wtorek, 20 marca 2018

OLA W NOWYM JORKU HISTORIA CZWARTA OLA I MANHATTAN




Ola w Nowym Jorku Historia Czwarta Ola i Manhattan
akcja; 18 marca 2018 roku godz.18 Kawiarnia Artystyczna Kóltura w Mieście Oli,
             19 marca 2018 roku godz.4 łóżko Oli w Błękitnej Sypialni  



Ola obudziła się o swojej 4 rano, przytuliła się do Męża, położyła głowę na jego ramieniu, czuła przenikające ją jego ciepło. Taki oliny constans, stabilne poczucie szczęścia i bezpieczeństwa- mogła rozpocząć myślenie. Myślenie z przepływającym filmem pod powiekami. Miała  przymknięte oczy, rozsmakowywała się w klimacie wczorajszego wieczoru, emocjach swoich i widzów, Kawiarnia Artystyczna Kóltura,  spodziewała się trochę inaczej, a to przez entuzjazm i obiecanki inicjatorów, coś zgrzytnęło, nie wnikała co, to los niezależności, grania wyłącznie do własnej bramki.  Idziesz tam gdzie ciebie zapraszają albo wywalczysz by właśnie ciebie zaprosili,  raz tak, raz tak, zawsze inaczej, to nie praca na etacie, nie możesz mieć pewności, że ktoś przyniesie komputer, jak stary się popsuje, że wymieni  przepalone żarówki, czy będzie kontakt, światło, musisz mieć swoje wizytówki, plakat, żądać różnych rzeczy głośno i wyraźnie, doglądać, och, ech.

  Tamto życie Oli, ze złotymi kartami, własnym kierowcą, panią maszynistką, która przepisywała sprytnie największe bazgroły Oli, delegacje, asystentki, kawiarki,  minął bezpowrotnie, ale przez 30 lat można się było przyzwyczaić. Teraz  wszystko zależy od niej, albo leży się w bezruchu na kanapie, albo działa. Taaak wybrała działanie, uśmiechnęła się do siebie, gdzież ona w ostatnich paru latach nie szukała miejsca,  była filmowcem kręcącym z ukrycia za wyłomem podziemi zamku cesarskiego film z niepełnosprawnymi, aktorką teatru lalkowego, grającą za pieniądze w teatrze i domach kultury, a także we własnym Teatrze Ogródkowym zrobionym wspólnie z Mężem, działaczką obrony praw kobiet przemawiającą parokrotnie przed ponad tysięcznym tłumem, opiekunką i animatorką swoich wnuków, dwukrotną, uczestniczką 11 dniowej vipassany, która zrobiła z niej- choć na chwilę-  milczącą, medytatorkę, według buddyjskich zasad, kochanką i żoną, kandydatką wstępną na poetkę biorącą udział w warsztatach poetyckich, graficiarą na małą skale, narciarką nart biegowych, wędrowniczką i samotną podróżniczką, spędzającą samotnie miesiąc w aszramie Rischikesz, pielgrzymem czterokrotnie przemierzającą po szlaku żółtej muszli Camino Św. Jakuba, Dzieckiem Kwiatem rozdającą 100 czerwonych róż na Placu Wolno, top model, ciągle jeszcze prawniczką prowadzącą  Kancelarię, eksploatorką dzielnic swojego Miasta, kucharką wegańską, joginką, ćwiczącą za 104 letnim joginem jogę śmiechu, ha,ha, ho,ho, hi,hi,  i nauczycielką  jogi, blogerką, spływowiczką, nawet zimową porą, kiedy kra prawie miażdżyła kajak i trzeba było jechać nim w ośnieżonym lesie….. iiiiii STOP, ponieważ można bez końca……  

a od lutego tego roku -  nowa rola, pasjonująca i dająca wielką satysfakcję, Ola stała się prelegentem opowiadającym o Nowym Jorku, Tony Halikiem w spódnicy na festiwalu Na Szagę. Więc opowiadała wczoraj, po raz drugi przed publicznością, w klimatycznym miejscu, Kawiarni Artystycznej Kóltura, dla grupki przyjaciół i garstki nieznajomych…. Opowiadanie historii daje Oli spełnienie i napęd, coś się wydarzyło i już akcja do następnego „coś się wydarzyło”.

Do swoich sześciu M Ola dodaje Manhattan i Modę. Ująć Manhattan w 8 minut opowieści zajęło trzy dni, polegające głównie na skreślaniu, a nie dopisywaniu. Oli opowiadanie tak jak moje pisanie głównie polega na ograniczaniu treści. Dzisiaj wszyscy oczekują informacji w pigułce, co zawsze jest trudne, ale jest też fantastycznym ćwiczeniem dla takich jak my. Każde wystąpienie publiczne rozwija niespotykanie, szczególnie dla jedynaków, ekstrawertyków i introwertyków  w idealnych połowach.

Więc zaczynamy, Manhattan – ZAPRASZAM


Manhattan och ach co to za miejsce, a raczej zbiór miejsc, wszystko Naj na świecie. Amerykanie, a szczególnie nowojorczycy mają bzika na punkcie, żeby wszystko było Naj; najwyższe, największe, najdłuższe, najdroższe, wszystko wkoło jest ikoną, symbolem, jest kultowe, modne, jest początkiem....


A przecież to nieduża wyspa, długości niecałych 22 kilometrów, a szerokości, w najszerszym miejscu niecałe 4. Ja, wprawiona w wędrówkach i w świetnej kondycji mogłam bez problemu przejść cały Manhattan wzdłuż i w szerz w jeden dzień. Z resztą uczyniłam to wiele razy.


Spróbuje Państwu odpowiedzieć skąd się  wziął kult Manhattanu. Moim zdaniem przyczyna tkwi w tym, że każdy z nas Manhattan zna bardzo dobrze, a to dlatego, iż większość naszych ulubionych filmów, szczególnie komedii romantycznych , czy seriali np. Przyjaciele, dzieje się w Nowym Jorku. Obrazy z filmów, symbole, ikony miasta tzw. Miejsca dawkowane nam w dużych ilościach, oddziałują na nasz mózg, bez naszej świadomości postrzegania ich, pozostawiają magiczne, miłosne, urokliwe emocje, endorfiny jak u zakochanych i tak stajemy się wszyscy zakochani w Nowym Jorku. Nowy Jork jest naszym marzeniem.


A wszystko zaczęło się od Krzysztofa Kolumba, który w roku 1492 odkrył Amerykę, nie, nie, tak naprawdę zaczęło się 117 lat później, kiedy wielki odkrywca i podróżnik Henry Hudson wysłany przez Holenderską Kompanię Wschodnioindyjską na poszukiwanie skarbów wschodu- przypraw, ha pieprz i wanilia; od północy, od strony wyspy Nowej Funlandii wpłynął do zatoki, nazwanej później  nowojorską, odnalazł ujście rzeki, która od jego imienia otrzymała nazwę Hudson, popłynął w górę, wzdłuż zachodniej części wyspy po indiańsku zwanej Manna Hata. Coś musiało oczarować wszystkich skoro w zawrotnym tempie, wybudowano dwie murowane faktorie do handlu skórami bobrowymi z Indianami, a Holendrzy tłumnie zasiedlali południe wyspy, budowali domy, uprawiali ziemię, powstał wielki port skąd eksportowano towary, w tym mąkę  tutaj wyprodukowaną. Miasto rozkwitało, rozrastało się.  Holendrzy nazwali Miasto Nowym Amsterdamem, którego granice ustalono dokładnie wzdłuż dzisiejszej ulicy Wall Street, gdzie wtedy wybudowano wielką, trzymetrową, drewnianą palisadę, dla ochrony przed Indianami , a potem przed Anglikami.


STOP  teraz HOPSA  przeskakujemy  o 300 lat w przód,  do roku 1973 kiedy to rząd USA dla pobudzenia gospodarki wybudował Światowe Centrum Handlu, architektoniczną myśl XXI wieku, z bliźniaczymi wieżami, które jako najwyższe na świecie stały się ikoną i symbolem Miasta, jego bogactwa i siły. Ten symbol Nowego Jorku przyciągnął niestety terrorystów i stał się miejscem największego i najbardziej spektakularnego ataku terrorystycznego na świecie, w którym zniszczono nie tylko dwie wieże , ale prawie cały kompleks budynków. Amerykanie krzyknęli głośno i wyraźnie "nie damy się, musimy pokazać światu naszą siłę", zainwestowali niewyobrażalny ogrom pieniędzy 4 miliardy dolarów, a może więcej, któż to wie?
Dali pełnie władzy architektom, a oni pokazali siłę wyobraźni, talentu i wizjonerstwa, tym razem na miarę XXII wieku.



Dokładnie w obrysie dwóch zniszczonych wież powstał pomnik dla upamiętnienia ofiar zamachu, dwa wkopane w ziemie wodospady, ze spływającą w otchłań wodą, dla pamięci ofiar powstało też, niesamowite, częściowo podziemne
muzeum  9/11, a na 13-tą rocznice zamachu oddano pierwszą z siedmiu planowanych, najwyższą Wieże Wolności- 105 pięter, 541 metrów, czyli 1776 stóp, jak  data ta najważniejsza w Stanach, a później po dwóch latach, na 15 rocznicę,  cud nad cudy, centrum światowego konsumpcjonizmu, katedrę handlu, w kształcie ptaka- gołębia wzbijającego się do lotu, Centrum stworzone nieujarzmioną fantazją hiszpańskiego architekta Santiago Calatava, nowe miejsce, najbardziej
fotografowane na świecie, rozświetlone do granic możliwości, boleśnie sterylne, jakby wnętrze stacji kosmicznej, wszystko niby w podziemiu, ale wyniesione szklaną kopułą, dachem, tam jest najdroższa stacja metra na świecie, 17 milionów turystów w 2016 roku.


Nie wiem czy cokolwiek w życiu zrobiło na mnie takie wrażenie, chodziłam zahipnotyzowana po przestrzeni Strefy Zero i słowa , które przychodziły mi do głowy to; lekkość, potęga, światło, jasność, słońce, a potem popłynęłam promem na Staten Island, oddalałam się od brzegu, stojąc na rufie, czułam się jak Melanii Griffith w filmie Pracująca Dziewczyna z 1988 roku dopływająca codziennie do pracy patrząc na TEN widok, ogarniałam oczami całą panoramę Manhattanu- najbardziej romantyczny, wzruszający, przepiękny krajobraz widnokręgu jaki widziałam w życiu.


  STOP, przecież musze jeszcze chwilkę o układzie ulic Manhattanu, bo to daje Miastu specyfikę i ducha przyszłości. Linią demarkacyjną Manhattanu do końca XVIII wieku była ulica 14, oddzielająca do dziś Manhattan Dolny od Środkowego, ulicę 14 nazwałam pępkiem Manhattanu i od niej zaczynałam codzienne wędrówki,  Manhattan powyżej 14 ulicy na północ stanowił własność publiczną, zakładając dalszy szybki rozwój miasta na początku XIX wieku postanowiono wprowadzić plan rozbudowy, sprzedawać działki inwestorom, konkurs wygrał urbanista Randel, odszedł od dotychczasowego, tradycyjnego promienistego układu miast z rynkiem w środku, a oparł swój plan na zasadach budowania starożytnego rzymskiego obozu wojskowego, podzielił miasto na szachownice, w prostokąty, pomógł mu wydłużony kształt wyspy i położenie w osi północ- południe, wschód- zachód, stworzył regularne czworoboki, kąt prosty dawał najbardziej ekonomiczne działki na sprzedaż, wszystko w osi północ- południe – 12 alei, oraz wschód zachód-  155 ulic /teraz 220/. Koncentracja i spiętrzenie budynków na niewielkich działkach i nadająca mu przestrzeń - 1/3 powierzchni przeznaczona na chodniki i jezdnie, stworzyły Miasto przyszłości,  tyle się tu dzieje na niewielkiej powierzchni. STOP


  Jako pretendentka do prawdziwej nowojorki dałam się wciągnąć w ekscytację NAJ, a szczególnie w NAJ- NAJWYŻSZE, bo zorientowałam się, że Miejsca Nowego Jorku bardzo często ustala się według  kryterium wysokości....


 Postanowiłam nauczyć się rozróżniać 10 najwyższych budynków NYC dobierając je parami. Pomijając numer jeden w Ameryce Word Trade Center – Wieżę Wolności, o której już opowiadałam, z resztą nie da się jej nie zauważyć. Ja zaczęłam od pary moich ulubionych w stylu art deco. Pierwszy Chrystler Buiding oddany w 1930 roku, przez rok NAJwyższy, na rogu 42 st. i Lexington Al., 319 m.. drugi Empire State Bulding, róg 34 st. i 5 Alei, symbol miasta i nawet kraju, w stylu art deco, przypominający nasz Pałac Kultury, oddany w 1931 roku, 381 m. zaliczany do 7 cudów świata, a dla mnie kojarzy się z morzem łez wylanych podczas oglądania dwóch romansów wszechczasów, z tym budynkiem jako głównym bohaterem; Niezapomniany Romans z 1956 roku i
Bezsenność w Seatle z 1993 roku. Ile razy oglądałam? Chyba sto, ostatnio w moim nowojorskim pokoju, bezsennej, gorącej nocy. Teraz 22 września, w dzień czasu równonocy na półkuli północnej, w imieniny mojego syna, w upale 30 stopniowym, biegałam pomiędzy 34 st. a 42 st. i robiłam  zdjęcia mając nadzieję, że się załapie na Manhattanhenge, które jak wyczytałam, w mijającej się nie raz z prawdą Wiki, może się zdarzyć właśnie dzisiaj, ale to już zupełnie inna historia. Oczywiście nie opanuje się, żeby na koniec jej nie opowiedzieć ha…





Nowy Jork to przede wszystkim miejsca, a od czasu popularności telefonów z możliwością robienia wysokiej klasy zdjęć, Nowy Jork to
przede wszystkim MIEJSCA DO FOTOGRAFOWANIA, a najważniejszymi MIEJSCAMI stają się oryginalne widoki zachodzącego słońca. Tak więc każdego pogodnego dnia tysiące turystów rozstawia swoje aparaty fotograficzne albo chociaż kieruje obiektyw  telefonów w czas najpiękniejszego słońca. Ważne jest, iż niektóre miejsca stają się MIEJSCAMI nie tylko w określoną pogodę, czy porę dnia, stają się MIEJSCAMI w określonej dokładnie astronomicznie dacie. I tak od początku XXI wieku wielu ludzi ogarnęło szaleństwo zwane Manhattanhenge.
Ustawienie ulic w idealnej osi północ-południe i wschód-zachód stworzyło zjawisko o niesamowitym uroku, stojący na ulicy podczas zachodzącego słońca i spoglądający na zachód w kierunku New Jersey, gdy mamy niezakłócony widok horyzontu, może  zobaczyć czar doskonałości, a także przy odrobinie szczęścia zrobić zdjęcie doskonałe. Najciekawiej jest pomiędzy właśnie 34, a 42 ulicą, gdzie słońce dodatkowo, niczym w zakręconych na siebie lustrach odbija się w szkle budynków- wieżowców, co daje wrażenie patrzenia w  kalejdoskop pełen światła  nie wiadomo skąd padającego. Biegałąm jak wyżej, cieszyłam się chwilą, a kiedy zapadł zmrok po raz pierwszy i ostatni poszłam do sklepu H&M na Time Square, kupując też w szalonym tłumie, przy dźwiękach jeszcze bardziej szalonej muzyki jedyny nowojorski ciuch sukienkę czarno-białą, bardzo pięknie zaprezentowaną w Muzeum Figur Woskowych.



# 8 M – Moda – zakończyła prelekcję Ola;

Moda – o modzie to ja wiem niewiele, jedno tylko, że w zeszłym roku szczytem mody nowojorskiej  stały się CICIKi, przyczepiane przez nowojorczyków wszędzie; do butów, torebek, ubrań, plecaków, noszone jako biżuteria. Mam dla Was prezent- niespodziankę, żebyście wszyscy mogli poczuć się jak prawdziwi nowojorczycy. – tak powiedziała Ola i podarowała wszystkim obecnym  pomarańczowe, włochate ciciki, które stały się pamiątką tego wydarzenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz