożniku, puszczała mu płytę Cztery pory roku Vivaldiego, bo jej się
pamiętało, że ten utwór akurat bardzo lubił, wpuszczała motylkiem
umieszczonym na piersi morfinę, żeby nie cierpiał i liczyła jego oddechy
i czas pomiędzy nimi, zapisując wszystko w zeszycie zgodnie ze
wskazaniami pielęgniarki z opieki paliatywnej, aż do czasu gdy nie było co
zapisywać. Przyjęła też mszę odprawioną przez księdza Jerzego, co trochę
dziwne było, bo Ojciec Oli, a i sama Ola byli ateistami, wtedy jednak
czuła, że towarzystwo Księdza i jego oswojenie z czasem ostatecznym
bardzo jej pomoże. I tak się stało....... Tato Oli odszedł w godzinę po
zakończonych 13 tych urodzinach swojej ukochanej wnuczki, a Córki Oli.
Ola pomogła Tatę umyć, ubrać.... Nad ranem musiała na chwilę wyjść z
domu, coś załatwić, tak, w pierwszych godzinach jest tyle do załatwiania,
akurat kiedy jej nie było przyjechali z Uniwersum zabrać Ojca. Kiedy
wracała, otworzyła bramę wejściową, na posadce w sieni zobaczyła otwartą trumnę
z Ojcem w niej leżącym, wyglądał jakby śpiący, taki bliski i taki naturalny w
tym stanie.....i już na zawsze kiedy Ola wchodziła do bramy swojego domu czuła
obecność Ojca i widziała pod powiekami jego martwą postać.
X X X
Telefon
Koło łóżka łączonego czerwonym sercem, na stoliczku stała czarna skrzynka
ze słuchawką na kablu i z tarczą do wykręcania palcem numerów od jeden do zero,
z wtyczką w ścianie do ewentualnego wyłączania - czyli telefon. Tamtego
upalnego lata Oli mąż wyjechał do pracy do Niemiec Zachodnich tzw. RFN, żeby
było trochę łatwiej. Ola została z dwójką małych dzieci, pracą i niezapłaconymi
rachunkami sama. Została też sama w całym ogromnym mieszkaniu, ponieważ Sąsiadka
ze wspólnego korytarza, z dziećmi i kotem wyjechała na wakacje. Dla zabicia
czasu, ale także dla ochłody , po pracy, żłobku i przedszkolu rozkładali w
największym pokoju dmuchany basenik dla dzieci i w trójkę wchodzili do niego,
chlapiąc i zachlapując cały dywan, który zmoczony śmierdział obrzydliwie. Po
trzech tygodniach takiego spędzenia czasu Ola sepleniła jak małe dziecko i
robiła w mieszkaniu, w foremkach babki z mąki " babko, babko udaj się, bo
jak nie to cię zjem" śpiewała głośno to i piosenkę o psie co wlazł do
kuchni i porwał mięsa ćwierć oraz o dziurze w garnku miły Romciu. Ale i tak
najtrudniejsze przychodziło nocą. Ola nie mogła spać. W Hanowerze gdzie
pracował mąż znajdowała się budka telefoniczna specjalnie popsuta przez
Polaków, żeby można było dzwonić do Polski za polskie złotówki, ale tylko o
trzeciej w nocy. Ola o tym wiedziała i na telefon od męża czekała. Godzina
trzecia w nocy telefon dzwoni, odzywa się głos, najstraszniejszy, najbardziej
przerażający głos jaki Ola w życiu słyszała , jaki w ogóle można sobie wyobrazić
" jestem blisko, zaraz do ciebie przyjdę, wiem, że jesteś sama, nie
straszne są mi żadne drzwi, pokonam wszystkie przeszkody, zaraz do ciebie
przyjdę" Ola pierwszy raz w życiu była przerażona, biegała po korytarzu,
zapaliła wszystkie światła, przesunęła wielkie biurko kilkadziesiąt metrów pod
same drzwi wejściowe, budząc w sobie nadludzkie siły. Nie mogła wyłączyć
telefonu, co pomyślałby mąż gdyby nie mógł się dodzwonić, nie mogła mu tego
zrobić. Straszny proceder powtarzał się kilka dni, z precyzją co do sekundy
-godzina trzecia w nocy. Ola za każdym razem trzęsła się ze strachu,
myślała , że nikt jej nie uwierzy więc nagrała zboczeńca, mikrofonem na taśmę
magnetofonu Grundig. Potem taśma gdzieś zginęła, a Ola pamiętała zdarzenie jako
najstraszniejszy horror jej życia.
Po wielu latach tańcząc z Olą na Sylwestra,
dobry jej znajomy, właściwie przyjaciel, przyznał się do tych telefonów i
błagał o wybaczenie. Podobno kiedy chciał Ole bzyknąć tamtego lata i mu
odmówiła wypraszając go z domu, obraził się śmiertelnie, czuł się urażony i
taką okrutną zemstę sobie wymyślił. Ola nie wybaczyła, ale w sumie cieszyła
się, że ta nierozwiązana przez wiele lat tajemnica, której rozwiązanie zaprzątało
długo jej detektywistyczny umysł, została wyjaśniona.
X X X
Domofon
Domofon założyli w bramie gdzieś na początku lat 90, Ola nigdy nie
przekonała się do rozmowy z niewidzialną osobą na ulicy, która za parę
minut będzie dzwonić do jej drzwi. Po za tym domofon często się psuł albo ktoś
naciskał guziczek tablicy domofonu dla żartu i uciekał. Według Oli nie udany
wynalazek, chociaż łączy się z nim dziwna rozmowa, którą odbyła Ola z posłańcem
Poczty Polskiej podczas surowej zimy 1996 roku. Ola miała ekstrawagancką pracę
w Kancelarii Prawnej u doprawdy ekscentrycznego prawnika. Postać właściciela
oryginalna; prawnik, strażak, odznaczony medalem za odwagę, człowiek roku,
pisał do swoich pracowników listy wierszem na żółtym, grubym, czerpanym
papierze, zapraszał do siebie do domu na wsi na przyjęcia integracyjne, zabawy
w terenie, do pracy dla pracowników codziennie przywożono pyszny obiad z
eleganckiej restauracji, częstował wykwintnymi alkoholami co miał je w dobrze
zaopatrzonym barku w zabytkowej szafie w swoim gabinecie ..... zdecydowanie żył
i prowadził firmę nietuzinkowo. Do Oli obowiązków w Kancelarii należało
głównie reprezentowanie właściciela w jego prywatnych sprawach, doprawdy
cudacznych i będących konsekwencją jego wybuchowego charakteru. Ola
nawet ratowała go z opresji, wyciągając z komisariatu, po awanturze na
święcie strażaków, kiedy to podpalił papiery w koszu na śmieci. Ale mimo
pomimo wszystkich tych atrakcji i familijnej atmosfery w pracy,
zasadnicza rzecz dla której się pracuje nie była przez pracodawce spełniona
t.zn. nie płacił pensji. Ola prosiła raz, drugi, trzeci, spokojnie, lecz
zdecydowanie, zbliżało się Boże Narodzenie i trzeba była zabrać się za
kupowanie prezentów. Prosiła bez skutku, aż miarka się przebrała, Ola miała
umowę z jednodniowym wypowiedzeniem, dała więc wypowiedzenie sekretarce w postaci
studenta II roku prawa, kończąc tym samym współpracę z niesolidnym Właścicielem
i pojechała do domu. Wieczorem dzwoni domofon, Ola podnosi słuchawkę,
słyszy " halo tu Poczta Polska telegram do pani Oli" odpowiada "
nie otworze panu, nie odbieram tego telegramu " " jak to pani nie
odbiera telegramu" - słyszy wzburzony głos - " nie odbieram i
koniec"potwierdza Ola " ja jeszcze nie spotkałem się z tym, że
ktoś nie odbiera telegramu"mówi jeszcze bardziej zbulwersowany
posłaniec "to teraz się pan spotkał z takim przypadkiem"
odpowiedziała pewnym, prawniczym głosem Ola kończąc rozmowę. Taka to nie raz
nasza Ola bezwzględna jest i uparta :-)))
Część II
Jeżycki
hejt- historia specjalna czyli
Jak Ola rozpętała burze jak zawsze zupełnie
nieświadomie :-)))
Wstęp
wybrane z 362 komentarzy, trochę jak leci, komentarzy, które powstały pod emocjonalnie napisanym przez Olę poście.
Wstęp
Ola wyszła z namiotu w Przeździedzy, wchłonęła zapach ściętego siana, z
daleka usłyszała plusk Bobru, syciła się ciszą, porannym słońcem, spokojem,
czyli szeroko pojętą kanikułą, niestety magnez czasów współczesnych, zaglądnęła
w komórkę, a tam przewrót. Nagle Kuchciński wprowadził do obrad Sejmu uchwałę o
Sądzie Najwyższym, patrzyła potem z niedowierzaniem, na jej oczach niweczono
wywalczoną przez Solidarność wolność, niweczono chamstwem, butą i arogancją. A potem wszystko działo się jak w tempie super ekspresu, w konsekwencji 20
lipca 2017 roku skończyła się w Polsce praworządność.
Ola znowu musiała zastosować "myk schizofreniczny". Została
szczęśliwą żoną, matką, babcią, spływowiczką i towarzyszką paczki spływowej,
chłonącą wspaniałą atmosferę stworzoną przez cudownych ludzi; Lidkę i Piotra,
którzy tam właśnie wybudowali swoje miejsce na ziemi dla siebie i dla innych, a
jednocześnie stała się zasmuconą obywatelką, dla której losy demokracji i
wolności w swoim kraju Polsce wymagają działań obywatelskich. Jak najszybciej dołączyła do
Łańcucha światła /…/
wybrane z 362 komentarzy, trochę jak leci, komentarzy, które powstały pod emocjonalnie napisanym przez Olę poście.
- idź robić politykę gdzie indziej
chyba, że coś się zmieniło i Plac Wolności przenosi się na Jeżyce
- masz rację ci ludzie na siłę chcą
wszystkich w swoje gierki wciągnać
- jasne, demokracja została ordynarnie zarżnięta i udawajmy że nic się nie
stało, żyjmy jak dotąd bądźmy tchórzami i milczmy
- chciałbym żeby demokracja chociaż
przez jeden dzień została w naszym kraju skrzywdzona tak jak ty i tobie
podobni to widzą. Jeden z drugim zniknął by po cichu w worku jutowym, spłynął by
Wisłą i całe to pieprzenie w bambus ucichłoby z miejsca
- tu nie chodzi o to żeby milczeć tylko żeby nie mazać gównem tej pięknej
grupy, bo polityka tylko dzieli
- dziewczyna opisała wydarzenie. Pewnie największe w ostatnich dniach. To
nie polityka to nasze życie
- są do tego inne grupy, serio, ja
rozumiem że temat na czasie i wielu jest mocno zaangażowanych, ale nie
można o tym trąbić. Grupa jest jeżycka, dotyczy spraw jeżyckich, a nie
ogólnopolskich i tego się trzymajmy. Dosyć mam lokalnych kłótni o chodniki i
miejsca parkingowe, żeby teraz dzielić się jeszcze bardziej
- większość ludzi ma gdzieś ten organizowany przez SB protest, ludzie,
gdzie macie oczy
- sprawa dzieje się w Poznaniu, akurat Plac Wolności to nie peryferie i sprawa
dotyczy wielu ludzi. Oczywiście też bym wolał, żeby nie trzeba było o tym
pisać, ale jak czytam komentarze to niestety informacji nigdy nie za
wiele. Wpis o SB, że organizuje protest rozbawił mnie do łez. Czym karmią na
Jeżycach, że takie bzdury wypisują mieszkańcy Jeżyc
- no cóż zawsze znajdzie się jakiś podpalacz, dlatego jestem przeciwny
takim rozmowom na tej grupie i tyle
- oczywiście cicho siedzimy, bo przecież co nas tam jacyś sędziowie
obchodzą, ustępujemy głupszym, bo przecież tak robią mądrzy, a już po wakacjach
możemy nie mieć gdzie pisać o naszych jeżyckich sprawach, bo przecież porządki
w mediach mają być następne.. Ale nie kłóćmy się... Spokój najważniejszy
- Jeżyce to też Polska, a to co się dzieje dotyczy Polski, czyli nas też,
jak długo jeszcze będziecie udawali, że wszystko jest ok tylko dlatego, że nie
znosicie o tym pisania, bo tu już nie chodzi o PO czy PiS, tylko o zagrożenie
wywalczonej demokracji, jeżeli za chwile zablokują nam FB to tej grupy też już
nie będzie i nie będzie się gdzie odwołać
- ludzie maluccy ...To może inaczej - gdzie znajdę fryzjera nie za milion
monet? A pazurki mi może ktoś zrobi za czekoladę? Tylko koniecznie dziś! Czy w
sklepie na rogu dostane bułki? A jeśli bym chciała chleb to co wtedy?
- ludzie maluccy? Ludzi nie obrażaj. Nie świadczy o wielkości człowieka
uczestnictwo w tym czy innym zgromadzeniu, a krzykacze zawodzący na pogrzebie
demokracji nie mają monopolu na racje. Tyle.
- krzykacze?
- krzykacze
- rozdział VIII konstytucji
- świadczy za to postawa obywatelska, przypominam, że po tej władzy może
nadejść inna która też będzie mogła obsadzić sądy i prokuratury swoimi
- jak będziesz miał pecha to wjedzie w ciebie kolumna rządowa to się
przekonasz jak działają sądy partyjne. Ciekawe jaki zapadnie wyrok na tego gościa,
którego staranowała kolumna rządowa w lutym,
- z pewnością nie chciałam nikogo personalnie urazić, to jest akurat domena
drugiej strony, użyłam związku frazeologicznego bezosobowo w formie cytatu i
... Westchnienie. W wypowiedzi o zabarwieniu lekko ironicznym pisanej mimo
wszystko z ciężkim sercem , że są ludzie, dla których podobne tematy są nie
znaczące
- krzykacze- opozycja sejmowa, "wiodące media" kto ma wątpliwości
niech włączy telewizor
- a ty wierzysz w bajki o kaczorze dyktatorze, o wychodzeniu z "
dobrej" unii, pisowskim terorze na ulicach i wzbierającej brutalnej fali.
Masz prawo, bo jak widać sprawia ci to radość
- wiec lepiej drwić z tych co protestują w komciach na fejsie, gratulacje
anty obywatelskiej postawy, to niszczy życie społeczne, w tym kraju bardziej niż
wszystkie podziały
- drwię póki mogę, kaczyzm w końcu
dotrze i tutaj
- łańcuszek światła na pewno coś
zmieni
- ta grupa jest fajna bo nie ma tu polityki poza jeżyckiej
- te łańcuchy światła kojarzą mi się z rysunkami na chodnikach przeciw
terroryzmowi w Anglii. Pewnie skuteczność będzie równie mocna
- moi drodzy tylko bez posądzania o robienie polityki, te protesty mają
charakter apolityczny
- ta grupa miała być apolityczna
- czy apolityczna znaczy aspołeczna
- albo nieobywatelska
- ta grupa jest apolityczna, nie możemy udawać, że w kraju, a tym bardziej
w Poznaniu nic się nie dzieje
- ale po co o tym wszędzie pisać,
- mam prośbę do administratorów o usunięcie całego wątku
- nie dotyczy spraw jeżyckich i jak widać mocno dzieli naszą społeczność
- wczoraj przemawiał chłopak z Jeżyc. Serdecznie go pozdrawiam
- proszę usunąć ten polityczny wpis
- po pana profilu można szybko stwierdzić dlaczego tak pan się buntuje i
walczy o usuniecie wpisu. To jest RZECZYWISTOŚĆ, a nie polityka
- możecie sobie pisać o usuniecie tego wpisu, sąsiadów, którzy nie są z
Jeżyc też usuniecie, rzeczywistość też usuniecie
- od dziś na Placu Mickiewicza – bliżej Jeżyc
- Kasiu wstyd, nie wstyd, jutro będziesz na podwórku?
- jak skończę pracę w rozsądnych godzinach to oczywiście przychodzę
- idź z tym apelem z tej grupy na strony ludzi zainteresowanych tego
typem zgromadzeń! Wypad!
- tej, a ty szczunie rzeź z Jeżyc i
twoja famula też
- dzieje się coś ważnego, koleżanka chce się podzielić sprawami dotyczącymi
Jeżyc, czyli co, ma pełne prawo
- to nie grupa polityczna, nie ma tu prawa politykować, to
apolityczna grupa i członkowie sobie tego nie życzą
- to fyraj stąd
- ale poruty żeś se narobił
- to nie są zgromadzenia polityczne tylko obywatelskie, a to znaczna
różnica i proszę nie wypowiadaj się w imieniu wszystkich czlonków tej grupy
- nie żartuj na tych zgromadzeniach roi się od polityków, tak jak ty mnie
prosisz tak i ja ciebie proszę, bo są ludzie którym agitacja polityczna tu się
nie podoba, więc również nie wypowiadaj się za innych uczestników
- Michał wypij se izotonika i wyluzuj
- czy ty nie powinnaś udzielać się na grupie Rokietnica i okolice?
- tak, ale w moim sercu są Jeżyce również, a co nie wolno
- politykować tu nie wolno to nie grupa polityczna!
- post można zgłosić do adminów... Albo usunąć się z grupy jak coś nie
odpowiada..
- polecam się elokwentny Maciusiu
- widzę że masz doświadczenie w walce o prawo do usuwania... Mnie tak łatwo
nie usuniesz
- nie mam zamiaru
- jak komuś post się nie podoba niech z boku oznaczy powiadomienia i nie
komentuje
- won z polityką w grupach tego typu
- post dotyczący "Ojczyznę dojną racz nam zwrócić panie", a nie
Jeżyc☹
- informacyjnie dzisiaj spotkanie odbędzie się w parku Mickiewicza
- to nie czytaj, ale kiepsiutka kontrofenzywa :/
- ulala, w pięty mi poszło!
- Kochani, potrzebuję dwóch rosłych chłopaków do pomocy przy rozkładaniu i
składaniu sprzętu nagłośnieniowego dziś na Łańcuchu światła
- dawaj….gdzie?
- Zapewne najbardziej szczekają Ci, którzy nie poszli na wybory….
- Może i masz rację, gdyż jest im teraz trochę wstyd i chcą odpokutować
Admin- post
zostaje, bo sytuacja jest zbyt ważna i uważam, że powinno się na ten temat
dyskutować najwięcej. Życzyłbym sobie, żeby dyskusja przebiegała w cywilizowany
sposób
Mąż Oli przeczytawszy komentarze spojrzał Oli w oczy z miłością i
współczuciem.
Nikt nie lubi mocnej krytyki, hejtu, trzeba mieć odporność na to, skórę
nosorożca, ale Ola miała mocne przekonanie, że wolność jest najważniejsza,
znała też teorię Artura Schopenhauera, iż człowiek przekonany o swojej racji,
tak łatwo jej nie zmieni, taka wada, lub zaleta mózgu ludzkiego. Po za tym
kiedy czytała komentarze uśmiechnęła się do wszystkich tekstów, przecież tak
naprawdę wszyscy jesteśmy Jeżami i kochamy się mimo pomimo wszystko hej, hej !!!!!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz