sobota, 1 grudnia 2018

JAK OLA ZOSTAŁA/ NIE ZOSTAŁA TESTERKĄ KRYMINAŁÓW W WYDAWNICTWIE W.A.B


JAK OLA ZOSTAŁA/ NIE ZOSTAŁA TESTERKĄ KRYMINAŁÓW W WYDAWNICTWIE W.A.B. z załącznikami; życiorys Oli do CV i recenzja LISSY

Napisano; październik, listopad, 1 grudzień 2018 roku

Akcja;  dom Oli 1988r., 2018r., nieodgadniona przestrzeń internetu, Dom Kultury Jubilat w Mieście Oli Andrzejki 2018 r.



Ola nie potrafiła robić wielu rzeczy na raz, wprost przeciwnie zdolność Oli mózgu do uczestnictwa w dwóch różnych bodźcach jednocześnie, odpowiedź na wiele żądań z otoczenia zawsze równa była zeru. Za to u Oli Córki podzielność uwagi, czyli umiejętność  synchronicznego przetworzenia różnych źródeł informacji i skuteczne wykonywanie wielu zadań w tym samym czasie jest rozwinięta ponad przeciętność. Połączona z empatią, wspaniałą organizacją pracy,  logistyką i wielopłaszczyznowym  monitoringiem daje poczucie zaopiekowania się szeroko rozumianej rodzinie, przyjaciołom, a nawet znajomym, w tym wirtualnym. W realizacji powyższego Ola dostaje od swojej Córki, prawie codziennie,  mailowy przegląd prasy wszystkiego co potencjalnie mogłoby ją zainteresować. Przegląd prasy w postaci linków. I tak miłego październikowego przedpołudnia Ola przeczytała przysłaną jej linkiem ofertę Wydawnictwa W.A.B. na pracę marzeń, to jest tygodniowe czytanie kryminałów, opiniowanie ich w górskich okolicznościach przyrody z wiktem i opierunkiem + 2 tysiące złotych jedynie za życiorys i recenzję nowo wydanej przez wydawnictwo książki o tytule Lissy . Tego rodzaju propozycja zawróciła w głowie nie tylko Oli Córce, samej Oli, ale podejrzewam paru tysiącom ludzi w Polsce dla których wygrana w konkursie byłaby fajnym spełnieniem marzenia….


26 października 2018 roku Ola wysłała na konkurs maila z załączonym swoim życiorysem i recenzją wskazanej książki po czym pozostało jej tylko grzecznie czekać na rozwój wypadków do dnia 30 listopada, czyli terminu rozstrzygnięcia konkursu. A oto Oli dwa teksty wysłane, to sobie poczytajcie…..


Życiorys


Ja, Aleksandra Grabowska-Szych, w skrócie Ola, urodziłam się 9 kwietnia 1955 roku, w Grodzisku Wlkp. w rodzinie inteligenckiej,  jako jedyne dziecko Jerzego Ossowskiego żołnierza Armii Krajowej - radcy prawnego i Anny zwanej Hanką, z domu Mikołajczyk, pracownika umysłowego. Szkołę podstawową imienia Jana Kilińskiego, Liceum Ogólnokształcące nr V im. Marii Koszutskiej i studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, z tytułem magistra praw, ukończyłam w Poznaniu.  W roku ukończenia studiów tj. 1978, przeprowadziłam się do Chodzieży „za mężem” i tam  rozpoczęłam pracę jako referent do spraw pracowniczych w zabytkowym pałacu Zjednoczenia PGR w Pile z/s w Strzelcach. W 1980 wróciłam z rodziną do Poznania, gdyż objęłam mieszkanie po zmarłej matce przyjaciela ojca. W latach 1981- 1984 odbywałam w Komisji Arbitrażowej aplikację radcowską, którą ukończyłam ze statusem radczyni prawnej. Od 1984 do dnia dzisiejszego pracuje w wyuczonym zawodzie. Pracę doradztwa i reprezentacji prawnej firm wykonywałam  w dużych, prestiżowych spółkach prawa handlowego takich jak spółka giełdowa Swarzędzkie Fabryki Mebli SA, PoWoGaz SA, Polski Fundusz Kapitałowy SA, Promag SA. W 2008  roku z przyczyn związanych z reorganizacją spółek zostałam zwolniona z obu zakładów pracy i założyłam własną, jednoosobową działalność gospodarczą- Kancelarię Radcy Prawnego, pracę, którą od czasu przejścia na emeryturę stopniowo ograniczam. 


Prywatnie; w 1978 roku wyszłam za mąż za Ryszarda Grabowskiego - inżyniera elektryka. Z tego małżeństwa mam dwoje dzieci Agatę Dawidowską - radczynię prawną, matkę trójki dzieci i Tomasza- magistra filozofii i nauczyciela jogi. Z mężem Ryszardem rozwiodłam się  2004 roku.


Od lutego 2006 roku jestem związana z Arturem Szychem – aktorem za którego wyszłam za mąż 14 lutego 2015 roku w Grodzisku Wlkp.


Od 9 lutego 2016 roku przeszłam na emeryturę i z tym dniem zaczęłam pisać bloga pt. „60 twarzy Oli”. Od 2008 roku dużo podróżuje; byłam dwa razy po dwa miesiące w Indii, w Kanadzie, w Nowym Jorku, pięć razy po miesiącu wędrowałam po hiszpańskich i portugalskich szlakach Drogi Św. Jakuba.


W 2018 roku wzięłam udział w festiwalu podróżników Na Szagę, gdzie za opowieść o Nowym Jorku dostałam nagrodę- wyróżnienie. Razem z mężem od 2017 roku prowadzimy Teatr Ogródkowy, gdzie wystawiamy sztuki własnej produkcji.


Od 23 lat systematycznie praktykuję jogę, biorę udział w wielu warsztatach jogi w kraju i zagranicą. W 2010 ukończyłam kurs instruktora rekreacji w specjalności joga i  urządziłam w domu salę w której do dzisiaj prowadzę  zajęcia jogi. Dwukrotnie wzięłam udział w 11-dniowych kursach Vipassany.


Moim celem  i jednocześnie marzeniem jest aktywnie, w dobrej kondycji dożycie 100 lat, bycie dla innych wzorem  prowadzenia twórczego i radosnego życia.
 

„ LISSY” AUTOR LUCA D'ANREA – RECENZJA POWIEŚCI KRYMINALNEJ - DRESZCZOWCA


Zanim Ola przeczytała i zrecenzowała nową książkę włoskiego pisarza Luca D'Andrea,  o tytule Lissy, musiało dojść do szeregu zdarzeń częściowo przypadkowych, a częściowo kierowanych bezgranicznie pozytywną intuicją Oli.


Ola wychowała się na kryminałach klasycznych pisanych przez ulubionych autorów; Agathe Christie, Reymonda Chandlera, Arthura Conan Doyla, Edgara Allana Poe. Wypożyczane z biblioteki książki pożerała razem z wedlowskim ptasim mleczkiem, ułożonym systematycznie na poręczy fotela na którym odbywała codzienny rytuał czytania. Lubiła trening umysłu, pobudzanie wyobraźni, rodzaj uważności w wyszukiwaniu szczegółów, dostrzeganiu niedostrzegalnego. Zamiłowanie do zagadek kryminalnych odziedziczyła po ojcu, który jeszcze przed wojną zaczytywał się w Tajnym Detektywie- ilustrowanym tygodniku kryminalno-sądowym i rozwiązywał łamigłówki z łatwością godną Scherlocka Holmsa. Mimo, że Ola mając 40 lat pod płaszczykiem Biura Pisania Podań została pierwszą w Polsce detektywką , około pięciu lat wstecz, zaprzestała rozwijania swojego talentu detektywistycznego,  pisarskiego, a nawet czytelniczego. Stało się to pod wpływem kursu Vipassany, kiedy to stwierdziła, iż przeczytała wszystkie książki, które wymieszane w chaos zagościły w jej podświadomości. Wtedy  postanowiła tworzyć scenariusz swojego życia wyłącznie według własnych zasad, własnej aktywności twórczej. Lecz jak w życiu, nigdy nie mów nigdy. Któregoś październikowego poranka dostała od Córki maila z tytułem "Mam dla Ciebie wymarzoną pracę", a dalej oferta Wydawnictwa W.A.B. tygodniowej pracy jako testerka kryminałów, gdzieś w odosobnieniu polskich zimowych gór. "Łaaał, to może być niesamowita przygoda" - pomyślała Ola, nie widząc jak zawsze żadnych przeciwskazań. Wystarczy przeczytać książkę- powieść kryminalną „Lissy”, napisać recenzję, własny życiorys i przesłać mailem w przestrzeń wszechświata, a przygoda się spełni. Jak to Baran zadziałała impulsywnie i natychmiastowo, z wrodzonym optymizmem już wiedziała, że wygra konkurs i  oczami wyobraźni zobaczyła  siebie siedzącą w wiklinowym siedzisku, na oszklonej werandzie pensjonatu,  z obrazem ośnieżonego  szczytu Giewontu w dali. Błyskawicznie, wręcz odruchowo, wsiadła do swojego kochanego czarno- czerwonego Opelka, pojechała do Galerii przy Dworcu Głównym i kupiła najdroższy egzemplarz „Lissy” w mieście, według ceny sugerowanej zapisanej na odwrocie książki - 39,99 zł. Wszakże pani sprzedawczyni poinformowała, że jeśli kupi książkę przez internet cena może być o 18 zł. niższa, ale przecież Ola musiała mieć książkę ZARAZ, W TYM MOMENCIE. I tak się stało, już po godzinie siedziała w pięknym słońcu złotej polskiej jesieni,  w gorącym powietrzu przyniesionym frontem znad Morza Śródziemnego, na ławce w parku, ze smacznie śpiącą w wózku obok, półroczną wnuczką Łucją. Ola wciągając zapach świeżego druku i zeschłych liści przeczytała jednym tchem pierwsze 40 stron - akcja wartka, trochę makabryczna, dużo postaci. Mina jej zrzedła, odwykła od czytania książek. Perspektywa tkwienia w lekturze przeszło czterystu stron przygniotła ją niczym spadający wielki regał biblioteczny. Zamknęła książkę z impetem, zdecydowanym gestem, „nie podejmę się tego” postanowiła.... i ? wróciła do radosno- słoneczno-jesiennego bycia z wnuczką....Następnego dnia obudziła się o  ulubionej czwartej rano  w swojej błękitnej sypialni, obok leżał Oli Mąż. Opowiedziała Mężowi głębokim, o erotycznej barwie głosem treść przeczytanej wczoraj początkowej części  powieści. Podczas opowiadania mimo, że skarżyła się na sadyzm, gangstersko-inwigilacyjny obłęd, przemoc, manipulację, siłę agresji, brak logicznego myślenia, nie zastosowanie dedukcji, intuicji, biegunowości winy i kary, już w trakcie wypowiadania potoku słów poczuła, że ciekawi ją ciąg dalszy, że cała ta historia pędzi, niby wartki górski strumień do przodu rozbryzgując wodę o wielkie głazy, aż do nieba. A Mąż jak zawsze uśmiechnął się i zachęcił Olę do czytania, a później do pisania; „Bądź profesjonalistką, nie poddawaj się, spróbuj”. I tak się stało. Przeczytała książkę przez półtora dnia, z wypiekami na twarzy, podniecona zainteresowaniem, rozwojem akcji, niepewnością uczuć. Dość szybko przywykła, że każda postać jest złem ciągnącym  za sobą worek z traumą i kompleksami, że ma swoje lęki, które zatapia złym postępowaniem, grzechami za które nie ma rozgrzeszenia. Jest też KONSORCJUM o szatańskiej mocy, mocy z którą nie można wygrać, a dobra po prostu nie ma, a nawet jeśli troszeczkę jest zawsze ponosi klęskę. Jedynie wszechobecne zło bezustannie wygrywa. Olę  dopadło czytelnicze rozczarowanie, że nadzieja na ulubiony hepi-end przepadła bezpowrotnie. „Przeczytałam wszystkie książki”  przypomniała sobie swoją myśl Ola i poczuła powtarzalność emocji z wszystkiego już napisanego. Właśnie to co tu czyta przeczytała czterdzieści lat wcześniej we „Flecie z Mandragory” Waldemara Łysiaka. Uwielbiała tamtą książkę, ekscytowała się tamtym lękiem, dreszczami biegającymi po plecach ze strachu, napięciem na granicy stresu, drżała czytając, o państwie policyjnym, totalitarnym. Czyż KONSORCJUM w „Lissy” to nie to samo co wzorzec  państwa totalitarnego z tamtej powieści. Coś co przeraża najbardziej, coś z koszmarnego snu, coś przed czym nie da się uciec. Chowasz się cichutko i niewidzialnie w zamkniętej szafie , a Zaufany Człowiek i tak zbliża się nieuchronnie, by ciebie w najmniej spodziewanym momencie po prostu  zabić. Nie ma dla ciebie ratunku… Spocona, zaczerwieniona, z błyszczącymi oczyma Ola skończyła czytanie, odłożyła przeczytaną książkę i już szukała w internecie najtańszej wersji „Istoty Zła” tego samego autora co „Lissy”.


Kiedy Ola miała dwadzieścia lat była największym połykaczem książek  na świecie, a teraz po przeszło 40 latach, razem z hormonem strachu, który znów zabuzował w jej krwi wróciło obudziwszy się z głębokiego snu czytelnicze uzależnienie.



GODZINA ZERO


Dzień imienin Andrzeja miał zawsze wysokie notowania w Oli rankingu szczęśliwych dni w roku. Wczoraj też ten dzień był przemiły. Jerzyk zaprosił ją do Domu Kultury Jubilat na zabawę andrzejkową. Rano Ola poszła do fryzjera, przycięła zalotnie grzywkę, wysuszone końcówki prawie długich włosów, ubrała oryginalną tunikę z przyszytymi dzwoneczkami,  błyszczące, czarne leginsy, nastawiła GPS i pomknęła lawirując w korkach niczym drogowy pirat na wieczorek organizowany przez przedszkole o pełnej nadziei o udanej imprezie nazwie Mistrzowie Zabawy. W Domu Kultury  pan sztukmistrz w zaawansowanym wieku wyczarowywał ptaki z cylindra, a Jerzyk w nagrodę, że najpiękniej udawał głos koguta mógł na scenie zrobić sztuki z jajkiem wymachując magiczną laską.
Ola została nazwana przez pana sztukmistrza mamą Jerzyka co bardzo jej pochlebiało i zdecydowanie poprawiło humor. Po zabawie poszli na margherite do ulubionej pizzerni, siedzieli w cieple na czerwonych poduszkach w białe grochy i grali w grę pt. Potwory w szafie, zajadając neapolitański przysmak z ogromnym apetytem. A w domu na zakończenie zabawy śpiewali i tańczyli ich ulubioną piosenkę o Pięciu małpkach puszczoną ze smartfona w sześciu wersjach na youtube. Oboje bardzo lubili śpiewać a tą zwariowaną piosenkę w szczególności.  Jednak przez cały dzień Ola miała osadzoną nawracającą myśl z  tyłu głowy o dzisiejszym rozstrzygnięciu konkursu i oszukując sama siebie, że w ogóle jej nie zależy zerkała z nadzieją w okienko swojego małego przenośnego komputera.


Dopiero kiedy przyszła do domu zaglądnęła na fejsbukową stronę Wydawnictwa W.A.B. z lekkim rozczarowaniem, jednak!,  dowiedziała się, że z paru tysięcy zgłoszeń, których czytanie zabrało jury dwa tygodnie wybrano na testerkę panią Ewę, głównie za empatię /cokolwiek to znaczy/ i  zdanie ZACHWYT;  „W tym świecie nie ma ludzi dobrych, są tylko ci o których jeszcze za mało wiemy” pasujące perfekcyjnie do książki z samym złem w treści. Nikt nie lubi przegrywać konkursów, więc Ola stronniczo założyła, że jednak nie przeczytano wszystkich recenzji, a duża internetowa reklama konkursu to przede wszystkim sprytna promocja książki – genialny marketing mobilizujący do zakupu co najmniej trzech tysięcy  egzemplarzy Lissy.


Postanowiła wtedy, że już nigdy nie weźmie udziału w konkursie literackim, bo żyje w świecie, gdzie więcej ludzi pisze książki, niż je czyta, a potem uśmiechnęła się przypomniawszy sobie, że już taką obietnicę w jej rodzinie składano.  Dawno, dawno temu  ośmioletnia Córka Oli też postanowiła nigdy, przenigdy nie wysyłać   swojej twórczości na konkursy. Pani od polskiego zachwycona jej wierszem zgłosiła go do konkursu na dziecięcy utwór poetycki, gdzie nagrodą miało być wydrukowanie wiersza w antologii polskich wierszy dziecięcych. Wiersza nie zamieszczono i rozczarowana autorka założyła, że był kiepski – ha osądzicie sami 😊))
Wiersz pt.  STÓŁ 
napisany; Poznań rok 1988 
autorka; Córka Oli


Na stole są kwiaty


I obrus, i ciasto,


A nawet są spinki, i książki, i masło

Aż wreszcie  Goście!!!!!!

I siedzą, śpiewają.

                                                      Do widzenia Goście,

                                                      Drzwi się zamykają



Tak więc OLA NIE ZOSTAŁA TESTERKĄ KRYMINAŁÓW, a jej Córka sławną poetką… ale konkurs, mimo porażki,  inspiruje chociaż do działania twórczego, tak jak Olę zainspirował do napisania tego postu co możecie sobie dzisiaj przeczytać.  











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz